Reklama

Ludzie

Researching – przyszłość nadeszła. Felieton Krzysztofa Martensa

Krzysztof Martens
Dodano: 29.11.2017
36605_main
Share
Udostępnij

Zasada włoskiego ekonomisty i socjologa  Vilfreda Pareto mówiąca o tym, że 20 proc. społeczeństwa „produkuje” 80 proc. dóbr potrzebnych do życia, przestaje być aktualna. Fabryki bez robotników, samochody bez kierowców, wszechobecne automatyczne linie produkcji nieomal wszystkiego sterowane przez sztuczną inteligencję – to już rzeczywistość. Świat zmierza do sytuacji w której kilka procent populacji zupełnie wystarczy, aby zaspokoić potrzeby pozostałych ponad 90 proc.

Czy to źle? Chyba dobrze, ale co więc czeka pozostałych „niepotrzebnych” ludzi – bezrobocie? Oczywiście przyszłość należy do szeroko rozumianych usług. Eksperci prorokują, że powstanie wiele nowych zawodów. Mnie pasjonuje researching. Dlaczego? Tracę mnóstwo czasu na wyszukiwanie ciekawych brydżowych rozdań. Kompetentny „wyszukiwacz” bardzo by mi się przydał. Przyznaję, że wolę angielskie słowo, gdyż jego polski odpowiednik -infobrokering – brzmi mniej klarownie. Taki zawód został zarejestrowany w Polsce osiem lat temu. Zabawne, że w Stanach Zjednoczonych oficjalnie taka specjalizacja nie istnieje, choć ludziom ją uprawiającym dobrze się wiedzie. Researcher zajmuje się wyszukiwaniem informacji, ich oceną i analizą zgodnie z potrzebami klienta. I tu mamy problem – bardzo niewielu polskich przedsiębiorców zna słowo infobroker i potrafi wyartykułować swoje oczekiwania wobec specjalisty. Jak na razie zamówienia ograniczają się do prostych zadań polegających na stworzeniu bazy danych czy przygotowaniu raportu dotyczącego sytuacji na rynku w zadanym wąskim zakresie. Brak rozeznania własnych potrzeb ze strony klientów zderza się niewielkimi kompetencjami ze strony potencjalnych researcherów. Tuż po studiach młodzi ludzie zakładają firmy infobrokerskie uważając, że umiejętność operowania wieloma wyszukiwarkami oraz znajomość kilku związanych z tym sztuczek wystarczy do uprawiania tego zawodu. Ich złudzenia szybko rozwiewa rynek. Internet jest zapchany wszelkiego rodzaju spamem, wiarygodność informacji przedstawia sporo do życzenia, a poziom merytoryczny dostępnych opracowań z miesiąca na miesiąc spada. Toniemy w coraz większej ilości informacji i kluczową kompetencją researchera okazuje się umiejętność selekcji źródeł, zdolność do krytycznego i sensownego selekcjonowania, ocenianie i kreatywnego wykorzystania pozyskanych informacji.

Do tego potrzeba doświadczenia i wiedzy nie tylko specjalistycznej, ale i ogólnej. Kondensacja, analiza i wyciąganie właściwych wniosków z uzyskanego materiału, to już wyższa szkoła jazdy.

Jaką ja widzę przyszłość przed researchingiem? Moim zdaniem przyszłość już nadeszła. Niewielki popyt wynika z braku rozeznania potrzeb informacyjnych przez polskich biznesmenów i sposobów ich zaspokojenia. Moim zdaniem nie nadążają oni za zmianami jakie z niespotykaną szybkością zachodzą w przestrzeni internetowego dostępu do wiedzy. Jak obudzić u naszych kapitalistów chęć poznawania i akceptacji nowych technologii informacyjnych?- to temat na osobny felieton. Z drugiej strony mały popyt, a tym samym skromny strumień pieniędzy sprawia, że niewielu wybitnych specjalistów z różnych dziedzin garnie się do researchingu,  kuleje w związku z tym podaż. Nielicznym firmom w tej branży brakuje strategii wyszukiwania informacji, ich lokalizowania i załatwiania dostępu (bywa płatny) do źródeł oraz szeroko rozumianej kultury informacyjnej.

Mam nadzieję, że wraz z nieuchronnym wzrostem popytu na wysokiej jakości informację, będą rosły kompetencje researcherów.

Walka z zalewem informacji nie ma sensu, będzie jej z każdym rokiem więcej, a przygnębiająca głupota i brak odpowiedzialności za słowo zdominują Internet. Wtedy, wysokiej klasy researcher będzie na wagę złota.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy