Reklama

Ludzie

Skrzydła nad Wisłokiem – historia lotnictwa zaczyna się w Rzeszowie?

Z Szymonem Jakubowskim, autorem "Skrzydeł nad Wisłokiem", reporterskiej książki o historii lotnictwa na Rzeszowszczyźnie i dziejach lotniska w Jasionce, rozmawia Alina Bosak.
Dodano: 29.05.2019
45820_szymon
Share
Udostępnij
Alina Bosak: Potocki w balonie, szybownicy z Bezmiechowej, niemiecki obóz pracy na lotnisku w Jasionce i niezapomniani piloci Aeroklubu Rzeszowskiego – wszystko związane z historią lotnictwa na Rzeszowszczyźnie. Twoje „Skrzydła nad Wisłokiem” to nie pierwsza książka o rzeszowskim lotnictwie, ale chyba pierwsza tak przekrojowa? 

Szymon Jakubowski: To pierwsza książka pokazująca szerzej dzieje lotnictwa rzeszowskiego. Książek okołolotniczych związanych z Rzeszowszczyzną było raptem kilka. W 1985 roku wydana została „Jasionka” Juliana Woźniaka, a także dwa tomy Romana Przepióry „Latajcie kochani długo i szczęśliwie” i „Drzazgi w skrzydłach”. Wszystkie one dotyczyły jednak wybranych fragmentów lotnictwa. Przepióra opierał się głównie na swoich wspomnieniach, a Woźniak koncentrował się na historii Aeroklubu Rzeszowskiego. Całościowej próby pokazania przeszłości lotnictwa rzeszowskiego nie było.

Skoro całościowo, to od samego początku. Kiedy zaczyna się historia lotnictwa na Rzeszowszczyźnie?

Jeśli przyjmiemy, że lotnictwo to wznoszenie się w przestworzach, to ta historia zaczyna się ponad 220 lat temu. A nasz region jest kolebką polskiego lotnictwa. To człowiek związany z Rzeszowszczyzną – Jan Potocki z Łańcuta, urodzony prawdopodobnie w Kuryłówce, protoplasta rodu łańcuckich Potockich, był pierwszym Polakiem, który w 1790 roku wzniósł się w przestworza balonem. Od niego zaczęła się historia lotnictwa zarówno polskiego, jaki i podkarpackiego. Pierwszy rozdział mojej książki jest zatem poświęcony dosyć odległej historii. Opisuję w nim próby lotu na najróżniejszych powietrznych statkach. Jednym z bohaterów jest Jan Wnęk, niepiśmienny chłop, mieszkający niegdyś na pograniczu dzisiejszej Małopolski i Podkarpacia, który być może jest twórcą pierwszej sterowalnej machiny, przypominającej szybowiec. Wspominam o hrabim Ostaszewskim, który robił próby z prototypami śmigłowców, a jednocześnie był twórcą pierwszej udanej konstrukcji samolotowej. 

Rozwój lotnictwa to chyba jednak lata międzywojenne? 
      
Także bardzo ciekawe na naszych terenach. Rzeszów nie miał jeszcze wtedy lotniska, ale bardzo prężnie działało koło szybowcowe Ligii Obrony Przeciwlotniczej i Przeciwgazowej, które miało do 1935 roku profesjonalne szybowisko w Strzyżowie, a oprócz tego jeszcze kilka lądowisk w okolicach Rzeszowa. Tradycje szybowcowe były tu bardzo silne. To ludzie związani z Rzeszowszczyzną tworzyli pierwszą organizację lotniczą, czyli Związek Awiatyczny Słuchaczów Politechniki Lwowskiej. Na naszym terenie powstawały przedwojenne szybowiska, szkoły szybowcowe, słynne w Ustianowej i Bezmiechowej. 

Musiałeś wykonać solidną kwerendę historyczną, by te wszystkie informacje zgromadzić. Z jakich źródeł historycznych korzystałeś?

Niestety, jest niewiele materiału źródłowego lub jest on bardzo rozproszony. Jak wspomniałem, książek jest raptem kilka i w dodatku odnoszą się tylko do elementów tematu, którym się zająłem. Solidną kwerendę przeprowadziłem w starej prasie, tytułach przedwojennych i powojennych. Trochę czasu spędziłem także w archiwach, przy czym założyłem, że nie piszę historycznej monografii, ale książkę, która zaintryguje czytelników niekoniecznie zainteresowanych samym lotnictwem, ale również ciekawych dziejów regionu. Wzbogaciłem moją opowieść wspomnieniami ludzi, którzy pamiętają wiele ciekawych zdarzeń związanych z rzeszowskim lotniskiem. Sięgnąłem także do kronik, istniejących w pojedynczych egzemplarzach i przechowywanych w izbach pamięci. Bardzo pomocne były kroniki tworzone przez Romana Przepiórę, które są w Ośrodku Kształcenia Lotniczego. Bardzo pomocna była kronika lotniskowej straży pożarnej, kronika PLL LOT, która w tej chwili znajduje się w Muzeum Lotnictwa Polskiego. Jest to kronika sięgająca 1945 roku i pokazująca m.in. otwarcie pierwszej linii pasażerskiej z Rzeszowa do Warszawy. Bogata historia naszego lotnictwa może być z pewnością tematem wielotomowego opracowania historycznego. Wiem, że niektórzy po lekturze „Skrzydeł nad Wisłokiem” mogą czuć niedosyt, chcieć więcej, ale, jak mówiłem, starałem się pokazać temat jak najbardziej przekrojowo, ale jednocześnie pamiętać o popularyzatorskim charakterze książki. 

Centrum tej opowieści to lotnisko w Jasionce?

Tak. Przy czym lotnisko to nie jest tylko port lotniczy, ale także  Ośrodek Kształcenia Personelu Lotniczego, a dziś Ośrodek Kształcenia Lotniczego Politechniki Rzeszowskiej, to także Aeroklub Rzeszowski i Dział Prób w Locie WSK Rzeszów, lotnictwo sanitarne, biuro meteorologiczne. Pokazuję ciekawostki związane z tymi miejscami, instytucjami, ludźmi. Także pochodzące z materiałów sporządzonych przez Służbę Bezpieczeństwa. Lotnisko miało znaczenie strategiczne, więc było pod ochroną kontrwywiadowczą i SB. Sporo materiałów znajduje się w archiwach IPN. Aczkolwiek trzeba do nich podchodzić z ostrożnością i niektóre wymagają weryfikacji. Okazuje się, że wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób byli powiązani z lotniskiem i lotnictwem, byli też bardzo mocno inwigilowani. Nawet mieszkańcy domów sąsiadujących z lotniskiem byli pod obserwacją SB. Z nimi pracownicy LOT-u, portu lotniczego, aeroklubu. Wszyscy mieli pozakładane teczki.

Pilnowano, by nikt się nie wyrwał bez zgody za żelazną kurtynę. Pilotom zdarzało się uciekać…

Przypominam w książce próby takich ucieczek z Jasionki. Było ich kilka. Wśród nich próby porwań, próby ucieczek, a w 1982 roku słynna ucieczka jednego z absolwentów OSPL do Berlina Zachodniego. W książce przywołuję też odtajnione dokumenty amerykańskie, które pokazują, że Jasionką interesowały się także służby zachodnie. Prezentuję notkę CIA z lat 50-tych, która świadczy o zainteresowaniu wywiadu amerykańskiego tym terenem.

Wiele takich ciekawostek jest w książce?

Tak. Czasem wesołych, ale też tragicznych, związanych z katastrofami lotniczymi. Jedną z najsłynniejszych jest wypadek na Osiedlu Piastów w Rzeszowie, nad którym w 1966 roku zderzyły się dwa samoloty, w wyniku czego zginęły trzy osoby. Wiele osób pamięta też katastrofę w Białobrzegach w 1988 roku. Wracam też do starszych, przedwojennych katastrof.

Zginęło w tych wypadkach wielu wspaniałych, rzeszowskich pilotów. Patronują teraz rzeszowskim ulicom, jak chociażby Witold Świadek.  

Jest sporo wielkich nazwisk rzeszowskiego lotnictwa. Warto przypomnieć także te przedwojenne. Z naszym miastem jest związany Gustaw Pokrzywka, słynny pilot mechanik, który wygrał Międzynarodowe Zawody Samolotów Turystycznych Challenge 1934. Razem z Jerzym Bajanem był w okresie międzywojennym porównywany do Żwirki i Wigury. Przypominam wielkie nazwiska tego sportu i takie postaci jak: Witold Świadek, Wacław Nycz, Jan Baran, Krzysztof Wyskiel. Zginęli tragicznie, ale dzięki nim lotnictwo rzeszowskie w latach 70-tych i 80-tych było potęgą. Aeroklub Rzeszowski zaliczano do najlepszych w Polsce, a nasi piloci hurtowo przywozili medale z kolejnych mistrzostw. Tyle było powitań wracających z medalami pilotów, że przygotowano uniwersalny transparent, na którym był napis „Witamy naszych Mistrzów…”, a w wolne miejsce w zależności od rangi zwycięstwa doklejano: „Polski”, albo „Świata” albo „Europy”. Rywalizacja był taka, że trudniej było dostać się do reprezentacji Aeroklubu Rzeszowskiego niż do reprezentacji Polski. Takim przykładem jest Krzysztof Wyskiel. Mimo, że był czterokrotnym mistrzem Polski samolotowym nawigacyjnym, nie przebił się w aeroklubie, co skłoniło go do przenosin do akrobatyki szybowcowej. Tam też odnosił sukcesy, ale, niestety, w 1989 roku, zginął na mistrzostwach świata w Niemczech. 

Ciekawe są też same początki lotniska w Jasionce, które Niemcy zbudowali, szykując się do ataku na Związek Sowiecki.

Owszem. W Jasionce zbudowano obóz pracy dla Żydów i obóz pracy dla pracowników przymusowych narodowości polskiej. Lata wojenne są bardzo ciekawe. Ale późniejsze także. Na przykład niewiele osób pewnie wie, że w latach 40-tych, tuż po wojnie na lotnisku działała drużyna harcerska Czarna Jedynka, na której czele stał zmarły w tym roku harcmistrz Wojciech Brzechowski. To właśnie z tej drużyny wywodzi się Roman Przepióra, popularyzator lotnictwa, wieloletni szef Aeroklub Rzeszowskiego, wiceszef OSPL-u. Do tej „lotniskowej” Czarnej Jedynki, która działała do 1949 roku, należał nawet Wojciech Kilar.

To chyba najmniej znany epizod z życia kompozytora muzyki filmowej. Nie spotkałam się z nim nawet w jego ostatniej, obszernej biografii.  

Takich historii jest więcej. W latach 60-tych na lotnisku odbywał się rytuał pasowania młodych pilotów, wychowanków aeroklubu i w czasie tych obrzędów w rolę Ikara wcielał się nie kto inny jak bardzo młody Stanisław Guzek, znany dziś jako Stan Borys. Trzeba zaznaczyć, że sport lotniczy był w pewnym momencie bardzo popularny. Państwo finansowało działalność aeroklubów, a latanie nie było domeną osób zamożnych. Można było przyjść do aeroklubu prosto z ulicy. Wystarczyło mieć dobre zdrowie i chęci, by latać na szybowcach, samolotach, skakać ze spadochronem, nie mając pieniędzy, które dziś są nieodzowne, by ten sport uprawiać.  

A Twoją pasją jest historia lotnictwa? Zanim napisałeś książkę, wiele artykułów ukazało się w „Podkarpackiej Historii”.

Z lataniem mam tyle wspólnego, że kiedyś skoczyłem na spadochronie, raz wzniosłem się w powietrze balonem i parę razy leciałem jako pasażer samolotem. Ale historia lotnictwa bardzo mnie interesuje. W jakiejś mierze dlatego, że związałem swoje losy z rodziną pilota. Mój syn to wnuk Krzysztofa Wyskiela. Do tematów lotniczych zainspirowali mnie przede wszystkim ludzie z Portu Lotniczego Rzeszów-Jasionka. Zwrócili uwagę, że wcześniej zaniedbywano temat historii lotniska. Nikt nie spisywał relacji świadków, nie prowadził kroniki. Dlatego przy pisaniu książki musiałem wiele pracy poświęcić weryfikowaniu informacji. Wiele danych, czy to znajdujących się w starej prasie, czy we wspomnieniach, czy w materiałach SB, było sprzecznych. Różnice dotyczyły faktów, dat, danych. Pomagało mi więc kilkanaście osób, związanych z historią rzeszowskiego lotnictwa, na bieżąco konsultowałem z nimi wiele spraw. Im wszystkim należą się podziękowania.      
***
Książka „Skrzydła nad Wisłokiem” do sprzedaży wchodzi 30 maja. Autograf można zdobyć w piątek, 31 maja 2019 roku, o godzinie 18.00 w restauracji Ceska Hospoda (ul. Rynek 5), gdzie odbędzie się spotkanie z autorem Szymonem Jakubowskim” – dziennikarzem, redaktorem naczelny „Podkarpackiej Historii”.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy