Ten nieco arogancki tytuł felietonu przyszedł mi do głowy, gdy przypomniałem sobie hasło wyborcze Billa Clintona. Przed laty kandydat na prezydenta USA, Bill Clinton prowadził kampanię wyborczą pod hasłem „ It’s the economy, stupid”, co w luźnym tłumaczeniu oznacza „ Liczy się tylko gospodarka, głupcze”. Dzisiaj mam wrażenie, że rozpoczyna się nowa era, której hasło przewodnia brzmi „ Potrzeby, głupcze”. Moje potrzeby są szybciej zaspokajane, niż bym sobie tego życzył.
Pamiętam swój pierwszy telefon Maxon – był wielkości cegły, bardzo szybko się przegrzewał i trzeba było trzymać go już po kilku minutach używając rękawiczki. Potem pojawiły się mniejsze i bardziej poręczne modele. Nie tak dawno świat zawojowały smartfony, co podobno potrafiły wszystko. Tworzono kolejne aplikacje mobilne. Ilość funkcji rosła w postępie geometrycznym. W telefon wbudowano aparat fotograficzny, dyktafon i diabli wiedzą co jeszcze.
Już nawet przy kolacji w gronie brydżowym, nie rozmawiamy ze sobą – wszyscy intensywnie pracują używając telefony. Odbierają i wysyłają emaile, smsy, zdjęcia robione na bieżąco. W ten sposób niepostrzeżenie, życie towarzyskie przeniosło się do sieci.
Czy takie były nasze rzeczywiste potrzeby – ośmielam się wątpić.
Nazywanie potrzeb staje się sztuką. Dzisiaj nie mam szans na świadome ograniczenie ilości funkcji w gadżetach, które mnie otaczają. Ja chcę mieć telefon tylko do rozmów telefonicznych. Okazuje się, że nie można kupić telefonu bez aparatu fotograficznego – takich prymitywnych już nie produkują.
Potrzeby, głupcze – nawet najbardziej wyrafinowane.
Nowe telewizory posiadają wbudowany mikrofon pozwalający na sterowanie nimi komendami głosowymi. Technologicznie jesteśmy w stanie kontrole nad ruchem pojazdów na drogach powierzyć maszynom. Samochód bez kierowcy i kierownicy to nie fantazja, ale rzeczywistość. Niedługo do naszych domów wkroczą roboty.
Posprzątają, ugotują obiad, zaopiekują się dziećmi. Potrzeby odgrywają kluczową rolę w relacjach międzyludzkich.
Rozpoznanie ich u siebie i współmałżonka jest kluczem do harmonijnej współpracy. Im więcej wspólnych potrzeb, tym bardziej udany związek. Podobnie się dzieje w negocjacjach – respektowanie potrzeb obu stron pozwala na ustalenie obustronnie pożądanego rozwiązania.
Od wieków wciągamy Boga w nasze potrzeby, prosząc Go w zasadzie o wszystko. O zdrowie, pieniądze, powodzenie w życiu, miłość, przyjaźń, zaspokojenie naszych emocji. Na ile skutecznie, to jest już sprawa każdego człowieka.
Zalewa nas codziennie potok informacji. Potrzebujemy tylko niektórych z nich. Jak przeprowadzić selekcję, wybrać te istotne i przydatne. Przyznaję, że odczuwam potrzebę współpracy ze specjalistą od researchingu. Zawód brokera informacji będzie coraz bardziej atrakcyjny. Wyszukiwanie i obrabianie informacji, tak aby końcowy produkt zawierał tylko istotne fakty, dane to wcale nie łatwa praca. Wymaga kompleksowej wiedzy w wielu dziedzinach.
Nasze potrzeby ewoluują, co sprawia sporo kłopotów producentom wszystkiego, którzy muszą odgadywać, wyprzedzać, a nawet starać się kształtować ich zmiany.