Zamierzam się zająć fenomenem sztucznej inteligencji. Jak chcę zacząć moją długą opowieść? Najlepiej od zamierzchłych czasów. Człowiek od ponad miliona lat korzysta z ognia, od kilku tysięcy zna koło. Od kilkuset lat potrafi drukować, a ponad 100 lat temu Watt wynalazł maszynę parową. Pierwsza elektrownia postała 140 lat temu. Wilbur Wright zawojował przestworza w 1903 roku w samolocie Flyer. Medycyna też odnosiła swoje sukcesy . W 1885 roku Roentgen odkrył promienie X. W 1922 roku pojawiła się insulina, a kilka lat później penicylina. W latach czterdziestych XX wieku światło dzienne ujrzał pierwszy komputer. W latach pięćdziesiątych sensacją była tabletka antykoncepcyjna i rozrusznik serca. Moją opowieść mógłbym ciągnąć dalej, ale mądrzej będzie wyjaśnić jej cel.
Postęp na przestrzeni wieków dokonywał się powoli, a istotne dla świata wynalazki, czy innowacje pojawiały się rzadko. Dzisiaj świat „zapierdala” na złamanie karku. Wzrostem liniowy – to znaczy 1,4,7,10,13 charakteryzował się XX wiek. W XXI wieku mamy do czynienia ze wzrostem wykładniczym – 1,3,9,27,81,243. Lata dzieją się w tygodnie, a dekady w miesiące. W dwudziestym wieku od zbudowania pierwszego komputera, do stworzenia komputera osobistego upłynęło blisko 30 lat.
Dzisiaj sieć internetowa 5G jest jeszcze w powijakach, a już są zaawansowane prace nad następną generacją 6G oferującą prawie nieograniczone możliwości. Jeszcze dwa lata temu Google chwalił się, że autonomiczne samochody nad którymi pracuje, mogą przejechać 1000 mil bez żadnej kolizji. W sierpniu przeczytałem, że już przejeżdżają bez udziału człowieka 300 tysięcy mil. To właśnie miałem na myśli mówiąc o postępie wykładniczym. Internet przyśpieszył zmiany, a sztuczna inteligencja, która rozwija się szybciej niż jesteśmy to w stanie pojąć, sprawi, że zatęsknimy za starym, dobrym życiem. Tworzymy demona, który zagrozi naszej egzystencji. Czytałem wywiady z politykami, szefami wielkich korporacji, generałami na temat przyszłości sztucznej inteligencji (dalej nazywanej SI). Porażały butą i arogancją. Przebijała z nich pewność doktora Frankensteina, że potrafią kontrolować demona.
SI szybko zmieni świat. Dzisiaj jeszcze nas uwodzi, pomaga w codziennym życiu, umacniając w słodkim lenistwie. Zawierzamy mechanizmom i wymagamy od siebie coraz mniej.
Co najgorsze, nie widzimy w tym nic złego. Obserwujemy pozytywny postęp w medycynie, transporcie, a nie wiemy nic o dramatycznych zmianach w wojsku. Niepowstrzymany i dynamiczny rozwój autonomicznych systemów uzbrojenia, które bez udziału człowieka mogą decydować o strategii, wybierać cele i eliminować całe formacje przeciwnika, przypomina mi serię filmów z Terminatorem w roli głównej. Autonomiczne maszyny uzyskały świadomość i rozpoczęły eliminację ludzkości. Filmy się dobrze oglądało, ale znaleźć się w tamtym świecie nikt by nie chciał.
Przerażają mnie żołnierze w nowej wersji, którzy otrzymają rodzaj dodatkowego zmysłu z dostępem do wszystkich danych, systemu sterowania ogniem i wielu innych funkcji. Parafrazując stare powiedzenie – żołnierz strzela, a SI kule nosi. Innym demonem jest zabijanie na odległość przy pomocy joysticka i samolotów bezzałogowych. Kiedyś przeczytałem w Gazecie Wyborczej – zabiliśmy 1600 osób, nie ruszając się sprzed komputera. Co się stanie, gdy do zabijania, komputery i samoloty nie będą już potrzebować ludzi? Wyobraźnia podpowiada, że przyszłość będzie mroczna i spowita mgłą. Świat staje się coraz bardziej skomplikowany, coraz bardziej niebezpieczny i przygnębiający. Intuicja nakazuje, w nadchodzącym chaosie, dostrzec i opisać niebezpieczne tendencje, które będą miały wpływ na przyszłość naszego globu.