Reklama

Ludzie

Atrakcje Podkarpacia. Łańcut był i jest rezydencją Rzeczypospolitej

Aneta Gieroń
Dodano: 25.09.2024
Dr Piotr Szopa, dyrektor Muzeum-Zamku w Łańcucie. Fot. Tadeusz Poźniak
Dr Piotr Szopa, dyrektor Muzeum-Zamku w Łańcucie. Fot. Tadeusz Poźniak
Share
Udostępnij

Z dr. Piotrem Szopą, dyrektorem Muzeum-Zamku w Łańcucie, rozmawia Aneta Gieroń

Aneta Gieroń: Wkrótce minie rok, jak został Pan dyrektorem Muzeum-Zamku w Łańcucie, którym przez ponad 30 lat kierował Wit Karol Wojtowicz, i od początku zapowiadał Pan, że doceniając i kontynuując dzieło poprzednika, będzie Pan chciał tę jedną z najpiękniejszych rezydencji magnackich w Polsce i Europie, jeszcze bardziej otworzyć na zwiedzających i współpracę z samorządem oraz jednostkami kulturalnymi. To oznacza, że wkrótce uda się przekroczyć magiczne pół miliona turystów zwiedzających zamek w ciągu roku?

Dr Piotr Szopa: Bardzo bym chciał, ale nie jest to proste zadanie. Przed pandemią COVID-19 Zamek w Łańcucie odwiedzało około 400 tys. osób rocznie. Potem nastąpiła znacząca zniżka, z której wychodzimy i zbliżamy się do wspomnianych 400 tysięcy. Pół miliona gości w naszych progach byłoby wspaniałym wynikiem, stąd różne działania, by to miejsce uczynić jeszcze chętniej odwiedzanym, ale dbamy nie tylko o ilość, ale też o jakość. Chcemy, by goście czuli się w Łańcucie wyjątkowo, bo to absolutnie wyjątkowe miejsce. Z niezwykłą energią, i… tak atrakcyjną ofertą dla zwiedzających, że każdy znajdzie tutaj coś, co urzeknie go na długo.

To jest miejsce, do którego turyści powracają?

Niekoniecznie, dlatego pracujemy intensywnie, by przekonać gości, że nie wystarczy do Łańcuta przyjechać raz. Imponujące wnętrza pałacowe, wspaniała Wozownia, Oranżeria, Ujeżdżalnia, Storczykarnia, ogród, Maneż, to wszystko są niezwykłe miejsca, do których warto wracać, zwłaszcza, że w Muzeum-Zamku w Łańcucie nieustannie coś  się zmienia. Zachęcamy turystów z Rzeszowa i Podkarpacia, by swojej przygody z zamkiem nie rozpoczynali i nie kończyli na wycieczce szkolnej, ale by gościli u nas o różnych porach roku i przy okazji różnych wydarzeń.

Dziś w dawnej siedzibie Potockich najwięcej jest gości z Polski?

Tak, turystów z Polski, ale nie brakuje też gości zza granicy. Zazwyczaj anglo- i niemieckojęzycznych, choć zdarzają się też osoby z bardzo egzotycznych zakątków świata. Stutysięczny bilet sprzedaliśmy w tym roku gościom z Mazowsza, dwustutysięczny trafił do zwiedzających z Lubelszczyzny. To też pokazuje jak dużo jest u nas osób spoza Podkarpacia.

Jak połączyć ogień z wodą, czyli jak zachować ten zabytek w najlepszym stanie dla przyszłych pokoleń, a jednocześnie szerzej otworzyć drzwi dla gości, jak to się udało kilka tygodni temu, gdy w zabytkowej Wozowni Teatr im. Wandy Siemaszkowej wystawił sztukę Stanisława Herakliusza Lubomirskiego „Ermidę albo Królewnę pasterską”?

Współpraca z teatrem okazała się świetnym pomysłem, który na pewno będziemy kontynuować, a w samym zamku staramy się różne rzeczy pokazywać nieco inaczej, niż dotychczas. Częściej będą się pojawiać chociażby wystawy czasowe.

I co zobaczymy?

Obecnie w Sali Balowej jest wystawa fotografii „Siedziby Potockich”. Wspaniała ilustracja potęgi tej magnackiej rodziny poprzez ich rezydencje: Pałac pod Barnami w Krakowie, Pałac w Antoninach, w Krzeszowicach, w Raju, Pomorzanach, Krystynopolu, Tulczynie, w Wilanowie i Warszawie, gdzie w Pałacu Potockich mieści się współcześnie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Kilka z tych miejsc położone na Kresach Rzeczypospolitej przetrwało już tylko na archiwalnych fotografiach. 

Kiedy kolejne wystawy?

Myślę, że poczekamy do nowego sezonu turystycznego, a ten rozpocznie się 15 stycznia. Coroczne, niezbędne prace konserwatorskie chcemy wykonać od 15 listopada do połowy stycznia, tak by zdążyć otworzyć zamek przed feriami zimowymi. Chcemy przyciągnąć więcej gości z Polski i Podkarpacia.

Przez wiele lat mieszkańcom Podkarpacia Muzeum-Zamek w Łańcucie kojarzył się z plenerowymi koncertami w ramach Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Te koncerty powrócą?

Bardzo bym chciał, by tak się stało i współpracujemy z Filharmonią Podkarpacką, by je przywrócić na dotychczasowe miejsce. Bez zmian odbywają się koncerty w Sali Balowej w ramach Muzycznego Festiwalu oraz Międzynarodowe Kursy Muzyczne im. Zenona Brzewskiego. Łańcut od dawna kojarzy się z kulturą wysoką i zależy mi, by te tradycje kontynuować i rozwijać. Na razie nie chcę zdradzać szczegółów, ale pracujemy nad kolejnym ważnym wydarzeniem muzycznym w Łańcucie o dawnej randze, z wykorzystaniem historycznych instrumentów, które odbywałoby się późnym latem, albo wczesną jesienią, kiedy otoczenie zamku jest przepiękne. A zamkowy park warto odwiedzać o każdej porze roku, tak wspaniale się zmienia.

Koncerty zaplanowano w zamku?

Tak, ale być może nie tylko w Sali Balowej. Chcielibyśmy wykorzystać bardzo atrakcyjną przestrzeń w ciągu przepięknych wnętrz pierwszego piętra.

Latem tego roku Wozownia po raz pierwszy w historii tego miejsca została zaadaptowana na potrzeby teatru i okazało się, że zarówno aktorzy, jak i widzowie byli zachwyceni nową sceną.

Nie ukrywam, że ten pomysł był testem, jak Wozownia sprawdzi się w tej roli i rzeczywiście, wszyscy byli bardzo zadowoleni. Sala Zaprzęgowa, która jest nieoczywistą przestrzenią, bo nigdy dotąd nie kojarzyła się z teatrem, okazała się wspaniałym miejscem do tego typu repertuaru. Ma znakomitą lokalizację, może pomieścić około 200 gości, a w bezpośrednim sąsiedztwie Wozowni jest parking. To był naprawdę udany eksperyment.

Ze strony Teatru Siemaszkowej są sygnały, że chcieliby powrócić do Wozowni?

Mamy już wspólne pomysły na przyszłość i na pewno powrócimy w 2025 roku. Niewykluczone, że to będzie większe wydarzenie teatralne. Od początku mojej obecności w Muzeum-Zamku w Łańcucie podkreślam, że Zamek jest wizytówką Łańcuta. Chciałbym, by był częścią lokalnej kultury i lokalnej społeczności. Łańcut jest rezydencją Rzeczypospolitej. Przed wojną był świadkiem historycznych wydarzeń. W ostatnich dekadach też działy się tu rzeczy ważne – w 2006 roku w obecności śp. Lecha Kaczyńskiego prezydenta RP, ministrowie transportu Węgier, Litwy, Słowacji oraz Polski podpisali ,,Deklarację łańcucką’’, która mówiła o budowie w Europie Środkowo-Wschodniej nowego szlaku transportowego Via Carpatia, który od kilku lat jest budowany i z którego na Podkarpaciu już korzystamy.  Chciałbym, aby Łańcut nadal łączył ludzi i był miejscem niezwykle prestiżowych spotkań oraz konferencji. Tutaj dobrze się rozmawia, na wielu płaszczyznach. Niekiedy obserwuję naszych gości i widzę, jak są oczarowani zamkowymi wnętrzami, jak ściszają głos, bo udziela się im atmosfera tego miejsca.  

Oryginalne wyposażenie zamku, imponująca kolekcja pojazdów konnych wraz z akcesoriami. Najcenniejsze dzieła sztuki m.in. autoportret Sofonisby Anguissoli z 1556 roku i rzeźba dłuta Antonia Canovy przedstawiająca Henryka Lubomirskiego jako Amora, do tego największa w Polsce i najlepiej zachowana biblioteka magnacka. To musi robić wrażenie.  

Tym bardziej jesteśmy dumni, że to wspaniałe dziedzictwo dostępne jest dla zwiedzających, ale mamy też świadomość, że powinno nadal mieć swoją kulturotwórczą funkcję  – żyć wieloma wydarzeniami dostępnymi dla gości. Już 29 września na terenie Parku Krajobrazowego Muzeum-Zamku w Łańcucie odbędzie się druga edycja Święta Parku. Będzie mnóstwo atrakcji dla dzieci i dorosłych: wystrzały armatnie, korowód taneczny, pokazy i warsztaty tańców dawnych, pokaz sokolniczy, gotowania, musztry wojskowej, pokaz flagowy – Sbandieratori. Na scenie będzie można zobaczyć stroje nawiązujące  do XIX-wiecznej mody oraz posłuchać koncertu szlagierów dwudziestolecia międzywojennego. Nie przez przypadek przywróciliśmy przejażdżki po parku naszym landem. Chcemy pokazać, że pałacowy park jest nie tylko piękny, ale też tętni życiem – jest niczym zatrzymany kadr z popularnego filmu „Trędowata” także kręconego w Muzeum-Zamku w Łańcucie.

Goście przekraczając próg zamku chcieliby niemal poczuć, jak jego dawni właściciele żyli, spędzali Boże Narodzenie, Wielkanoc, jak gotowali, jedli, jak się bawili. Namiastkę tamtego świata, którego już nie ma, można odnaleźć w Łańcucie?

Staramy się, by takie elementy były widoczne. W jadalni zmieniamy nakrycia zgodnie z porami roku i następującymi po sobie świętami. We flakonach są bukiety świeżych, sezonowych kwiatów. Organizowane przez nas koncerty noworoczne i wielkanocne też są zaproszeniem do dawnego Łańcuta. A zatańczyć menueta, zasiąść do wspólnego śniadania z rodziną Potockich albo przyjrzeć się replice balonu, którym Jan Potocki jako pierwszy Polak w historii, w 1790 roku wzbił się w powietrze – można w multimedialnym centrum w historycznym budynku Oranżerii, gdzie działa Centrum Edukacji Tradycji im. Jana Potockiego – polskiego pisarza, podróżnika, polityka, obywatela trzech państw i poddanego sześciu władców. Autora „Parad” i „Rękopisu znalezionego w Saragossie”.

To ma być kolejny powód, by do Łańcuta wracać wielokrotnie i ciągle go odkrywać?

Chcemy nieustannie zaskakiwać wyjątkowością Łańcuta. Stąd pomysł na dwie nowe wystawy, które będą w nowym sezonie. Pierwsza to „Dzieła wybitne” – chcemy wyeksponować pojedyncze, unikatowe przedmioty, które niekiedy umykają naszej uwadze w trakcie zwiedzania zamku, który w całości imponuje tak dużym bogactwem, że trudno przy jednej tylko wizycie zapamiętać wszystkie detale. Chcemy niejako dawkować szczęście. (śmiech) Pomysł na drugą wystawę to prezentacja rezydencji magnackich na Podkarpaciu, które utraciliśmy w czasie wojennej zawieruchy. Chcemy, by goście, którzy przyjeżdżają do Łańcuta z Polski i świata, zobaczyli, jak piękne rezydencje istniały albo jeszcze istnieją w innych częściach Podkarpacia.  Chodzi nam o siedziby znamienitych rodów, które miały wpływ na życie Rzeczypospolitej.

Dziś Podkarpacie postrzegamy jak region oddalony od Warszawy, mający niewielki wpływ na bieg historii. Natomiast, kiedy popatrzymy na te tereny przez pryzmat rodzin, które miały tutaj swoje rezydencje: Potoccy, Lubomirscy, Sapiehowie, Załuscy, Tarnowscy, to zauważamy, jak ważnymi ziemiami byliśmy na mapie Polski. Być może to zachęci część osób, by z Łańcuta pojechać jeszcze do Przeworska, Dzikowa, Zarzecza, albo do wyjątkowego miejsca – Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej.

W Łańcucie mamy aż 13 różnych ekspozycji, że nie wspomnę o zatrzymaniu się w Storczykarni, czy obejrzeniu imponującego zbioru sztuki cerkiewnej z kolekcją ukraińskiej sztuki sakralnej w Polsce.

Wielu chciałoby jeszcze zajrzeć do gabinetu ordynata albo biblioteki – sal, których obecnie nie można zwiedzać. To się zmieni?

To są unikatowe miejsca, niekiedy jedyne w Polsce, a biblioteka jest unikatem w skali europejskiej, stąd niezwykła troska o tak cenne przestrzenie. Mamy jednak pomysł, by nieco szerzej uchylić zamkowe drzwi. Chcemy dla małych grup zwiedzających udostępnić niektóre pomieszczenia na parterze zamku, które obecnie są zamknięte. Być może będą to: kaplica zamkowa, gabinet ordynata, sala pod widokami. Warto śledzić nasz profil na Facebooku, bo tam odkrywamy wiele tajemnic zamku, zaskakujemy niespodziankami i zapraszamy dla naszego świata, gdzie można się stać częścią niezwykłej, łańcuckiej historii.

Staramy się łączyć przeszłość z teraźniejszością i przyszłością. Dlatego do zamku powróciło zwiedzanie z przewodnikami, można też kontemplować wnętrza indywidualnie korzystając z aplikacji, albo chodząc z multimedialnym przewodnikiem na uszach. Dzięki temu wszyscy wydają się być zadowoleni.

Z przeszłości wyłania się też ciągle niewyremontowany Zameczek Romantyczny, chyba ostatnie tak zaniedbane miejsce w otoczeniu Muzeum-Zamku w Łańcucie.

Bardzo nam na nim zależy, przed wojną to było znaczące miejsce. Dziś idealna lokalizacja, około 200 metrów kw. na kameralne, może nawet dyplomatyczne spotkania. W tej chwili pracujemy nad dokumentację projektową, co jest żmudnym, technicznym zadaniem, ale niezbędnym, by starać się o pieniądze na remont tego miejsca. Sam zameczek chcielibyśmy wyremontować w ciągu najbliższych pięciu lat. Warto przywrócić to miejsce lokalnej społeczności, uczynić z niego towarzyską perełkę i przestrzeń, gdzie organizowane byłyby wystawy czasowe. Jako pierwsza mogłaby być ekspozycja poświęcona przedwojennej dyplomacji.

W tym roku rozpoczynacie remont Pałacyku Myśliwskiego w Julinie – do 2027 roku ma w nim powstać Muzeum Kultury Leśnej i Łowiectwa. Umowa na renowację i ponad 26,5 mln zł dotacji od samorządu województwa są już podpisane. Czym wkrótce zachwyci Julin?

Mamy wielkie plany związane z tym miejscem, które nierozerwalnie ma łączyć się z Muzeum-Zamkiem w Łańcucie. Chcemy, żeby duża część turystów, którzy odwiedzają Łańcut, pojechała też do Julina. To pałacyk w stylu szwajcarskim o charakterze rezydencji łowieckiej, gdzie chcemy pokazać jak wyglądało letnie życie arystokracji. Potoccy przed wojną spędzali tu każdy sierpień. Gośćmi w pałacyku bywali m.in.: książę Stanisław Radziwiłł, czy arcyksiążę Rudolf. W czasie I wojny światowej pałacyk na jakiś czas zamienił się w wojskowy szpital. W latach dwudziestych XX wieku odzyskał dawny blask – został rozbudowany, a na otaczających go polanach pojawiły się pola golfowe i korty tenisowe. W latach 1923-1924 r. założono stawy i zbudowano ujęcie wody z oryginalną, samoczynną pompą wodną, tzw. „baranem”. W 1925 roku wybudowano elektrownię i hydrofornię. Pałacyk rozbudowano w 1927 r., a kuchnię i „dyrektorówkę” w 1928 roku. Zależy nam, by wyeksponować też architekturę dawnej ordynacji, jaką turyści będą podziwiali na trasie z Łańcuta do Julina.

Sam Pałacyk, choć zaniedbany, ciągle ma wiele śladów dawnej świetności.

Na dole jest przepiękny hol z imponującymi schodami po dwóch stronach zwieńczonymi olbrzymim godłem Pilawa. Po lewej stronie był salon ze wspaniałym piecokominkiem, a na prawo jadalnia. Te trzy pomieszczenia stanowiły najbardziej reprezentacyjną cześć pałacyku. Na parterze był też niezwykły księgozbiór, jaki znajdował się w Julinie, a który w dużej części został odkupiony od Franciszka Reicharda. To było kilka tysięcy książek poświęconych łowiectwu, kulturze leśnej oraz rolnictwu. Niestety, większość księgozbioru wyjechała z Julina i niekiedy udaje się nam skupować tylko pojedyncze egzemplarze na aukcjach. Zależy nam, by te wnętrza wróciły do dawnej świetności i zostały jak najwierniej odtworzone. W dwóch salach na dole i w dwóch na górze powstaną ekspozycje z wykorzystaniem multimediów, których tematyka koncentrować się będzie wokół czterech zagadnień związanych z kulturą leśną i łowiecką. Na pewno będą też ekspozycje czasowe. Szczęśliwie zachowała się przedwojenna księga gości z Julina, mamy też wspaniały album o Julinie z lat 30. XX wieku, więc doskonale wiemy, jak to gospodarstwo wyglądało.

Julin to jeden z trzech tego typu pałaców myśliwskich zachowanych w Polsce. Jest jeszcze Zameczek Myśliwski w Promnicach i Pałacyk Myśliwski Radziwiłłów w Antoninie, ale prywatnie uważam, że nasz Pałacyk Myśliwski jest najpiękniejszy.

Przed laty urocza była też restauracja w Muzeum-Zamku w Łańcucie. Czy jest szansa, że tak jak dawniej, przez cały rok będzie można napić się kawy w zamku?

Na dziedzińcu zamku działa plenerowa kawiarnia, ale restauracja jest już większym wyzwaniem. Jednocześnie potrzeby zamku są ogromne, zwłaszcza jeśli chodzi o inwestycje w wewnętrzną infrastrukturę. Ogrzewanie obiektu, park maszynowy na potrzeby parku, do tego kilkadziesiąt tysięcy nasadzeń jednorocznych. Musimy roztropnie gospodarować pieniędzmi, by to miejsce nie tylko zachwycało, ale też sprawnie funkcjonowało. Chcielibyśmy wrócić do restauracji, ale w tej chwili nie bardzo mamy na nią przestrzeń, tak dużo miejsca zajmują magazyny, gdzie przechowujemy tysiące eksponatów. Niewykluczone, że szybciej doczekamy się odtworzenia zamkowej kuchni, którą chcielibyśmy udostępnić zwiedzającym. Byłaby to jedyna w Polsce, oryginalna kuchnia zamkowa. Do końca tego sezonu chcielibyśmy jeszcze kilka razy zaskoczyć naszych gości.

Dr Piotr Szopa, absolwent historii i prawa na Uniwersytecie Rzeszowskim oraz studiów podyplomowych z zarządzania zasobami ludzkimi. W listopadzie 2023 roku, przez ówczesnego ministra kultury i dziedzictwa narodowego, prof. Piotra Glińskiego, został powołany na stanowisko dyrektora Muzeum-Zamku w Łańcucie. Wcześniej przez 18 lat pracował w rzeszowskim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej, gdzie od 2018 roku był naczelnikiem Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN w Rzeszowie.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy