Sport

Katastrofa Legii i Lecha – pięć wniosków po 15. kolejce PKO BP Ekstraklasy

Robert Zieliński / Źródło: Serwis informacyjny PZPN
Dodano: 11.11.2025
Foto - Źródło: Serwis informacyjny PZPN
Foto - Źródło: Serwis informacyjny PZPN
Share
Udostępnij

Tego nawet w najczarniejszych snach nie spodziewali się kibice Legii Warszawa, która na własnym stadionie przegrała z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza 1:2 i zajmuje dopiero 11. miejsce w tabeli, mając zaledwie cztery punkty przewagi nad strefą spadkową. Niewiele wyżej (ósme miejsce) jest mistrz Polski Lech Poznań, dla którego twierdza Gdynia była nie do zdobycia (1:3 z Arką). Przegrał też (0:2 w Lubinie z Zagłębiem) lider Górnik Zabrze, za to formą imponuje Raków Częstochowa, przełamała się po dwóch porażkach Jagiellonia Białystok, wygrywając w ostatnich sekundach w Szczecinie z Pogonią. Oto pięć wniosków po 15. kolejce PKO BP Ekstraklasy.

1. W Legii to już nie jest kryzys, to poważna zapaść

Zapowiadając 15. kolejkę Ekstraklasy na łamach „Łączy Nas Piłka” napisaliśmy: “Legionistom nie pozostało nic innego, jak odbudować się poprzez zwycięstwo w niedzielę w Warszawie w meczu z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza. Gdyby się tak nie stało, to będzie już – jak mawiał w serialu „Dom” gospodarz Popiołek z warszawskiej kamienicy na Złotej – koniec świata”. Pisząc więc pół żartem, pół serio, możemy ogłosić – jak Anglicy po remisie z Polską na Wembley w 1973 roku, gdy nie zakwalifikowali się do finałów mistrzostw świata w RFN – piłkarski koniec świata. Legia przegrała przy Łazienkowskiej ze „Słonikami” 1:2, tracąc drugiego gola w ostatnich sekundach spotkania.

To zdarzenie jest pod wieloma względami historyczne i symboliczne. Termalica po raz pierwszy w historii wygrała mecz z Legią na jej stadionie. Dla gości było to też pierwsze zwycięstwo po serii jedenastu spotkań bez zwycięstwa, biorąc pod uwagę Ekstraklasę i STS Puchar Polski. Któż mógł przypuszczać, że zespół trenera Marcina Brosza przełamie się właśnie w meczu z Legią przy Łazienkowskiej… Rozgoryczenie kibiców warszawskiej drużyny było ogromne.

Fakty i liczby są dla Legii przygniatające. To już nie jest kryzys, to już jest poważna zapaść, mała piłkarska katastrofa. W dziewięciu ostatnich spotkaniach Legia zanotowała tylko jedno zwycięstwo, dwa remisy i aż sześć porażek. Ostatni mecz w Ekstraklasie wygrała 28 września (1:0 u siebie z Pogonią Szczecin). W ostatnich pięciu meczach ligowych legioniści zdobyli zaledwie dwa punkty (remisy z Widzewem Łódź i Lechem Poznań, porażki z Górnikiem w Zabrzu i z Zagłębiem w Lubinie, a teraz z Bruk-Betem u siebie). To sprawia, że Legia spadła na 11. miejsce w tabeli (17 pkt) i ma zaledwie cztery punkty przewagi nad strefą spadkową, a gdyby nie minusowe punkty Lechii Gdańsk na starcie sezonu, to ta przewaga wynosiłaby zaledwie jeden punkt.

Większa jest strata do miejsca dającego grę w europejskich pucharach. To pięć lub sześć punktów, w zależności od tego, kto triumfuje w STS Pucharze Polski (w kolejnym sezonie nie cztery, ale pięć polskich drużyn będzie nas reprezentować w Europie po awansie w rankingu UEFA). Plany odzyskania tytułu mistrza Polski to już raczej na tym etapie nierealne wyzwanie. Legia traci 12 punktów do Górnika Zabrze i 10 do Jagiellonii Białystok. W 14 meczach zdobyła zaledwie 16 bramek i jest to trzeci najgorszy wynik w lidze. Mniej goli strzeliły tylko Arka Gdynia i Piast Gliwice – po 13. Na dodatek w STS Pucharze Polski warszawski klub został wyeliminowany przez Pogoń i to na własnym stadionie. W Lidze Konferencji Legia przegrała dwa mecze i jeden wygrała. W ostatni czwartek wypuściła z rąk wydawałoby się pewną wygraną (prowadzenie 1:0 i mnóstwo sytuacji) na wyjeździe z NK Celje.

Ten bilans nie dziwi, bo po sprzedaży kilku piłkarzy i kontuzji Jean-Pierre’a Nsame, Legia ma ogromne kłopoty w ataku, skuteczność zawodników jest na fatalnym poziomie. W spotkaniu z Termaliką w podstawowym składzie wyszedł w ataku Antonio Colak. 32-letni Chorwat nie tylko w ośmiu występach nie strzelił jeszcze gola dla Legii, ale „świętował” właśnie niechlubny jubileusz – rok bez zdobycia bramki. Ostatni raz trafił do siatki 10 listopada 2024 roku w meczu Spezii Calcio z Juve Stabia (3:0). Ten bilans specjalnie nie dziwi, bo w sezonie 2023/24 Colak strzelił tylko trzy gole jako napastnik Parmy. Z ławki tym razem wszedł najdroższy piłkarz w historii Ekstraklasy Mileta Rajović, którego bilans też jest skromny – trzy gole w lidze i dwa w europejskich pucharach.

Co dalej? Po zwolnieniu Edwarda Iordanescu Legia pod wodzą jego asystenta Inakiego Astiza nie grała lepiej, nie potrafiła wygrać meczu. W mediach pojawiały się informacje, że Hiszpan może dostać szansę na dłużej, ale po niedzielnej porażce, to mogą być już nieaktualne zapowiedzi. Kibice czekają więc jak na zbawienie na nowego trenera. Zapewne pojawi się on jednak podczas przerwy na mecze reprezentacji. W kontekście pracy w Legii pojawiały się nazwiska Ruiego Vitorii, Michała Probierza, Roberta Kolendowicza, Aleksandara Vukovicia, Jacka Magiery, Ante Simundzy, a przede wszystkim Nenada Bjelicy, który przed laty był trenerem Lecha Poznań, a z Dinamem Zagrzeb zdobył dwa razy mistrzostwo i raz Superpuchar oraz Puchar Chorwacji.

W niedzielę pojawiła się sensacyjna informacja włoskiego portalu „FootMercato”, że trenerem Legii może zostać Thiago Motta. Pochodzący z Brazylii 43-letni były reprezentant Włoch w marcu został zwolniony z Juventusu Turyn i od tamtego momentu nie podjął pracy. Wcześniej prowadził Genoę i Spezię, a z Bologną awansował do Ligi Mistrzów. Jako piłkarz triumfował w Champions League z Barceloną i Interem Mediolan, występował też w Paris St. Germain. Z reprezentacją Włoch został w 2012 roku wicemistrzem Europy.        

2. Cracovia traci impet, Górnik zatrzymany przez Zagłębie

Legia ma kłopoty, tymczasem trener, którego pożegnała po poprzednim sezonie, a który doprowadził zespół do ćwierćfinału Ligi Konferencji i triumfu w Pucharze Polski (gorzej było w PKO BP Ekstraklasie – piąte miejsce) – Goncalo Feio, z przytupem wrócił do Polski. Po krótkiej przygodzie we Francji w USL Dunkerque Portugalczyk został trenerem Radomiaka i poprowadził go już do dwóch wygranych – 2:1 z Lechią w Gdańsku i w piątek do efektownego 3:0 na własnym boisku z wyżej notowaną Cracovią. Dzięki temu Radomiak ma już 22 punkty i awansował na piąte miejsce w tabeli. Jest też najskuteczniejszą drużyną w Ekstraklasie (28 goli), wyprzedzając Jagiellonię Białystok i Zagłębie Lubin (po 27). Imponująca na początku sezonu Cracovia w trzech ostatnich spotkaniach zdobyła tylko jeden punkt i spadła na szóste miejsce (też 22 punkty).  

Górnik Zabrze został zatrzymany w Lubinie przez Zagłębie, które wygrało 2:0, ale utrzymał pozycję lidera PKO BP Ekstraklasy, mając 29 punktów, ale też o jeden mecz rozegrany więcej niż druga Jagiellonia (27) i trzecia Wisła Płock (26). Zespół trenera Leszka Ojrzyńskiego jest na siódmym miejscu w tabeli, ale traci do czwartego Rakowa tylko dwa punkty i ma ambicje walki o europejskie puchary. Wygląda na to, że rywalizacja w tym sezonie w PKO BP Ekstraklasie będzie niezwykle zacięta, bo apetyty i realne szanse na walkę o grę w Europie ma minimum 10 zespołów, poziom bardzo się wyrównał. W Zagłębiu znakomite wejście ma po przeprowadzce z Rakowa Leonardo Rocha, który zdobył bramkę w meczu z Górnikiem i ma już ich w lidze siedem, z tego sześć dla drużyny z Lubina.  

