Reklama

Ludzie

Takie czasy, że nie sprawę, ale osobę do której się mówi, znać MUS!

Magdalena Zimny-Louis
Dodano: 05.02.2015
17793_Madzia_1
Share
Udostępnij
Ot i przeszła nawałnica około świąteczna. Miesiąc trwała, jadła, piła, rozsiadała się przed telewizorem, mlaskała, gadała i tęskniła za śniegiem, który nie spadł na czas. Nabiegaliśmy się, najpierw przy garach, potem na wizytach, które trzeba odbębnić, należy złożyć i na które leci się w podskokach. Po przyjściu do domu i przeanalizowaniu kolejnej gafy zaserwowanej w towarzystwie, doszliśmy do wniosku, że odpowiednie dobieranie tematu rozmów to sztuka większa jest niż ucieczka po linie z miejsca zbrodni. Dziś takie czasy nastały, że aby się odezwać w jakiejś sprawie, to sprawy samej znać nie trzeba, ale osobę do której się mówi, znać MUS! 

Przyjęcia in erectus wokół "szwedzkiego stołu" bardzo sprzyjają pogaduchom każdy z każdym, wówczas o faux pas najłatwiej, bo nie wiesz, do kogo strzelasz.  Będąc pod wpływem głębszego alkoholu człowiek przyzna otwarcie, że nie chce mieć na utrzymaniu ani górnika ani rolnika, gdyż są to dwie grupy zawodowe, które z chciwości pistolet do głowy Matki Polki Żywicielki od zawsze przykładają. Pif-paf, pan obok stojący, z plastrem łososia na talerzu, ma syna górnika z Halemby i córkę ożenioną z rolnikiem podkarpackim. Oboje na pikiecie byli w stolicy postraszyć zatrzymaniem wydobycia i niezasiania. 
 
 Z papieroskiem w zębach, beztrosko wyrazisz opinię jak beznadziejnie egoistyczni zdarzają się gospodarze przyjęć, którzy potrafią zamęczyć gości na śmierć puszczaniem dwugodzinnego nagrania filmu z komunii córki czy chrztu wnuka. Kogo to obchodzi?! – dodajesz na wdechu… Ledwie zdanie skończysz, patrzysz ponad głowami zebranych i co widzisz?  Pani domu palec na pilocie trzyma w gotowości, aby sześciogodzinny film z wesela syna jedynaka zapuścić! To znów się człowiekowi wymsknie, cytując znanego człowieka, że dzieci są zakałą społeczeństwa… czyjaś kuzynka z trzecim w ciąży tortem się krztusi i z listy znajomych cię skreśla na zawsze.
 
Kiedy już myślisz, że nic gorszego do końca wieczoru nie palniesz, pytają cię nad porcją bigosu o plany urlopowe? Beztrosko odpowiadasz o mapach w samochodzie, a droga do Toskanii piękna i kręta. Oczywiście ekonomicznie, zaznaczasz wyraźnie, skromne bed and breakfast pod Florencją, żadne mecyje czterogwiazdkowe bynajmniej. Żona kolegi z liceum patrzy ci prosto w oko i syczy: My jesteśmy na normalnej pensji, jedziemy w lipcu do Iwonicza, nas na zagraniczne wojaże nie stać…
 
Od tematów frywolnych po północy ucieczki nie ma, więc gdy pojawi się zachęcająca czerwień na twarzy panów i na pań dekolcie, opowiadasz coraz to śmielsze kawałki z puentą: "Chłop nie weźmie jak suka nie da!" Dziwisz się, że żona aptekarza płacze zamiast tarzać ze śmiechu. To ona! świeżo porzucona, chłop ledwie miesiąc wcześniej wziął od suki, z jedną walizką poszedł,  piżamy nie spakował, a ledwie korzonki wyleczył.
 
Przysięgę składasz przed lustrem w łazience, aby  prywatnych tematów w nieznajomym towarzystwie nigdy już nie poruszać i bezpiecznie ku kulturze się zwracasz. "Ida" film-kandydat do nagród wszelkich spodobał ci się, więc mówisz otwarcie; ładny obraz czarno-biały, niechby Oskara dostał. Pif-paf, święcie oburzony patriota na pojedynek cię woła za taką recenzję, od zaprzańców antypolskich wyzywając! 
 
Ludzie patrzą, głowami kiwają, krzywiąc usta z niesmakiem, ale czy to mnie rychłego upadku życzą, czy patriocie opamiętania, trudno ocenić. Mogłam zapytać o znaczenie tych kwaśnych min, ale w obawie, że znów zacznę kontrowersyjny temat, zapytałam tylko: która jest godzina? I wezwałam taksówkę. 
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy