W 1939 roku było ich w Polsce 16 tysięcy. Obecnie – po wojnie i reformie rolnej – pozostało 1500 dworów, w tym zaledwie 80 drewnianych. Każdy z nich był ośrodkiem kultury, miejscem gdzie gromadzono pamiątki rodowe i historyczne: od Insurekcji Kościuszkowskiej przez epopeję napoleońską, powstania 1830 i 1863, na walkach o Niepodległą prowadzonych w latach I wojny światowej i roku 1920 kończąc. Podnosząc z upadku dwór w Kopytowej jego obecny właściciel – Andrzej Kołder dokonał niezwykłej próby wskrzeszenia dawnej kultury. Kultury, która znikła z powierzchni ziemi w II połowie XX wieku. Jej relikty ocalały tylko w ludzkiej pamięci i w muzealnych gablotach.
Dwór modrzewiowy o „pobielanych ścianach”, z portykiem kolumnowym, rozłożystym gontowym dachem, z klombem kwiatów na gazonie podjazdu, zatopiony w zieleni starych drzew był czymś więcej niż szacownym, odziedziczonym po przodkach budynkiem. Opanował narodową wyobraźnię po utracie niepodległości: „zmitologizował się w XIX w. – wieku niewoli. Stał się azylem polskości, małą twierdzą tak jak fortalicjami były na przełomie średniowiecza i czasów nowożytnych w większości polskie dwory” – pisał Tadeusz Chrzanowski w „Wędrówkach po Sarmacji europejskiej”.
Obraz dworu zachował się w pamięci tych, którzy jako młodzi ludzie musieli go w 1944 r. opuścić. Przez Franciszka Starowieyskiego dwór w Siedliskach opisany jest tak plastycznie, że moglibyśmy poruszać się po nim po omacku. Nie zapomniał o najmniejszym detalu: meble z tajemnymi skrytkami, wiszące na ścianach obrazy i ryciny, angielskie zegary… „Już po kolorze parkietu, po sposobie ułożenia chodnika, po miejscu na parasole, a przede wszystkim po rodzaju zapachu wnętrza – czuło się wielki styl. Choć nic nie było tam złocone, wyszukane, przytłaczające (…) Jedno było w Siedliskach naprawdę wspaniałe – zapach. Zapach zamożności. Wchodziło się do domu i czuło się zapach dobrego wosku do parkietów, dobrych środków do czyszczenia mebli, sreber, szkieł (…) I te wszystkie zapachy stwarzały wrażenie tego niebywale wielkiego zadbania domu”.
Po swoim końcu świata dwór z Kopytowej zmartwychwstał
Widać go już z daleka: położony na stoku wzgórza bieleje wśród drzew. Zbudowany z jodłowego drewna ma wysoki, spadzisty dach, wsparty na kolumnach flankujących wejście i usytuowanych nietypowo wzdłuż południowej fasady. Główne drzwi mieściły się niegdyś na środku frontowej elewacji, zaprojektowanej tak, by w południe eksponowały ją promienie słońca. Kolumny również są drewniane. Każda różni się nieco od innej, bo strugane były ręcznie przez miejscowych cieśli.
Wchodząc przez zacieniony ganek widzimy amfiladę pokoi, przez którą jednym rzutem oka obejrzeć możemy całe wnętrze. W ostatnim pokoju płytka niby-szafka intarsjowana czarnym dębem. Zamiast okucia ma klamkę: w rzeczywistości mebel kryje w sobie tajne przejście prowadzące do kuchni i spiżarni. W tej ostatniej ocalało oryginalne okno z początku XIX w. To niezwykła rzadkość – powód wizyt specjalistów od historii wnętrz. Jest jeszcze druga amfilada – równoległa do pierwszej, która z bocznego salonu i sypialni prowadzi do pomieszczeń gospodarczych.
Dwór był skromny, prowincjonalny, niemal ubogi, ale rozkład wnętrz naśladuje amfilady wielkopańskich pałaców.We wnętrzu zachowały się oryginalne stropy z tragarzami. Na powierzchni belek i szerokich desek widać nierówne ślady strugów cieśli z podkrośnieńskiej wsi.
Bogata kolekcja eksponatów
Ktoś powiedział, że życie człowieka jest zaledwie epizodem w historii przedmiotów. Cenne muzealia mogłyby powiedzieć wiele dobrego i złego o swych kolejnych właścicielach. Pozostały po nich ślady-pamiątki. Jak np. na srebrnej łyżce ze stołowego kompletu: niegdyś starannie czyszczonej przez lokaja. Później startej do grubości blaszki przez chłopa, który używał jej na co dzień. Nie zdawał sobie sprawy z wartości sztućca zrabowanego z dworu w czasie reformy rolnej – opowiada Andrzej Kołder, prezentując kolejne eksponaty ze swej kolekcji.
A zatem:
- wolnostojący piec kaflowy z XVIII w. ozdobiony sceną biblijną przedstawiającą ofiarę składaną przez proroka Eliasza. Piec pochodzi z kolekcji Franciszka Starowieyskiego i jest darem jego żony Teresy.
- meble polskie z różnych epok: od baroku po biedermeier. Takie, jakie znajdowały się w wielu polskich dworach. Ozdobą kolekcji Andrzeja Kołdera jest szafa z XVIII wieku z herbami Pilawa i Łodzia – jeden z niewielu przykładów mebla sarmackiego.
- przykryte wschodnim dywanem barokowe łoże wykonane przez stolarzy ze Starej Wsi. Był to warsztat pracujący na potrzeby okolicznych kościołów, toteż łoże zdobią motywy rocaille – takie same jak na ołtarzach i konfesjonałach.
- drugie łoże – empirowe z ok.1800 r. pochodzi z Krościenka Wyżnego. Malowidło na zaplecku ma charakter umoralniający. Muzy odciągają młodzieńca od stosu pieniędzy udowadniając, że sztuka warta jest w życiu znacznie więcej niż mamona. Podobno spał w nim Aleksander Fredro.
- nad łożem wisi portret wielkiego komediopisarza pędzla Jana Maszkowskiego. Podobny wizerunek Fredry (w tym samym surducie) znajduje się w zbiorach pałacu wilanowskiego.
- duży porcelanowy talerz z francuskiej manufaktury. Na nim scena droga sercu każdego Polaka-patrioty. Oto stary wiarus napoleoński – taki jak z „Warszawianki” Stanisława Wyspiańskiego – zawiadamia Princesse Poniatowski o bohaterskiej śmierci księcia Józefa w nurtach Elstery. Podobnymi egzemplarzami mogą pochwalić się tylko dwa muzea: Narodowe w Warszawie oraz Wilanów.
- fragment tkaniny z gabinetu Józefa Piłsudskiego w Belwederze. Wystawiono ją w Warszawie na licytację po tym, jak we wnętrzu zmieniono materiał obiciowy. Materiał utrzymany jest w tonacjach subtelnych zieleni, zdobiony delikatnym ornamentem z motywem gałązek krzewu. Na tkaninie dobry portret Tadeusza Kościuszki z I połowy XIX w.
Z pierwotnego wystroju i wyposażenia Kopytowej nie zachowało się prawie nic. Andrzej Kołder zebrał zabytki z różnych epok. Tak jak w każdym polskim dworze nie ma w nim „garniturów mebli” zamawianych po to, by od razu wyposażyć salony w stylu jednej epoki. Przeciwnie: kupowano po kilka mebli, po jednej szafie.
Każdy ze sprawunków upamiętniał jakieś wydarzenie (np. ślub) i był pamiątką po członku rodziny znanym z imienia i nazwiska. O fotelu, biurku czy serwantce przekazywano wiadomości z pokolenia na pokolenie. Nie istniały „anonimowe” meble. Jest jeszcze rzecz daleko ważniejsza: w Kopytowej nie ma gablot i metryczek. Dwór jest zamieszkały tak, jak przed wiekami. Zwiedzający wchodzą do prywatnego domu jako goście i tak są traktowani przez rodzinę Kołderów.
Częstym gościem był prof. Kazimierz Starowieyski z Warszawy – brat Franciszka, który tak wspomina swój pierwszy pobyt w Kopytowej: – Pewnego razu Andrzej powiedział mi z dumą: „Chodź, pokażę ci co kupiłem”. Zawiózł mnie do pobliskiej wsi i pokazał rozpadającą się drewnianą niby-chałupę. Na zewnątrz i w środku jeden wielki gnój. Czarna rozpacz. „Czyś ty rozum postradał?”- spytałem. Andrzej spokojnie zaczął objaśniać mi szczegóły odnowienia i rekonstrukcji dworu. Miał własną wizję tego miejsca, którą w ciągu czternastu lat zrealizował. Pod tym względem przypominał mi Franka, który miał tę samą wyobraźnię i ten sam upór w działaniu.
Przeszłość determinuje przyszłość
Andrzej Kołder wspomina, że od dzieciństwa otoczony był sztuką. Dziadek Alfred Jan Kołder pełnił funkcję architekta miejskiego w Krośnie; był również malarzem. Jego prababka Anna Raszka była siostrą znanego rzeźbiarza, Jana Raszki, rektora Wyższej Szkoły Przemysłu Artystycznego w Krakowie w latach 20-30 XX w. Andrzej Kołder wybierał się na konserwację do Torunia, ale bez powodzenia. Wtedy zatrudnił się w Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku. Tutaj zetknął się z dwoma wybitnymi indywidualnościami:
– Pierwszą był to dr Wojciech Kurpik – przyszły profesor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, wybitny specjalista w wielu dziedzinach konserwacji. To jemu powierzono później odnowienie najcenniejszego obrazu w Polsce: wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej. Druga postać to Aleksander Rybicki, wieloletni dyrektor sanockiego skansenu, człowiek który nie bał się nikogo i niczego. Żołnierz AK dwa razy uciekł z hitlerowskiego więzienia. Przez Sowietów skazany na śmierć, a następnie ułaskawiony, spędził siedem lat w łagrze na Półwyspie Komi. Gdy wrócił do Polski ważył 37 kg. Zaraz po powrocie zaczął tworzyć muzeum. Był źle widziany przez komunistyczne władze, które kilkakrotnie chciały zwolnić go ze stanowiska. Nie został zwolniony dzięki pierwszemu zbiorowemu protestowi (ewenement w tamtych czasach!) pracowników MBL w roku 1975.
Na pytanie dlaczego udostępnia swoje zbiory odpowiada:
– To zależy od charakteru człowieka. Jeden jest zamknięty, inny otwarty na innych ludzi. Ja chcę się podzielić swoją pasją. To wzbogaca wewnętrznie obie strony: kolekcjonera i zwiedzającego.
– Muzea tworzyli tylko ludzie z pasją, zapaleńcy tacy jak docent Franciszek Kotula w Rzeszowie, dr Tadeusz Ślawski w Bieczu, Aleksander Rybicki w Sanoku czy doktor Kadyi w Jaśle – podkreśla Kołder, zdradzając swoje plany. Brakuje mu pieniędzy na remont folwarcznej stodoły. Znajdzie się w niej muzeum etnograficzne, do którego zebrał 300 eksponatów oraz unikalne muzeum zagłady ziemiaństwa. Zobaczymy tam dokumenty parcelacyjne, archiwalne zdjęcia, a przede wszystkim zdewastowane sprzęty dworskie: pocięte obrazy, wspomnianą srebrną łyżkę oraz porąbaną siekierą barokową sekreterę z resztkami misternej intarsji.
Muzeum Kultury Szlacheckiej w Kopytowej k. Krosna zostało założone przez Andrzeja Kołdera, który zniszczony zespół dworsko-parkowy remontował od jesieni 1996 r. Muzeum czynne jest od maja do października, codziennie w godz.10-17. Rezerwacje tel.: 788 837 412 i 888 959 661, e-mail: muzeum.kopytowa@gmail.com, www.kopytowamuseum.eu
Dojazd z Jedlicza na Podniebyle (5 km) i ze Zręcina przez Żeglice (6 km).
Od XIV w. do 1772 wieś Kopytowa była własnością zakonu cystersów: w dworze rezydował ich mandatariusz, zarządzający folwarkiem. Po I rozbiorze władze austriackie zlicytowały majątki kościelne. W 1799 dwór kupił Mikołaj Kotarski herbu Pniejnia. W latach 1830-54 przejął dwór Joseph Ritter von Kotarski (syn Macieja), który dokonał jego rozbudowy, zachowując kamienno-ceglane pocysterskie piwnice. W II poł. XIX stulecia gospodarzył tu Stanisław Kotarski, marszałek Rady Powiatowej w Jaśle , a po nim Bolesław Jordan Rozwadowski, powstaniec z 1863, później poseł do parlamentu wiedeńskiego.
W roku 1904 dwór wraz z folwarkiem kupili bogaci chłopi spod Sandomierza: Benedykt Malinowski i Bartłomiej Ciba. W 1914 r. kolejnym właścicielem został Apolinary Brzeski z pobliskiego Zręcina, a w 1918 Franciszek Trznadel i jego żona Maria z Brzeskich. Ta ostatnia zamieszkiwała w dworze do śmierci w 1965 r. (Majątek z Kopytowej – liczący 30 ha – nie podlegał reformie rolnej.) W czasie okupacji przyjechała tu również jej siostra – Cywińska, która do lat 60-tych uczyła języka polskiego w miejscowej szkole podstawowej. Kolejni właściciele doprowadzili obiekt do upadku, zamieniając salony dworu na oborę i stajnię. W parku wycięto kilkadziesiąt drzew, w tym liczący prawie dwa wieki potężny dąb. Dzięki Andrzejowi Kołderowi zespół dworsko-parkowy odzyskał dawną świetność. Dziś ma status muzeum prywatnego.