Biznes

VIP Polityka. Lucjusz Nadbereżny: Stalowa Wola ma duże ambicje

Z Lucjuszem Nadbereżnym, prezydentem Stalowej Woli, zwycięzcą rankingu VIP-a w kategorii
Dodano: 18.11.2018
42371_prezeydent
Share
Udostępnij
Aneta Gieroń: Panie Prezydencie, czuje się Pan wpływowy? Uzyskał Pan 73. procentowe poparcie mieszkańców Stalowej Woli w I turze wyborów, które odbyły się ledwie kilka tygodni temu. To najlepszy wynik w wyborach prezydenckich na Podkarpaciu w 2018 roku. Za wpływowego uznała też Pana Kapituła w rankingu naszego magazynu VIP Biznes&Styl – Najbardziej Wpływowy Polityk Podkarpacia 2018.
 
Lucjusz Nadbereżny: Ta nominacja i nagroda są dla mnie bardzo miłym, ale i dużym zaskoczeniem. Nigdy nie stawiam swojej osoby w gronie wpływowych polityków. Nie czuję się do tego upoważniony i nigdy tak o sobie nie myślę. Jednocześnie wyniki w ostatnich wyborach samorządowych są dla mnie wyróżnieniem, motywacją i jeszcze większą odpowiedzialnością. Tak duże zaufanie społeczne zawsze wiąże się z odpowiedzialnością, by te nadzieje nie zostały zmarnowane, a wręcz przeciwnie, by miały okazję się rozwinąć. Chciałbym, aby kapitał społeczny, który udało się zbudować w Stalowej Woli, nie został zmarnowany, a byłoby świetnie, gdyby udało się go jeszcze pomnożyć.
 
Sam wynik wyborów był dla mnie dużym zaskoczeniem, ale też bardzo radosnym i motywującym. Jednocześnie od razu pojawiła się w mojej głowie myśl, że nigdy nie można poddawać się zbytniej euforii, absolutnie nie włączył mi się triumfalizm. Tak duże poparcie społeczne odbieram jako zaufanie dla mojego projektu budowania ambitnej Stalowej Woli. Moją ambicją jest, byśmy byli drugim miastem na Podkarpaciu, zaraz za Rzeszowem i nie chodzi mi tu tylko o liczbę mieszkańców,  ale funkcje, jakie może spełniać miasto z punktu widzenia gospodarczego, kulturalnego, sportowego, społecznego. Położenie Stalowej Woli na styku województw: podkarpackiego, lubelskiego i świętokrzyskiego pozwala aspirować do roli lidera tego subregionu.
 
Cztery lata temu miał Pan 29 lat, gdy po raz pierwszy zostawał prezydentem Stalowej Woli. Z 52 proc. poparciem w I turze pokonał Pan bardzo doświadczonego samorządowca, Andrzeja Szlęzaka. Czym od kilku lat przekonuje Pan do siebie mieszkańców Stalowej Woli, bo po wyborach w 2018 roku jest Pan jedynym prezydentem z PiS-u na Podkarpaciu, a w samej Radzie Miasta Stalowej Woli PiS ma w tej kadencji 15 radnych, czyli o 4 mniej niż w 2014 roku.
 
Na wynik z 2018 roku na pewno zapracowała moja wiarygodność z ostatnich 4 lat spędzonych w ratuszu. Startując w poprzednich wyborach zaproponowałem bardzo szczegółową ofertę programową dla Stalowej Woli. Mieszkańcy dostrzegli, że w tym czasie miasto bardzo się zmieniło. Mamy najniższe na Podkarpaciu opłaty komunalne, czyli rachunki za wodę, kanalizację i wywóz śmieci. Jedne z najtańszych biletów komunikacji miejskiej i spore grono osób uprawnionych do darmowych przejazdów miejskimi autobusami. Nie bez znaczenia była też świetna współpraca z samorządem województwa oraz wsparcie rządu centralnego. Bardzo dobrze układała się współpraca w Radzie Miasta Stalowej Woli, gdzie nie traciliśmy czasu na awantury i kłótnie polityczne. Udało się wypracować ambitny plan inwestycyjny, na który w ostatnich latach przeznaczyliśmy prawie 315 mln zł. Sam budżet miasta wzrósł ze 192 mln zł, do sięgającego ponad 450 mln zł na rok 2018. To było możliwe także dzięki pozyskiwaniu środków rządowych oraz europejskich na inwestycje.
 
Miał Pan zaledwie 21 lat, gdy został najmłodszym w historii Stalowej Woli radnym miejskim. Skąd w pańskim życiu pojawił się samorząd?
 
W tamtym czasie studiowałem politologię w Lublinie i pracowałem u jednego z operatorów sieci komórkowej przy obsłudze telefonicznej klientów. Wysłuchiwanie przez 12 godzin dziennie skarg i reklamacji nauczyło mnie nieprawdopodobnej cierpliwości w rozmowie z drugim człowiekiem. Jednocześnie zdecydowałem się oprócz politologii studiować także prawo na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. I… wtedy uświadomiłem sobie, że w moim rodzinnym mieście niespecjalnie dobrze się dzieje, skoro taki młody człowiek jak ja, który urodził się i wychował w Stalowej Woli, który czuł się z tym miastem bardzo związany, na miejsce do pracy i studiowania wybiera Lublin, a przecież prawo mogłem studiować także na filii KUL-u w Stalowej Woli?! Trzeba też pamiętać, że kilkanaście lat temu możliwości pracy i zarobków wcale nie były w Lublinie dużo, dużo lepsze niż w Stalowej Woli. Uznałem, że może warto to zmienić. 2006 rok był czasem, kiedy ciągle realny był PO-PiS, natomiast dla mnie wizja Polski braci Kaczyńskich była bliższa i zdecydowałem się wrócić na studia do Stalowej Woli oraz wystartować z listy PiS do Rady Miasta. Miałem „piąte”, albo „szóste” miejsce na liście, ale startowałem z ciekawym hasłem, które było szczere i opowiadało moją historię – „Wolę Stalową Wolę”. Zdobyłem wtedy 344 głosów i to był drugi wynik w okręgu oraz siódmy w mieście. Chyba przekonałem do siebie wyborców listem, jaki do nich wysłałem, bo o zasięgu mediów społecznościowych takim jak dziś, nie było wtedy mowy. 
 
W ostatnich latach zapracował Pan sobie też na przydomek „cudowne dziecko PiS-u”. Jest Pan określany jako jeden z najbardziej utalentowanych młodych polityków PiS na Podkarpaciu, a przede wszystkim jako jeden z nielicznych w regionie, który zaistniał w polityce ogólnopolskiej. W Stalowej Woli bywają: prezydent RP Andrzej Duda oraz premier Mateusz Morawiecki, Pan zaś przemawia na ogólnopolskich konwencjach PiS.

Niekiedy to określenie słyszę, natomiast nie wiem, czy jest ono prawdzie, bo ja na pewno „cudownym dzieckiem PiS-u” się nie czuję (śmiech). A jeśli Stalowa Wola jest dostrzegana? Na pewno mnie to cieszy, tak samo jak kolejne projekty realizowane w mieście. Chociażby wiadomość z ostatnich dni – Agencja Rozwoju Przemysłu podpisała umowę na budowę hali produkcyjno-magazynowej, ponad 11, 5 tys. metrów kw. powstanie w Stalowej Woli w ramach projektów dla miast średnich. To potwierdza, że jesteśmy ośrodkiem nie o charakterze idei politycznych, gdzie się głównie politykuje, ale najważniejsze jest działanie i wykorzystywanie każdego wsparcia. Uważam, że średnie miasta mają gigantyczne znaczenie w rozwoju Polski, a które przez całe lata były pomijane i spychane na margines kosztem 16 ośrodków wojewódzkich. To doprowadziło do wyludniania się tych miasta. Dziś najważniejszym zadaniem dla Stalowej Woli i podobnych do niej miast jest skuteczne zatrzymanie odpływu młodych mieszkańców. To się nie uda bez rozwoju przedsiębiorczości, startupów, przemysłu, ale też środowiska do życia dla młodych ludzi. Świetnie to rozumiem, bo oprócz tego, że na co dzień jestem prezydentem, to przede wszystkim jestem ojcem 8-letniego Miłosza i 4-letniego Gabrysia. Miasto musi zagwarantować żłobki, przedszkola, dobre szkoły, nowoczesne place zabaw oraz przestrzeń do wypoczynku, rekreacji oraz kultury. Przy czym aktywność i oferta kulturalna Stalowej Woli są znakomite. Mamy wspaniale działające Muzeum Regionalne, wkrótce otworzymy Galerię Malarstwa Alfonsa Karpińskiego,  otrzymaliśmy też 15 milionów zł unijnego dofinansowania na stworzenie w najbliższych latach Muzeum Centralnego Okręgu Przemysłowego, które powstanie w modernistycznych warsztatach szkolnych przy ul. Hutniczej 17. 
 
Do tego równie ważny jest rozwój infrastrukturalny i inwestycje drogowe. Budowa łącznika do strefy ekonomicznej, będzie obwodnica Stalowej Woli i Niska. Ambitnym zadaniem na tę kadencję jest wyjście od debat do realizacji budowy drogi ekspresowej S74, a wyznaczona trasa prowadzi od drogi ekspresowej S12 w Sulejowie przez Kielce, Opatów, Tarnobrzeg, Stalową Wolę do Niska, gdzie połączy się z S19. Dzięki temu zepnie ona województwa: łódzkie, świętokrzyskie i podkarpackie. To kluczowa dla nas inwestycja. Byłaby dla Stalowej Woli nowym oknem na świat.

Nowa ordynacja wyborcza pozwala w fotelu wójta, burmistrza, lub prezydenta spędzić maksymalnie dwie kadencje, czyli 10 lat. Jeśli nic się nie zmieni, w wieku 43 lat i zakładając, że za 5 lat uda się wygrać wybory, będzie się Pan żegnał z prezydenturą Stalowej Woli. Widzi Pan swoje życie poza polityką?
 
Koncentruje się na najbliższych 5 latach i to jest dla mnie najważniejsze. Bez wątpienia polityka jest moi żywiołem, a samorząd miejscem wręcz idealnym, bo lubię kreować i realizować. Odkąd jako 29-latek po raz pierwszy zostałem prezydentem Stalowej Woli, ani razu nie pomyślałem, że chciałbym startować np. do Sejmu. 

W tym roku Polska obchodzi 100. rocznicę odzyskania niepodległości, a w takim mieście, jak Stalowa Wola, które od podstaw zrodziło się w okresie XX-lecia międzywojennego, to już szczególna rocznica. Pana marzenia, ale i realne ograniczenia, gdzie pozwalają widzieć Stalową Wolę w perspektywie 5, 10 lat?
 
To miasto jest namacalnym dowodem spełnienia się marzeń o niepodległej Polsce, która od 1918 roku, po 123 latach zaborów, znów miała szansę się rozwijać. To też nam przypomina, jak młodym jesteśmy miastem w porównaniu z innymi miastami Polski i Podkarpacia. Ciągle musimy budować tożsamość wewnętrzną, ale i nie zapominać o rozwoju inwestycyjnym. Dlatego tak ważne w najbliższej przyszłości jest rozszerzenie Strefy Przemysłowej Stalowej Woli o kolejne 140 hektarów. Obecnie mamy nieco ponad 300 hektarów. Chcemy mieć przestrzeń dla dużych, nowych inwestorów, których bardzo potrzebujemy, by zmienić istniejącą w mieście monokulturę pomysłową. Zależy nam na ożywieniu i ściągnięciu nowych branż i technologii. To wymaga ogromnych nakładów i współpracy, ale powinno pociągnąć za sobą szereg innych zmian. 
 
W Stalowej Woli musi też nastąpić rozwój budownictwa mieszkaniowego, zarówno prywatnego jak i komunalnego, bez tego nie ma możliwości przyciągnięcia do miasta nowych, młodych mieszkańców. Chcemy otwierać nowe przestrzenie dla budownictwa, które jednocześnie nie kolidowałoby z jego historyczną, bardzo wartościową tkanką. 
 
Stalowa Wola musi być też miejscem dobrego komfortu życia, gdzie mieszkańcy na co dzień mają nie tylko, gdzie pracować, ale również miejsca i przestrzeń do spędzania czasu z rodziną oraz rozwijania swoich pasji, zainteresowań. Cały czas modernizujemy błonia nadsańskie, mamy tam ścieżki spacerowe, biegowe, plażę, inwestujemy w Park Miejski, zabiegamy o rozwój sportu w mieście i całą tę sferę rekreacji, która jest niezbędna do dobrego życia.
 
Dziejowej tradycji Stalowej Woli ma też przysporzyć rewitalizacja Rozwadowa, historycznego, galicyjskiego miasteczka, które ponad 40 lat temu znalazło się w granicach administracyjnych Stalowej Woli i dziś jest jedną z dzielnic miasta, mocno zaniedbaną niestety.
 
Rozwadów ma nieprawdopodobną wartość historyczną. W Stalowej Woli nigdy nie było Rynku jako takiego, ale ta przestrzeń jest właśnie w Rozwadowie. Po rewitalizacji tamte tereny staną się klimatycznym regionem Stalowej Woli. W ramach wspomnianego projektu, w budynku dawnego sądu powiatowego, powstaje Galeria Malarstwa Alfonsa Karpińskiego, artysty pochodzącego z Rozwadowa, której otwarcie zaplanowane jest na początek 2019 roku. W najbliższych kilkunastu miesiącach zmodernizowany zostanie też inny historyczny i piękny budynek „Sokół”, gdzie od 1906 roku do wybuchu II wojny światowej działało Towarzystwo Gimnastyczne. Przez dekady było to centrum życia kulturalnego miasta. Tutaj założono zespół mandolinowy "Lutnia", powstał klub piłki nożnej "San", działało kółko teatralne, uczono tańczyć i śpiewać. W ostatnich latach budynek stał pusty, zaniedbany, a teraz znów chcemy, by dział tu dom kultury. Spodziewam się, że koniec rewitalizacji samego Rynku, powinien nastąpić do 2021 roku. Historyczny dworzec w Rozwadowie również objęty jest rządowym programem rewitalizacji dworców. W ciągu najbliższych kilku lat na rewitalizację Rozwadowa wydamy ponad 30 mln zł. To jeden z największych projektów społecznych w Stalowej Woli od lat. Bardzo bym chciał, by w kolejnych latach Rozwadów odbudował się też gospodarczo.
 
Share
Udostępnij

Nasi partnerzy