Reklama

Ludzie

Człowiek podpisany. Felieton Magdy Louis

Magdalena Louis
Dodano: 03.05.2019
45500_Louis
Share
Udostępnij
Jak to wszystko ma się do RODO, to ja pojęcia nie mam, ale było tak. W szpitalu na oddziale ratunkowym wszyscy siedzący i oczekujący oglądali telewizor zawieszony nad drzwiami do toalet.  Leciał film Pretty Woman. Osób w poczekalni kręciło się sporo, więcej towarzyszących niż cierpiących: trzech chłopców ze złamanymi rękami (dostali na prezent wielkanocny trampolinę?), zatroskana kobieta głaskająca pod włos swojego mężczyznę, kilka grubszych pań w golfach, pan z plastrem na uchu, młode dziewczyny całe w chichotach i jeszcze kilka osób z twarzy podobnych do nikogo. 
 
Tam gdzie kończą się krzesełka znajduje się okienko, a w nim urzęduje miła pani, która wstępnie ocenia, czyś symulant, lekko chory czy prawie trup. I żebyś nie wiem, jak ściszał głos, wszyscy w promieniu kilku metrów (czyli prawie cała poczekalnia) usłyszą, z czym na ten SOR przyjechałeś, jak się nazywasz, gdzie mieszkasz i w ogóle, co u ciebie. A gdyby ktoś nie dosłyszał za pierwszym razem, to na pewno usłyszy za drugim, gdy cię po nazwisku wezwą za szklane drzwi, za którymi nieupoważnionym wstęp wzbroniony.
 
Tam cię już znacznie głośniej i szczegółowiej zmęczona pani doktor przepyta, o te twoje intymne sprawy wewnętrzne, jakich nie omawiasz nawet z przyjaciółką po litrze wina. Obok kręcił się będzie zaspany ratownik, jakaś inna pani medyczna będzie szła z kroplówką, jakiś pan z wiadrem i szmatą  nad głową ci stanie, a o twojej medycznej historii dowie się również kilku towarzyszy niedoli leżących  między parawanami. Oni też się dowiedzą, chyba, że śpią odurzeni lekami, ile masz lat, jak sypiasz, co jadłaś, ile pijesz i czy … nie mogłaś przyjechać o innej porze, a nie tak po nocach?! 
 
Zanim pielęgniarka posłała mnie ciemnym korytarzem z wynikami badań na inny oddział: „Widzi pani tą szarą linię na podłodze? No, to niech pani idzie tą linią do końca korytarza i przed ortopedią skręci w lewo do windy”, nasłuchałam się i ja o cudzych problemach zdrowotnych, oczywiście pod nazwiskiem. Co z tego, że speszona dziewczyna, zatykając usta dłonią próbowała wyszeptać swojemu chłopakowi, o tym jak bardzo jej potas spadł, kiedy pielęgniarka krzyczała o tym do innej pielęgniarki przez szerokość korytarza, a potem tamta jej odkrzyczała, żeby się przy okazji zapytała, czy ktoś nie czeka na dziadka Dolińskiego. Potem się jeszcze darły, kto ma co sprzątnąć, komu podpiąć jaką kroplówkę, kogo na oddział, a komu kaczkę. Na oddziale ratunkowym RODO się po prostu nie przyjęło. 
 
Wracałam do domu pustą, świtającą ulicą Dąbrowskiego. Ptaszki śpiewały, pustki po obu stronach ulicy, cisza i spokój. Socrealistyczny gmach Komendy Wojewódzkiej Policji projektu architekta Gerarda Pająka po prawej, a po lewej ciąg budynków, gdzie kiedyś znajdowała się modna restauracja Hungaria. Spojrzałam tęskno w stronę balkonu dawnej restauracji i buch! Na samej górze, na ścianie między balkonem a dachem, umieszczono napis literami tak wielkimi, że widoczny jest nie tylko z okien komendy, ale również z  kosmosu:  OŚRODEK WSPARCIA PSYCHICZNEGO. Drogi pomysłodawco napisu, kimkolwiek jesteś, podpisałeś budynek, do którego tam zmierzający, niczego bardziej nie pragną, jak anonimowości i dyskrecji. Tak samo jak pacjenci innego budynku w Rzeszowie podpisanego równie wielkimi literami: PODKARPACKIE CENTRUM ONKOLOGII.
 
Na wielkich czerwonych tablicach, w miastach i miasteczkach podpisujemy budynki, gdzie mieszkają osoby, które z pewnością wolałyby tam nie być – Dom Samotnej Matki, Dom Dziecka, Dom Starców… zgodnie z przepisami zapewne, ale czy zgodnie z prawem człowieka do zachowania cząstki godności, jaka mu szczególnie przysługuje w kiepskim okresie życia?  Zdóbmy szare ściany gmachów muralami, nie piszmy, kto w tych murach się leczy, przeczekuje, kto znalazł schronienie po środku życiowej wichury, oni to wiedzą bez wielkiego napisu, ten napis i tak wyświetla im się w głowie od rana do nocy, nie trzeba przypominać. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy