Alina Bosak: Jako dyrektor Muzeum-Zamku w Łańcucie otrzymał Pan wiele nagród. Statuetka VIP Kultura nie jest nagrodą dla instytucji, ale dla człowieka, jest wyrazem uznania dla Pana jako menedżera i strażnika dobra, jakim jest posiadłość Potockich. Tak Pan właśnie postrzega swoją misję, tę nagrodę?
Wit Karol Wojtowicz: To bardzo miłe co Pani mówi o uznaniu dla mojej pracy i czego wyrazem jest ta szczególna nagroda. Jestem zaszczycony tym wyróżnieniem i pragnę gorąco podziękować Kapitule i tym wszystkim, którzy zechcieli na mnie oddać swój głos. Nie byłoby tego sukcesu bez pracy wielu pracowników Muzeum, a także ich oddania dla tej cudownej instytucji, w której razem pracujemy. Szczególnie wdzięczny jestem pani Grażynie Ulmie, mojemu zastępcy, za jej fachową wiedzę i pełne poświęcenie. Ten sukces to także codzienna dobra praca kierowników poszczególnych działów wraz z ich podległymi pracownikami. Jest to także zasługa osób spoza Muzeum, bez których życzliwości i zaufania, jakim nas obdarzyły niemożliwe byłoby przeprowadzić wiele projektów. Mam tu na myśli także naszych współorganizatorów, tj. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Samorząd Województwa Podkarpackiego. Docenienie naszej pracy jest piękną, wspólną nagrodą. Z serca za nią dziękuję.
Użyła Pani słów: „strażnik dobra” – to bardzo adekwatne określenie tego, jak pojmuję moją pracę. Reprezentuję starą szkołę – może dla wielu zbyt ortodoksyjną – podchodzenia z należytym szacunkiem do zabytków, stosując zasadę „po pierwsze nie szkodzić”. Mam obowiązek przekazać cały zespół rezydencjonalny w stanie nie pogorszonym, ale także robić wszystko, aby ten stan ulepszyć.
Muzeum poświęcił Pan w zasadzie całe zawodowe życie – jako dyrektor od 27 lat, a wcześniej przez dekadę będąc jego pracownikiem. To chyba wymarzone miejsce pracy dla historyka sztuki?
Zdecydowanie tak! Łańcut jest takim wymarzonym miejscem. To niekończący się spektakl sztuki! Łańcut to bardzo duży zespół rezydencjonalny z parkiem i ogrodami. Zajmuje obszar około 45 hektarów. Powierzchnia wszystkich obiektów, nad którymi opiekę sprawuję, wynosi ok. 24 tys. m?, a kubatura blisko 162 tys. m3. To wspaniała „wielka kumulacja” rozlicznych dzieł sztuki, stylów, technik, materiałów. Ale także „wielka kumulacja” różnych problemów: konserwatorskich, remontowych, eksploatacyjnych. To nieustanne poszukiwanie środków i rozwiązań. Urodziłem się w Łańcucie, w rodzinie tu osiadłej od wielu pokoleń i zespół zamkowo-parkowy od dziecka budził mój zachwyt. Bardzo dobrze znam to miejsce od kilkudziesięciu lat, także z opowiadań mojej rodziny, a przede wszystkim cioci Klementyny, która przepracowała kilkadziesiąt lat w Łańcucie u boku Elżbiety hr Potockiej. To jej między innymi zawdzięczam zainteresowanie tym miejscem. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę pracować w tym wyjątkowym muzeum i że udało się zrobić dla niego wiele dobrego. Praca tutaj zawsze dawała mi wiele radości i satysfakcji. Zawsze była także odpowiedzialnym zobowiązaniem do właściwej opieki nad tym wspaniałym wielkim domem.
Jak się zmienił Zamek przez ten czas?
Myślę, że z każdym rokiem stan jego się poprawiał i zbliżył coraz bardziej do przedwojennej świetności. To cel, do którego w Łańcucie konsekwentnie zmierzamy od lat. Te wszystkie etapy prześledzić można najlepiej na starych fotografiach dokumentujących liczne realizacje. Są to różnice jak najbardziej zauważalne. Dziś bardzo dużo osób już nie pamięta, jak cały ten zespół rezydencjonalny wyglądał nawet kilka lat temu. Sami przeglądając zdjęcia dokumentujące różne prace i zdarzenia, jakie miały miejsce w Muzeum bywamy często zaskoczeni, że tak właśnie było.
W ostatnim dziesięcioleciu inwestycja goni inwestycję. Pomoże Pan nam policzyć, ile ich zrealizowano?
Rzeczywiście, w latach 2006-2016 przeprowadziliśmy w Muzeum cały szereg remontów, konserwacji i inwestycji na łączną kwotę ponad 70 mln złotych. Te środki pozyskaliśmy przede wszystkim przygotowując stosowne wnioski aplikacyjne do ogłaszanych kolejnych programów. Kilka z nich było bardzo znaczących. Do nich bez wątpienia zaliczyć można działania prowadzone w latach 2007-2010 przy rewitalizacji Storczykarni, d. Kasyna oraz Maneżu. Koszt tych prac wyniósł ponad 26 mln zł. Kolejny przygotowany przez nas projekt dotyczył remontów i konserwacji m.in. dachu nad całym zamkiem, konserwacji wnętrz (głównie II piętra) oraz szeregu muzealiów. Ten projekt kosztował ponad 18,5 mln zł. Niemal równocześnie prowadziliśmy budowę Muzeum Polaków Ratujących Żydów w Markowej. Całkowity koszt tej inwestycji o pow. użytkowej 513 m2 wyniósł prawie 8,5 mln zł.
Oprócz wyżej wymienionych zrealizowaliśmy wiele innych zadań – każde o wartości kilkuset tysięcy zł. Między innymi były to: budowa systemu rezerwacji i sprzedaży biletów online, konserwacja klatki schodowej w północno-wschodnim skrzydle, prace remontowo-renowacyjne więźby dachowej z pokryciem nad budynkiem Biblioteki i skrzydła nad Wielką Jadalnią, prace remontowo-konserwatorskie Glorietty, prace remontowe tarasu od strony północnowschodniej i schodów wieży północnowschodniej budynku ekspozycyjnego, prace konserwatorskie rzeźb parkowych: Kleopatra, Lew oraz projekt i wdrażanie systemu stacjonarnych audioprzewodników.
Najnowsze projekty dotyczą prac remontowo-konserwatorskich i wykreowania nowych przestrzeni ekspozycyjnych w budynku Zamku oraz w zabytkowym Parku. To potężny projekt o wartości ponad 41 mln zł. W ostatnim czasie otrzymaliśmy decyzję o przyznaniu dofinansowania na prace remontowo-konserwatorsko-budowlane w Oranżerii i Ujeżdżalni. Wartość projektu to około 32 mln zł.
Z czego jest Pan najbardziej dumny?
Cieszy bardzo, że od lat odkładane z powodu braku środków, niezbędne do przeprowadzenia prace, udało się w końcu wykonać. Następne z listy bardzo pilnych są obecnie albo w trakcie lub przed rozpoczęciem. Cieszy także fakt, że atrakcyjność Muzeum-Zamek w Łańcucie oceniana jest bardzo wysoko. Jest najbardziej rozpoznawalnym obiektem w woj. podkarpackim przez co jego pozycja wizerunkowa jest najlepsza. Dumny jestem z jego wysokiego miejsca, jakie zajmuje na muzealnej mapie Polski.
Największe marzenie?
Marzenia rzeczywiście są. Mimo, że tak wiele zostało zrobione, to bardzo dużo jest jeszcze do wykonania. Oczywiście, że snuję plany i już pracuję nad ich formułowaniem. Teraz jednak najważniejsze jest, aby prace w toku lub te, które rozpoczną się niebawem przeprowadzić w sposób należyty do pomyślnego zakończenia.