W najsłynniejszej miejscówce filmowej na Podkarpaciu wystartował pierwszy w regionie Podkarpacki Szlak Filmowy. Dziesiątki osób wędrują po miejscach znanych z „Wina truskawkowego”, pod barem „Czeremcha” od rana do nocy trwają dyskusje, na ogromnym telebimie wyświetlane są filmy nakręcone w Jaśliskach, zaś w klimatycznych zaułkach można zagadnąć aktorów, którzy zagrali w „Bożym Ciele” Jana Komasy.
To pierwszy taki szlak na Podkarpaciu, a i Jaśliska są absolutnie wyjątkowe z co najmniej kilku powodów. Położone w malowniczym Beskidzie Niskim, z prawie 700-letnią historią, winiarską tradycją i piękną drewnianą zabudową pamiętającą niekiedy XIX wiek, są niczym gotowy kadr filmowy. Zachwycają od dawna, ich ślady bez trudu odnajdujemy w prozie Andrzeja Stasiuka i właśnie od opowiadań ze zbioru „Opowieści galicyjskie” rozpoczyna się ich filmowa kariera. Na podstawie „Opowieści” Dariusz Jabłoński w 2007 roku nakręcił „Wino truskawkowe”. W 2018 roku sceny do „Twarzy” kręciła tutaj Małgorzata Szumowska, a już absolutnie filmowe szaleństwo rozpoczęło się dla Jaślisk w 2019 roku, gdy do kin wszedł obraz Janka Komasy – „Boże Ciało” w całości nakręcone w tym miejscu. Film okazał się sukcesem, a tym samym niewielka miejscowość na Podkarpaciu znalazła się w centrum zainteresowania nie tylko filmowców, ale i pasjonatów kina.
– Chcę wierzyć, że Jaśliska będą przeżywać swoje pięć minut, ale wiele zależy od samych mieszkańców i lokalnego zaangażowania – mówi Marta Kraus, kierownik Podkarpackiej Komisji Filmowej.
Filmowe Jaśliska
– Otwarcie Podkarpackiego Szlaku Filmowego to dopiero początek działań, jakie planujemy w Jaśliskach – zapowiada Sebastian Szałaj, prezes Stowarzyszenia „W Krainie Źródeł”, które zajmuje się promocją szeroko rozumianej kultury, zwłaszcza filmowej. –Chcemy, by jak najwięcej osób wyszło na szlak filmowy śladami bohaterów z „Wina truskawkowego” oraz „Bożego Ciała”. A po drodze mijają tablice informacyjne, z których można się dowiedzieć, jakie sceny kręcone były w najpopularniejszych w Jaśliskach miejscach.
– Od początku wiedzieliśmy, że Jaśliska mają nieprawdopodobny potencjał – dodaje Sebastian Szałaj. – Jednocześnie Jaśliskom i samym mieszkańcom udało się ocalić naturalność. Mimo że prawie wszyscy grali tutaj w filmie, oswojeni są z kamerą, zachowali swojską, magiczną aurę tego miejsca. Chciałbym, by to się nie zmieniło.
Tym bardziej, że film może być największym atutem Jaślisk, które pod względem przyrodniczym zachwycają od dawna, ale ciągle brakowało im czegoś, co na dłużej przyciągałoby turystów. Szlak, festiwal filmowy są pierwszymi, bardzo udanymi próbami ożywienia tego miejsca.
– Marzy mi się, by to miejsce kilka razy w roku stawało się centrum filmowego dialogu, gdzie organizowane są ważne spotkania i rozmowy z najlepszymi reżyserami i aktorami – mówi Sebastian Szałaj.
Czy przy kieliszku wina truskawkowego? I tak i nie, bo w filmie Jabłońskiego leje się ono strumieniami, ale w sprzedaży próżno go szukać. Miejscowość ma jednak wielowiekowe winiarskie tradycje, biegł tędy szlak win węgierskich i do dziś pod większością budynków zachowały się piwnice, gdzie przechowywano wina.
Bar Czeremcha w Jaśliskach
– Pamiętam bardzo zabawną scenę, gdy w barze Czeremcha kręcone były zdjęcia do „Wina truskawkowego” i jeden ze statystów zasłabł. Zabrała go karetka pogotowia, ale po pół godzinie mężczyzna wrócił na plan filmowy. Okazało się, że po drodze przekonał ratowników medycznych, by na chwilę zatrzymali się – on w tym czasie uciekł do lasu i wrócił na plan. Tamtego dnia na potrzeby zdjęć serwowane było prawdziwe wino, za darmo, co okazało się najlepszym lekarstwem – śmieje się Marek Szałaj, społecznik, przewodnik na Podkarpackim Szlaku Filmowym w Jaśliskach.
– To miejsce, ten region ma nieprawdopodobną przeszłość, które od razu mnie uwiodły – twierdzi Dariusz Jabłoński, reżyser „Wina truskawkowego”. – A wszystko dzięki prozie Andrzeja Stasiuka, z którym poznawałem Beskid Niski. Wybrałem Jaśliska, bo tutaj jest klimat, duch. To jest bardzo filmowe miejsce, które ma w sobie zagadkę. Od początku zaintrygował mnie Rynek, tym bardziej, że co robi rynek na wsi, a przecież przed wojną Jaśliska były miastem. Przejechałem trakt węgierski do granicy ze Słowacją, zagłębiłem się w przeszłość tej ziemi i wiedziałem, że znalazłem miejsce magiczne, gdzie ludzie mają otwarte serca.