Reklama

Ludzie

Porsche może mieć każdy, ale rzeźbę już nie!

Z Dagmarą Kowal, marszandką sztuki, właścicielką DagArt Galerie, rozmawia Aneta Gieroń
Dodano: 27.06.2019
46341_Dagart
Share
Udostępnij
Aneta Gieroń: Znakomita galeria sztuki współczesnej w Rzeszowie, pierwsza na Podkarpaciu umiejscowiona w galerii handlowej, w Millenium Hall i DagArt Galerie zdmuchuje 4 świeczki na urodzinowym torcie, żegnając się jednocześnie z tłumem zaprzyjaźnionych artystów oraz bywalców. W takim mieście jak stolica Podkarpacia, które chwali się nieustannym wzrostem gospodarczym, dynamicznym przyrostem mieszkańców, wzrostem płac i w końcu mianem stolica innowacji, akurat te wskaźniki nie przekładają się na nasze wielkomiejskie aspiracje związane ze sztuką?
 
Dagmara Kowal: Gdy 4 lata temu wybierałam Rzeszów na miejsce swojej zawodowej aktywności, nie kryję, że te dynamiczne wskaźniki cieszyły mnie i kazały mieć nadzieję, że pomysł na galerię sztuki współczesnej z pracami znakomitych artystów jest dobrą inwestycją. Miałam też za sobą kilkuletnią obserwację miasta i jego mieszkańców, bo w 2013 roku zamieszkałam tutaj z rodziną. W lutym 2013 roku Jacek Hazuka otworzył swoją autorską pracownię w Millenium Hall, a ja dwa lata później DagArt Galerie. 4 lata temu był świetny czas, by wystartować jako promotor i marszand sztuki. Z czasem okazało się, że może nie sam Rzeszów, ale wiele osób decyzyjnych nie do końca widziało potrzebę promocji miasta i regionu przy okazji współpracy przy dużych wydarzeniach artystycznych. Szkoda! Jednocześnie przez te 4 lata udało mi się ściągnąć do DagArt Galerie naprawdę sporą grupę miłośników sztuki i stworzyć miejsce, które przyciągało nie tylko artystów, ale wiele wspaniałych, twórczych osób.
 
Nie brakowało odwiedzających, ale kupujących było już mniej? Nie dotarła jeszcze do nas moda na kupowanie do domu i firmy dobrej sztuki współczesnej, jak to od dawna dzieje się w Europie Zachodniej? 30 lat wolnej Polski, to ciągle za mało na zmianę mentalności? 
 
Moda na sztukę współczesną jest duża, ale niestety, jeszcze nie u nas, jeszcze trzeba nam trochę czasu, zwłaszcza w Rzeszowie. Przechodzimy fazę obrazów ręcznie malowanych, obrazów z supermarketów, ale w końcu dojrzejemy do tego, by kupować działa artystów w kontekście inwestycji. Moje ulubione francuskie powiedzenie mówi: „kupujcie artystów za ich życia, bo po ich śmierci nie będzie was na nich stać, a oni nie będę już tego potrzebowali”. Ta maksyma na francuskim rynku sprawdza się od dekad, również dzięki wsparciu państwowych instytucji oraz systemowi ulg podatkowych dedykowanych dla firm inwestujących w sztukę współczesną, co bezpośrednio przyczynia się do rozwoju rynku, nakręca popyt. Promowanie i rozpowszechnianie mody na sztukę współczesną procentuje koniecznością świadomego uczestnictwa w życiu kulturalnym szerokiego grona odbiorców, kształtuje charakter odbiorców sztuki. Należy jednak pamiętać o nierozerwalnej warstwie emocjonalno-duchowej nawet w kontekście kupna-sprzedaży dzieła sztuki. Obraz, rzeźba, fotografia, itd., to nie tylko obiekt dekoracyjny czy inwestycyjny, to część osobowości zarówno artysty jak i kolekcjonera. Wieszając prace konkretnego autora, zapraszamy do swojego domu jego emocje, przeżycia, spojrzenie na świat.

Wchodząc do domów i mieszkań, niejako odruchowo zerkasz, co wisi na ścianie gospodarzy?
 
Tak (śmiech). Bliska jest mi sparafrazowana maksyma: „Pokaż mi swój obraz, a powiem ci, kim jesteś”.

I co zazwyczaj widzisz na ścianach?
 
Często pustkę, niestety. Piękne domy, wspaniale urządzone i ani jednej pracy na ścianach. To bardzo smutne.
 
Nie pamiętamy już, bo i skąd, jak wyglądały mieszkania przedwojennej inteligencji, gdzie na ścianach aż tłoczono było od dobrego malarstwa.  Nie za dobrze znamy też współczesne mieszczańskie domy w Niemczech, Francji, czy Belgii, gdzie króluje sztuka współczesna?
 
W ostatnich 30 latach Polacy bardzo dużo podróżują, ale w hotelach niekoniecznie wiszą obrazy i stoją rzeźby. W spadku po PRL-u nie mamy też dobrych, artystycznych tradycji. Przed 1989 roku bardzo cenione było rzemiosło, mniej sztuka współczesna. To takie paradoksy, bo z tamtych lat mamy przecież wspaniałe osiągnięcia filmowe, literackie, teatralne, także artystyczne. I o ile w ostatnich 15 latach kolekcjonerskie aspiracje udało się ożywić w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Gdańsku, to jednak Podkarpacie jest bardzo trudnym regionem, gdzie ten trend idzie z opóźnieniem. Ciągle brakuje nam promocji i spójnych działań na rzecz stuki współczesnej, a do tego trzeba żmudnej, codziennej pracy i wielkiej pasji.

Ty tę pracę przez ostatnie 4 lata sumiennie wykonywałaś i efekty potrafiły zaskakiwać nawet Ciebie. Wystawę „PopNow!”, którą otwierałaś DagArt Galerie obejrzało ponad 50 tys. osób. Wszystkie wernisaże gromadziły tłumy gości i artystów…
 
Dlatego uważam, że był to bardzo dobry czas, który się nie kończy, mam nadzieję, ale zmieniają się zasady działania. Jestem dumna, że udało mi się pokazać tylu znakomitych artystów, wielu z Podkarpacia, obdarzanych talentem na europejskim poziomie.
 
Kogo w ostatnich latach promowałaś?
 
Najdłużej związani z galerią to nestorzy międzynarodowego rynku sztuki: Jacek Hazuka, Andrzej Fogtt, Igor Janowicz. Wyjątkowo wspominam współpracę z śp. Maćkiem Wieczerzakiem. Pokazywałam go nie tylko w Rzeszowie, ale też w Holandii, Belgii, Francji, na targach i biennale sztuki. I cieszę się, że pamięć o nim ciągle jest żywa dzięki żonie, Aleksandrze Wieczerzak, która prowadzi fundację jego imienia. Były też prace Renaty Szyszlak, Barbary Hubert. Obie panie pokazywałam w Paryżu i Lille na targach sztuki. Świetnie się nam współpracuje z Martą Wojciechowską, Ireneuszem Janickim, Michałem Bajsarowiczem, Iwoną Góraj, Michałem Drozdem, którzy bardzo dobrze się sprzedają do prywatnych kolekcji europejskich. Pamiętam o znakomitym Leszku Kuchniaku, popularnym i uwielbianym w Rzeszowie. Jest też cała plejada młodych artystów: Michał Cygan, Sylwester Stabryła, Tomasz Mistak, Natalia Krzywda, Rafał Jedynak. Od początku zależało mi na promocji artystów zarówno na rynku lokalnym, jak i ekspansji na rynek europejski.
 
Do Rzeszowa sprowadzałaś bardzo dobrą sztukę z Francji i Stanów Zjednoczonych.
 
Swoją pierwszą galerię otworzyłam już w 2006 roku w Arras we Francji, gdzie w życie wcielałam koneksje Polski z Francją. Tam organizowałam wiele spektakularnych wystaw. Jedną z najciekawszych prezentacji była wystawa „Polska się odkrywa” w ramach obchodów „Roku Polskiego” w departamencie Pas-de-Calais w 2007 roku. Pokazywałam prace ponad 30 artystów z całej Polski: Warszawy, Gdańska, Wrocławia, Poznania, Opola, Katowic, Rzeszowa, itd. Wśród nich byli znaczący na polskim rynku sztuki artyści, m.in. Zbigniew Bajek, Jerzy Fober, Przemysław Lasak, Paweł Frąckiewicz, Jędrzej Stepak, Andrzej Fogtt, Waldemar Marszałek, Halina Nowicka, Tomasz Klimczyk, Ryszard i Kacper Dudek, Ryszard Kryński,  Renata Bonczar, Tadeusz Nowotaski, itd. Wystawa była ogromnym sukcesem. Udało mi się uchwycić wielobiegunowość polskiej sztuki współczesnej, a bogate spektrum środków artystycznego wyrazu zachwycało i intrygowało francuską publiczność. Tłumnie zwiedzana wystawa nadała azymut mojej pracy marszandki na długie lata. Współpracowałam z wieloma doskonałymi prywatnymi galeriami we Francji, Belgii i Holandii. Pokazywałam twórczość polskich artystów na kilkudziesięciu wystawach i blisko dwudziestu międzynarodowych targach sztuki, często będąc jedyną polską galerią. Dzięki aktywnej promocji wielu z moich polskich artystów wciąż jest obecnych na europejskim rynku sztuki w prywatnych kolekcjach. Natomiast obrazy Jacka Hazuki, Andrzeja Fogtta, Wacława Onaka, czy rzeźby Pawła Rybczyńskiego trafiły do kolekcji muzealnej Miasta Arras.
 
Biznes zaprzyjaźnił się z DagArt Galerie na dłużej?
 
Pojawił się, co jest dobrym prognostykiem na przyszłość. Coraz częściej proszono mnie o rekomendację prac do siedzib firm, niekoniecznie spośród podkarpackich artystów, ale właścicielom firm zależało, by dobra sztuka współczesna zaistniała na ścianach w siedzibach ich biznesów. Jest kilkanaście firm na Podkarpaciu, do których zakupiono prace wybrane przez DagArt Galerie. 

Czyje prace możemy oglądać w firmach na Podkarpaciu?
 
Obrazy: Jacka Hazuki, Francoise Danel, Maćka Wieczerzaka, Barbary Hubert, Igora Janowicza, Ireneusza Janickiego, czy Charlsa Fazzino. Fotografie: Frédérica Defossez, Bernarda  Pras. Rzeźby: Frédérica Lavauda, Alfredo Longo, Metal Junkie, Benedicte Dubart.
 
Wiele też osób zaglądało do przeszklonych przestrzeni DagArt w galerii handlowej.
 
Wielu było przedstawicieli wolnych zawodów: prawników, lekarzy, przedsiębiorców, ale i miłośników sztuki, którzy potrafili bardzo długo oszczędzać, by kupić piękną pracę do domu. Wiele spośród tych osób trafiało do nas z polecenia, ale bywali też tacy, którzy zaintrygowani odmienną przestrzenią w galerii handlowej, przekraczali nasz próg i wiązali się z nami na dłużej. Wchodzili i ulegali miłości do sztuki, co często się zdarza (śmiech). Byli zachwyceni europejskimi artystami z popartu, abstrakcji – przyznawali, że urzeka ich ta radość tworzenia, brak zadumy i melancholii, tak często obecnych w pracach polskich twórców. Andrzej Fogtt i jego prace wzbudzały zachwyt, od ręki sprzedawaliśmy wszystkie jego dzieła w "Sztuce do Kwadratu". Podobnie było z abstrakcjami Witolda Pazery.
 
Wielu naszych klientów, to byli goście z zagranicy, którzy do Rzeszowa przyjeżdżali na święta albo wakacje. Czuli się sentymentalnie związani z miastem i bardzo szybko zadomowili się też w DagArt Galerie. Nie było tygodnia, żebyśmy nie wysyłali prac do Wielkiej Brytanii, Francji, Stanów Zjednoczonych, Japonii albo Australii. Cena i jakość dzieł była dla nich ogromnym magnesem. Jednocześnie większość z tych osób za granicą odniosła sukces i przesiąkła pozytywną modą na posiadanie dobrej sztuki współczesnej.

To kobiety kupują najwięcej sztuki współczesnej?
 
Wręcz odwrotnie, to mężczyźni prawie zawsze nalegają na zakup sztuki do domu albo firmy. Chyba są odważniejsi od kobiet, lubią inwestować i wierzą w wartość inwestycji w sztukę. Porsche może mieć każdy, ale rzeźbę już nie! Jestem pewna, że moda na posiadanie dobrej sztuki nadejdzie już wkrótce, także do Rzeszowa. Tym bardziej, że sztuka to nie dekoracja, ale potężny przekaz w świecie biznesu, świadectwo naszej przynależności do elitarnej warstwy społecznej. Warto żyć i pracować w takim towarzystwie. 

Mimo to, po 4 latach DagArt Galerie znika z przestrzeni Rzeszowa.
 
DagArt to nie butik ze sztuką. Jesteśmy jedną z najbardziej rozpoznawalnych europejskich galerii promujących sztukę współczesną, która mogła być doskonałym narzędziem marketingowym dla miasta i regionu. Zabrakło świadomości, uwagi i chęci do współpracy ze strony rządzących.
 
To było niezbędne, by trwać?
 
Wszędzie na świecie szanuje się i wspiera prywatne inicjatywy w obrębie promocji sztuki. Wystawy o zasięgu europejskim są bardzo kosztowne, a ja nie byłam w stanie udźwignąć ich sama. Mimo że do galerii przychodziło kilkadziesiąt tysięcy osób, a ogólnopolskie telewizje dawały zapowiedzi naszych wydarzeń. To było za mało, by pokryć koszty. Nic nie dzieje się samoistnie. Pasja, zaangażowanie i rozległe kontakty, jakie posiadam na europejskim rynku sztuki, to wspaniały kapitał, który można było wykorzystać do promocji Rzeszowa i Podkarpacia, ale nie spotykałam się z większym zainteresowaniem. Tylko raz udało mi uzyskać od samorządu województwa dofinansowanie na spotkanie z Agatą Grzybowską, autorką albumu o Bieszczadach „Dziewiąte wrota”, które było uzupełnieniem wystawy „Grand Press Photo 2018”.
 
W ciągu tych 4 lat, z jakich wystaw i nazwisk jesteś najbardziej dumna, a które zmieniły także nasz gust i spojrzenie na sztukę współczesną?
 
Cztery lata w Millenium Hall to od 6 do 8 wystaw rocznie, blisko trzydzieści różnych pokazów indywidualnych oraz grupowych, ponad stu artystów wszystkich możliwych w sztuce mediów. Wszystkie to mój subiektywny, marszandzki wybór. Ze wszystkich jestem bardzo dumna, bo wszyscy prezentowani przeze mnie artyści to doskonali twórcy. Jako wyjątkowe wydarzenia wskazałabym na pewno „PopNow!” i „Pop Now !2”, bo choć ciągle nie do końca zrozumieliśmy w Polsce estetykę popartu, to mam nadzieję, że udało mi się odrobinę oswoić ten kierunek. Kiedy popart królował na świecie, w Polsce mieliśmy komunizm i nie było nam do śmiechu. Jestem jednak pewna, że przyjdzie jeszcze na niego czas i w Polsce. Twórczość Maćka Wieczerzaka z Mielca była tego wspaniałą zapowiedzią. Pełnymi garściami czerpał z najlepszych wzorców światowej sztuki i żal ogromny, że odszedł przedwcześnie. Dumna jestem, że pokazywałam Bernarda Pras, bo to światowej sławy artysta, Alfredo Longo i Charlsa Fazzino. Ściągnięcie do Rzeszowa oryginalnych pracy Andy’ego Warhola i Keitha Haringa był niesamowitym wyczynem dla mnie, marszandki. I nie chcę, by zabrzmiało to nieskromnie, ale mogłam jeszcze więcej.
 
Cieszę się ze współpracy z rzeszowskim fotografem, Michałem Drozdem, któremu wkrótce będę organizować wystawę w Paryżu. Kontrowersyjna wystawa Fogtt&Zoladek to moja duma. Tym większa, że w trakcie jej trwania Ramona Zoladek została ogłoszona „Artystką Roku 2018” w Wielkiej Brytanii, a Andrzej Fogtt, który już w 1982 roku prezentował Polskę na Biennale de Venice, na początku 2019 roku miał wspaniałą retrospektywną wystawę w Hamburgu, w Niemczech. Bezwzględnie bardzo ważnym artystą w moim życiu, jednym z najbardziej uznanych w Europie, utalentowanych i najbardziej wykwintnych jest Jacek Hazuka, który nadal tworzy w Rzeszowie i już niedługo zgotuje nam dużą niespodziankę artystyczną.
 
Każdy z tych wernisaży, to były dziesiątki gości i wydarzenie towarzyskie.
 
Co uważam za sukces, bo rzeszowski rynek nie jest łatwy i oczywisty, a mnie w 4 lata udało się stworzyć dobry klimat i pozytywny zamęt wokół DagArt Galerie, co jest bezcenne. Tak jak kilkanaście lat temu szybko weszłam w rynek francuski, tak samo byłam pewna, że miłością do sztuki uda mi się zarazić także w Rzeszowie, co się po części udało. Wernisażom ujęłam konwenansów, a dodałam naturalności i przyjaznej atmosfery. Można powiedzieć, że „okurzyłam” spotkania ze sztuką (śmiech).
 
Udało Ci się też wypromować projekt „Sztuka do Kwadratu”, w którym za niewielkie pieniądze można kupować prace najlepszych artystów w nietypowych formatach.
 
To mój autorski pomysł, który okazał się wielkim sukcesem. Sprawił, że do galerii może wejść każdy i znajdzie tam prace nie tylko za tysiące, ale i za kilkaset zł. Zaproponowałam dobrym i uznanym artystom, z którymi współpracuję, by malowali dla DagArt Galerie cztery kwadratowe formaty, niedostępne nigdzie indziej na świecie. 12×12, 18×18, 24×24 i 30×30. „Sztuka do Kwadratu” zachwyciła klientów – piękne formaty, do których proponuję oryginalne ramy od początku jest przebojem naszej galerii i tych prac sprzedaliśmy najwięcej. Ceny od 250 do 1000 zł okazały się przystępne dla większości miłośników sztuki, a nam pozwoliły zdobywać pieniądze na organizowanie dużych wystaw z dużymi nazwiskami.
 
Co stanie się z miejscem, z którym rzeszowianie już się zżyli?
 
Przenosi się do Internetu, podobnie jak „Sztuka do Kwadratu”. DagArt Galerie żyje już online. Do połowy lipca działamy jeszcze w Millenium Hal, gdzie można kupować prace w bardzo promocyjnych cenach, do czego zachęcam. Od czerwca równolegle „żyjemy” w sieci. Ale niespodzianka, już niedługo w ramach nowego projektu otworzymy w Rzeszowie pierwszy Punkt Odbioru Sztuki, kolejny w Poznaniu i Warszawie. 
 
Sama zaś miejscówka, z którą mieszkańcy Rzeszowa bardzo się zżyli, a moje dzieci traktują jak drugi dom, będzie nadal żyła sztuką i w przyszłości na pewno też zachwycała. Więcej szczegółów już za kilka miesięcy.
 
Galeria przenosi się do Internetu, ale mentalnie nie rozstaje z Rzeszowem?
 
Absolutnie nie. To DagArt Galerie jest sprawcą zamieszania związanego z monumentalną rzeźbą „Prometeusz” ze stali nierdzewnej o wysokości 270 cm, najnowszego dzieła Metal Junkie, artysty związanego z DagArt Galerie, a które kilka tygodni temu stanęło w przestrzeni Millenium Hall. Rzeźba jest do kupienia i kosztuje 79 tys. zł. W lipcu w galerii stanie jeszcze większa  rzeźba tego samego artysty. Będzie to czterometrowe przedstawienie mężczyzny wyeksponowane na placu eventowym Millenium Hall. Zamierzam we współpracy z Panią Martą Półtorak organizować spektakularne wydarzenia czasowe, bezpłatne i otwarte dla szerokiego grona publiczności. 
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy