Henryk Waniek i jego dziedzictwo śląskie rozgościło się w sobotę w refektarzu Muzeum Okręgowego w Rzeszowie w trakcie czwartej już edycji Pretekstów Kulturalnych w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa. W tym roku pod tytułem "Krajobraz – świątynia natury" ten śląski bardzo artysta słowem i rysunkiem nawiązywał do krajobrazu jako immanentnej części naszego ducha. Było też sporo dobrej muzyki za sprawą Dariusza Kota i jego koncertu na akordeonie oraz ważnych słów wypowiedzianych na wieczorze pisarzy i poetów.
Wydarzeniu towarzyszyła też wystawa rysunków, którą Henryk Waniek otworzył, bezceremonialnie przyznając, że większość z nich powstała mimochodem, w trakcie rozmów telefonicznych czy słuchania radia, przy pomocy tego, co było akurat pod ręką: ołówka, flamastra, starego pędzelka.
– Żartobliwych i z pobłażaniem – dodał malarz surrealista, który realizuje swoje wizje także w tradycyjnym malarstwie olejnym, choć jak stwierdził w sobotni wieczór. – Już wszystko, co było dla niego ważne, namalował.
Henryk Waniek zajmuje się również rysunkiem, grafiką wydawniczą i plakatem oraz sporadycznie scenografią do sztuk teatralnych. Znany ze swej działalności literackiej związanej z penetrowaniem historycznych tajemnic i kulturowych fenomenów Śląska w jego najszerszych granicach, czyli od Oświęcimia do Zgorzelca. Snuje opowieść o kraju i krajobrazie, o ludziach i duchowych związkach, które w różnym czasie łączyły Polaków, Niemców, Czechów i Ślązaków.
Sobotni wieczór był okazją do dywagacji Wańka o wpływie krajobrazu na człowieka, a tym samym na wszystkie formy jego działalności. Krajobraz mówi wszystko o jego mieszkańcach, definiuje nas, zmienia, naiwnie można by rzec, że człowiek, który rodzi się i wzrasta w otoczeniu piękna, staje się "pięknym".
Henryk Waniek to też "archeolog śląskiej prawdy", jak przypomniała prowadząca z nim spotkanie rzeszowska poetka, Krystyna Lenkowska, próbując dociec, czy artysta bardziej ocala śląski mit, czy może demitologizuje historię "ziem odzyskanych".
– Tego pojęcia nikt odpowiedzialny dziś już nie używa – tłumaczył Waniek. – Sam często używam prowokacyjnego określenia "ziem okupowanych". To są konsekwencje po hitleryzmie, stalinizmie, cynizmie politycznym, ale nie ma powodu, by nie mówić prawdy o ludności niemieckiej, która przez wieki tutaj żyła.
Wystawa rysunków Henryka Wańka. Fot. Tadeusz Poźniak
Artysta przyznał jednak, że sam temat Śląska tak bardzo spycha w obszar smrodu, a zwłaszcza smrodu politycznego, że pewnie warto od niego odchodzić na rzecz rozmów o malarstwie i literaturze. Tym bardziej , że można, a nawet powinno się je ze sobą łączyć.
Waniek, zafascynowanym Śląskiem, ale potrafiący dostrzec paralele pomiędzy różnymi zjawiskami zachodzącymi w różnych częściach naszego kraju, dał się też namówić na krótkie porównanie "krajobrazu" Śląska i Podkarpacia.
– Miasta na Śląsku mogącego dać się porównać z Rzeszowem trudno mi się doszukać, ale widzę pewne podobieństwo pomiędzy Przemyślem i Kłodzkiem – mówił pisarz. – Bieszczady przywołują na myśl Sudety, a co do wielokulturowości? Obecnie Śląsk jest monokulturowy, ale nie da się zapomnieć o wpływie kultury czeskiej, niemieckiej, także żydowskiej.
I to pewnie ta styczność z żydowską, ruską, łemkowską, ukraińską przeszłością Podkarpacia.
Ważną częścią sobotniego wieczoru był też koncert na akordeonie w wykonaniu Dariusza Kota oraz wieczór pisarzy i poetów z udziałem. m.in. Jerzego Fąfary, Joanny Lech, Romana Madejowskiego, Marka Pękali oraz Krystyny Lenkowskiej. Preteksty zakończyła prezentacja multimedialna prac Henryka Wańka z komentarzem artysty.