Sport

Lech odżył, Legia nadal cierpi – pięć wniosków po 16. kolejce PKO BP Ekstraklasy

Robert Zieliński / Źródło: Serwis informacyjny PZPN
Dodano: 25.11.2025
Foto - Źródło: Serwis informacyjny PZPN
Foto - Źródło: Serwis informacyjny PZPN
Share
Udostępnij

Legia Warszawa nadal nie wyszła z kryzysu i rzutem na taśmę uratowała remis 2:2 u siebie z Lechią Gdańsk. Lech Poznań zagrał za to mecz, który może być przełomowy. Mistrzowie Polski pokonali Radomiaka 4:1, ale jeszcze wyżej Pogoń Szczecin rozbiła Zagłębie Lubin (5:1). Górnik Zabrze nie wygrywa, ale utrzymał pozycję lidera. Mimo ataku zimy mieliśmy świetną frekwencję na trybunach i grad goli na boiskach. Oto pięć wniosków po 16. kolejce PKO BP Ekstraklasy.

1. Górnik Zabrze stracił impet, ale utrzymuje pozycję lidera

Już przed tygodniem piłkarze Górnika dość gładko przegrali w Lubinie z Zagłębiem 0:2. Mecz w Zabrzu z Wisłą Płock też pokazał, że drużyna trenera Michala Gasparika nie jest teraz w optymalnej formie. Górnicy chcieli w dobrym stylu pożegnać się ze swoimi kibicami (na trybunach było aż 25 223 osób), bo to był ostatni w tym roku mecz na Arenie Zabrze, ale przegrywali z “Nafciarzami” 0:1 i dopiero w końcówce przycisnęli. Remis 1:1 trenerzy obu drużyn uznali za sprawiedliwy. Mimo kolejnej straty punktów zabrzanie utrzymują pozycję lidera PKO BP Ekstraklasy (30 punktów), wyprzedzając o trzy punkty Jagiellonię Białystok (ma dwa mecze zaległe do rozegrania, w niedzielę jej spotkanie z GKS Katowice zostało odwołane z powodu opadów śniegu) i właśnie Wisłę (rozegrała o jeden mecz mniej od Górnika).

Działacze Górnika – w obliczu tego, że jest realna szansa walki o mistrzostwo Polski, a przynajmniej start w europejskich pucharach i nawiązania do wspaniałej historii klubu – już teraz myślą o wzmocnieniach przed rundą wiosenną. Według medialnych doniesień klub z Zabrza zainteresowany jest pozyskaniem Lukasa Sadilka, który ma kontrakt ze Spartą Praga do końca tego sezonu i nie zamierza go przedłużyć, a w zimowym okienku transferowym byłby do pozyskania dość tanio. 29-letni środkowy pomocnik trzy razy zagrał w reprezentacji Czech, ma za sobą występy w Lidze Mistrzów i Lidze Europy. Sadilkiem interesują się też Banik Ostrawa i Sigma Ołomuniec.

Wisła także nie zamierza łatwo oddać miejsca na podium i w Płocku wszyscy marzą o grze w europejskich pucharach. Trener Mariusz Misiura pokazuje, że nawet nie mając gwiazdorskiego składu, można skutecznie rywalizować z potentatami PKO BP Ekstraklasy w oparciu o bardzo solidną defensywę. Obrona Wisły jest najlepsza w lidze, zespół z Płocka stracił najmniej goli w Ekstraklasie – tylko 11. Drugi jest w tej klasyfikacji Górnik (15 straconych bramek). Dla porównania mistrz Polski Lech Poznań dał sobie wbić w tym sezonie ponad dwa razy więcej goli – aż 24. Wisła Płock jest pierwszą drużyną od czasów Legii Warszawa w sezonie 2007/2008, która w żadnym z piętnastu pierwszych meczów w Ekstraklasie nie straciła więcej niż jednego gola. To się nazywa catenaccio w mazowieckim wydaniu.

2. Czy leci z nami pilot – nikt w Legii Warszawa nie potrafi zatrzymać kryzysu

Miała być walka o odzyskanie tytułu mistrza Polski, a jest wielkie rozczarowanie. W ostatnich sześciu meczach ligowych Legia zdobyła zaledwie trzy punkty (trzy remisy, trzy porażki), a w sobotę zremisowała w Warszawie z Lechią Gdańsk 2:2. Punkt uratowała w doliczonym czasie, gdy Wojciech Urbański wyrównał na 2:2. Legioniści w piętnastu meczach zdobyli tylko 18 punktów i spadli na 12. miejsce w tabeli. Nad strefą spadkową (szesnastym Bruk-Betem Termaliką Nieciecza, z którym przegrali w poprzedniej kolejce) mają tylko dwa punkty przewagi. Choć strata do miejsc dających grę w europejskich pucharach nie jest na razie zbyt duża, 5-6 punktów.  

– To jest smutne, ale nie wiem, czy ten punkt do końca nam się należy – mówił strzelec gola dla Legii Bartosz Kapustka (pierwsze trafienie w tym sezonie). Jeden z dziennikarzy zapytał Kapustkę, czy w głowach piłkarzy Legii pojawia się już wizja gry w Betclic 1. lidze. Kapitan warszawskiej drużyny odpowiedział, że zdecydowanie nie. Lechia po tym spotkaniu spadła na ostatnie miejsce w tabeli, ale gdyby nie pięć minusowych punktów na starcie sezonu, byłaby przed Legią.

W obliczu tego, co dzieje się ostatnio w tej drużynie, przypomina się tytuł filmu “Czy leci z nami pilot?”. Na pewno z piłkarzami nie leci teraz docelowy trener. Po rozstaniu z Edwardem Iordanescu zespół prowadzi Hiszpan Inaki Astiz, ale nie potrafił wyprowadzić drużyny z kryzysu i jest tylko szkoleniowcem tymczasowym. W mediach trwa saga pod tytułem – przejście trenera Marka Papszuna z Rakowa Częstochowa do Legii. Na razie skończyło się to źle dla obu klubów, bo Legia tylko zremisowała, a Raków sensacyjnie przegrał na własnym stadionie 1:3 z Piastem Gliwice.

W pierwotnym planie Papszun, który ma w kontrakcie klauzulę, pozwalającą mu rozwiązać umowę, gdy otrzyma atrakcyjną propozycję, miał poprowadzić Legię już w czwartkowym meczu Ligi Konferencji ze Spartą Praga, ale okazało się to niemożliwe. Według medialnych doniesień Raków nie robi przeszkód trenerowi w odejściu do Warszawy, ale zakłada, że otrzyma za to około miliona euro, tymczasem Legia miała przedstawić dużo skromniejszą propozycję, bez wyjściowej opłaty, opartą głównie na trudnych do zrealizowania bonusach. Wszystko wskazuje na to, że jeśli Papszun zostanie trenerem Legii, to dopiero po zakończeniu rundy jesiennej. W czwartek ma poprowadzić drużynę z Częstochowy w meczu Ligi Konferencji (Raków jest niepokonany w tych rozgrywkach) z Rapidem Wiedeń. Pojawiła się też sensacyjna wiadomość, że Papszun jest również kandydatem do poprowadzenia , występującej w Lidze Mistrzów Slavii Praga, jeśli trener Jindrich Trpisovsky obejmie reprezentację Czech.    

3. Anioł i wygrana 4:1 z Radomiakiem mogą napędzić „Poznańską Lokomotywę”

Mistrz Polski odżył po reprezentacyjnej przerwie i pokonał przy Bułgarskiej Radomiaka 4:1. W dużej mierze przyczynił się tego powrót do gry po kontuzji kluczowego pomocnika “Kolejorza” Alego Gholizadeha. – To dla nas fantastyczna sprawa. Jest dla nas niczym anioł, który spadł nam z nieba. To zawodnik o niesamowitej jakości. Z nim w składzie jesteśmy silniejsi i jego obecność jest dla nas dużą zaletą – mówił Niels Frederiksen, trener Lecha.

Rzeczywiście gra jego drużyny w ofensywie zyskała na jakości. “Poznańska Lokomotywa” nabrała rozpędu i nie było problemem, że z powodu kontuzji nie mogli zagrać dwaj podstawowi środkowi obrońcy – Antonio Milić i Alex Douglas (a Timothy Ouma pauzował za kartki), bo zespół głównie atakował. Dwa gole dla gospodarzy strzelił Mikael Ishak, dzięki czemu z dziewięcioma golami jest współliderem klasyfikacji strzelców PKO BP Ekstraklasy. Tyle samo bramek zdobył Tomas Bobcek z Lechii Gdańsk. Pierwszą bramkę w barwach Lecha strzelił w niedzielę zawodzący wcześniej Yannick Agnero, a do siatki trafił również Pablo Rodriguez. Hiszpan rozegrał najlepszy mecz po transferze do Lecha, staje się coraz mocniejszym punktem drużyny i wyrasta na nową gwiazdę Ekstraklasy.

Na pewno jest już nią lider Lecha – Luis Palma, który przeciwko Radomiakowi rozegrał kolejny dobry mecz, mimo że dopiero w czwartek wrócił ze zgrupowania reprezentacji Hondurasu. W Poznaniu już wszyscy zastanawiają się, czy uda się Palmę zatrzymać na kolejny sezon, bo jest tylko wypożyczony z Celtiku Glasgow. Można go wykupić, ale cena wynosi około 4 milionów euro. Jeśli do tego dojdzie, Palma zostanie najdroższym piłkarzem w historii Ekstraklasy. Kończy się też w czerwcu kontrakt Gholizadeha, który prawdopodobnie zagra z reprezentacją Iranu w finałach mistrzostw świata 2026. A Lech już w czwartek zmierzy się w Lidze Konferencji z Lausanne-Sport ze Szwajcarii.

4. Pogoń Szczecin zagrała na piątkę i Europa jest w jej zasięgu

Na początku tego sezonu Pogoni szło jak po grudzie. Zespół szybko opuścił król strzelców poprzedniego sezonu Efthymios Koulouris. Po serii słabszych meczów zwolniony został trener Robert Kolendowicz, a klub dość długo szukał jego następcy. Thomasa Thomasberg zaczął z przytupem – od wygranych w lidze z Piastem i Cracovią, remisu z Lechem oraz wyeliminowania w STS Pucharze Polski Legii, ale później przyszły dwie porażki z rzędu  i zespół spadł aż na 14. miejsce w tabeli. Kamil Grosicki po porażce z Jagiellonią przeprosił kibiców i trochę prowokacyjnie napisał w mediach społecznościowych, że Pogoń walczy tylko o utrzymanie. Okazał się mistrzem mobilizacji, bo w poniedziałek Pogoń spisała się na piątkę i rozbiła aż 5:1 dobrze grające w ostatnich tygodniach Zagłębie (w poprzedniej kolejce wygrało w Lubinie 2:0 z liderem Górnikiem).

Dwa gole dla Portowców strzelił Węgier Rajmund Molnar, który powoli potwierdza, że może być w Szczecinie godnym następcą Koulourisa. Bramkę zdobył również i zagrał dobry mecz, Sam Greenwood, z którego przyjściem w Pogoni wiązano duże nadzieje, bo to zawodnik z przeszłością w Premier League i Championship. Mistrz świata z 2018 roku – Francuz Benjamin Mendy, tym razem cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych. Dzięki wygranej Pogoń awansowała na 10. miejsce w tabeli, ma tyle samo przewagi (cztery punkty) nad strefą spadkową, co straty do miejsca gwarantującego grę w europejskich pucharach. Dużo wskazuje na to, że wiosna może należeć do Portowców…

Dla Pogoni bardzo ważna jest kwestia przedłużenia umowy z Kamilem Grosickim, którego kontrakt kończy się w czerwcu. Kibiców ze Szczecina zaniepokoiły medialne doniesienia, że ich idola chciałby pozyskać Widzew, w którym pracuje teraz Dariusz Adamczuk, przez lata związany z Pogonią. Po meczu z Zagłębiem w tej sprawie wypowiedział się sam Grosicki.

– Było pierwsze spotkanie z prezesem Tanem Keslerem i właścicielem Alexem Haditaghim. Była to bardzo pozytywna rozmowa. Mam nadzieję, że obie strony zrobią wszystko, żeby jak najszybciej ten temat zamknąć. Mnie bardzo zależy, żeby ten kontrakt przedłużyć. Znam swoją jakość, znam swoją wartość i musimy się jakoś wszyscy dogadać. Ja, jako Kamil Grosicki, zrobię wszystko, żeby zostać w Pogoni do końca kariery. Mam nadzieję, że z takim samym przesłaniem zarząd do tego podejdzie. Mamy dobry kontrakt z prezesami, ta pierwsza rozmowa była naprawdę ok, ale pewnie jeszcze daleka droga do finalizacji tego wszystkiego – powiedział Grosicki.      

5. Mimo ataku zimy świetna frekwencja i grad goli

Zima mocno zaatakowała nie tylko drogowców, ale również organizatorów w klubach PKO BP Ekstraklasy. Większość meczów udało się jednak rozegrać, a przełożone zostało tylko spotkanie w Białymstoku, gdzie Jagiellonia miała zmierzyć się z GKS Katowice. Niska temperatura, śnieg, lód i mróz nie odstraszyły kibiców. Osiem meczów 16. kolejki PKO BP Ekstraklasy oglądało aż 128 114 widzów. To daje bardzo wysoką średnią 16 014 kibiców na jedno spotkanie. Najwięcej widzów – 33 877 zgromadził mecz Lecha z Radomiakiem. Jak ostatnio prawie zawsze, świetna była frekwencja w Zabrzu – 25 223 osoby oglądały spotkanie Górnika z Wisłą Płock.

Kibice, którzy przybyli na stadiony, na pewno tego nie żałują. W ośmiu spotkaniach 16. kolejki PKO BP Ekstraklasy piłkarze strzelili aż 30 goli (bardzo wysoka średnia 3,75 na mecz). Najwięcej bramek zobaczyli kibice w Szczecinie, gdzie Pogoń wygrała z Zagłębiem Lubin 5:1. Ogólnie od początku rozgrywek pada dużo goli (średnia 2,95 na mecz) i jest duża szansa, że zostanie pobity w tym sezonie rekord wszech czasów pod względem zdobytych bramek w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Najwięcej goli w tym sezonie strzelili piłkarze Radomiaka (29), o jedno trafienie mniej ma Zagłębie Lubin.

Czytaj także:

Share
Udostępnij

Nasi partnerzy