3. Raków z każdą kolejką jest coraz mocniejszy

Pierwsze dwa miesiące nowego sezonu były bardzo trudne dla Rakowa. Co prawda zespół z Częstochowy awansował do Ligi Konferencji i jest w niej niepokonany, ale w PKO BP Ekstraklasie szło mu jak po grudzie i znalazł się nawet na chwilę w strefie spadkowej. Działacze Rakowa jednak przyjęli to wszystko ze spokojem, zapewniali, że nie stracili zaufania do trenera Marka Papszuna i teraz mają tego dobre efekty. W niedzielę na trudnym terenie w Kielcach drużyna z Częstochowy pokonała Koronę aż 4:1, choć dwie bramki zdobyła w doliczonym czasie gry, więc mecz była bardziej zacięty niż wskazuje na to wynik.

Dzięki tej wygranej Raków awansował na swoje najwyższe w tym sezonie czwarte miejsce w tabeli. Zespół Papszuna wygrał już trzeci mecz ligowy z rzędu i ma sześć punktów straty do Górnika, ale jedno spotkanie rozegrane mniej. Postawa Rakowa tym bardziej godna jest szacunku, że kilku zawodników boryka się z kontuzjami. To Zoran Arsenić, Ivi Lopez, Władysław Koczerhin, Ariel Mosór, Erick Otieno i ostatnio Jean Carlos Silva. W Lidze Konferencji w czwartek w wyjazdowym meczu Raków zremisował 0:0 z silną Spartą Praga i z pięcioma punktami zajmuje 12. miejsce w tabeli z dużymi szansami na awans do fazy pucharowej. Kolejne spotkanie rozegra 27 listopada u siebie z Rapidem Wiedeń, a w Ekstraklasie, po przerwie reprezentacyjnej, z Piastem Gliwice.

4. Jagiellonia przełamała się w Szczecinie, Pogoń znów pokonana

Piłkarze Jagiellonii Białystok, po fantastycznej serii 18 meczów bez porażki w PKO BP Ekstraklasie i Lidze Konferencji, złapali małą zadyszkę, przegrywając dwa kolejne spotkania na krajowym podwórku – 1:2 z Górnikiem w Zabrzu i 1:2 u siebie z Rakowem Częstochowa. W czwartek w Lidze Konferencji, w roli faworyta, „Jaga” tylko zremisowała na wyjeździe 1:1 z macedońską Skendiją, a wyrównującą bramkę dla „Dumy Podlasia” Sergio Lozano zdobył dopiero w 10. doliczonej minucie spotkania. W niedzielę w Szczecinie jednak doszło do przełamania i to w efektownym stylu i przy dużej dramaturgii. Jagiellonia pokonała Pogoń 2:1, a zwycięskiego gola 18-letni Oskar Pietuszewski strzelił w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry. Dzięki tej wygranej „Jaga” jest na drugim miejscu w tabeli, traci do Górnika tylko dwa punkty i jeśli wygra zaległe spotkanie z Motorem Lublin, może być liderem.

Z kolei Pogoń, która miała początkowo świetną passę pod wodzą nowego trenera Thomasa Thomasberga (wygrane w lidze z Piastem i Cracovią, remis z Lechem oraz wyeliminowanie w STS Pucharze Polski Legii Warszawa), notuje teraz drugą z rzędu porażkę, podobnie jak do niedawna Jagiellonia. To był zły tydzień dla „Portowców”, bo w poniedziałek przegrali w Płocku 0:2 z Wisłą, a teraz ulegli, trochę pechowo, 1:2 Jagiellonii. To sprawiło, że zespół ze Szczecina spadł aż na 14. miejsce w tabeli, choć punktowo nie wygląda to tak strasznie. Pogoń ma tyle samo punktów (17), co 11. Legia i pięć oczek straty do piątego Radomiaka.

Start w europejskich pucharach ciągle jest więc możliwy, ale Kamil Grosicki po porażce z Jagiellonią (swoim byłym zespołem) był mocno rozżalony. W mediach społecznościowych zamieścił wpis, skierowany do kibiców Pogoni: „Przepraszam. Walczymy o utrzymanie”. Pogoń oddała w tym meczu aż 35 strzałów, ale zabrakło precyzji i skuteczności, świetnie bronił też Miłosz Piekutowski. Grosicki strzelił w tym spotkaniu swojego jubileuszowego gola nr 50 w barwach Pogoni. W tym sezonie ma już na koncie sześć bramek i cztery asysty. W barwach „Portowców” w niedzielę zadebiutował (wszedł w 85. minucie) mistrz świata z 2018 roku, Francuz Benjamin Mendy.          

5. Twierdza Gdynia nie do zdobycia nawet dla mistrza Polski

Zdobywca STS Pucharu Polski w sezonie 2024/25 Legia Warszawa jest w głębokim kryzysie, ale niewiele lepiej wygląda sytuacja mistrza kraju – Lecha Poznań. W niedzielę zespół Nielsa Frederiksena – choć dotąd był niepokonany w meczach wyjazdowych w Ekstraklasie – przegrał w Gdyni z Arką 1:3. Twierdza Gdynia jest więc w tym sezonie niezdobyta w spotkaniach ligowych (pięć zwycięstw, dwa remisy Arki), a łącznie z występami w Betclic 1. lidze już od kwietnia 2025 roku. Arka przegrała jednak u siebie jedno spotkanie tej jesieni – w STS Pucharze Polski 1:2 z Górnikiem Zabrze. Arka jest trochę jak dr Jekyll i Mr Hyde, bo na wyjazdach zdobyła w tym sezonie w Ekstraklasie zaledwie jeden punkt.

W niedzielę wydawało się, że Lech kontroluje sytuację, gdy w 15. minucie gola strzelił Pablo Rodriguez i zawodnicy Frederiksena mieli kolejne sytuacje bramkowe. Jednak w drugiej połowie oglądaliśmy Edu Espiau show. Hiszpański napastnik Arki strzelił w ciągu kwadransa (od 64. do 78. minuty) aż trzy gole, które wstrząsnęły „Kolejorzem” i dały zespołowi trenera Dawida Szwargi awans na 10. miejsce w tabeli. Lech jest tylko dwa oczka wyżej, co jest dla mistrzów Polski wielkim rozczarowaniem. Jednak strata punktowa do strefy dającej występy w europejskich pucharach jest minimalna, obrona tytułu też wydaje się jeszcze realna – sześć punktów straty do Jagiellonii i osiem do Górnika, który rozegrał o jeden mecz więcej.

Lech od 55. minuty grał w dziesiątkę, bo dwie żółte kartki, a w konsekwencji czerwoną, zobaczył Timothy Ouma. W Gdyni nie mógł wystąpić najlepszy strzelec poznaniaków Mikael Ishak, który doznał urazu pachwiny w spotkaniu Ligi Konferencji z Rayo Vallecano. – Jego występ był obarczony zbyt dużym ryzykiem. To jednak nie jest groźna kontuzja i spodziewamy się, że po meczach reprezentacyjnych wróci do składu – mówił trener Frederiksen. Zapytany, czy obawia się o swoją posadę w Lechu, dodał: – Nie, ale byłoby głupio, gdybym powiedział coś innego. Brakuje nam skuteczności i zasługujemy na więcej punktów, niż mamy. Ten brak skuteczności to pole do poprawy. Tracimy też zbyt dużo goli, więc praca we własnej szesnastce to coś, co też musimy poprawić. No i po trzecie, widać pewne zmęczenie mentalne przy tak dużej liczbie meczów. Teraz zawodników czeka kilka dni przerwy i dobrze im to zrobi, żeby złapać świeżość.

Po tym klasycznym hat-tricku Edu Espiau ma na koncie pięć goli w tym sezonie PKO BP Ekstraklasy. Liderem klasyfikacji strzelców jest Tomas Bobcek – dziewięć bramek). Słowak strzelił oba gole dla Lechii Gdańsk w wygranym 2:1 meczu z Widzewem Łódź, w tym zwycięskiego w szóstej doliczonej minucie spotkania. Za jego plecami jest Jesus Imaz z Jagiellonii Białystok (osiem bramek), a po siedem trafień mają na koncie: Sebastian Bergier (Widzew Łódź), Karol Czubak (Motor Lublin), Mikael Ishak (Lech Poznań), Leonardo Rocha (Zagłębie Lubin), Ousmane Sow (Górnik Zabrze) i Filip Stojilković (Cracovia).

Czytaj także:

Share
Udostępnij

Nasi partnerzy