Reklama

Poznaj region

100-letnia łemkowska chyża w Chacie nad Wisłokiem

Aneta Gieroń
Dodano: 29.06.2024
Monika Tomaszewska i Piotr i Piotr Sztukowski przed Chatą nad Wisłokiem. Fot. Tadeusz Poźniak
Monika Tomaszewska i Piotr i Piotr Sztukowski przed Chatą nad Wisłokiem. Fot. Tadeusz Poźniak
Share
Udostępnij

Na granicy Beskidu Niskiego i Bieszczadów, 120 lat temu w Wisłoku Wielkim stanęła łemkowska chyża. Ta ponad 10 lat temu stała się początkiem wspólnej historii warszawiaka i dziewczyny, która zostawiła Śrem koło Poznania, bo zakochała się w mężczyźnie, który w Beskidzie Niskim własnymi rękoma odbudował łemkowskie gospodarstwo, obdarzając je nowym życiem. Tak narodziła się Chata nad Wisłokiem, gdzie Piotr Sztukowski i Monika Tomaszewska dogonili swoje marzenia. Tutaj w 2018 roku zorganizowali wesele, na którym bawiło się pół wsi, tutaj codziennie do wspólnego stołu zapraszają swoich gości i tutaj każdego dnia od świtu doglądają upraw, bo już nie chcą i nie potrafią żyć poza Beskidem Niskim.

Wisłok Wielki – wieś, gdzie przed II wojną światową stały karczmy, dwie cerkwie, szkoła, poczta nawet, a takich chyż może i 500 było, bo Łemków zamieszkiwało tutaj ponad 3,5 tys. Tamten świat ostał się już tylko na pożółkłych fotografiach. Odeszli wysiedleni Łemkowie, zostało kilka polskich rodzin nasiedlonych po 1947 roku i dziś to niewielka osada, zdawać by się mogło, zapomniana przez Boga i ludzi, ale malownicza jak cały Beskid Niski. W 2009 roku ten adres stał się miejscem na ziemi dla Piotra Sztukowskiego, warszawiaka, który miał 14 lat, gdy pierwszy raz pojechał na obóz w Beskid Sądecki i to wystarczyło, by w górach chciał zostać na zawsze. 

Warszawa dawała mu pracę i pieniądze, ale góry nadawały sens życiu. Przez kolejne lata schodził Bieszczady i Beskidy szukając wymarzonego domu, nigdzie jednak nie mógł znaleźć oryginalnej zabudowy, którą można  byłoby wyremontować i zamieszkać. W trakcie jednej z wypraw w Bieszczady, zatrzymał się w skansenie w Sanoku. To było olśnienie, zobaczył łemkowską chyżę, a ta zdała mu się idealna do życia. W jednej chwili wszystko zaskoczyło, już widział pokoje na małą agroturystykę i przestrzeń prywatną. Problemem okazało się znalezienie takiego domu. W Bieszczadach nie było na to  szans i tak Beskid Niski stał się jego przeznaczeniem.

Chyża z Wisłoka Wielkiego w Beskidzie Niskim

W końcu dotarł do chyży pod numerem 39 w Wisłoku Wielkim, w opłakanym stanie, ale Piotrowi zdała się wyjątkowej urody, gdzie samotnie mieszkał schorowany Felek, producent najlepszego miodu w okolicy. W 2009 roku Piotr dopiął swego… stał się właścicielem drewnianej ruiny.

 – Miałem 35 lat i cieszyłem się jak wariat – wspomina Piotr. 

 Ten dom od zawsze stoi w tym samym miejscu, świat się zmienia, a on trwa. Jak się nie zachwycać? Dla gości, Piotra i Moniki to bardzo ważne, tak samo jak przywracanie pamięci tego miejsca i Łemków, którzy tu mieszkali.

Ten klimat i determinacja Piotra w odtworzeniu możliwie najpiękniejszego wyglądu łemkowskiego domostwa urzekły Monikę Tomaszewską, która w 2012 roku w Wisłoku miała spędzić miły wakacyjny tydzień, a okazało się, że związała się z tym miejscem na zawsze. Ona, dziewczyna z Pomorza, która przez ostatnie lata pracowała jako nauczycielka w Śremie k. Poznania, zachwyciła się chatą. Kawą o wschodzie słońca pitą przy studni, gdzie widoki najpiękniejsze, spokojem, ciszą i życiem wolniej płynącym. Szybko się też okazało, że świetnie się z Piotrem rozumieją i choć oboje byli już dojrzałymi ludźmi, mieli świadomość, że miłość może odmienić wszystko, na lepsze.

W 2014 roku zamieszkała w chacie na stałe. Piotr jeszcze przez rok „ciągnął” dobrze płatną pracę w Łodzi, by wystarczyło pieniędzy na dokończenie remontu chyży. Pierwszych gości, zaprzyjaźnionych z nimi artystów z Rzeszowskiego Stowarzyszenia Fotografików, przyjęli w styczniu 2014 roku, ale na dobre agroturystykę zainaugurowali w lipcu 2015 roku. I nijak tamta zrujnowana chyża nie przypomina obecnej chaty z niebieskimi oknami – dawniej tak malowano, co ponoć miało odstraszać muchy – i pięknymi balami w kolorze ciemnej czerwieni. To oryginalny kolor chyży, a malowanie glinką konserwowało drewno. Do tego wspaniały jodłowy i modrzewiowy gont na dachu.

Do chaty nad Wisłokiem goście zjeżdżają z całej Polski

W kolejnych latach rozkochali się nie tylko w towarzystwie gości, którzy zjeżdżają do nich z całej Polski, ale i w ekologicznym rolnictwie. Mają 20 podarowanych uli z pszczołami, w słońcu wygrzewa się ponad 30 kur i 3 koguty, niedawno pojawiły się owieczki. Od kilku lat uprawiają kilkadziesiąt hektarów. Chcą, by agroturystyka i rolnictwo były uzupełniającymi się działalnościami i z każdym rokiem lepiej im to wychodzi. W 2018 roku założyli spółdzielnię socjalną, w której zatrudniają osoby z Wisłoka Wielkiego i Czystogarbu, wsi sąsiadującej z Wisłokiem. 

Fot. Tadeusz Poźniak

Obok chyży wyrósł budynek spółdzielni z pokojem na wynajem i przetwórnią, dalej wiata i skład drewna, a w ostatnim czasie także spichlerz, obok którego parkują maszyny rolnicze. Od kilku lat świetnie działa sklep internetowy www.sklep.nadwislokiem.pl, gdzie można kupić pyszności z beskidzkiego warzywniaka. Wszystko to, czym na co dzień karmią swoich gości. 

– Z 6 hektarów zbieramy około 3 tony mąki rocznie. Robimy kilkaset słoików ogórków kiszonych, legendarny zakwas buraczany, pesto z czosnku niedźwiedziego, sałatki warzywne i syropy z ziół: mniszka, sosny, czy lipy – wylicza Monika Tomaszewska. – Staramy się być maksymalnie samowystarczalni. Najlepsze sery, mięsa i wędliny pozyskujemy od sąsiadów i tak  wspieramy się nawzajem w swoich działalnościach. Chata staje się także inspiracją dla naszych gości i cieszy nas to ogromnie. Wielu z nich towarzyszy nam w żniwach, chce jeździć na kombajnie, pomagać przy sianokosach, a rano zbierać w ogrodzie świeże warzywa na śniadanie. Tak działa magia Beskidu Niskiego i Chaty nad Wisłokiem.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy