Reklama

Poznaj region

Podkarpackie na wakacje. W Bacówce PTTK „Jaworzec”

Aneta Gieroń
Dodano: 15.08.2024
  • Bacówka PTTK „Jaworzec”. Fot. Archiwum bacówki
Bacówka PTTK „Jaworzec”. Fot. Archiwum bacówki
Share
Udostępnij

Mówią o niej zapomniana bacówka o niezapomnianym klimacie. Bieszczadzka legenda, która za 2 lata świętować będzie 50. urodziny. Bacówka PTTK „Jaworzec” posadowiona na wysokości 605 m n.p.m., w miejscu, gdzie dawniej kończyła się zabudowa wsi, a ciągnęły pola uprawne, u podnóży Bukowiny, Siwarny, Krysowej i Kiczery. Po sąsiedzku dwie, nieistniejące już wsie Łuh i Zawój oraz bajeczny widok na pasmo Falowej, dolinę Wetlinki i tereny dawnej wsi Jaworzec. Bacówka w Jaworcu była pierwszym w Bieszczadach i trzecim w polskich Karpatach obiektem tego typu wymyślonym przez legendę polskiej turystyki – Edwarda Moskałę. Otwarta w 1976 roku w swojej historii miała już 13 gospodarzy. W 2016 roku na dobre rozgościł się w niej Waldemar Ochodek, bardziej znany jako Waldek gazda Jaworzca, który zarzeka się, że nie spocznie, póki nie zostanie gospodarzem także Bacówek pod Honem i Małą Rawką – wszystkich trzech w Bieszczadach.

Autorem charakterystycznego projektu schroniska był inż. arch. Stanisław Karpiel z Zakopanego, pomysłodawcą 12 bacówek w Beskidach znany działacz i legenda polskiej turystyki – Edward Moskała. Te powstały w latach 1975-1989 z myślą o indywidualnych turystach. Swoim charakterem i nazwą nawiązują do tradycyjnych górskich bacówek. Ta w dawnej wsi Jaworzec to drewniany budynek, wybudowany na kamiennej podmurówce, kryty gontem.

Waldemar Ochodek znany jako Waldek gazda Jaworzca. Fot. Tadeusz Poźniak

– Osiem lat temu przypominał malownicze odludzie wymagające natychmiastowego remontu – opowiada gospodarz bacówki. – Po długich pertraktacjach z PTTK uzgodniliśmy, że nie będę typowym dzierżawcą. Zdecydowałem się wyłożyć także własne pieniądze na remont i podpisałem umowę na bardzo długi okres gazdowania. W ostatnich latach w budynek i otocznie wspólnie z PTTK zainwestowaliśmy prawie 2 miliony zł.

Bieszczadzkie niebo w Bacówce Jaworzec

Turyści to docenili i coraz liczniej zaglądają do zapomnianego przez lata zakątka Bieszczadów w sąsiedztwie Kalnicy. 200 dni w roku jest obłożona w 100 proc. Przyjeżdżają goście z Podkarpacia, Pomorza, Wielkopolski, Śląska, Krakowa i Warszawy. Zaglądają też cudzoziemcy.

Na miejscu są 24 miejsca noclegowe, w lecie nawet 38. Wynajmować można pokoje w bacówce, w Domku pod Gwiazdami oraz Gazdówce. Wokół jest pięknie zagospodarowany, ponad 2 hektarowy ogród z leżakami, hamakami, placami zabaw dla dzieci, miejscem na ognisko, ławkami i siedziskami, a całość terenu wokół schroniska zajmuje ponad 5 hektarów. Zimą turyści wybierają skitury, narty biegowe albo wędrówki na rakietach.

– Bacówka Jaworzec znajduje się w jednym z najciemniejszych miejsc Europy Środkowej, co bardzo sprzyja oglądaniu gwiazd. Mamy swój teleskop Dobsona 12 i raz w miesiącu z profesjonalistami i turystami robimy wspólne oglądanie bieszczadzkiego nieba – dodaje Waldek gazda Jaworzca.

