Aneta Gieroń: Jak zareagowała Pani na widomość, że uznano Panią za Najbardziej Wpływową w kategorii VIP „BIZNES” 2017?
Marta Półtorak: Poczułam zaskoczenie, ale zaraz po nim pojawiło się bardzo miłe uczucie radości, bo magazyn VIP Biznes&Styl obserwuję od wielu lat i cieszy mnie ta statuetka. Zauważanie mojej osoby w trochę innym kontekście, niż chociażby żużlowy, jest bardzo przyjemne i poczułam się wyróżniona.
W tym roku Marma Polskie Folie obchodzi już 26. urodziny, a w tym czasie nagród oraz wyróżnień dla firmy było naprawdę dużo. Ta nagroda cieszy trochę inaczej?
Aż trudno mi uwierzyć, że ćwierćwiecze istnienia firmy już za nami – czas biegnie stanowczo za szybko i rzeczywiście w tym czasie nagród otrzymaliśmy dużo, ale każda cieszy, choć rzeczywiście trochę inaczej.
Każdy z nas jest odrobinę próżny, a przecież praca jest ważną częścią naszego życia. Pracujemy, bo sprawia nam to przyjemność, chcemy zapewnić byt rodzinie – każdy z innych powodów, ale gdyby gdzieś na końcu nie było celu, do którego zmierzamy, praca sama w sobie nie miałaby sensu. I… jeśli po drodze tej pracy pojawiają się nagrody, na pewno pomagają nam w niej trwać, utwierdzają w przekonaniu, że droga, którą podążamy, jest słuszna. Tym bardziej, że od początku istnienia naszej firmy przestrzegamy żelaznej zasady, jeśli chodzi o nagrody – nie interesują nas splendory, które można sobie w jakiś sposób „kupić”. Natomiast wszystkie wyróżnienia, które podkreślają naszą ciężką pracę, cieszą.
Czuje się Pani wpływowa w podkarpackim biznesie ( i nie tylko), a przede wszystkim, co dla Pani oznacza bycie wpływowym przedsiębiorcą?
Dla mnie bycie w biznesie jest trudną sprawą, gdyż wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Jeśli prowadzimy biznes jednoosobowy, on jest trudny i skomplikowany, ale odpowiadamy w nim tylko za siebie. Gdy wchodzimy na skalę działania, gdzie zatrudnia się kilka tysięcy osób, a w konsekwencji od naszej działalności zależy byt kolejnych kilku tysięcy ludzi, czyli rodzin naszych pracowników, to jest to naprawdę ogromna odpowiedzialność. Odpowiadamy za ludzi, którzy nam zaufali.
Wszelką działalność w sferze publicznej, czy to biznesowej, społecznej, czy politycznej, uważam za zajęcie wymagające od ludzi ogromnej odpowiedzialności i wyobraźni. Dlatego ze smutkiem odnoszę niekiedy wrażenie, że zbyt wiele osób z życia publicznego zbyt często o tym zapomina.
Wpływowość równa się odpowiedzialność. Pod tym stwierdzeniem podpisuje się Pani całą sobą?
Zdecydowanie tak. Bo co to oznacza wpływowość? Dla mnie kształtowanie rzeczywistości, tylko skala może być różna. Jedni z nas wpływają na swoją najbliższą rodzinę, a inni na losy wielu osób, którzy są ich pracownikami, czy współpracownikami. Zawsze to jednak wiąże się z odpowiedzialnością. Jednocześnie wpływowość bywa bardzo obciążająca. Mówię to na własnym przykładzie, bo od początku działalności naszej firmy angażowałam się w nią najmocniej, jak potrafiłam i nie ma wątpliwości, że jestem pracoholikiem. Uświadomiłam sobie to już dość dawno i próbuję z tym walczyć.
Jednocześnie mam świadomość, że gdybym nie lubiła tego, co robię, nie byłabym w stanie aż tak dużo pracować. Wydaje mi się, że to też cecha wspólna wielu kobiet – jesteśmy nieprawdopodobnie odpowiedzialne i chyba za mało asertywne.
Od wielu lat przyznajemy statuetki VIP, ale w kategorii VIP „BIZNES” jest pani pierwszą kobietą, która został uhonorowana, dotychczas zawsze to byli mężczyźni. Jak Pani zadaniem kobiety radzą sobie w biznesie?
Kobiety w biznesie i w każdej innej dziedzinie są równie dobre jak mężczyźni. Płeć nie ma tu znaczenia.
Dlaczego więc tak niewiele kobiet jest w biznesie? Dużo pań spotykamy w organizacjach pozarządowych, wśród nauczycieli, pielęgniarek, najkrócej mówiąc na niższych i gorzej płatnych stanowiskach, a już dużo mniej na tych najbardziej wpływowych i eksponowanych.
Często uświadamiam to sobie na przykładzie świata nauki, gdzie na poziomie naukowców z tytułem doktora jest jeszcze całkiem dużo kobiet, ale już na poziomie profesorów, rektorów jest ich bardzo niewiele. Uważam, że mają na to wpływ dwa czynniki. Po pierwsze, gdy kobieta ma do wyboru rodzinę, albo karierę naukową, zazwyczaj wybierze rodzinę i mniej już czasu pozostaje jej na pracę zawodową. Dlatego tak ważne jest wparcie dla kobiet, by umożliwić im rozwój zawodowy na każdym etapie życia. Po drugie, wszelkie funkcje menedżerskie wymagają naszej dyspozycyjności, podejmowania decyzji. Nie oznacza to stania przy maszynie całą dobę, ale musimy nieustannie być zaangażowane i zorientowane w działalności firmy. Kobiety przez duże poczucie odpowiedzialności, niekiedy same umniejszają swoją wartość, talenty i możliwości, a tym samy stawiają się na gorszej pozycji w rywalizacji o awans z mężczyzną.
W moim przypadku, od zawsze najważniejsze były dla mnie kreacja i wolność, możliwość podejmowania decyzji. I może będzie to dla niektórych zaskoczeniem, ale pieniądze nigdy nie były dla mnie celem. One przychodziły w firmie stopniowo, wraz z rozwojem biznesu, nigdy natomiast w swojej działalności nie nastawialiśmy się tylko na zysk.
W uzasadnieniu Kapituły, która zdecydowała o przyznaniu Pani statuetki, bardzo mocno podkreślane było coraz większe w ostatnich latach zaangażowanie Marma Polskie Folie w działania związane z rozwojem lokalnej społeczności. Wsparcie dla sportu, kultury, a przede wszystkim próba ożywienia gospodarczego jednych z najbiedniejszych obszarów naszego regionu – Pogórza Dynowskiego, gdzie bardzo mocno wspólnie z mężem działacie na rzecz tworzenia lokalnych, rodzinnych winnic, które stałyby się źródłem dobrobytu dla lokalnych mieszkańców.
Bardzo jesteśmy dumni, że na przestrzeni tych ponad dwóch dekad Marma Polskie Folie tak dobrze się rozwinęła, także technologicznie. Mamy pięć zakładów produkcyjnych w Kańczudze, Nowej Dębie, Kędzierzynie – Koźlu, Bielsku – Białej i Wilkowicach, gdzie zatrudnionych jest ponad 2 tys. osób. I pewnie rzadko o tym mówię, ale ileś produktów, które codziennie większość z nas bierze do ręki, są to produktu w opakowaniach z naszych fabryk. To cieszy, tak samo jak nieustanna możliwość rozwoju. Nasi pracownicy są szkoleni na całym świecie: w Europie, Japonii, w Stanach Zjednoczonych. Na przestrzeni tych lat rozwijała się firma, ale i bogacili się ludzie u nas zatrudnieni. Zależy nam na rozwoju miejsca, skąd pochodzimy i gdzie mieszkamy.
Jednocześnie nigdy nie byłam entuzjastką rozdawania, ale dawania szans i tej filozofii w firmie jesteśmy wierni od lat. Pamiętam, jak kupowaliśmy ziemię w Witryłowie, gdzie dziś jest piękna winnica i inne uprawy. Wiele osób nie mogło się nadziwić, po co w to brniemy, skoro stać nas było na kupno przepięknej winnicy z tradycjami w Toskanii. Bo… ważne jest tworzenie, promowanie dobrych praktyk. Zależy mi na Rzeszowie, Podkarpaciu i tak, czuję się lokalną patriotką, choć wiem, jak to stwierdzenie zostało zbanalizowane w ostatnich latach. Przywiązuję się do miejsc, ludzi i jestem dumna, że pochodzę właśnie z Podkarpacia.
Ale to taki paradoks, bo będąc młodą dziewczyną byłam przekonana, że wyjadę z Rzeszowa, który wydawał mi się miejscem bez perspektyw. Dziś myślę zupełnie inaczej. Kiedyś uważałam, że nie przebiję głową ściany, a dziś uważam: „The sky’s the limits”. Dlaczego nie?!. Wszędzie można osiągnąć wszystko.
Lubi Pani chwalić się Rzeszowem, Podkarpaciem?
Tak i dlatego tak cieszy nas Witryłów na Pogórzu Dynowskim. Wspólnie z mężem lubimy pokonywać przeciwności, lubimy walczyć, udowadniać, że można stworzyć najlepsze rzeczy pod każdą szerokością geograficzną. Wyszliśmy od naszej winnicy, a już robimy wszystko, by całe Pogórze Dynowskie rozwinąć w winiarską krainę. Dziś wielu młodych ludzi stamtąd pracuje za granicą, ale już widzą, że pojawiają się możliwości, że mają ziemie swoich ojców i dziadków, którą warto zagospodarować, bo w dużej grupie szanse na sukces są większe. Że skoro nie opłaca się sadzić ziemniaków, to można zorganizować region słynący z wina i przepięknych terenów przyrodniczych i że opłaca się zakładać tam winnice. Jest wsparcie władz, być może będzie dofinansowanie na sadzonki, my pomagamy w szkoleniach przy wsparciu Piotra Stopczyńskiego, enologa, który doświadczenie zdobywał w Kalifornii, na Uniwersytecie Rzeszowskim można się też dokształcać z enologii na studiach podyplomowych.
Pracowitość, tolerancja i odpowiedzialność – na tym bardzo wiele można zbudować. Dlatego równie dumna jestem z naszego zaangażowania w sport, targi książki, kulturę. Jeśli gdziekolwiek moja osoba może „porwać ludzi”, pomóc w rozwoju przedsięwzięć, które służą rozwojowi Rzeszowa i Podkarpacia, to ja się zawsze w nie chętnie angażuję.
Zwycięstwo w rankingu cieszy, ale sama statuetka pewnie zobowiązuje?!
Oczywiście… do jeszcze cięższej i lepszej pracy. I może warto pomyśleć, by znów zapoczątkować jakieś działania, które przyniosą wiele dobrego. Wszystkie nagrody cieszą, bo każdy z nas potrzebuje potwierdzenia, że to co robi, ma sens. Jednocześnie dziś tak dużo w Internecie jest słów złości, zawiści, zazdrości pod adresem tych, którym się udało. Może czas przekuć to w lepszą sprawę. Umiejmy pochwalić innych. Izaak Newton powiedział: „Jak jest wola, można usunąć wszystkie przeszkody” i ja w to wierzę.