Polska jest krajem, który najbardziej ucierpiał w czasie II wojny światowej z rąk niemieckich najeźdźców, ale nigdy nie otrzymał za to odszkodowania – mówi w piątek w wywiadzie dla niemieckiego tygodnika "Spiegel" premier Mateusz Morawiecki. Jak podkreśla, niemiecki rząd zawiódł w trakcie kryzysu na Ukrainie.
Po ataku Rosji na Ukrainę stanowisko Niemiec, szczególnie w pierwszych miesiącach wojny, było „bardzo rozczarowujące” – ocenia w udostępnionym w piątek w internecie wywiadzie premier Morawiecki. Tymczasem „Polska od początku przekonywała, że Ukraina walczy nie tylko o własne przetrwanie, ale o wolność Europy”.
„Jeśli Ukraina upadnie, to tylko kwestią czasu będzie atak Putina na kolejny kraj. Dla Polaków było rozczarowujące, że Niemcy tak późno zdały sobie sprawę z błędów w polityce energetycznej. Putin używa rurociągów jako broni, a polityka energetyczna jest dla niego narzędziem w walce. Ukraina odparła wroga szybciej, niż Niemcy zmieniły zdanie” – dodaje premier Morawiecki.
Jak przypomina, od początku wojny Polska dostarczyła Ukrainie broń „wartą grubo ponad dwa miliardy dolarów”, 300 czołgów i inny ciężki sprzęt. „Wahanie i bezczynność Berlina poważnie kwestionuje wartość sojuszu z Niemcami. Takie opinie słyszę również od szefów wielu innych rządów w Europie” – podkreśla Morawiecki.
Jak przypomina szef polskiego rządu, w czerwcu UE podjęła decyzję o przekazaniu Ukrainie 9 mld euro. „Kijów musi płacić urzędnikom, straży pożarnej, lekarzom, pielęgniarkom i policjantom, państwo musi przetrwać, oczywiście są problemy z pobieraniem podatków w czasie wojny. Dlatego musi stać się to szybko” – podkreśla. „Rozumiem, że niektóre rzeczy wymagają czasu, ale (…) przykładowo w 2016 roku UE w bardzo krótkim czasie przekazała miliardy do Turcji, aby wesprzeć tamtejszych uchodźców. Dziś Ukraina broni naszych wartości, a pieniądze płyną bardzo powoli”.
W wyniku wojny na Ukrainie stało się jasne, że „niemiecka polityka energetyczna, którą Berlin zawsze się szczycił, jest w ruinie”. „Odejście od węgla i atomu było przedwczesne, nie wspominając nawet o budowie Nord Stream 1 i 2, oraz wynikającej z tego zależności od Rosji. Polityka Niemiec wyrządziła Europie ogromne szkody” – podkreśla premier.
Zauważa też, że jeśli chodzi o kraje Europy Wschodniej, „ich głos stał się zdecydowanie lepiej słyszalny”. „Czas pokazał, że mieliśmy rację we wszystkich naszych ostrzeżeniach dotyczących Rosji. Niemcy zawsze były bardzo wyrozumiałe wobec Moskwy. Być może w Niemczech nie ma świadomości, że handel z krajami Grupy Wyszehradzkiej, tj. Czechami, Słowacją, Węgrami i Polską, ma znacznie wyższy wolumen, niż z Chinami, USA czy Francją. Niemcy powinni dbać o takie partnerstwa, zamiast traktować Polskę z góry” – dodaje premier Morawiecki.
„Spiegel” pyta polskiego premiera, jak ocenia on szansę na otrzymanie od Niemiec odszkodowania za zniszczenia, spowodowane podczas II wojny światowej. „6,2 biliona złotych nie jest nierealną kwotą. Prawie tyle wynosi budżet całej Republiki Federalnej, czyli budżet federalny oraz krajów związkowych. Polska jest krajem, który najbardziej ucierpiał w czasie II wojny światowej, ale nigdy nie otrzymał za to odszkodowania”- zaznacza premier.
„W pierwszej kolejności zwrócimy się do rządu w Berlinie z notą dyplomatyczną. Uważamy też, że niesłuszne są analizy prawne Niemiec, według których Polska zrzekła się reparacji w porozumieniu z NRD w 1953 roku. W tym czasie Związek Radziecki zmusił Polskę do tego. Polacy nie mogli domagać się odszkodowania od socjalistycznego +bratniego narodu+. Moskwa zmusiła do tego swojego ówczesnego gubernatora w Warszawie, Bolesława Bieruta. Polski parlament nie podejmował w tej sprawie decyzji, nie ma też dowodów na to, że sprawa była dyskutowana w rządzie. Żadne dokumenty ratyfikacyjne nie zostały złożone w ONZ” – wylicza premier Morawiecki.
„Chcemy prowadzić rozmowy w Berlinie, a także zaprosić do nich przedstawicieli Izraela, gdyż połowa polskich ofiar to obywatele pochodzenia żydowskiego. Niewykluczone, że później zwrócimy się z naszymi żądaniami do sądów międzynarodowych”- dodaje Morawiecki.
Jeśli chodzi o zamrożone przez Brukselę prawie 35 mld euro w ramach KPO z powodu „wątpliwości do stanu praworządności w Polsce”, to, zdaniem Morawieckiego, sprawa ta może zostać rozwiązana, jeśli „Komisja Europejska i dwie najważniejsze zachodnie stolice, czyli Paryż i Berlin, dojdą do wniosku, że w czasie wojny musimy trzymać się razem”. „Dziś przeciwko Polsce, która broni wschodniej flanki UE, padają całkowicie fałszywe argumenty” – podkreśla szef polskiego rządu.
„Uważam, że zarzuty przeciwko nam są absurdalne. Po zjednoczeniu Niemcy zweryfikowali cały wymiar sprawiedliwości i prokuratorów z NRD, i tylko 30 proc. z nich pozwolono dalej pracować. U nas pozostali komunistyczni sędziowie. (…) Pozostawiło to mentalne ślady w myśleniu dzisiejszych sędziów i pewnych obyczajach, dlatego chcieliśmy zreformować nasze sądownictwo” – wyjaśnia premier.
„Instytucje europejskie roszczą sobie prawo do osądzania polskiej reformy sądownictwa, co nie przysługuje im z mocy Traktatu UE. (…) Wielokrotnie próbowałem tłumaczyć wielu moim kolegom w Europie, że nasza reforma sądownictwa nie niszczy rządów prawa w Polsce, ale je przywraca” – dodaje premier Morawiecki.
Jak zauważa premier, znaczenie Polski rośnie. „Pomogliśmy egzekwować sankcje wobec Rosji, stworzyliśmy wspólną politykę Europy Środkowo-Wschodniej z Rumunią i Bułgarią w Grupie Wyszehradzkiej. Jako zdecydowanie największy kraj regionu zwracamy uwagę na jego problemy” – mówi premier. „Polska jest lokomotywą rozwoju w Europie, wyrazicielem doświadczeń i interesów krajów, które doświadczyły komunizmu. Reprezentujemy różnorodność w Europie. (…) Być może nie wszystkim w Europie podoba się nasza rola” – zauważa.
Krytyka Polski, płynąca ze strony Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości i Komisji Europejskiej, może wpływać na osłabianie jej pozycji – przypuszcza „Spiegel”. „Można powiedzieć, że jest to pretekstem. W Hiszpanii komisje sądownicze i sędziowie są powoływani prawie tak samo, jak w Niemczech, i nikomu to nie przeszkadza. Nie chcę twierdzić, że chodzi wyłącznie o osłabienie Polski. Nie bez znaczenia są też błędne wyobrażenia o naszym kraju i radykalizm wielu posłów, w tym niektórych polskich. Na szczęście udało nam się zachować jedność w Europie, jeśli chodzi o wprowadzenie sankcji wobec Rosji” – podkreśla premier Morawiecki.
„Kryzys na Ukrainie pokazał, że najsilniejszym gwarantem bezpieczeństwa pozostają Stany Zjednoczone. Gdyby Ukraina była zależna od Niemiec w ramach europejskiej polityki obronnej, dziś by już nie istniała” – zauważa polski premier.
Jego zdaniem konsekwentne utrzymywanie sankcji będzie coraz bardziej szkodzić rosyjskiej gospodarce, a tym samym przyspieszyć zakończenie wojny na Ukrainie.
„W tej chwili Putin wciąż może udawać, że wszystko jest w porządku. W dyktaturze rządzący nie muszą się zbytnio przejmować opinią społeczeństwa. Ale za kilka miesięcy nawet ten system ulegnie erozji. Może nie będzie rewolucji, ale z pewnością będzie rosnąca presja na zakończenie wojny. Teraz musimy przede wszystkim pomóc Ukrainie przetrwać ciężką zimę” – podsumowuje premier Morawiecki.