Waldemar Ochodek, gospodarz Bacówki PTTK "Jaworzec". Fot. Tadeusz Poźniak
Udostępnij
Mówią o niej zapomniana bacówka o niezapomnianym klimacie. Bieszczadzka legenda, która za 3 lata świętować będzie 50. urodziny. Bacówka PTTK „Jaworzec” posadowiona na wysokości 605 m n.p.m., w miejscu, gdzie dawniej kończyła się zabudowa wsi, a ciągnęły pola uprawne, u podnóży Bukowiny, Siwarny, Krysowej i Kiczery. Po sąsiedzku dwie, nieistniejące już wsie Łuh i Zawój oraz bajeczny widok na pasmo Falowej, dolinę Wetlinki i tereny dawnej wsi Jaworzec. Bacówka w Jaworcu była pierwszym w Bieszczadach i trzecim w polskich Karpatach obiektem tego typu wymyślonym przez legendę polskiej turystyki – Edwarda Moskałę. Otwarta w 1976 roku w swojej historii miała już 13 gospodarzy. W 2016 roku na dobre rozgościł się w niej Waldemar Ochodek, bardziej znany jako Waldek gazda Jaworzca, który zarzeka się, że nie spocznie, póki nie zostanie gospodarzem także Bacówek pod Honem i Małą Rawką – wszystkich trzech w Bieszczadach.
Miał 16 lat, gdy poznał Bieszczady. Z Pszczyny przywędrował Głównym Szlakiem Beskidzkim, najdłuższym szlakiem w polskich górach ciągnącym się prawie 500 km od Ustronia na Śląsku do Wołosatego w Bieszczadach.
– I tak wracałem sześciokrotnie, w 2015 roku szedłem ostatni raz – śmieje się Waldek Ochodek. – Rok później zostałem gospodarzem Bacówki Jaworzec i związałem się z tym miejscem na stałe. Spełniłem swoje marzenie sprzed lat, kiedy chciałem prowadzić obiekt turystyczny w Sudetach, ale proza życia – dom, praca, rodzina, okazały się silniejszym spoiwem z nizinami niż przygoda w górach. Żartuję, że Bieszczady, Jaworzec stały się moim lekarstwem na kryzys wieku średniego. Odnalazłem tutaj ciszę, spokój i najpiękniejszą mieszankę przyrody, kultury i historii tych ziem, jakiej nie znajdziemy nigdzie indziej.
Autorem charakterystycznego projektu schroniska był inż. arch. Stanisław Karpiel z Zakopanego, pomysłodawcą 12 bacówek w Beskidach znany działacz i legenda polskiej turystyki – Edward Moskała. Te powstały w latach 1975-1989 z myślą o indywidualnych turystach. Swoim charakterem i nazwą nawiązują do tradycyjnych górskich bacówek. Ta w dawnej wsi Jaworzec to drewniany budynek, wybudowany na kamiennej podmurówce, kryty gontem.
– Siedem lat temu przypominał malownicze odludzie wymagające natychmiastowego remontu – opowiada gospodarz bacówki. – Po długich pertraktacjach z PTTK uzgodniliśmy, że nie będę typowym dzierżawcą. Zdecydowałem się wyłożyć także własne pieniądze na remont i podpisałem umowę na bardzo długi okres gazdowania. W ostatnich latach w budynek i otocznie wspólnie z PTTK zainwestowaliśmy prawie 2 miliony zł.
Bieszczadzkie niebo w Bacówce Jaworzec
Turyści to docenili i coraz liczniej zaglądają do zapomnianego przez lata zakątka Bieszczadów w sąsiedztwie Kalnicy. W ostatnim roku nocowało tu prawie 5 tys. osób. Ponad 18 tys. odwiedziło bacówkę. 200 dni w roku jest obłożona w 100 proc. Przyjeżdżają goście z Podkarpacia, Pomorza, Wielkopolski, Śląska, Krakowa i Warszawy. Zaglądają też cudzoziemcy, przez ostatnich 12 miesięcy było ich ponad 100.
Na miejscu są 24 miejsca noclegowe, w lecie nawet 38. Wynajmować można pokoje w bacówce, w Domku pod Gwiazdami oraz Gazdówce. Wokół jest pięknie zagospodarowany, ponad 2 hektarowy ogród z leżakami, hamakami, placami zabaw dla dzieci, miejscem na ognisko, ławkami i siedziskami, a całość terenu wokół schroniska zajmuje ponad 5 hektarów. Zimą turyści wybierają skitury, narty biegowe albo wędrówki na rakietach.
– Bacówka Jaworzec znajduje się w jednym z najciemniejszych miejsc Europy Środkowej, co bardzo sprzyja oglądaniu gwiazd. Mamy swój teleskop Dobsona 12 i raz w miesiącu z profesjonalistami i turystami robimy wspólne oglądanie bieszczadzkiego nieba – dodaje Waldek gazda Jaworzca.
A to nie wszystkie atrakcje tego miejsca – w ciągu roku jest tutaj 38 imprez, w tym 5 dużych festiwali: Zakochani w Górach, Spotkanie muzyczne z Polą U Studni, Rezonujący, Rykowisko, Blusowe Połoniny.
– W bacówce łączę wszystkie moje pasje, na które kiedyś nie zawsze miałem czas i pieniądze – żartuje Waldek. – Ale spełnieniem moich górskich marzeń jest być gazdą we wszystkich trzech bacówkach w Bieszczadach. Od zawsze i… jestem cierpliwy.
Zachwyca go przyroda, kultura i historia tych ziem. Jaworzec, nieistniejąca już dziś wieś, ma swoją ponad 500-letnią historię. Przed wojną to była ludna osada z ponad 500 mieszkańcami i drewnianą cerkwią, po których zostały jedynie zdziczałe sady, podmurówki, studnie i piwnice.
– Odkąd jestem gospodarzem w bacówce mniej chodzę po górach, ale od widoków i opowieści jestem uzależniony. Spędzam tutaj zazwyczaj 18 dni w miesiącu, pozostały czas poświęcam na życie w Bielsku-Białej i prowadzenie trzech innych firm. W Jaworzcu mam grupę współpracowników. Wszyscy pracujemy w trybie – pół miesiąca w Bieszczadach, w pozostałe dni rozjeżdżamy się do naszych domów w różnych miejscach w Polsce. Na stałe wspiera nas przyjaciel z Kalnicy Grzesiu Bawołek. I choć to miejsce jest magiczne, codzienność w nim bywa wyzwaniem.
W schronisku nie ma prądu stałego, a ilości wody są ograniczone. Energię gwarantuje fotowoltaika i generator prądu. By starczyło wody ze źródła i studni, trzeba prowadzić bardzo roztropną gospodarkę wodną. Prysznice są na żetony tylko w określonych godzinach. Od maja do listopada przy schronisku ustawione są przenośne toalety systematycznie opróżniane, a Internet dostępny jest tylko kilka godzin rano i wieczorem. By to wszystko działało, codziennie trzeba wykonać 130 zadań.
– Nie brakuje za to książek, gier planszowych i okazji do rozmów – dodaje gazda Jaworzca. – Większość osób, które nas odwiedza to świadomi turyści, którzy wiedzą, gdzie i po co przyjechali. Cenią sobie wspaniałą przyrodę i możliwość wędrówek niezatłoczonymi szlakami. Idą na Smerek, Połoninę Wetlińską, przez Falową do Dołżycy albo rezerwatu Sine Wiry. Bywa, że przyjeżdżają osoby, które w samotności i ciszy chcą spędzić kilka dni w bacówce. Integrują się tylko na śniadaniu i kolacji, po której bywa wspólne śpiewanie, albo historyczna dyskusja chociażby z zaprzyjaźnionym z nami dr. Łukaszem Bajdą, historykiem, przewodnikiem beskidzkim, od urodzenia związanym z regionem, sekretarzem redakcji czasopisma historyczno-krajoznawczego „Bieszczady Odnalezione”. Wspaniałe są też wieczory z Jędrusiem Ciupagą, pasjonatem historii i kultury Podkarpacia.
Klimat dawnych Bieszczadów w Bacówce Jaworzec
Waldek Ochodek przyznaje, że dla niego najważniejsze jest zachowanie bieszczadzkiego klimatu tego miejsca. Zależy mu na gościach, którzy chcą i potrafią to docenić, inni komfortu mogą szukać w bieszczadzkich hotelach i pensjonatach, a tych już nie brakuje. Kto nie chce zdejmować butów w schronisku, awanturuje się z obsługą, albo narzeka na standard pokojów bez łazienek, może liczyć na natychmiastowy zwrot pieniędzy i jeszcze szybsze pożegnanie z bacówką.
– Kto pokocha Jaworzec, przychodzi tutaj co najmniej cztery razy – twierdzi Waldek. – Pierwszy raz z rodzicami, potem z dziewczyną, z własnymi dziećmi, a któregoś dnia wraca po wspomnienia. Chciałbym utrwalać tę tradycję, dlatego tak bardzo zleży mi na dzieciach w naszm schronisku i młodych turystach.
Z myślą o nich planowane są już następne inwestycje. W 2024 roku ma powstać sensoryczny plac zabaw oraz plenerowe kino pod gwiazdami czynne od 1 maja do 15 listopada na około 120 miejsc. Muzyka, wystawy fotografii i film, z tego wszystkiego Bacówka Jaworzec już jest słynna, a będzie jeszcze bardziej znana. Jak twarze Krysi Rados, czy Juliusza Wasika na fotografiach Inki Wieczeńskiej przed schroniskiem.
Cały przyszły rok ma się toczyć pod hasłem „Bieszczady bez przesady”. Zaplanowanych jest 10 weekendowych spotkań w 10 miastach Polski, w których promowane będą Bieszczady i bacówka. Trwają przygotowania do uruchomienia portalu pod tym samym hasłem, gdzie znajdą się wszystkie informacje, począwszy od imprez kulturalnych, na noclegach skończywszy, poświęcone Bieszczadom.
Niewykluczona jest też rozbudowa bacówki, ale to już jest dużo bardziej kosztowna inwestycja, która będzie możliwa, jeśli uda się pozyskać dofinasowanie. Wymieniony zostałby dach, a przy okazji zmieniłaby się jego bryła. Dzięki temu powstałyby dwa dodatkowe pokoje dla osób niepełnosprawnych oraz drugi taras z jadalnią pełniącą też rolę sali koncertowej z widokiem na dawną wieś Jaworzec. Koszt – około 3 mln zł i prawie rok przerwy w funkcjonowaniu schroniska.
– W tym miejscu łatwo się zakochać – śmieje się Waldek Ochodek. – Nasi goście, którzy powracają, są tego najlepszym potwierdzeniem. Kto jest pierwszy raz, bywa odurzony panującą tutaj ciszą i rozdrażniony brakiem zasięgu w telefonie komórkowym. Po dwóch godzinach to mija. Pozostaje już tylko zachwyt.
Listopadowy weekend związany ze świętem niepodległości jest też dobrym czasem na odwiedzenie schroniska – od 13 listopada do 15 grudnia bacówka będzie nieczynna.
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.
Ściśle niezbędne ciasteczka
Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek.
Jeśli wyłączysz to ciasteczko, nie będziemy mogli zapisać twoich preferencji. Oznacza to, że za każdym razem, gdy odwiedzasz tę stronę, musisz ponownie włączyć lub wyłączyć ciasteczka.