Reklama

Ludzie

Nazwy ulic zmienione, teraz czas na usuwanie pomników

Z dr. Piotrem Szopą z Instytutu Pamięci Narodowej rozmawia Alina Bosak.
Dodano: 29.12.2017
37039_glowne
Share
Udostępnij
Alina Bosak: W wyniku ustawy dekomunizacyjnej na Podkarpaciu zmieniono w ciągu ostatniego roku nazwy 41 ulic. To jeszcze nie wszystkie, ale i tak znacznie więcej niż było ich na liście przekazanej do IPN-u przez Pocztę Polską.
 
Dr Piotr Szopa: Przygotowując nasze opinie opieraliśmy się na bazie Głównego Urzędu Statystycznego. Na podstawie tej bazy sprawdziliśmy nazwy, gmina po gminie. Opinie o konieczności zmiany wydaliśmy w 49 przypadkach. To całkiem sporo. 
 
I tak na przykład w Rzeszowie ul. Juliana Bruna została przemianowana na Szczęsnego Morawskiego, a ul. Rudnickiego na ul. Antoniego Kopaczewskiego. Ale w wielu miejscach nie brakowało obrońców dotychczasowych nazw. Przykładowo w Krośnie niektórzy postulowali, aby zostawić w spokoju ul. Leona Kruczkowskiego, autora powieści m.in. „Kordian i cham”, dramatu „Niemcy”.
 
Ul. Kruczkowskiego była także w Rzeszowie. A Leon Kruczkowski, powszechnie znany jako pisarz, bardzo angażował się w działalność polityczną. Był przez wiele lat posłem i działaczem PZPR.

Trudno było wyłuskać nazwy upamiętniające osoby, które podlegały pod ustawę dekomunizacyjną? 
 
Musieliśmy wykonać sporo pracy. Czasem chodziło o mniej znanych działaczy partyjnych związanych głównie z jedną gminą, których nazwiska nie są powszechnie znane. Nie wszystkie samorządy zwracały się do nas z prośbą o wydanie opinii. Mogły to zrobić, ale nie musiały. Część we własnym zakresie zmieniała ulice. Inni chcieli zachować dotychczasowe nazewnictwo. Oczywiście, w wyniku decyzji wojewody taka zmiana i tak nastąpi.  
 
Czy historycy nie mieli wątpliwości opiniując niektóre nazwy? W Boguchwale ludzie podkreślali, że doktor Tkaczow, lekarz, który był patronem głównej arterii miasteczka, to nie tylko działacz partyjny, ale i zasłużony społecznik, przez wielu dobrze wspominany.
 
Stanowisko w tej sprawie zostało przedstawione przez centralę IPN w Warszawie. Wskazali cały jego biogram i uzasadnili, dlaczego wyczerpuje znamiona artykułu ustawy, mówiącego o zakazie propagowania ustroju totalitarnego. Nie może być ona zatem patronem ulicy. Ustawa dekomunizacyjna bardzo enigmatycznie określa, jakie nazwy należało zmienić. Wskazuje tylko, że są to „nazwy odwołujące się do osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących represyjny, autorytarny i niesuwerenny system władzy w Polsce w latach 1944-1989.” Rola IPN polegała na tym, by określić, czy coś, ktoś, spełnia te kryteria, czy jest symbolem komunizmu, czy nie. Ktoś może się zastanawiać, czy pierwszy sekretarz powiatowego komitetu jest symbolem komunizmu. Ale jeśli ktoś przez całe swoje życie zawodowo i nie tylko włączył się w nurt tworzenia systemu komunistycznego, nie był zwykłym, szeregowym członkiem partii, ale właśnie np. sekretarzem, czyli osobą decyzyjną, budującą pewne struktury i niekiedy współpracującą ze służbami PRL-owskim, to z pewnością „podpada” pod zapis ustawy, mówiący o osobach symbolizujących niesuwerenny system władzy w Polsce Ludowej.
 
Trudniej tak jednoznacznie ocenić niektóre formacje z tamtych lat.
 
Rzeczywiście. O ile w kwestii formacji bezpieczeństwa państwa, czyli UB, MO, SB, KBW itp. nie ma wątpliwości, ponieważ one budowały represyjny system i pilnowały, by trwał, o tyle formacje np. wojskowe trudno tak jednoznacznie oceniać.  
 
W Krośnie była np. szkoła im. II Armii Wojska Polskiego. Można było zmienić ją na im. Żołnierzy II Armii Wojska Polskiego?
 
Według naszej opinii tak. Wskazywaliśmy w takich przypadkach na to, aby nie upamiętniać jednak samej formacji, ponieważ była ona powołana do określonych celów politycznych. Wymyślił ją Stalin dla realizacji swoich interesów.
 
Ale trafiło do niej wielu żołnierzy, którzy nie zdążyli do armii gen. Andersa.
 
Albo nie mogli z innych przyczyn do tej armii dołączyć. Złapano wielu żołnierzy AK i przymusem wcielono ich do II Armii. Oni oczywiście nie mają nic wspólnego z popieraniem systemu totalitarnego, wielu oddało swoje życie na polu walki. Zdarzało się, że ginęli na mocy rozkazu swoich dowódców. Gen. Karol Świerczewski rozkazywał przecież rozstrzelać podkomendnych, tak zrobił w przypadku rzeszowskich AK-owców, w walkach pod Budziszynem. Trzeba tych żołnierzy upamiętnić i zmiana nazwy na im. Żołnierzy II Armii Wojska Polskiego nie wzbudziłaby zastrzeżeń IPN-u.W uzasadnieniu wystarczyło by dodać, że dotyczy ona tych, którzy zostali przemocą wcieleni w szeregi tej armii albo ich celem była walka z Niemcami.

Najprościej było z takimi nazwami jak Aleja Wyzwolenia. Wystarczyło zmienić uzasadnienie do nazwy.
 
Termin „wyzwolenie” jest jak najbardziej pozytywny. Samej, ogólnej przecież nazwy nie trzeba więc zmieniać. Wystarczy, by upamiętniała inny fakt historyczny. Polska ma powody by cieszyć się z innych wyzwoleń niż to, które propaganda sowiecka wmawiała nam od roku 1944. 
 
Czy były szczególnie trudne sprawy dotyczące nazewnictwa?
 
Zmiany szły dość sprawnie. Była kwestia Dębicy, gdzie mieszkańcy postulowali o zachowanie nazwy ul. 23 Sierpnia. Chodziło o inne uzasadnienie. Zamiast upamiętniać datę „wyzwolenia” Dębicy przez Armię Radziecką i Wojsko Polskie, ul. 23 Sierpnia będzie przypominać obchodzony właśnie tego dnia Europejski Dzień Pamięci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu. Zobaczymy, czy wojewoda się z tym zgodzi. Inne nazwy nie budziły takich kontrowersji. Na Podkarpaciu nie było tak znaczących działaczy komunistycznych jak na Śląsku, skąd wywodził się m.in. Edward Gierek, do którego wiele osób ma sentyment ze względu na jego budowniczą część działalności.
 
Ale 22 czerwca ustawa dekomunizacyjna została znowelizowana i objęto nią także pomniki. Te, które podlegają zapisom nowego prawa, mają zniknąć do 21 października przyszłego roku. Będzie większy problem niż z ulicami?
 
Będzie. Ludzie mają większy emocjonalny związek z czymś co istnieje tak namacalnie jak pomnik. Nazwa ulicy to tylko nazwa. Pomnik to obiekt, do któregowidoku się przyzwyczajamy. Po roku 1989 niektóre pomniki podlegały oddolnym akcjom przeróbki na bardziej godziwą, choć bywało, że wątpliwą artystycznie symbolikę. Orłom dokładano korony, wieszano krzyże, podobizny Matki Boskiej itp. Tak było w Łańcucie. Stojący na Rynku pomnikWdzięczności Armii Czerwonej został wzbogacony wieloma innymi elementami, w tym symbolizującymi jednostkę wojskową, która funkcjonowała w Łańcucie do wybuchu II wojny światowej. Ten pomnik został już rozebrany. I słusznie, bo to, że ktoś pomnikowi coś dolepi, nie zmienia faktu, że został postawiony w określonym celu.
 
A jeśli takie pomniki nie zostaną zlikwidowane do 21 października?
 
Po tej dacie o wykonanie ustawy upomni się wojewoda. Jeśli dysponent obiektu będzie miął wątpliwości co do wymowy pomnika wojewoda zwróci się o opinię do IPN-u. Ta opinia nie jest wiążąca.
 
Według opinii IPN, zapisom ustawy dekomunizacyjnej podlega najsłynniejszy rzeszowski Pomnik Czynu Rewolucyjnego autorstwa zmarłego w tym roku rzeźbiarza prof. Mariana Koniecznego. W przypadku pomnika w Rzeszowie nie wystarczy zmienić uzasadnienia?
 
Czym innym jest nazwa ulicy, a czym innym pomnik. Nazwa ulicy to tylko nazwa. Pomnik jest czymś więcej. To bryła, której symboliki nie wymażemy innym opisem. To nie jest zwykły ślad historii, ale rodzaj uhonorowania, upamiętnienia, wzorca dla kolejnych pokoleń. Czy właśnie to chcemy stawiać za wzór? Walki rewolucyjne w wyniku, których zginęło tylu ludzi? Na Podkarpaciu pomnik walk rewolucyjnych stoi przy alei Cieplińskiego, który w wyniku tych walk właśnie zginął. To kuriozalne.

Burzenie tego pomnika może jednak wywołać protesty społeczne.
 
To bardzo prawdopodobne. Tu chcę podkreślić, że nie IPN będzie burzył pomnik czy też wnioskował, by to zrobić. My tylko wydajemy opinię, którą gospodarz terenu lub wojewoda mogą wziąć pod uwagę lub nie. Protesty pewno będą. Także dlatego, że sprawa pomnika dla niektórych jest szansą na zdobycie rozgłosu tuż przed wyborami samorządowymi.
 
W sprawie pomnika pojawiają się różne głosy i propozycje. Niektórzy proponują, by zmienić tylko rzeźbę zawieszoną na betonowych skrzydłach. Na przykład na krzyż maltański z herbu Rzeszowa.
 
My opiniujemy tylko to, co jest. Nie odnosimy się do takich propozycji. Po drugie, osoby, które snują takie wizje, powinny je konsultować z właścicielem obiektu i właścicielami praw autorskich do pomnika. Nie wiadomo, czy zgodziliby się na takie modyfikacje.
 
Rzeźbiarz już nie żyje.
 
Ale wiadomo, że za życia konsekwentnie odmawiał zgody na wszelkie zmiany.
 
Argument, że to dzieło sztuki i symbol Rzeszowa nie są przekonywujące?
 
Chodzi o brak historycznej świadomości i wiedzę, że pomnik gloryfikuje komunizm.Ale dla porównania – brak świadomości, że jakieś działanie jest przestępstwem, nie zwalnia sprawcy z odpowiedzialności za czyn. Można ubolewać, że ludzie nie znają historii tego pomnika. Tego komu był poświęcony i na czyją cześć powstał „symbol miasta”. Chcę podkreślić, że my w opiniach odnosimy się wyłącznie do kwestii historycznych. To są nasze kompetencje.
 
System komunistyczny został uznany za zbrodniczy przez międzynarodowe gremia tak samo jak faszyzm. Ale w sprawie pomników niektórzy ludzie mówią, że ta władza zdejmuje stare pomniki, by zrobić miejsce swoim ikonom. I że po nich przyjdą następni, co będą niszczyć te stawiane teraz. A co myśli o tym historyk?
 
Wyobraźmy sobie, że inny system totalitarny np. niemiecki nazizm zostawił po sobie pomnik tej wielkości, co ten rzeszowski monument, że zostawił po sobie kilkadziesiąt nazw ulic. Czy traktowalibyśmy to jak zwykłą pamiątkę historyczną? Jakoś gładko przyjmujemy system komunistyczny. 

Kilkadziesiąt lat odpowiedniej polityki informacyjnej zrobiło swoje.
 
Propaganda sączona codziennie obywatelom PRL, przygotowała grunt, pomieszała dobro ze złem i zrelatywizowała stosunek Polaków do wielu rzeczy. Komuniści celowo łączyli pewne wydarzenia, by zakłamywać prawdę, poświęcali coś np. poległym w walce o wolność ojczyzny – żołnierzom września’39 i funkcjonariuszom MO, SB. I zaraz znajdą się obrońcy tych jednych, którzy przymkną oko na tych drugich. Przecież to pomieszanie z poplątaniem. Zaciemnianie i oszukiwanie.

Czy jakiś pomnik na Podkarpaciu ma jeszcze takich obrońców jak rzeszowski?
 
Na przykład pomnik gen. Świerczewskiego w Jabłonkach. Ma obrońców, chociaż postać Waltera nie budzi żadnych wątpliwości. W wojnie z bolszewikami, w roku 1920 on występował czynnie przeciwko państwu polskiemu, walcząc w szeregach Armii Czerwonej. Mordował Polaków strzelając do nich. Sowiecki generał. Bronią go, argumentując, że został zabity przez UPA. Czy to wystarczy, by zmazać wszystko inne? Tych, którzy mówią, że takie pomniki są świadectwem historii, możemy uspokoić, że jako takie trafią do Muzeum Zimnej Wojny w Podborsku. I tam będzie można te ciekawsze i posiadające jakąś wartość artystyczna oglądać.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy