W wieku 24 lat Iga Świątek ma już za sobą trzy czwarte drogi do zdobycia Wielkiego Szlema w karierze. Nie ma więc zbyt wielu rzeczy, których by już nie osiągnęła w tym sporcie.
W poniedziałkowy wieczór polska gwiazda tenisa w Lindner Family Tennis Center znalazła sposób na dodanie nowego tytułu do swojego imponującego CV. Kanada była jednym z dwóch tytułów WTA 1000, których wcześniej nie udało jej się zdobyć. Ostatecznie odniosła sukces w Cincinnati Open, pokonując Włoszkę Jasmine Paolini 7:5, 6:4.
Po trzech kolejnych awansach do półfinałów, Świątek wreszcie ma Puchar Rookwood w zasięgu ręki. Dzięki temu awansuje na drugie miejsce w rankingu WTA PIF, wyprzedzając Amerykankę Coco Gauff.
„Miło jest odhaczyć na liście kolejny turniej w sezonie, którego jeszcze nie wygrałam” – powiedziała Świątek. „To świetna motywacja do dalszych działań”.
„Gdybym miał wskazać dwa turnieje, które najtrudniej byłoby wygrać, to byłyby to Wimbledon i Cincinnati, więc jestem tym bardziej zadowolony. To w pewnym sensie udowodniło, że najlepsze momenty prawdopodobnie nadejdą wtedy, kiedy najmniej się ich spodziewamy” – dodał aktualny mistrz Wimbledonu, niegdyś zaszufladkowany jako specjalista od powolnej nawierzchni.
Świątek poprawiła swój bilans do 6:0 w bezpośrednich pojedynkach z Paolini w karierze i straciła tylko jednego seta w tych meczach. Był to jej 11. tytuł WTA 1000 w karierze, obecnie plasując się na piątym miejscu, ex aequo z Amerykanką Lindsay Davenport, pod względem liczby zwycięstw w tym turnieju.
Wieczorne światło sprawiło, że połowa kortu była w słońcu, a druga w cieniu. 29-letnia Paolini zaatakowała jako pierwsza. Od początku naciskając na serwis przeciwniczki, mierząca 163 cm wzrostu zawodniczka z linii końcowej przełamała Swiatek w swoim pierwszym gemie serwisowym, a następnie szybko skonsolidowała swoją grę, uzyskując przewagę 3:0 w rewanżu finału Rolanda Garrosa w 2024 roku. Jednak, jak to często bywa, Swiatek utrzymała swoją pozycję, odwdzięczając się w piątym gemie i doprowadzając do wznowienia gry. Serwowała do stanu 5:4 i 6:5, wykorzystując swoją drugą szansę.
Przegrywając przełamaniem 2:3 w drugim secie, Paolini dramatycznie wyrównała. Wzruszyła wdzięczną publiczność na nogi zwycięskim forhendem, który poprowadził ją wzdłuż linii, wznosząc swoje pierwsze piłki ku niebu wśród okrzyków radości.
„Miłość tłumu była niesamowita” – powiedziała Paolini, wicemistrzyni Rolanda Garrosa i Wimbledonu w zeszłym roku. „Naprawdę lubię amerykańską publiczność. Jest naprawdę głośna, niezależnie od tego, komu kibicują. Nawet w trudnych chwilach dopingowali mnie: »Dawaj, Jasmine! Forza!«”.
Paolini nie zdołała jednak powstrzymać przeciwniczki w decydującym momencie. W ostatnim secie, zakończonym wynikiem 4:3, Paolini miała cztery przełamania serwisowe, dające jej niekwestionowane prowadzenie.
Świątek miała mieszane uczucia w grze serwisowej, kończąc z dziewięcioma asami serwisowymi i siedmioma podwójnymi błędami serwisowymi. Natomiast jej return zabłysnął najjaśniej: wykorzystała wszystkie sześć okazji na break-pointy, sześć na sześć w ciągu godziny i 49 minut meczu.
Zaledwie dwa lata temu Paolini zakwalifikowała się w Cincinnati, gdzie dotarła do ćwierćfinału, przegrywając z późniejszym mistrzem Gauff. Również w tym roku, w grze podwójnej, dotarła do półfinału u boku rodaczki Sary Errani, z którą zdobyła złoto olimpijskie na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu w 2024 roku.
Poproszona o podsumowanie turnieju w kilku słowach, Świątek odpowiedziała: „Powiedziałabym, że był gorący, intensywny i dający mi dobrą perspektywę”.