Jak spędzają Sylwestra znani i lubiani mieszkańcy Rzeszowa i Podkarpacia? O plany uczczenia nadejścia Nowego Roku zapytaliśmy aktorską parę Magdalenę Kozikowską-Pieńko i Kornela Pieńko, dyrektora Muzeum-Zamku w Łańcucie – Wita Karola Wojtowicza, oraz Patricię Mitro – prezeskę Centrum Poradnictwa Prawnego „Prawnikon” i przewodniczącą Podkarpackiej Rady Programowej Kobiet.
Już na pierwszym roku studiów aktorskich usłyszeliśmy, że wybraliśmy najgorszą robotę na wiecie, bo wtedy, kiedy wszyscy świętują i odpoczywają, my będziemy pracować. I rzeczywiście, w tym roku, tradycyjnie, Sylwestra spędzamy w teatrze, w charakterze aktorów w spektaklu „Tresowany mężczyzna”, który wystawia Ave Teatr – mówią Magdalena Kozikowska-Pieńko i Kornel Pieńko, aktorzy związani z rzeszowską sceną dramatyczną – Teatrem im. Wandy Siemaszkowej; założyciele Akademii Aktorskiej „Artysta”.
Po spektaklach sylwestrowych zwyczajem jest wspólny toast aktorów i publiczności. Jednak oni będą się spieszyć do domu, gdzie czekają na nich półtoraroczne bliźnięta.
– Nasze Truskawki są jeszcze malutkie – mówi o maluchach Magdalena. – Na czas pracy zatrudniamy do opieki nianię, pomaga rodzina i przyjaciele. Kiedy wrócimy na pewno będą już spały, więc Sylwestra będziemy świętować po cichu, aby ich nie obudzić. Mogą to sprawić fajerwerki. Jednym słowem, szykujemy się na wieczór z dziećmi.
– Kiedy nie było jeszcze bliźniaków, rzeczywiście graliśmy w Sylwestra pod dwa spektakle. Ten drugi kończył się koło północy, były wspólne życzenia, toast z publicznością, a potem wspólna zabawa w gronie przyjaciół z teatru – dodaje Kornel Pieńko. – W tym roku spektakl w Ave Teatrze jest o godz. 19., więc w domu planujemy być już przed 22. i spędzić wieczór rodzinnie. Teraz, przy dzieciakach, posiedzieć w kapciach, wypić ciepłą herbatę i przytulić się do siebie – jest wielkim świętem.
Czy nie tęsknią za balem? – Nie pamiętam, jak to jest – śmieje się Magdalena. – Sylwestry w teatrze to jednak nie to samo, a tak spędzaliśmy je do tej pory. Z szaleństwami i alkoholem trzeba było uważać, bo 1 stycznia zazwyczaj grało się w spektaklu. Owszem, marzy mi się piękna suknia i wyjście z Kornelem na tańce, bez dzieci. Ale bal? Wieje nudą. Potańczyć – fajnie, ale siedzieć cały wieczór na wielogodzinnej imprezie to nie dla mnie.
Dla aktorów największym świętem bywa… wolny poniedziałek. – Kiedy inni nie mają czasu na teatr, my odpoczywamy – śmieją się. – A skoro w świąteczne dni zazwyczaj pracujemy, to gdy trafią się wreszcie takie, kiedy mamy wolne, najchętniej spędzamy je w domu, celebrując wspólne chwile.
– Pamiętam takie pierwsze Sylwestry, kiedy ja byłam w Gdyni w teatrze, Kornel prowadził bal gdzieś w Warszawie i o północy próbowaliśmy się do siebie dodzwonić. Myślałam wtedy trochę z niechęcią, o tym, że tak już ma być przez kolejne lata. Ale z drugiej strony, świadomość, że jest gdzieś ktoś, kto o tobie myśli w tym samym momencie jest wspaniała, a na drugi dzień przecież się spotykamy i możemy wszystko sobie powiedzieć.
Noworoczne postanowienia? – Kornel śmieje się, że co roku są te same. Jakie? Nie chce zdradzać, bo wciąż pozostają niezrealizowane.
Noworocznym marzeniem Magdaleny jest długi, nieprzerwany sen. – Chciałabym przespać całą noc. Odkąd są dzieci, to się nie udaje. Ostatnio, nasza córka stęskniona po całym dniu, w którym mało nas widziała, bo mieliśmy sporo pracy, obudziła się o północy, czyli w momencie, kiedy ja właśnie kładłam się do łóżka. Przytulałam ją do wpół do piątej nad ranem. W Nowym Roku obiecuję sobie mieć więcej czasu dla najbliższych.
Czasem w domu, czasem z szablą i tortem
Wita Karol Wojtowicz. Fot. Tadeusz Poźniak
Wita Karol Wojtowicz, dyrektor Muzeum-Zamku w Łańcucie jest przekonany, że ten Sylwester będzie równie wspaniały jak poprzednie. – W tym roku spędzę go w domu, razem z rodziną. Wspólnie będziemy oczekiwać północy i na pewno nie zabraknie toastu na powitanie Nowego Roku – mówi dyrektor Wojtowicz, który bynajmniej nie jest wrogiem hucznych zabaw sylwestrowych i takich też wiele już przeżył. Który był najhuczniejszy?
– Z dużym sentymentem wracam do jednego z nich – zdradza. – Było to dawno, dawno temu. Razem z moim serdecznym przyjacielem Leszkiem, przebrani za piękniejszy fragment jeziora łabędziego cięliśmy szablą tort. Ach, co to był za Sylwester.
Wita Karol Wojtowicz Z uporem maniaka co roku wracam szczególnie do kliku takich postanowień ale pewnie tradycyjnie nic z tego nie wyjdzie. Ot, zwyczajne życie.
Najbardziej lubię planować w Sylwestra
Patricia Mitro. Fot. Archiwum prywatne
Patricia Mitro, prezeska Centrum Poradnictwa Prawnego „Prawnikon” i przewodnicząca Podkarpackiej Rady Programowej Kobiet, Sylwestra spędzi w gronie przyjaciółek i koleżanek. – Patrząc na ofertę sylwestrową w Rzeszowie, sądzę, że nie będziemy imprezować na mieście. To będzie domówka i kobiece rozmowy. Sylwester to świetna okazja, by coś wykreować, wrócić do marzeń odłożonych na półkę i pomyśleć, jak je zrealizować. Witanie Nowego Roku na wielkiej imprezie z dużą ilością głośnej muzyki i alkoholu nie wydaje mi się atrakcyjne. Wolę zatrzymać się, pomyśleć, co mi w tym roku udało się, jak mogę zbliżyć się do marzeń. Wybieram do tego towarzystwo osób, które szanuję, lubię i spotkanie „na luzie”.
Na domówkę każdy coś przynosi. Samodzielnie zrobioną sałatkę, upieczone ciasto. Mimo, że wiele osób w Sylwestra też pracuje. – To najlepsze menu, bo pełne pozytywnych emocji, chęci zrobienia przyjemności bliskim. Na taki wieczór kupuje się wino, które lubi nasza przyjaciółka. To, że wiemy jakie, jest najwspanialsze – stwierdza Patricia. – Ktoś przychodzi ze spóźnionym świątecznym prezentem, a ktoś film, który może razem zobaczymy. Dla mnie takie sylwestrowe spotkania są ważne, bo towarzyszy im empatia, troska, uważność, chęć wzajemnego przebywania i słuchania.
Patricia Mitro lubi noworoczne planowanie. Nie chodzi o jakieś puste obietnice, ale o refleksję i nowe pomysły. – Cały rok żyjemy w pośpiechu, pędzimy z przyzwyczajenia, czasem nie wiemy dokąd. Mamy cele, które za wszelką cenę chcemy osiągnąć, a wiele innych rzeczy odkładamy na później. Dla mnie Sylwester to jeden z nielicznych dni w roku, drugi to jest 1 listopada, kiedy mogę się zatrzymać i pomyśleć, czego naprawdę chcę. Nie – co muszę, co powinnam, ale czego chcę. Jak chcę, aby moje życie wyglądało.
Zawsze realizuje noworoczne pomysły. Nawet te, które innym mogą wydawać się szalone lub nieosiągalne. Kiedy jest do czegoś przekonana i wie, że ma narzędzia, wspaniałych ludzi wokół siebie, to nie widzi przeszkód. – Przeszkody zazwyczaj są w naszej głowie – mówi. – Te moje pomysły czasem wymagają dłuższego czasu na realizację. Jeśli nie uda się ich zrealizować w założonym terminie, to i tak do nich wracam. Oczywiście, nieraz zderzam się ze ścianą i nieprzychylnością okoliczności lub ludzi, ale nie zniechęcam się. Udało mi się w tym roku zgromadzić fantastycznych ludzi wokół siebie. Nie tylko na Podkarpaciu, ale i w innych województwach – kompetentnych, z pomysłami. Będę z nimi realizować wiele projektów biznesowych i prospołecznych. Z powodzeniem udaje mi się rozwijać działalność trzeciego sektora. Realizacja celów biznesowych idzie zatem dobrze. Ale są jeszcze cele prywatne. I takim moim marzeniem, oczekiwaniem w roku 2019, byłoby szczęśliwie się zakochać. Kiedy w życiu prywatnym jesteśmy szczęśliwi, wszystko inne też lepiej się układa.