Fręch zajmuje obecnie 26. miejsce w rankingu WTA, a Jabeur jest 36., ale była już wiceliderką klasyfikacji tenisistek przed dwoma laty. Zanim kontuzje spowodowały znaczny spadek, trzykrotnie wystąpiła w finałach imprez zaliczanych do Wielkiego Szlema. Było to ich trzecie spotkanie, ale po raz pierwszy – po godzinie i 48 minutach – lepsza okazała się zawodniczka LOTTO PZT Team.
We wtorek już w drugim gemie Magdalena wypracowała dwa break pointy, ale żadnego nie zamieniła na prowadzenie 2:0, a w trzecim gemie sama musiała bronić się przed jedną piłką na przełamanie. Trzy kolejne okazje na breaka uciekły jej w czwartym gemie, po czym zrobiło się 2:2.
Trzy kolejne gemy padły łupem zawodniczek returnujących, przy czym to Polka dwukrotnie pozwoliła się przełamać. Tę serię przerwała Jabeur, która po utrzymaniu podania odskoczyła na 5:3. Potem w dziewiątym gemie nie wykorzystała piłki setowej przy serwisie rywalki.
Fręch odrobiła stratę i wyrównała na 5:5, a następnie wyszła na 6:5, ale o losach tej partii zadecydować musiał tie-break. Lepiej rozpoczęła go Tunezyjka, która prowadziła w nim 2-0, 3-2 i 4-3, ale od tego momentu przegrała cztery kolejne wymiany i trwającego godzinę i 18 minut seta.
Drugi zakończył się w ciągu 29 minut, a w nim Polka nie straciła nawet gema, trzykrotnie przełamując serwis Ons. Wykorzystała już pierwszego meczbola.
W czwartek Magdalenę czeka spotkanie z 96. na świecie Marketą Vondrousovą, z którą przegrywała trzykrotnie w ich trzech pojedynkach, a zdołała urwać jej tylko jednego seta. Miało to miejsce na korcie ziemnym przed rokiem, w turnieju WTA 500 w Strasbourgu poprzedzającym bezpośrednio start Roland Garros. Poniosła tez dwie porażki na twardej nawierzchni.
Czytaj także:
