Reklama

Ludzie

Odszedł Jarosław Śmietana, filar polskiej gitary jazzowej

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 03.09.2013
6976_smietana
Share
Udostępnij
Wybitny gitarzysta jazzowy Jarosław Śmietana zmarł wczoraj w wyniku komplikacji po operacji usunięcia guza mózgu, którą przeszedł w styczniu. Miał 62 lata.
 
– Byliśmy umówieni, że 16 stycznia wystąpi w Osiedlowym Domu Kultury przy ul. Kochanowskiego w kwartecie z saksofonistą Andrzejem Olejniczakiem, perkusistą Adamem Czerwińskim i brytyjskim kontrabasistą Yaronem Stavi – wspomina Bogumił Sobota, rzeszowski przedsiębiorca, fan jazzu i organizator koncertów jazzowych w Rzeszowie. – Dwa dni przed koncertem zadzwonił do mnie, że nie może przyjechać, bo zdiagnozowali u niego guza mózgu i jedzie do szpitala w Bydgoszczy na operację. Pozostali muzycy wystąpili wtedy w trio. 
 
Zdaniem Soboty, Śmietana jako muzyk był bardzo pracowity i „wydajny”, o czym świadczy jego obszerna dyskografia. – Był także człowiekiem bardzo inteligentnym i elokwentnym. Podczas koncertów prowadził bardzo żywą konferansjerkę – wspomina organizator koncertów jazzowych.
 
Mogę to potwierdzić, jako że kilkakrotnie miałem okazję oglądać Śmietanę „w akcji” na żywo. Kilka lat temu przeprowadzałem z nim duży wywiad. Pamiętam, jak ogromne wrażenie zrobiło na mnie wtedy jego poważne podejście do uprawianego zawodu. Na pytanie, czy z jazzu można wyżyć, stwierdził, że tak, ale trzeba dużo pracować, i to po obu stronach oceanu, co on właśnie robi. Ubolewał, że polskie media, z radiem i telewizją na czele, prezentują tyle bezwartościowej muzyki, którą nazywał „paździerzem”.

Z muzyką zmarłego gitarzysty zetknąłem się po raz pierwszy jeszcze w liceum, pod koniec lat 70., kiedy kupiłem płytę krakowskiej grupy jazzowej Extra Ball, której liderem był właśnie Śmietana. Zauroczyła mnie ta piękna muzyka, do tego bardzo przystępnie „podana”, i na kolejne „Extra Balle” czekałem już z niecierpliwością. W krakowskiej grupie ważną postacią był także Andrzej Olejniczak. – Styczniowy koncert dwóch filarów Extra Ballu miał być ich pierwszym spotkaniem po 30 latach – wspomina Bogumił Sobota.
 
Śmietana przez długie lata muzycznej kariery liderował kolejnym formacjom, współpracował z największymi jazzmanami (m.in. Art Farmer, Freddie Hubbard, Eddie Henderson, Joe Zawinul, John Abercrombie), występował w wielu krajach Europy, a także w USA i Indiach. W 1998 r. został nagrodzony Fryderykiem za album „Songs and Other Ballads". Ostatnia pozycja w jego dyskografii to „Live at Impart" (2012), nagrana z organistą Wojciechem Karolakiem i saksofonistą Billym Nealem. 
 
Jego choroba zmobilizowała środowisko jazzowe. W kwietniu przyjaciele zorganizowali koncert charytatywny na rzecz muzyka. W warszawskim Teatrze Capitol wystąpili m.in. Wojciech Karolak, Zbigniew Namysłowski, Piotr Baron, Antoni Dębski, Ewa Bem, Andrzej Jagodziński Trio i Paweł Perliński.
 
Spośród występów Śmietany, które widziałem na żywo, dwa zapamiętałem szczególnie. Pierwszy, pięć lat temu, w Miejskim Domu Kultury w Łańcucie. Śmietana z Wojciechem Karolakiem i Adamem Czerwińskim wykonali wtedy polskie evergreeny w rodzaju „Już nie zapomnisz mnie”, „Gdzie ci mężczyźni”, „Pod Papugami”, „Ta ostatnia niedziela”, „Jej portret” czy „Dni, których nie znamy”. Oczywiście, w jazzowym opracowaniu. Wcześniej znalazły się one na płycie „Polish standards”. Muzycy nie ukrywali, że chcą udowodnić, iż polska muzyka popularna miała wybitnych kompozytorów, którzy pisali hity na  światowym poziomie. 
 
Drugi występ miał miejsce w marcu 2012 r. w nieistniejącym już klubie jazzowym i restauracji Klimaty, gdzie Śmietana ze swoim bandem, z gościnnym udziałem Billy Neala, brawurowo wykonał utwory Jimiego Hendrixa ze swojej płyty „Psychedelic – Music of Jimi Hendrix”. – Nagrywając tę płytę czułem, że wracam do swoich korzeni. Byłem szczęśliwy, że moja kariera muzyka jazzowego zaczęła się właśnie od Hendrixa – gitarzysty, którego uważam za geniusza, a jego muzykę za wartość nieprzemijającą – mówił w jednym z wywiadów. Zaraz po tym koncercie kupiłem tę płytę w Internecie i… przez dłuższy czas nie mogłem się od niej uwolnić. Rewelacyjne aranżacje, porywające wykonanie, „ogień”, ekspresja – cały Śmietana!

Śmierć gitarzysty to niepowetowana strata dla polskiego i światowego jazzu, czy szerzej – dla polskiej kultury. – Nie potrafię powiedzieć, który z polskich gitarzystów jazzowych dorównuje mu dorobkiem i doświadczeniem – podkreśla Bogumił Sobota.
 
A to oznacza, że tron polskiej gitary jazzowej pozostał pusty… 
 

"Pamiętasz, była jesień" w wykonaniu Jarosława Śmietany  z towarzyszeniem tria Seba Bernatowicza, Restauracja&Jazz Klub Klimaty, Rzeszów 1 października 2011.
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy