Reklama

Biznes

Jarosław Gowin: stawiam na jakość ludzi, a nie dotacje z budżetu

Z Jarosławem Gowinem, byłym ministrem sprawiedliwości, rozmawia Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 28.10.2013
8438_jaroslaw-gowin
Share
Udostępnij
Jaromir Kwiatkowski: Zanim zapytam o partię, którą Pan obecnie tworzy, chciałbym zapytać o Pana byłą partię. W niedzielę zakończyły się wybory regionalnych szefów PO. Pan, obserwując to, co przy okazji tych wyborów się działo, określił to mocnym sformułowaniem: „bagno moralne”.

Jarosław Gowin: Bagnem moralnym jest zjawisko tzw. pompowania kół, czyli wpisywania w ostatniej chwili dodatkowych członków partii, tylko po to, żeby mieć więcej swoich delegatów i wygrać wybory na szefa czy to powiatowych, czy regionalnych struktur partii. Kiedy na początku września podniosłem ten problem, spadła na mnie fala krytyki ze strony moich ówczesnych kolegów partyjnych. Później okazało się, że to zjawisko rzeczywiście w Platformie istnieje, i to na skalę o wiele szerszą niż to sobie uświadamiałem.
 
W wielu regionach „pompowanie kół” przesądziło o wyniku wyborów. Moim zdaniem, ono przesądziło również o pewnym przełomie w historii Platformy, bo zwycięstwo Jacka Protasiewicza nad Grzegorzem Schetyną w okręgu dolnośląskim byłoby niemożliwe, gdyby zwolennicy Protasiewicza w ostatniej chwili nie powpisywali fikcyjnych członków. Porażka Schetyny oznacza, że od tej pory Platforma stała się partią całkowicie wodzowską. Schetyna był bowiem ostatnim politykiem w miarę niezależnym od Donalda Tuska.
 
Porażka Schetyny we Wrocławiu na pewno oznacza jego marginalizację w partii i jest zwycięstwem Tuska, ale czy jest zwycięstwem Platformy?

Tak długo, jak Donald Tusk będzie szefem Platformy, Grzegorz Schetyna będzie skazany na marginalizację. Może się nawet okazać, że zostanie z Platformy wypchnięty. Pod tym względem Donald Tusk może odczuwać satysfakcję. Ale tylko pod tym, dlatego że standardy wewnątrzpartyjnej demokracji, które stworzył, wołają o pomstę do nieba. Platforma ma w nazwie przymiotnik „obywatelska”, ale stała się – i, niestety, mówię to z  żalem, bo to pierwsza partia w moim życiu – partią rządzoną przez aparat partyjny i jednego nie tyle lidera, co wodza. A partie wodzowskie są, moim zdaniem, szkodliwe dla Polski.
 
Większość głównych polskich partii to partie wodzowskie.

Dlatego sam moją nową inicjatywę polityczną buduję zupełnie inaczej: nie od góry, tylko od dołu. Zacząłem od akcji „Godzina dla Polski”, której sensem jest zaangażowanie jak największej liczby obywateli w działania, które podnoszą jakość polskiej demokracji, pozwalają na terenie miast, regionów, a z czasem i całej Polski, podejmować inicjatywy służące gospodarce, budowie społeczeństwa obywatelskiego. Wokół tej akcji samorzutnie tworzy się ruch społeczny. W niedzielę mieliśmy konwencję regionalną w Rzeszowie, w której wzięło udział ponad 350 osób, w tym wielu wybitnych samorządowców. Z czasem ten oddolny ruch społeczny podejmie decyzję, czy powołać partię polityczną.
 
Jest to kolejna próba stworzenia czegoś pomiędzy PO a PiS-em, wcześniej były PJN i Solidarna Polska. Poprzednie próby były nieudane, poparcie dla tych partii politycznych jest śladowe. Dlaczego tym razem miałoby się udać?

Solidarna Polska była próbą budowy formacji politycznej nie  tyle pomiędzy Platformą a PiS-em, co na prawo od PiS-u. Przestrzeń między PO a PiS-em próbowali zabudować koledzy z PJN. Ich próba nie powiodła się, po pierwsze, dlatego, że zostali zdradzeni przez lidera – mam na myśli panią poseł Joannę Kluzik-Rostkowską, która tuż przed wyborami przeszła do Platformy. Po drugie, obie te inicjatywy – i Solidarna Polska, i PJN – były budowane odgórnie. Ja prowadzę działania w zupełnie inny sposób: zaczynam od wyłonienia setek, a daj Boże w przyszłości – tysięcy, liderów społeczności lokalnych i poprzez taki oddolny ruch społeczny będziemy stopniowo dążyć do stworzenia nowej partii politycznej. Różnimy się też bardzo wyraźnie pod względem programowym i od Platformy, i od PiS-u. 

No właśnie. Pana partia jawi się jako wolnorynkowa w sferze gospodarki i konserwatywna w sferze wartości. Co by Pan odpowiedział krytykom, którzy mówią, że w Polsce nie ma zapotrzebowania na taką partię, bo partie, konserwatywne – jak PiS – w sferze wartości, mają jednocześnie etatystyczne poglądy na gospodarkę, natomiast partie deklarujące się jako zwolennicy wolnego rynku, są bardziej liberalne pod względem obyczajowym.

Takim krytykom odpowiedziałbym, że nie znają polskiego społeczeństwa. Ostatnio zwróciła moją uwagę wypowiedź Janusza Palikota, który analizując wyniki badań opinii publicznej z rozpaczą odkrył, że ludzie o poglądach wolnorynkowych w Polsce stają się coraz bardziej konserwatywni. To nie jest fenomen tylko Polski. Wieloma krajami europejskimi rządzą właśnie takie partie: konserwatywne światopoglądowo, a w gospodarce stawiające na ograniczoną rolę państwa, jak największą wolność, swobodną konkurencję, prywatną własność. Wzorem do naśladowania są dla nas także amerykańscy Republikanie – wielki obóz polityczny, którego postulaty znajdują odzwierciedlenie także w programie tego obozu politycznego, który ja tworzę.

Pewną trudnością w rozwinięciu skrzydeł przez Pana partię (i w ogóle wszelkie nowe inicjatywy polityczne) będzie system finansowania partii politycznych w Polsce, który na trwałe „zabetonował” scenę polityczną.

To prawda, że finansowanie partii z budżetu „zabetonowało” scenę polityczną, ale nie do końca, czego przykładem jest Janusz Palikot. Finansowanie partii z budżetu jest rozwiązaniem fatalnym, bo jest źródłem wielu patologii w polskiej polityce.

Co Pan proponuje w zamian?
 
Należy co najmniej zdecydowanie ograniczyć to finansowanie, uczynić je całkowicie transparentnym, tzn. każda faktura powinna być dostępna w Internecie dla obywateli, by mogli patrzeć politykom na ręce, na co wydają pieniądze budżetowe: czy na ekspertyzy programowe, czy na wina i cygara, jak Donald Tusk. Uważam też, że co najmniej połowa pieniędzy z dotacji budżetowych powinna być przeznaczana na tworzenie przez partie instytutów badawczych, które by zapewniały im zaplecze eksperckie. 
 
Tylko czy znajdą się chętni do zmiany systemu finansowania partii, skoro obecny system, „betonujący” scenę polityczną, jest wygodny dla największych ugrupowań?
 
Zobaczymy. W tej chwili w Sejmie są cztery projekty w tej sprawie: od najbardziej radykalnego projektu Platformy, który pewnie jest nierealny – czyli całkowitej likwidacji subwencji, po kompromisowe rozwiązania proponowane przez SLD. Nie wykluczam, że uda się znaleźć większość parlamentarną, która takie czy inne rozwiązanie wprowadzi w życie. Nie obawiam się braku pieniędzy. Chcemy finansować nasze działania tak, jak to robią partie polityczne w wielu krajach Europy zachodniej, czyli oddolnie, poprzez drobne datki naszych zwolenników.
 
Po drugie, ja ten brak dotacji budżetowych i szczupłość środków finansowych zrekompensuję jakością ludzi, którzy się angażują w naszą inicjatywę. Takich ludzi, którzy byli wczoraj na konwencji rzeszowskiej i perfekcyjnie ją zorganizowali. Mamy już pełnomocników w prawie wszystkich podkarpackich powiatach. Są to często samorządowcy, przedsiębiorcy, ludzie ze środowisk akademickich. Uważam, że dzięki wysokiej jakości tych ludzi trafimy z naszym programem i przesłaniem do wyborców.
 
Do połowy grudnia odbędą się wszystkie konwencje regionalne, wtedy odbędzie się zjazd ogólnopolski w Warszawie, na którym podejmiemy decyzję, co dalej. Przede wszystkim decyzję o tym, czy wystawiać listę do Parlamentu Europejskiego. Natomiast już dzisiaj w wielu regionach Polski ludzie tworzący ten ruch podjęli decyzję, żeby w przyszłym roku wystawić listy w wyborach samorządowych. Takie listy powstaną tu, na Podkarpaciu, które jest moim rodzinnym regionem, mam tutaj wielu przyjaciół, a wartości, którymi kierują się mieszkańcy Podkarpacia, to są także moje wartości. Mieszkańcy Podkarpacia dobrze wiedzą, co to znaczy ciężka praca, są przedsiębiorczy, a równocześnie są przywiązani do tradycji i wiary naszych przodków.

Na ile procent ocenia Pan potencjalną wielkość elektoratu Pańskiej partii?
 
Takich wyborców, w mojej ocenie, jest ok. 20 proc. Pytanie, czy będziemy w stanie przekonać ich wszystkich do siebie.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy