Reklama

Świat

Putin rozumie wyłącznie argumenty siły. Wywiad z Prezydentem RP Andrzejem Dudą.

Opracowanie AC / Źródło: Oficjalna strona Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej
Dodano: 15.04.2025
Foto: Prezydent Andrzej Duda / Źródło: Oficjalna strona Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej
Foto: Prezydent Andrzej Duda / Źródło: Oficjalna strona Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej
Share
Udostępnij

Panie Prezydencie, dziękuję, że zdecydował się Pan na udzielenie tego wywiadu. Jakie są Pana oczekiwania w związku z wizytą oficjalną w Chorwacji? 

To już moja kolejna wizyta w zaprzyjaźnionym kraju. Polska przywiązuje dużą wagę do współpracy z Chorwacją, zwłaszcza w kwestiach gospodarczych czy infrastrukturalnych. Nasze kraje są bliskimi sojusznikami nie tylko w Unii Europejskiej, ale także w NATO. Razem stworzyliśmy Inicjatywę Trójmorza, która w tym roku obchodzi jubileusz dziesięciolecia swojego istnienia. 

Ponadto liczymy na rozwój dwustronnej współpracy inwestycyjnej. Pragnę zarekomendować polskie przedsiębiorstwa do realizacji projektów modernizacyjnych w infrastrukturze, w których mają one bogate doświadczenie. 

Ważną częścią rozmów będą z pewnością szeroko pojęto kwestie bezpieczeństwa odnoszące się nie tylko do naszego regionu, ale do całej Europy. Dlatego będę zachęcał do rozmów z polskim przemysłem obronnym, w szczególności z Polską Grupą Zbrojeniową S.A. Nasze firmy są gotowe zaoferować szeroki zakres usług dotyczący sprzętu wojskowego dla chorwackiej armii. 

Prezydent Chorwacji Zoran Milanović publicznie twierdzi, że Rosja nie stanowi prawdziwego zagrożenia, dla szerzej rozumianej Europy, UE i NATO oraz że niektóre europejskie kraje mają „obsesję” i „urojenia” na temat  zagrożenia ze strony Rosji. Jak odpowie Pan na takie poglądy?  

Nie chciałbym komentować słów Pana Prezydenta. Mogę natomiast przedstawić polską perspektywę oraz nasze doświadczenia związane z Rosją. A z naszej perspektywy jest to bez wątpienia kraj, który wywołał najwyższy stopień zagrożenia dla bezpieczeństwa nie tylko regionalnego, ale także światowego. Prawdziwe cele Kremla wykraczają bowiem znacznie poza granice Ukrainy oraz państw ościennych. Istotą trwającej wojny na Ukrainie było przecież nie tylko zajęcie terytorium tego suwerennego państwa, ale przede wszystkim wprowadzenie chaosu międzynarodowego, a docelowo – zmiana porządku światowego. 

Uważnie obserwujemy zawieranie nowych sojuszy przez Władimira Putina oraz tworzenie koalicji państw antydemokratycznych. One – podobnie jak Rosja – chcą doprowadzić do jak najszybszego zakończenia światowego przywództwa przez państwa Zachodu. 

Niestety, Rosja stanowi bardzo duże zagrożenie dla całej Europy. To państwo, które już teraz na wielu odcinkach prowadzi wojnę hybrydową. Wystarczy, że wspomnę o działaniach dywersyjnych na Morzu Bałtyckim, polegających na uszkadzaniu podmorskich kabli oraz innych elementów infrastruktury krytycznej. Rosja jest także odpowiedzialna za zorganizowany przerzut nielegalnych uchodźców do Europy. Na obszarze starego kontynentu koordynuje poza tym szerokie działania o charakterze terrorystycznym – w tym celu werbuje za pomocą komunikatorów internetowych osoby gotowe do wzniecania pożarów czy organizowania zamachów.

Region Bałkanów oraz całej Europy Południowo–Wschodniej także nie jest wolny od rosyjskich działań. Tu zapewne nie odczuwacie tych działań tak silnie, jak mieszkańcy Europy Środkowej, ale wszyscy doskonale wiemy, jakie są rosyjskie wpływy na kwestie polityczne i w Waszym regionie. Pamiętajmy też, że państwa takie jak Rosja wykorzystują dezinformację do destabilizowania naszych społeczeństw, siania niezgody i wykorzystywania słabości w celu osłabienia zaufania do demokratycznych instytucji i procesów. Działania dezinformacyjne są zagrożeniem nie tylko dla naszego bezpieczeństwa, ale także dla fundamentów demokracji.

Kiedy obserwujemy to, co dzieje się na świecie po rozpoczęciu przez Prezydenta Trumpa drugiej kadencji, czy czuje się Pan zaniepokojony ociepleniem relacji pomiędzy Waszyngtonem i Moskwą? Czy ta sytuacja leży w najlepszym interesie Polski? 

Nie mogę powiedzieć, że obserwuję ocieplenie relacji pomiędzy Waszyngtonem a Moskwą. Stany Zjednoczone – jako światowy przywódca – mają bardzo trudną rolę do odegrania w toczącej się na Ukrainie wojnie: z jednej strony są najważniejszym gwarantem bezpieczeństwa dla licznych krajów europejskich aktywnie wspierających Ukrainę, ponadto same pozostają największym dostawcą broni oraz technologii wojskowych dla Ukrainy. Z drugiej strony administracja Donalda Trumpa wzięła na swoje barki odpowiedzialność za rozpoczęcie negocjacji pokojowych. Dlatego siłą rzeczy widzimy w ostatnim czasie przedstawicieli USA spotykających się z przedstawicielami Rosji oraz słyszymy o intensywnych kontaktach. W mojej opinii nie świadczy to jednoznacznie o trwałym ociepleniu relacji na linii Waszyngton–Moskwa. 

Ponadto – biorąc pod uwagę realne efekty działań ekonomicznych Donalda Trumpa – dla Moskwy jest on bardzo poważnym przeciwnikiem: spadek cen ropy poniżej 60 dolarów za baryłkę będzie miał bardzo poważne konsekwencje dla rosyjskiego budżetu wojennego. Ten fakt oraz załamanie na moskiewskiej giełdzie z pewnością będą miały wpływ na rosyjską gospodarkę, a niewykluczone, że doprowadzą do trwałego kryzysu gospodarczego. 

Czy w ogóle niepokoi Pana to, że Prezydent Trump może wycofać amerykańskie wojska z Polski? Albo z innych amerykańskich baz w Europie? 

Wiemy, że USA prowadzą przegląd swojej obecności wojskowej w poszczególnych państwach i rejonach świata, mający na celu dostosowanie jej do obecnych potrzeb. Według naszych ostatnich rozmów ze stroną amerykańską, stan tych prac jest zaawansowany. Natomiast mamy pozytywne sygnały dotyczące zaangażowania sił w Polsce. 

Przypomnę, że już w czasie pierwszej kadencji Prezydenta Trumpa prowadziliśmy zaawansowane rozmowy o formule naszej wojskowej współpracy. Podpisaliśmy wtedy z USA umowę o poszerzonej współpracy wojskowej. W jej ramach praktycznie finansujemy pobyt wojsk amerykańskich na naszym terytorium, łącznie z infrastrukturą towarzyszącą. To są wydatki, które obciążają nasz budżet obronny, a nie podatnika amerykańskiego. Nasza współpraca nie jest – jak w Europie Zachodniej – spadkiem po zimnej wojnie, gdzie USA ponoszą gigantyczne koszty utrzymania swoich wojsk.

Dziś kładziemy na stole propozycję, aby pójść krok dalej we wzmocnieniu tej obecności. Jesteśmy gotowi do dyskusji o budowie dodatkowej infrastruktury na potrzeby dużej bazy wojskowej USA w Polsce na kształt funkcjonującej w Niemczech. Zimnowojennym Ramstein powinien być dziś polski „Fort Trump”. 

Nie możemy pomijać też faktu silnej polsko–amerykańskiej współpracy w wymiarze zbrojeniowym oraz naszych największych w NATO nakładów obronnych względem wielkości gospodarki. To też ma znaczenie dla naszej współpracy. 

W szerszym wymiarze zawsze trzeba liczyć się z tym, że może dojść do pewnych zmian, jeśli chodzi o dyslokację wojsk USA w Europie. W naszych rozmowach argumentujemy, że mamy świadomość rosnących amerykańskich potrzeb w rejonie Indo–Pacyfiku. Europa, która zgodnie z amerykańskimi oczekiwaniami bierze większą odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo, dokonała już znaczącego postępu, natomiast jeszcze przez jakiś czas nie będzie w stanie zastąpić amerykańskich zdolności, w tym szczególnie w wymiarze konwencjonalnym. 

Co sądzi Pan, jako Prezydent RP,  na temat dozbrajania się Niemiec? 

Niemcy są naszym bliskim sojusznikiem w NATO i państwem o największym potencjale gospodarczym w Europie. Jak każde państwo członkowskie powinni wywiązywać się ze swoich zobowiązań. Od lat Polska zabiegała o większe wydatki wojskowe sojuszników europejskich oraz idące za tym wzmocnienie ich realnych zdolności do obrony kolektywnej. Ważne deklaracje naszych zachodnich sąsiadów o wzmocnieniu swojego sojuszniczego wkładu powinny natomiast przechodzić w czyny. Obserwujemy, że bywają z tym pewne problemy. Z drugiej strony z zadowoleniem obserwujemy rosnącą niemiecką obecność na wschodniej flance na Litwie.

Dlaczego Polska tak mocno sprzeciwia się idei wysłania swoich żołnierzy na jakąkolwiek potencjalną misję pokojową na Ukrainie? 

Polska jest ostatnim krajem, który uchylałby się od odpowiedzialności za bezpieczeństwo w regionie. A byliśmy jednym z pierwszych, który w tak dużej skali w początkowych miesiącach wojny wsparł wojskowo Ukrainę, przekazując znaczną część naszych zasobów obronnych. Wzięliśmy też na siebie ryzyko organizacji hubu pomocowego w Rzeszowie.

Bezpośrednie zaangażowanie polskich wojsk na terytorium Ukrainy byłoby trudne, bo spoczywają na nas przede wszystkim zadania związane z odstraszaniem i obroną na wschodniej flance NATO. Jesteśmy w trakcie przygotowywania wojsk do realizacji nowych sojuszniczych planów obronnych. Nasi sojusznicy mają świadomość, że w czasie konfliktu polskie wojsko i tak stanie na linii frontu. Tym samym, z perspektywy NATO, odciąganie naszych sił od przygotowywania się do tych zadań, przyniosłoby więcej szkód niż pożytku.  

Kolejne argumenty wynikają z faktu, że rosyjskie siły są obecne nie tylko na linii rozgraniczenia miedzy Ukrainą i Rosją. Na północy Polska ma z Rosją, z jej okręgiem królewieckim, wspólną granicę. Rosjanie są też obecni na Białorusi, gdzie planowane są ćwiczenia Zapad–25, są również na Bałtyku – bezpośrednio przy granicach Polski i NATO. I polskie wojsko jest stale zaangażowane na tych potencjalnych liniach konfliktu. 

Mimo tego analizujemy dziś różne możliwości wsparcia dla misji rozjemczej na Ukrainie – chodzi przede wszystkim o wsparcie logistyczne, ale też wsparcie w ochrony przestrzeni powietrznej nad Ukrainą, ochronę cyberprzestrzeni, zabezpieczenie zaplecza dla ewentualnej misji stabilizacyjnych, dalsze szkolenia i donacje. Na pewno będziemy tu aktywni. 

Czy Polska szuka sposobu na zbudowanie własnego lub nowego wspólnego potencjału nuklearnego? 

Polska graniczy z Rosją – wrogim i agresywnie nastawionym mocarstwem nuklearnym oraz z Białorusią – czyli podporządkowanym Moskwie satelicie. Rosyjska polityka nuklearna jest skrajnie prowokacyjna względem NATO. To przecież Rosja rozmieściła u naszych granic: w okręgu królewieckim oraz na Białorusi swoją broń atomową. Na tego typu działania trzeba reagować. 

Dlatego Polska gotowa jest odgrywać większą rolę w sojuszniczym odstraszaniu nuklearnym. Nie mam wątpliwości, że Putin rozumie wyłącznie argumenty siły – uległość i bezczynność odbiera jako słabość. Jeśli zaś chodzi o polski program nuklearny, to skupiamy się wyłącznie na jego cywilnym wymiarze związanym z energetyką, który z powodzeniem realizujemy we współpracy z amerykańskimi koncernami Westinghouse i Bechtel.

Czytaj także:

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy