Reklama

Kultura

Karol Palczak. Pejzaż musi być z Krzywczy…

Antoni Adamski
Dodano: 28.11.2023
  • Karol Palczak. Fot. Tadeusz Poźniak
Karol Palczak. Fot. Tadeusz Poźniak
Share
Udostępnij

We wrześniu 2020 roku swoją rozmowę z Karolem Palczakiem z Krzywczy (18 km od Przemyśla) zakończyłem stwierdzeniem  faktu. Otóż żadna podkarpacka galeria nie zaproponowała artyście – wystawianego w najważniejszych galeriach kraju – indywidualnej ekspozycji. W ciągu ostatnich lat – po wystawach w Londynie i Paryżu – obrazy Palczaka możemy obejrzeć w Galerii Sztuki Współczesnej w Przemyślu.

Karol Palczak jest odnowicielem pejzażu, gatunku który już dawno zanikł, oddając miejsce awangardowym eksperymentom. Był czas, aby te eksperymenty zbanalizowały się. To krajobraz staje się nowym – bardzo polskim – środkiem wyrazu. Akcja tych kompozycji dzieje się nierzadko jesienią (lecz także zimą) w myśl słów Ernesta Brylla z „Rzeczy listopadowej”: „Listopad to dla Polaków niebezpieczna pora”.

Kocham życie, 2017. Olej na płótnie. Reprodukcja Galeria Sztuki Współczesnej Przemyśl

Jeżeli sto lat temu język awangardy przekazywał nowe prawdy o życiu i człowieku, to obecnie niejednokrotnie powiela banały. Modernizm często zabija duchowość. Już dawno temu stał się konwencją. A sztuka nie uznaje konwencji. Musi być autentyczna, bo pochodzi z wnętrza człowieka. Malując nie mogę kłamać – podkreśla artysta, którego  świat zamyka się w granicach niewielkiej podprzemyskiej miejscowości. Jego kompozycje przenika bunt.

Nasz świat płonie, zewsząd otacza nas propaganda, kłamstwo i zło

To emocjonalne pokazanie polskiej rzeczywistości – wyjaśnia malarz. – Nasz świat płonie, zewsząd otacza nas propaganda, kłamstwo i zło. Jesteśmy zdezorientowani. Poruszamy się jak ślepcy w obłokach gryzącego dymu. Do cyklu obrazów „Codziennie jeden pożar” zainspirowała artystę ballada Jacka Kaczmarskiego: „Stanął w ogniu nasz wielki dom, dom dla psychicznie i nerwowo chorych”. Każda z otaczających ognisko osób jest jakby umysłowo chora. Mam wrażenie, że tak właśnie wygląda dzisiejsza Polska. Ludzie nie są już tak szczęśliwi jak kiedyś. Coś się zmieniło. Atmosfera wokół nich zagęszcza się. Młodzi pełni są gniewu, który ogarnia ich jak dym. Wszystko wokół staje się niejasne i nieostre. Nie można odnaleźć najprostszej życiowej prawdy. Zastępuje ją relatywizm i fake news.

Rozglądam się wokół siebie – mówi Karol Palczak. – Moi rówieśnicy nie mają perspektyw. W Krzywczy i dalej – w Przemyślu, nie ma pracy. Kto chce zdobyć środki utrzymania, musi wyjechać za granicę. „A my nie chcemy uciekać stąd” – to tytuł jednego z jego obrazów z motywem mężczyzn tańczących wokół ogniska. Sam w czasie studiów pracował w Holandii przy zbiorach owoców: – Jakie to upokorzenie! Polacy traktowani są jak bezmyślne robole – wspomina -Otacza nas obojętność i pogarda, towarzyszy nam poczucie, iż jesteśmy jakimś gorszym gatunkiem człowieka. Duży naród leżący w środku Europy to tylko rezerwuar taniej siły roboczej. Tak było sto lat temu. Tak jest i dzisiaj. Nic się nie zmieniło – twierdzi malarz z Krzywczy.

W obrazach pokazanych w Przemyślu powtarza się motyw ognia. To nie tylko zasnute dymem ogniska, z którego wyłaniają się postacie młodych ludzi. To sylwetki trawionych ogniem drzew i ukrzyżowane kukły. Na pierwszej kompozycji kukła spowita jest dymem rozpalanego ogniska. Na kolejnych zaczyna płonąć; portret głowy manekina nabiera cech ludzkich: lśni, marszcząc się jak oblicze człowieka w ogarniających ją płomieniach. Płonie również stary, zdezelowany samochód, zsuwający się ze zbocza. Dym i ogień kontrastują z płatami brudnego śniegu pokrywającego pola. Na tym śniegu powstają portrety bałwanów pozujących malarzowi jak żywe istoty: z czarnymi węgielkami oczu, z tajemniczym uśmiechem i w ciemnym krawatem. Śnieg kojarzy się również z postacią półnagiego Syzyfa toczącego pod górę śnieżną kulę.

Karol Palczak mistrzem nowoczesnej martwej natury

Artysta jest mistrzem nowoczesnej martwej natury. Nowoczesnej, to znaczy takiej, która staje się zaprzeczeniem tradycji tego gatunku. Przedstawia np. żółtą, zwiniętą w krąg plastikową rurę drenacyjną na tle zabazgranej ściany. Jak w kompozycjach barokowych mistrzów Karol Palczak pokazuje przecinające mrok światło. Nie pada ono z niewiadomego źródła, jak w pejzażach  Caravaggia, lecz ze zwyczajnej instalacji elektrycznej. „Świetlówka w stajni” trupim kolorem rysuje fakturę betonowego sufitu. „Żarówka w nocy” odsłania banalność oprawki i przewodu elektrycznego. To przenikanie ciemności przez promień sztucznego światła przypomina podróż w świat umarłych.

Nie przedstawia pięknych, upozowanych do malowania przedmiotów. Raczej takie, które związane są osobiście z malarzem, z  jego życiem.

Portret płonącej kukły, 2022. Olej na blasze ocynkowanej naklejonej na sklejkę. Reprodukcja Galeria Sztuki Współczesnej Przemyśl

– Nie lubię sentymentalnych widoków przyrody, całego tego bagażu estetycznego, który odziedziczyliśmy po poprzednich epokach: po romantyzmie, Młodej Polsce, postimpresjonizmie. Kreuję (a nie odtwarzam) pejzaż, w którym coś się dzieje, rozgrywa się jakaś dramatyczna akcja – wyjaśnia malarz i dodaje: – Nad każdym z tych obrazów panuje cisza. Są to bardzo intymne obrazy. Zarówno ogniska jak i „Modlitwy” – wszystko to sceny z Krzywczy. Nie potrafię malować w mieście. Obraz – aby był prawdziwy – musi być stąd. Z miejsca, w którym się urodziłem, mieszkam i – mam nadzieję – będę żył.

Niewielkie płótno przedstawia spracowaną dłoń matki. Jest coś przejmującego w tych niezgrabnych, zniekształconych artretyzmem palcach. To pełen czułości szkic do portretu najbliższej osoby.

Karol Palczak mówi: Szukam wartości – a więc tego, co czyni nas bardziej ludzkimi. Sztuka nigdy nie zniknie. To światełko nadziei. Ludzie zawsze będą poszukiwali duchowości, emocji, uczuć.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy