Alina Bosak: Najbardziej fascynujące w Kosmosie jest…
Przemysław Rudź: Wszystko. I wszystko, co nas otacza jest Kosmosem. Deski podłogi, na której stoimy, samochód, którym przyjechałem, powietrze, którym oddychamy. Nasze ciała, woda i wszystkie atomy to część Kosmosu. Astronomia, która jest ze mną od kilkudziesięciu lat, to moja największa pasja. Z zawodu jestem przyrodnikiem – geografem klimatologiem – ale w niebo patrzę przez teleskopy od bardzo dawna, od dziecka. I polecam wszystkim. Rzecz wspaniała, kulturotwórcza, która pozwala ludziom bez względu na miejsce zamieszkania czy status majątkowy podnieść głowę i zadawać sobie pytania, kim jesteśmy w tej układance kosmicznej.
Mam wrażenie, że patrzących w niebo przybywa i co rusz słyszę, że ktoś kupuje teleskop – jakbyśmy chcieli odpocząć od ziemskiej codzienności.
Jeśli coś ma nas uratować jako cywilizację i ludzi szalonych, którzy pędzą nie wiadomo gdzie, to właśnie teleskop, bezchmurne niebo i spojrzenie na spokojnie w gwiazdy. To uczy pokory i cierpliwości. W gwiazdy nie da się patrzeć z doskoku. Kupuje się teleskop i spędza godziny na obserwacjach. Nie jesteśmy stworzeni po to, by wciąż za czymś gonić i się wykańczać. Jesteśmy myślącym elementem przyrody, który zadaje sobie pytania, jak to wszystko powstało, dlaczego, kto to ruszył? Kim jesteśmy i czy gdzieś tam są podobni do nas?
Myślisz, że są?
Nie wiem. Astronomia kojarzy się z wielkimi liczbami. Tylko w naszej galaktyce, Drodze Mlecznej, mamy 400 miliardów gwiazd. Wokół prawie każdej krąży kilkanaście planet. A galaktyk jest kilkaset miliardów. Jeśli przemnożymy te wszystkie zera i postawimy za jedynką, to pula, w której możemy poszukiwać jest ogromna, więc prawo wielkich liczb podpowiadałoby, że nie jesteśmy sami. Zasada kopernikańska, która w nauce obowiązuje i mówi, że położenie Ziemi we Wszechświecie nie jest w żaden sposób uprzywilejowane, także uprawnia do wniosku, że gdzieś tam są „tacy jak my”. Może trochę inaczej wyglądający, ale jakiś rodzaj kosmicznego rozumu. Z drugiej strony kosmologowie czy fizycy, którzy badają ten temat, mówią, że ziemskie warunki, prawa fizyczne są tak dobrane i decydujące, że gdyby były tylko delikatnie inaczej skonstruowane, to uniemożliwiłyby istnienie życia. Mamy więc dwa stanowiska w tej dyskusji. Jedno mówi, że jest tego życia dużo, drugie – że życie jest czymś wybitnie wyjątkowym we Wszechświecie. Nauka więc dalej bada, bo od tego jest, a my czekamy.
Patrzysz dużo w gwiazdy, ale wydaje się, że równie dużo w komputer. Lista Twoich książek popularyzujących naukę, także adresowanych do dzieci, liczy kilkadziesiąt pozycji.
Wynika to z tego, że nie jestem naukowcem, nie jestem astronomem. To, co mogę robić szczerze, to astronomię popularyzować. Nie badam nieba, nie odkrywam nowych ciał niebieskich. Obserwuję Księżyc, komety, plamy na Słońcu, galaktyki, gromady gwiazd. Popularyzowanie nie wymaga od piszącego dyplomów akademickich, chociaż profesorowie też to robią. Mnie również się udało.
Twoja ostatnia książka to…
„Misje NASA. Atlas kosmiczny”, który napisałem z Robertem Szajem. Zebraliśmy w nim informacje o ty, co się działo w NASA od początku ery kosmicznej. Oddaliśmy przy tym ukłon w stronę Polaków, którzy pomogli Amerykanom polecieć w Kosmos. Dzięki Polakom stanęli na Księżycu. Nasi uczeni byli głównymi inżynierami odpowiedzialnymi za pojazd księżycowy, za paliwo do tych statków, pompy, zasilacze do rakiety Saturn. Ale lubię też pisać dla dzieci. Kiedyś to był seria „Jak to działa”, teraz dedykowane najmłodszym książeczki, zawierające pytania i krótkie odpowiedzi np. „Ile waży astronauta?”. To wyzwanie – napisać krótko i zrozumiale – ale też radość, kiedy nauczyciel mi mówi, że cała klasa czyta, bo chce wiedzieć, jak zostać astronautą.
A myślałam, że najbardziej lubisz komponować?
Muzyka elektroniczna przyszła w sposób naturalny. Wynikła z pasji astronomicznej. Właśnie ten gatunek króluje na zlotach astronomicznych, zlotach czytelników SF. A debiutem była „Summa technologiczna” inspirowana książką Lema. To dla mnie jedno z najwybitniejszych dzieł, jakie czytałem. Nie wiem, dlaczego nie dali mu Nobla? Tam Lem pokazał, jak patrzy na świat i przyszłość. Pisał z perspektywy człowieka, który już sporo doświadczył. Startował z pozycji entuzjasty technologii, ale potem ewoluował, dostrzegając, że człowiek ewolucyjnie nie nadąża za pędzącą rewolucją technologiczną. To niedopasowanie widać po nerwicach i jakimś szaleństwie wokół, gdzie rządzi presja, aby być najlepszym, bogatym, kimś nadzwyczajnym. Sukces, sukces, sukces. A to chyba tak się nie da. Lem to widział, i opisał, ja też próbuję opisać – muzycznie.
***
Przemysław Rudź wystąpił z koncertem "GO Lem" podczas Mocy Odkrywców – Rzeszowskiego Pikniku Nauki i Techniki, 24 września 2021 roku.