Konrad Fijołek, ostatecznie wygrał wybory prezydenckie w Rzeszowie, ale dopiero w drugiej turze i, bynajmniej, nie miażdżącą większością głosów. Co więcej, po drodze stracił większość swoich radnych z KWW Konrada Fiołka Rozwój Rzeszowa, nie ma większości w Radzie Miasta Rzeszowa oraz będzie musiał się dużo bardziej liczyć z Koalicją Obywatelską, która wprowadziła 7 radnych i na razie jest jedynym koalicjantem dla Rozwoju Rzeszowa. Co więcej, w I turze wyborów Konrad Fijołek zdobył 37, 91 proc., czyli 28 649 głosów, natomiast Waldemar Szumny z PiS 24,23 proc. i 18 314 głosów. To oznacza, że w drugiej turze głosowania, Konrad Fijołek osiągając 54,9 proc. poparcia i 36 916 głosów, miał mniejszy przyrost nowych głosów niż Waldemar Szumny, który odnotował 45,1 proc. poparcia i 30 331 głosów. Mówiąc wprost, Fijołek do wyniku z 7 kwietnia dołożył 8 267 głosów, zaś Szumny aż 12 017 głosów.
– Oceniając wybory prezydenckie w Rzeszowie, zarówno pierwszą jak i drugą turę, trzeba powiedzieć, że Konrad Fijołek nie ma powodów do triumfalizmu, co sam przyznał podczas niedzielnego wieczoru wyborczego – ocenia dr hab. Paweł Kuca, prof. UR, politolog. – Wygrał drugą turę wyborów i został prezydentem, ale to będzie trudna prezydentura. Dużą porażkę poniósł jego KWW Konrada Fiołka Rozwój Rzeszowa, który w poprzedniej kadencji miał aż 14 radnych, w obecnej zaledwie 5, a to oznacza, że nowy prezydent może nie mieć w przyszłej Radzie Miasta większości i komfortu stabilnych rządów. To z kolei może powodować, że przed wszystkimi ważnymi głosowaniami konieczne będą negocjacje i polityczne targi.
Fijołek zachował sporą powściągliwość
To po części można było wyczytać z miny Konrada Fijołka już podczas niedzielnego wieczoru wyborczego, gdy ogłoszone zostały wyniki sondażu exit poll zrealizowanego przez Ipsos dla telewizji TVN24, TVP oraz Polsat. W jego otoczeniu wybuchł entuzjazm, sam Fijołek zachował sporą powściągliwość. Może miał w pamięci swój triumf z 2021 roku, kiedy to w wyborach uzupełniających, walcząc z dużo bardziej wymagającymi przeciwnikami politycznymi, bo mierzył się wtedy z Ewą Leniart i Marcinem Warchołem, kluczowymi postaciami Zjednoczonej Prawicy na Podkarpaciu oraz Grzegorzem Braunem z Konfederacji, już w pierwszej turze zdobył 56,5 proc. głosów. W tegorocznych wyborach prezydenckich tego wyniku nie udało mu się pobić nawet w dogrywce wyborczej.
– Na pewno nie ułatwia mu fakt, że jest pierwszym prezydentem walczącym o reelekcję po wieloletniej prezydenturze Tadeusza Ferenca, który przez prawie 20 lat cieszył się ogromną sympatią rzeszowian – przyznaje politolog. – I o ile Ferenc był włodarzem, który błyskawicznie podejmował decyzje, a trudne zadania dodawały mu energii do działania, o tyle Konrad Fijołek jest innym typem osobowości. Rzeszowianie to widzą, porównują i może po cichu tęsknią do polityka obdarzonego taką charyzmą, jaką miał Tadeusz Ferenc.
Jak dodaje Paweł Kuca, jeszcze bardziej interesująca byłaby druga tura, gdyby spotkali się w niej Konrad Fijołek i Jacek Strojny, który w I turze zdobył aż 20, 61 proc. głosów rzeszowian.
– Niewykluczone, że wtedy ta różnica między kandydatami byłaby jeszcze mniejsza, niż obecne 10 proc. pomiędzy Szumnym i Fijołkiem – dodaje.
Co do samego wyniku PiS, ten na pewno jest dobry, ale nie historyczny.
– To rodzaj nadinterpretacji, marketingu politycznego – precyzuje Paweł Kuca. – Realne poparcie dla PiS-u w Rzeszowie jest na poziomie wyniku Waldemara Szumnego z I tury wyborów, czyli około 24 proc. Podobny wynik w 2021 roku osiągnęła Ewa Leniart, która miała 23,62 proc. i Wojciech Buczak, który ubiegając się o prezydenturę Rzeszowa w 2018 roku zdobył 28, 86 proc. głosów. Choć na pewno sam fakt, że w tym roku doszło do II tury wyborów prezydenckich w Rzeszowie jest dla PiS-u sporym sukcesem.
Fijołek częściej niż się chwalić, musiał się bronić
Dało się zauważyć, że w końcówce kampanii, dużo większa energia emanowała ze sztabu Waldemara Szumnego, niźli Konrada Fijołka. A już piątkowe podsumowanie kampanii było dużo lepsze w obozie PiS, niż u obecnego prezydenta. Uśmiechnięty Szumny, otoczony pełnymi entuzjazmu osobami i zapowiadający, że zaproponuje Jackowi Strojnemu stanowisko wiceprezydenta Rzeszowa, było dużo bardziej przekonującym obrazkiem, niż lekko zrezygnowany Fijołek, przepraszający za błędy, które się zdarzyły i zapewniający, że Rzeszów jest najważniejszy. Jakby zabrakło w ostatnich dniach wyeksponowania pozytywów rządów z ostatnich prawie 3 lat. Fijołek został zepchnięty do defensywy i zamiast się chwalić, nieustannie musiał się bronić. Za bardzo nie pomogły nawet wizyty ogólnopolskich polityków z pierwszych stron gazet: Aleksandry Dulkiewicz, Rafała Trzaskowskiego, Jacka Karnowskiego, czy Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Kolejne tygodnie pokażą, jak funkcjonować będzie Rada Miasta Rzeszowa, gdzie obecny prezydent nie ma większości, ale nowej siły nabiorą Stowarzyszenie Razem dla Rzeszowa w 4-osobowym składzie oraz Platforma Obywatelska, która ma aż 7 radnych i będzie najpoważniejszym zapleczem politycznym dla Fijołka.
Dlaczego Platforma Obywatelska nie miała kandydata na prezydenta
– Zastanawiające jest, dlaczego Platforma Obywatelska już kolejny raz, także w tym roku, nie podjęła walki o prezydenturę Rzeszowa – mówi Paweł Kuca. – Bo nie wierzę, że spełnieniem jej ambicji jest stanowisko wiceprezydenta dla Marcina Deręgowskiego. Realną władzę ma prezydent i to on wydaje polecenia wiceprezydentowi. Jeśli w tym jest plan związany z wyborami za 5 lat, to dość skomplikowany, bo wszystkie sukcesy i porażki z najbliższej kadencji prezydenta w równym stopniu będą szły na konto Konrada Fijołka jak i Marcina Deręgowskiego oraz Platformy Obywatelskiej.
Ale jak zauważa Paweł Kuca, pewne zmiany w rzeszowskiej Platformie Obywatelskiej widoczne są od ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych i są zasługą Pawła Kowala, posła Koalicji Obywatelskiej z Rzeszowa.
– Tchnął w partię dużo energii – dodaje politolog.
Dla samych rzeszowian obecny układ sił w Radzie Miasta Rzeszowa, może paradoksalnie przynieść sporo korzyści. Wprawdzie nie ułatwi rządów Konradowi Fijołkowi, ale może wymusić dużo lepszy proces legislacyjny i optymalne rozwiązania dla miasta.
W różnych głosowaniach radni różnie podnoszą rękę
– Nie można przez 5 lat być tylko w kontrze do propozycji obozu prezydenta, zwłaszcza, jeśli ten będzie przedkładał dobre uchwały – zauważa Kuca. – To oznacza, że radni PiS i Stowarzyszenia Razem dla Rzeszowa w różnych głosowaniach mogą różnie podnosić rękę.
W przeszłości w rzeszowskiej radzie to się już nieraz zdarzało. Ponad 10 lat, w czasie prezydentury Tadeusza Ferenca, Krystyna Wróblewska z PiS, wbrew swoim klubowym kolegom, wspólnie z radnymi lewicy głosowała za udzieleniem absolutorium prezydentowi Ferencowi. I nie była to jej jedyna niesubordynacja, bo poparła też budowę multimedialnej fontanny, czy przyłączenie Malawy do Rzeszowa.