Roztocze jak galeria. Słynna bruśnieńska kamieniarka
Antoni Adamski
Dodano: 28.08.2024
Fot. Tadeusz Poźniak
Udostępnij
Roztocze jak galeria sztuki na wolnym powietrzu. Na rozstajach dróg bieleje tu kilkaset kamiennych rzeźb: krzyży, figur Matki Bożej i świętych. Do nich doliczyć trzeba liczne cmentarne nagrobki. To przykłady słynnej bruśnieńskiej kamieniarki. Jej tradycje sięgają dawnych stuleci.
Pierwsze wzmianki o Starym Bruśnie datują się na rok 1444, zaś „brus” oznaczał kawał ociosanego kamienia. W zapisie z 1565 r. jest mowa o rzemieślnikach, którzy wykonywali kamienie młyńskie i żarnowe. Najazdy tatarskie trwające do 1672 zahamowały tę produkcję: kamieniarze byli mordowani lub brani w jasyr. Na zbiorowych mogiłach najpierw stawiano drewniane, a później kamienne krzyże. Trzy ostatnie, prymitywnie obrobione zachowały się w Starym Brusnie. Późniejsze – powstałe po 1800 mają ramiona przypominające krzyże maltańskie; pozbawione cokołów wyrastają wprost z ziemi.
Kamieniarze ze Starego i Nowego Brusna
Okoliczne wsie należały do króla. W 1710 starosta lubaczowski wydzierżawił kamieniołomy bruśnieńskie – a także te, które znajdowały się w okolicach Werchraty i Dziewięcierza – przedsiębiorcom żydowskim. Kamieniarze ze Starego i Nowego Brusna podpatrywali ich metody pracy. Najstarsza maceba z 1728 zachowana na kirkucie w Lubaczowie wskazuje, iż posiadali oni znacznie lepsze umiejętności techniczne. Z nazwiska znamy tylko jednego rzeźbiarza: Samuela Reinbacha z Horyńca, który działał do II wojny światowej.
Liczba krzyży przydrożnych od początku XIX stulecia zaczęła wzrastać. Stawiano je jako wotum po cudownym ocaleniu z wypadku, szczęśliwym powrocie z wojny, przyjeździe z Ameryki, po ustaniu zarazy, szczęśliwym wyzdrowieniu, zaś od 1848 r – w podzięce za zniesienie pańszczyzny.
W historii bruśnieńskiego rzemiosła zapisały się nazwiska rzeźbiarzy: Chmiel, Hałaburda, Hrabec, a także rodziny Kuźniewiczów i Lubyckich. Pochodzący ze Starego Brusna Grzegorz Kuźniewicz był pierwszym, który rozpoczął studia artystyczne we Lwowie. Przerwała je I wojna światowa. Kuźniewicz podjął wtedy decyzję o powrocie do rodzinnej wsi. Jego twórczość miała wielki wpływ na miejscowych rzeźbiarzy. W okresie międzywojennym brusnieński ośrodek rzeźbiarski zaczął rozkwitać. Chłopi fundowali przydrożne krzyże, dziękując za szczęśliwy powrót z wojny. Ich liczba rosła; bielone krzyże stały się niezatartym elementem krajobrazu. Na jarmarkach można też było kupić kamienne nagrobki. Przywożono je na wozach starannie wymoszczonych słomą. Nie były tanie: ich cena odpowiadała cenie krowy. Nic dziwnego, iż na taki zakup mogli sobie pozwolić tylko bogatsi gospodarze.
Po wojnie rzeźbiarze nie powrócili do swoich zajęć. W roku 1947 jako Ukraińcy zostali wysiedleni w ramach akcji „Wisła”. Zadecydowało o tym wyznanie: przynależność do cerkwi greckokatolickiej. Pozostali nieliczni jak Adam Birnbach i Mieczysław Zaborniak działający w Polance Horynieckiej. Cenionym kamieniarzem -artystą z regionu, który nie miał jednak styczności z kamieniarzami brusnieńskimi, był Henryk Janczura z Lubaczowa.
W Nowym Brusnie tuż za drewnianą cerkwią w kępie drzew ukryty jest niewielki cmentarzyk. Przy wejściu pokaźny grubo ciosany krzyż przypominający maltański, wykonany z jednego kawałka kamienia. Jego dolna część posadowiona jest w ziemi. Zachowały się figury nagrobne oraz krzyże o bogatej symbolice. Na jego ramionach zawieszono koronę cierniową, na cokole – liście dębu. To tutaj zakończyło się życie. Osobliwością cmentarza są tzw. „baby” czyli nagrobki w kształcie kamiennego liścia. To pochówki ewangelickie. Na innych widnieją napisy cyrylicą i alfabetem łacińskim. Na cmentarzu spoczywają obok siebie wyznawcy trzech wyznań i kultur.
Bruśnieńska rzeźba ludowa
Wieś Stare Brusno została spalona w 1945 r. w czasie walk z UPA. Część mieszkańców została przesiedlona do ZSRR. Inni w ramach Akcji Wisła zostali wywiezieni na północ kraju. Po wsi pozostało tylko dzikie leśne uroczysko. A na nim duży cmentarz z około trzystu kamiennymi nagrobkami: to unikalny przykład bruśnieńskiej rzeźby ludowej. Jego część – w przeciwieństwie do nekropolii w Nowym Brusnie – została niedawno odrestaurowana. Na kamiennych krzyżach można odczytać opowieść o śmierci. Symbolizują ją makówki, liście paproci i winne grono. Wyrzeźbione korzenie dębu oplatają kamienny cokół. Na niektórych postumentach oglądamy czaszki nad skrzyżowanymi piszczelami oraz zgaszone pochodnie. Omszałe ramiona krzyża pochylają się w kierunku pnia sosny. Każdy krzyż jest inny. Dwa większe od innych kamienne pomniki sąsiadują z zarośniętym wzgórzem. To jedyny ślad po zburzonej cerkwi. W gęstym lesie panuje cisza. Nic nie zakłóca spokoju zmarłych.
Dziesięć kilometrów od Nowego Sioła leży wieś Płazów. W drugiej ćwierci XIX stulecia mieszkał tu Mateusz Kostrzycki, który zajmował się produkcją drzeworytów z przedstawieniem świętych i scenami biblijnymi. Jego żona – Ludwika była kramarką i sprzedawała drzeworyty na odpustach i jarmarkach. Odbitki rycin nie tylko zdobiły wnętrza chat. Miały za zadanie chronić ludzi i ich dobytek przed złymi mocami. Wizerunek św. Mikołaja wieszany był w stajni nad drzwiami, aby zwierzęta chowały się zdrowo. W stodole rycina miała przynosić urodzaj i chronić przed pożarem, w skrzyni posagowej – zamożność domu. Drzeworyty dekorowały również wiejskie świątynie i przydrożne kapliczki. W 1899 r. po śmierci syna – Macieja Kostrzyckiego produkcja drzeworytów skończyła się. Desek drzeworytniczych zostało w warsztacie 13, niektóre rytowane dwustronnie. W sumie zachowały się 22 drzeworyty na 13 klockach. Przedstawiają one sceny biblijne, Matkę Bożą, Chrystusa oraz świętych: Jerzego, Kazimierza, Mikołaja i Antoniego Padewskiego. Jeden z klocków wypełnia motyw dekoracyjny wazon ze stylizowanymi kwiatami. To służąca do ozdabiania wnętrz kołtryna czyli rodzaj tapety.
Po śmierci właściciela nieużywane klocki drzeworytnicze z Płazowa trafiły do kolekcji Marii i Bronisława Dembowskich w Zakopanem. Oglądały je znamienite osobistości polskiej kultury: Henryk Sienkiewicz, Stefan Żeromski, Adam Chmielowski (Brat Albert) czy Helena Modrzejewska. Zainteresował się nimi Józef Mehoffer, spokrewniony z Marią Dembowską , kolekcjoner drzeworytów japońskich oraz odkrywca Zakopanego -Tytus Chałubiński. Około roku 1900 Stanisław Witkiewicz – twórca stylu zakopiańskiego – wykonał odbitki z drzeworytów i rozsyłał je do etnografów i redakcji pism zajmujących się kulturą i sztuką. Drzeworyty z Płazowa wzbudziły zainteresowanie, z czasem stały się popularne i znalazły bogatych mecenasów jak Wanda Lilpopowa, przyjaciółka Marii Dembowskiej. Cały komplet klocków drzeworytniczych trafił z czasem do Muzeum Etnograficznego w Krakowie, gdzie pokazywany jest do dziś. Drzeworyt płazowski wywarł wielki wpływ na artystów okresu międzywojennego m .in. na Władysława Skoczylasa, twórcy polskiej szkoły drzeworytu.
Paradoks sytuacji polegał na tym, iż te wspaniałe przykłady naszej sztuki ludowej, pokazywane od przełomu XIX/XX stuleci w kraju i zagranicą straciły swój związek z Płazowem i z Podkarpaciem…
Pisząc tekst korzystałem ze strony internetowej artysty i zamieszczonych tam artykułów autorstwa J. Lewkowicza, Grzegorza Ciećki i Anny Serkis-Wojtowicz.
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.
Ściśle niezbędne ciasteczka
Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek.
Jeśli wyłączysz to ciasteczko, nie będziemy mogli zapisać twoich preferencji. Oznacza to, że za każdym razem, gdy odwiedzasz tę stronę, musisz ponownie włączyć lub wyłączyć ciasteczka.