Arboretum w Bolestraszycach nieopodal Przemyśla zachwyca nie tylko tych, co ciekawi są świata przyrody. Spacerując między tysiącami pyszniących się tu roślin, obok stawów zamieszkałych przez żółwie błotne, spotkamy się też z perełkami architektury – historią dawnego dworu i przemyskich fortów, z dziełami sztuki wplecionymi w alejki przez współczesnych artystów i nawet poobserwujemy kosmos. A na pamiątkę zabierzemy sadzonkę derenia lub starej odmiany jabłoni, obiecując sobie szybki powrót do tego niezwykłego miejsca.
Jest tu do odkrycia tyle zakamarków, że wracać trzeba kilka razy w roku, by wszystko zobaczyć. I to nie tylko za sprawą roślin, ale także ogrodowych festiwali, wernisaży sztuki, muzycznych koncertów, czy nowych ekspozycji, pojawiających się tu wraz z odrestaurowanymi obiektami dawnej Twierdzy Przemyśl, czy dworu, w którym niegdyś mieszkał słynny malarz, Piotr Michałowski.
Nauka dla ludzi
Arboretum i Zakład Fizjografii w Bolestraszycach założył w 1975 roku prof. Jerzy Piórecki. Między Krakowem a Lublinem nie było wówczas żadnej placówki naukowej, która zajmowałaby się systematyką roślin, dendrologią, sztuką ogrodową. – Bez ogrodu botanicznego nie może funkcjonować żaden uniwersytet. Przed wiekami powstawały one przy wydziałach medycznych, a w miarę rozwoju nauk botanicznych i podróżowania w coraz dalsze zakątki świata, służyły badaniu nowych gatunków – przypomina dr Narcyz Piórecki, syn prof. Pióreckiego i obecny dyrektor Arboretum. 200 lat temu ogrody botaniczne mocno się zadomowiły w całej Europie i od początku pełniły ważną rolę edukacyjną, pokazując nie spotykane w rodzimych stronach egzotyczne rośliny.
Na Podkarpaciu znajduje się ponad 500 obiektów podworskich, jednak ze względu na mikroklimat ogród botaniczny postanowiono założyć w Bolestraszycach. Przed wojną istniał tu park, którego założenie w połowie XIX wieku przypisuje się właśnie Piotrowi Michałowskiemu. Z tamtego parku został w dzisiejszym ogrodzie tylko szpaler kasztanowy, dwa cyprysiki groszkowe, świerk i trochę jesionów, lip. Wiele zniszczono w czasie wojny. Z powojennych czasów zostało sporo samosiewów akacji, które w czasie kwitnienia są prawdziwą ozdobą Bolestraszyc.
Na początku Arboretum finansowano z programów badawczych Polskiej Akademii Nauk, dopiero później zyskało status instytucji kultury województwa podkarpackiego. – Pierwsze rośliny przekazały Bolestraszycom inne ogrody botaniczne. Dziś podziwiać tu można już ponad 4 tys. gatunków, w tym tak niezwykłe jak południowoamerykańska gunnera z Amazonii o potężnych, 2-metrowych liściach. A i tak dwa razy mniejszych niż w naturalnych warunkach – mówi dr Piórecki.
Po 40 latach Arboretum z placówki czysto naukowej i banku genów roślin zagrożonych wyginięciem, zmieniło się w miejsce publiczne – służące edukacji, odkrywaniu świata przez małych i dużych, a także spacerom i rekreacji. W ostatnich latach coraz więcej ludzi przyjeżdża do Bolestraszyc po sadzonki roślin. Nie ma pewniejszego źródła starych odmian jabłoni czy gruszy. Tu kupić można również derenia jadalnego – roślinę niegdyś cenioną, a potem zapomnianą, w której popularyzacji ogromne zasługi ma właśnie dr Narcyz Piórecki. – Dereń zawiera składniki zbawienne dla oczu i serca, dlatego wspólnie z Akademią Medyczną i Uniwersytetem Medycznym we Wrocławiu pracujemy nad preparatami leczniczymi.
Stawy z kotewką i żółwiami
Ogród zajmuje niemal 30 ha i zmienia się z tygodnia na tydzień. Wiosną kwitną magnolie i bzy, potem azalie i irysy (Arboretum posiada Narodową Kolekcję Irysów z grupy Laevigatae), wodne lilie i akacje. Są tu nie tylko historyczne odmiany owocowych drzew, ale i rosochate wierzby, bogate kolekcje roślin wrzosowatych, szklarniowych i biblijnych. Gatunki wpisane na czerwoną listę roślin rzadkich, zagrożonych i ginących.
Z myślą o niewidomych i niepełnosprawnych stworzono ogród sensualny, w którym łatwo dotknąć i powąchać rośliny umieszczone na podwyższonych rabatkach.
W arboretum znajdują się trzy stawy. Nad lustrem wody prowadzi drewniany mostek, dzięki któremu lepiej przyjrzeć się można kwitnącym liliom – dumie Bolestarszyc. Na starych mapach widać, że w przedwojennym parku także stawy się znajdowały. Prof. Pióreki zastał tu jednak jedynie zabagniony wierzbowy zagajnik. Zbiornik wyczyściło wojsko ? jednostki z Żurawicy i Przemyśla. Nie bez powodu. Bolestraszyce specjalizują się w roślinach wodnych. Są tu kolekcje roślin chronionych – bagiennych, przybrzeżnych. Rośnie kotewka, orzech wodny oraz lilie wodne. – Mamy ich ponad 70 odmian. Ubarwiają nasz staw, kwitnąc od czerwca aż do mrozów – opowiada dr Piórecki.
W stawach mieszkają żółwie błotne, chronione i rzadko w Polsce spotykane. W Bolestraszycach podziwiać je można do woli. Kilkanaście osobników lubi wygrzewać się na słońcu niespecjalnie przejmując się turystami.
Mury pełne historii
Położone na wzgórzu, w zakolu Sanu, Bolestraszyce od kilkuset lat były miejscem obronnym. Przypomina o tym kaplica znajdująca się w miejscu dawnej wieży, do której można wspiąć się po kamiennych schodach lub wybrać łagodniejszy podjazd. – To ciekawy obiekt – zwraca uwagę dyrektor Piórecki. – Kaplica mieściła się tutaj już w XVIII wieku, ale w połowie XIX wieku, podczas wojny krymskiej, Austriacy zamienili ją na fort. Przypominają o tym otwory strzelnicze w murze. Obecnie jest architektoniczną perełką. Odtworzono w niej fragmenty renesansowych zdobień z początku XVI w., neogotyckie sklepienie i okna. Centralne miejsce zajmuje ołtarz współczesnego artysty Zbigniewa Juszczaka, nawiązujący do lwowskiego baroku. W ubiegłym roku została poświęcona i jest obecnie obiektem sakralnym.
Dzięki wsparciu konserwatora zabytków i dotacji przyznanej przez sejmik województwa podkarpackiego nie tylko odnowiono kaplicę, ale również poddano renowacji znajdujące się pod nią podziemia.
O dawnych właścicielach Bolestraszyc przypomina dwór. Został wyremontowany i mieści się w nim Muzeum Przyrodnicze. Prezentowane są w nim polskie ptaki i chrząszcze z różnych części świata. Tym najmniejszym dokładnie można się przyjrzeć pod mikroskopem. Nie wszyscy wiedzą, że na dachu dworku zamontowana jest kamera do obserwacji nieba. i zanieczyszczenia światłem. To projekt popularno-naukowy, który pasuje do miejsca, gdzie tak widoczny jest związek człowieka z przyrodą i kosmosem. Fazy księżyca i pory roku mają wpływ na rośliny. Dlatego w wybrane dni zwiedzający mogą obserwować przez teleskop plamy na słońcu, a dla niewidomych stworzono pierwsze w Polsce tyfloplanetarium (planetarium dotykowe).
Nieopodal dworu znajdują się budynki z salami wystawowymi i Galerią u Piotra, w której co miesiąc odbywają się wernisaże. W ostatnich latach, dzięki grantom i dotacjom z różnych programów oraz wsparciu samorządu województwa podkarpackiego, w arboretum przybyło wiele interesujących obiektów. W 2007 roku przywieziono tu ponad stuletnią chłopską chałupę z Kalwarii Pacławskiej i odtworzono przy niej dawny, wiejski ogródek. Rosną w nim rośliny dzikie jadalne, zioła. Starą 200-letnią stodołę modrzewiową spod Lubaczowa przysposobiono na salę wykładową i deszczochron. – Ściągamy jeszcze plebanię z Jodłówki, która będzie służyła nam jako Centrum Obsługi Turystów i sprzedaży produktów tradycyjnych – mówi dr Piórecki. – Chcemy, aby owoce z naszych ekologicznych sadów służyły jako surowiec dla producentów tradycyjnej żywności. Odtwarzamy stare receptury na dżemy, soki, ocet itd. To może wzbogacić także ofertę podkarpackich hoteli i również przysłużyć się rozwojowi turystyki.
Pole dla artystów
W Arboretum utworzono również część, w której odbywa się Festiwal Ogrodów. Różne pomysły ogrodowych aranżacji i sztuki wplecionej w naturę prezentują artyści, ogrodnicy, twórcy z całego kraju, związani z uczelniami m.in. w Poznaniu, Warszawie, Krakowie, Łodzi, Lublinie. Kilkadziesiąt aranżacji układa się w intrygującą i ciekawą wystawę, na której podziwiać można takie ciekawostki, ja np. zegar wodny czy kapliczka postindustrialna.
– Wszystkie ogrody, od pierwszego ogrodu w Bolonii, który ma już ponad 500 lat, po dzisiejsze w Poczdamie, Wersalu, prezentują także rzeźbę i sztukę. Nie może być inaczej w Bolestraszycach-zauważa dr Narcyz Piórecki. – Pokazujemy ludziom, jak organizować architekturę krajobrazu, przestrzeń swoich prywatnych ogrodów.
Sztuka wrosła w bolestraszyckie alejki także za sprawą artystycznych plenerów, podczas których powstają wikliniarskie dzieła. Gniazda, monstrualne gąsienice i kokony, a nawet dzwonnica przy poświęconej przed rokiem kaplicy powstały z plecionych wierzbowych witek.
– Staramy się, aby przez cały rok turysta mógł zobaczyć coś ciekawego, nowego – podkreśla dr Piórecki. – Pokazujemy, że związek człowieka z przyrodą jest wielowymiarowy. Odwiedzając Bolestraszyce można się dużo dowiedzieć o historii, astronomii, botanice, zoologii, ale także o kuchni, bo temu ma służyć nasz pomysł, by zaoferować turystom produkty lokalne z naszych owoców.