Biznes

VIP Polityka. Tomasz Poręba: Podkarpacie może stać się polską Bawarią

Z Tomaszem Porębą, posłem PiS do Parlamentu Europejskiego, zwycięzcą rankingu VIP-a w kategorii "POLITYKA", rozmawia Aneta Gieroń
Dodano: 19.11.2017
36123_poreba
Share
Udostępnij
Aneta Gieroń: Panie Pośle, czuje się Pan wpływowy? Za takiego został Pan uznany w rankingu naszego magazynu VIP Biznes&Styl – Najbardziej Wpływowy Polityk Podkarpacia 2017.

Tomasz Poręba: Tylko w jednym tego słowa wymiarze. Kiedy goszczę w swoim biurze w Brukseli dziesiątki podkarpackich stażystów, czuję, że wpływam na ich rozwój, pokazuję funkcjonowanie brukselskich instytucji, dodaję wiary i pewności siebie. Gdy zabiegam o budowę ważnych szlaków komunikacyjnych, wiem, że przyspieszają one rozwój Podkarpacia, co przełoży się na wzrost poziomu życia jego mieszkańców. Podobnie, gdy pracuję na rzecz budowy nowoczesnych centrów sportowych w naszym regionie. Obecnie prowadzę intensywne działania na rzecz przywrócenia produkcji w fabryce wagonów w Gniewczynie w powiecie przeworskim z myślą o setkach pracujących tam kiedyś osób i ich rodzin. Wykorzystuję więc swoją pozycję, wiedzę i umiejętności po to, aby twardo zabiegać o interesy Podkarpacia i wpływać na jego rozwój. To jest od początku mój pomysł na siebie jako europosła. 
         
Od 2009 roku jest Pan europosłem Prawa i Sprawiedliwości reprezentującym Podkarpacie w Brukseli i choć w samym regionie można Pana dużo rzadziej spotkać niż choćby posłów do parlamentu polskiego, to jednak w naszym rankingu bezapelacyjnie zwyciężył Pan z Panią Poseł Krystyną Wróblewską i Panem Posłem Markiem Kuchcińskim. Jak Pan ocenia, czym Pan sobie zasłużył na tak duże zaufanie mieszkańców Podkarpacia?
 
Moim obowiązkiem jest być i pracować w Brukseli pięć dni w tygodniu, co w oczywisty sposób ogranicza moją obecność w regionie. Jeśli jednak bardzo się chce, to można z łatwością pogodzić aktywność w Parlamencie Europejskim z pracą dla Podkarpacia. To, że jest to możliwe w Brukseli, potwierdza niezależny portal mepranking, który w marcu uznał mnie za jednego z trzech najaktywniejszych polskich  europosłów, a na Podkarpaciu – nagroda przyznana mi przez Państwa Redakcję. Kluczem jest przekonanie, iż bycie europosłem to nie tylko wielka europejska polityka, pieniądze, blichtr i prestiż etc. ale przede wszystkim twarde zabieganie o interesy regionu, który się reprezentuje. Tak będę nadal konsekwentnie postępował, bo przed Podkarpaciem jeszcze sporo wyzwań.
 
Zarówno w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2009 rok jak i w 2014 roku zdobywał Pan na Podkarpaciu największą liczbę głosów spośród kandydatów ubiegających się o fotel europosła. To tylko satysfakcja, czy jednak pomocny argument w lobbowaniu na rzecz Podkarpacia?
 
Kiedy wspominam moją pierwszą kampanię do PE w 2009 roku, pamiętam wiele głosów niedowierzania, że PiS wystawia tak młodą i niedoświadczoną w polityce osobę, że to będzie klęska itd. Pamiętam też wizyty na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie różnych polityków i działaczy wieszczących wraz z moją kandydaturą koniec PiS-u w regionie. Szczęśliwie, za co jestem mu bardzo wdzięczny, Pan Prezes Jarosław Kaczyński nie uległ tym głosom i dał mi bardzo mocne wsparcie.  Zaufali mi też wówczas mieszkańcy Podkarpacia i niezwykle ważne jest dla mnie to, aby tego zaufania nie stracić. Dlatego wszystko, co w polityce robię, podporządkowuję pracy dla Podkarpacia działając na jego rzecz w różnych instytucjach. Kiedyś był to region słabo znany w Brukseli, ale poprzez jego promocję, choćby przez sztukę przez duże „S” jak wystawa w PE  prac Zdzisława Beksińskiego, przybliżanie historii i heroizmu Polaków podczas wystawy o rodzinie Ulmów, ale też promocję w Brukseli podkarpackich win, wędlin czy chleba, mam wrażenie, że udało się nieco przybliżyć mieszkańcom Europy wiedzę o naszym Podkarpaciu. Jeśli dodamy do tego olbrzymi wzrost w Europie świadomości, jak ważnym szlakiem jest droga Via Carpathia, to myślę, że udało się zrobić całkiem sporo. 
 
Od początku Pana obecności w Parlamencie Europejskim bardzo mocno angażuje się Pan we wszystkie działania na rzecz budowy  drogi ekspresowej S19 będącej częścią międzynarodowego szlaku komunikacyjnego Via Carpathia. Szczególnie ważnego w naszym regionie, bo przebiegającego z północy na południe Polski, a tym samym mającego ogromny wpływ na rozwój infrastrukturalny naszego regionu. W tym roku otwarto już dwa odcinki S19 na Podkarpaciu, a do końca listopada czeka nas otwarcie jeszcze trzeciego odcinka. 

Jestem bardzo szczęśliwy, że budowa szlaku Via Carpathia tak mocno przyspiesza. Cywilizacyjną i historyczną decyzją  było niedawne podpisanie kontraktu z rządem na budowę S19 od Rzeszowa do Barwinka na granicy ze Słowacją na kwotę 24 mld zł. Biorąc pod uwagę, że między Rzeszowem a Lublinem trwają zaawansowane prace, jestem pewien, że w ciągu kilku najbliższych lat droga S19 będzie przebiegać przez całe Podkarpacie do Lublina, gdzie połączy się z S7 do Warszawy i A1 do polskich portów. To się jeszcze niedawno nikomu nie śniło. Wielu, gdy o tym mówiłem, pukało się w głowę. Dziś mam satysfakcję.
 
Czytelnicy, Kapituła mocno podkreślali Pana konsekwencję i zabiegi na rzecz budowy S19. Ma Pan już kolejny duży projekt związany z Podkarpaciem, na rzecz którego chciałby Pan równie skutecznie lobbować w kolejnych latach swojej obecności w polityce?

S19 stanowiąca część szlaku Via Carpathia to dla mnie projekt życia. Jeszcze kilka lat temu o tej drodze w PE mało kto słyszał, z trudem walczyliśmy o każdą konferencję i poprawkę w tej sprawie. Dziś mój raport w sprawie dostępności komunikacyjnej w Europie Wschodniej ze szczególnym uwzględnieniem szlaku Via Carpathia został przyjęty głosami blisko 600 europosłów. Nie możemy jednak spocząć na laurach. Przed nami w Brukseli kolejna rewizja najważniejszych szlaków komunikacyjnych i musimy zrobić wszystko, aby Via Carpathia w Polsce znalazła się na całej długości w sieci głównych korytarzy tzw. TENT, co przełoży się na  dodatkowe europejskie środki na jej budowę. Niezbędne jest także przyspieszenie budowy i modernizacji  podkarpackich szlaków kolejowych. Konieczny jest też dalszy rozwój infrastruktury sportowej oraz jak najmocniejsze wspieranie rozwoju innowacyjnych technologii w regionie. Jeśli jeszcze mocniej dociśniemy dostępność komunikacyjną regionu, to jestem pewien, że mając z jednej strony innowacyjny przemysł i  dolinę lotniczą,  a z drugiej bogactwo natury, kultury, historii i różnych wspaniałych podkarpackich smaków, możemy już wkrótce stać się polską Bawarią. Mówię to z absolutną pewnością i odpowiedzialnością, choć wiem, że wielu pewnie znów trudno będzie w to uwierzyć. 
Share
Udostępnij

Nasi partnerzy