A to nie wszystkie atrakcje tego miejsca – w ciągu roku jest tutaj 38 imprez, w tym 5 dużych festiwali: Zakochani w Górach, Spotkanie muzyczne z Polą U Studni, Rezonujący, Rykowisko, Blusowe Połoniny.

– W bacówce łączę wszystkie moje pasje, na które kiedyś nie zawsze miałem czas i pieniądze – żartuje Waldek. – Ale spełnieniem moich górskich marzeń jest być gazdą we wszystkich trzech bacówkach w Bieszczadach. Od zawsze i… jestem cierpliwy. 

Zachwyca go przyroda, kultura i historia tych ziem. Jaworzec, nieistniejąca już dziś wieś, ma swoją ponad 500-letnią historię. Przed wojną to była ludna osada z ponad 500 mieszkańcami i drewnianą cerkwią, po których zostały jedynie zdziczałe sady, podmurówki, studnie i piwnice.

– Odkąd jestem gospodarzem w bacówce mniej chodzę po górach, ale od widoków i opowieści jestem uzależniony. Spędzam tutaj zazwyczaj 18 dni w miesiącu, pozostały czas poświęcam na życie w Bielsku-Białej i prowadzenie trzech innych firm. W Jaworzcu mam grupę współpracowników. Wszyscy pracujemy w trybie – pół miesiąca w Bieszczadach, w pozostałe dni rozjeżdżamy się do naszych domów w różnych miejscach w Polsce. Na stałe wspiera nas przyjaciel z Kalnicy Grzesiu Bawołek. I choć to miejsce jest magiczne, codzienność w nim bywa wyzwaniem.

Kto pokocha Jaworzec, przychodzi tutaj co najmniej cztery razy

W schronisku nie ma prądu stałego, a ilości wody są ograniczone. Energię gwarantuje fotowoltaika i generator prądu. By starczyło wody ze źródła i studni, trzeba prowadzić bardzo roztropną gospodarkę wodną. Prysznice są na żetony tylko w określonych godzinach. Od maja do listopada przy schronisku ustawione są przenośne toalety systematycznie opróżniane, a Internet dostępny jest tylko kilka godzin rano i wieczorem. By to wszystko działało, codziennie trzeba wykonać 130 zadań.

Fot. Tadeusz Poźniak

– Nie brakuje za to książek, gier planszowych i okazji do rozmów – dodaje gazda Jaworzca. – Większość osób, które nas odwiedza to świadomi turyści, którzy wiedzą, gdzie i po co przyjechali. Cenią sobie wspaniałą przyrodę i możliwość wędrówek niezatłoczonymi szlakami. Idą na Smerek, Połoninę Wetlińską, przez Falową do Dołżycy albo rezerwatu Sine Wiry. Bywa, że przyjeżdżają osoby, które w samotności i ciszy chcą spędzić kilka dni w bacówce. Integrują się tylko na śniadaniu i kolacji, po której bywa wspólne śpiewanie, albo historyczna dyskusja chociażby z zaprzyjaźnionym z nami dr. Łukaszem Bajdą, historykiem, przewodnikiem beskidzkim, od urodzenia związanym z  regionem, sekretarzem redakcji czasopisma historyczno-krajoznawczego „Bieszczady Odnalezione”. Wspaniałe są też wieczory z Jędrusiem Ciupagą, pasjonatem historii i kultury Podkarpacia.

– Kto pokocha Jaworzec, przychodzi tutaj co najmniej cztery razy – twierdzi Waldek. – Pierwszy raz z rodzicami, potem z dziewczyną, z własnymi dziećmi, a któregoś dnia wraca po wspomnienia. Chciałbym utrwalać tę tradycję, dlatego tak bardzo zleży mi na dzieciach w naszm schronisku i młodych turystach.

– W tym miejscu łatwo się zakochać – śmieje się Waldek Ochodek. – Nasi goście, którzy powracają, są tego najlepszym potwierdzeniem. Kto jest pierwszy raz, bywa odurzony panującą tutaj ciszą i rozdrażniony brakiem zasięgu w telefonie komórkowym. Po dwóch godzinach to mija. Pozostaje już tylko zachwyt.

Fotografie Tadeusz Poźniak i Bacówka “Jaworzec”

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy