Reklama

Ludzie

W XXI wieku ciągle mamy czas i ochotę na bywanie w zdrojach!

Z dr. Janem Golbą, prezesem Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych RP, burmistrzem miasta i gminy uzdrowiskowej Muszyna, rozmawia Janusz Pawlak
Dodano: 12.05.2021
55679_muszyna
Share
Udostępnij
Janusz Pawlak: W XXI w. mamy jeszcze czas i ochotę na bywanie w zdrojach?

Dr Jan Golba: W Polsce zaczyna się zupełnie nowa epoka w funkcjonowaniu zdrojów. Był czas, kiedy uzdrowiska były traktowane jako remedium na wszystko, bo medycyna była w powijakach. Dlatego ochoczo kąpano się w wodzie mineralnej, i tej słonej i tej śmierdzącej (wody siarczkowe) oraz w szczawach, które stosowano niemal na wszystkie schorzenia. Pito wodę z umiarem i bez umiaru, chcąc wyleczyć kamicę nerkową, wypłukać piasek, obniżyć ciśnienie, wyeliminować nadkwasotę, poprawić trawienie i aktywność wątroby czy trzustki, zajść w ciążę oraz wzmocnić organizm biopierwiastkami życia. Stosowano też wodę Zubera jako odtrutkę po nadmiernym spożyciu alkoholu. Wody leczyły niemalże wszystko. To przekonanie o wybitnych właściwościach wód leczniczych czasami prowadziło do wypaczeń i traktowania leczenia w uzdrowiskach z przymrużeniem oka, bo uzdrowiska powstawały nawet tam, gdzie o wodach leczniczych nikt nie słyszał, ale zapobiegliwi mieszkańcy czy ludzie biznesu oferowali pobyt i leczenie w miejscowościach mogących zorganizować choćby namiastkę wypoczynku. Lekarze zdrojowi pogardliwie nazywali je „zdrojami żentycowymi”, „kefirowymi”, czy „maślankowymi”, bo często z braku naturalnych surowców leczniczych właśnie takie produkty służyły w tych miejscowościach jako podstawa leczenia uzdrowiskowego.
 
Był też czas, kiedy wyjazd do uzdrowiska był wyjątkowo modny, a „u wód” spotykały się koronowane głowy, artyści, literaci, biznesmeni, a uzdrowiskowy świat był niedostępny dla wielu mniej zamożnych osób i stanowił pożądanie dla wielu. Przyszedł też czas, kiedy wszyscy jeździli do uzdrowisk jedni na leczenie, inni na wypoczynek, a jeszcze inni dla rozrywki i poszukiwania niecodziennych wrażeń. To tzw. „bella epoque”. W okresie PRL-u praktycznie każdy mógł wyjechać do uzdrowiska, a leczenie uzdrowiskowe spowszedniało. Zatarły się też granice luksusu, zniknęły wysokostandardowe hotele zamienione na sanatoria i domy wczasowe, zamknięto kasyna, a z leczenia uzdrowiskowego uczyniono przemysł. Obecnie uzdrowiska to wielofunkcyjne miejscowości położone w najpiękniejszych krajobrazowo regionach naszego kraju, które obfitują w liczne bogactwa naturalne i oferują mnogość atrakcji zarówno naturalnych, jak i tych stworzonych przez człowieka.
 
Dzisiaj uzdrowiska są w stanie nie tylko leczyć naturalnymi surowcami leczniczymi, ale też zaspokoić najbardziej wyrafinowane gusta i potrzeby klientów z zakresu szeroko rozumianej turystyki uzdrowiskowej, rekreacji, spa i wellness, a nawet beauty. Uzdrowiska poza klasycznym leczeniem uzdrowiskowym oferują również doskonale wyposażone gabinety odnowy biologicznej, kliniki zdrowia z kompleksową diagnostyką i propozycją poprawy kondycji i stanu zdrowia jednocześnie, a także kompleksy sportowo-rekreacyjne, kolejki widokowe, kolejki górskie, ścieżki rowerowe, trasy do narciarstwa biegowego i alpejskiego, siłownie na wolnym powietrzu, ogrody sensoryczne i tematyczne itp. Dzisiaj uzdrowiska to harmonijne połączenie historii z nowoczesnością. Przygotowana i realizowana przez profesjonalistów, a jednocześnie doceniana przez klientów kompleksowa oferta uzdrowisk sprawia, że są one miejscami do których z sentymentem i przyjemnością wracają i starsi i młodsi. 

W swej książce „Historyczne i prawne aspekty funkcjonowania uzdrowisk w Polsce” wspomina pan, że możliwość poprawy zdrowia z wykorzystaniem wód, błot, mułów, klimatu to nie bynajmniej wynalazek współczesnego człowieka? Rzymskie termy cesarza Dioklecjana zajmowały powierzchnie 14 ha. W niektórych ówczesnych basenach 500 osób mogło zażywać jednocześnie kąpieli. Imponujący rozmach nawet w porównaniu z dzisiejszymi tego typu obiektami?
 
To były zupełnie inne czasy. Władcy prześcigali się w tworzeniu monumentalnych obiektów, które miały służyć i możnym i biednym. Zresztą nie tylko samych obiektów, bo to były całe założenia urbanistyczno-przestrzenne, w których człowiek miał się dobrze czuć. Rzymianie znali korzyści, jakie wynikały z korzystania z wody zwykłej czy termalnej i dlatego postanowili jej wykorzystaniu nadać charakter szczególny, urządzając te miejsca w sposób wyjątkowo zorganizowany. I po to powstały termy przeznaczone do kąpieli wodnych i parowych. Składały się z łaźni i przylegających do nich ogrodowych terenów odkrytych jak parki, gaje oliwne czy ogrody. Koło term budowano też miejsca rekreacji, a także fontanny i palestry. Wszystko po to, aby wywołać określone wrażenie estetyczne, wprawić klienta term w odpowiedni nastrój sprzyjający wypoczynkowi czy leczeniu. Rzym po prostu nadał kąpielom w termach znaczenie społeczne.
 
To podejście do dzisiaj jest widoczne w sposobie traktowania leczenia uzdrowiskowego we Włoszech. Termy rzymskie pojawiały się zarówno przy willach arystokracji, jak i w obozach (castra) rzymskich legionistów, ale też przy willach bogatych rzymskich patrycjuszy. Warto jednak zaznaczyć, że do term chodzili zarówno cesarze, senatorowie i możni, jak i ubodzy; jedni dla rozrywki, zdrowia i rozwoju intelektualnego, drudzy dla higieny osobistej, inni dla zwykłego dowartościowania. Opłaty za kuracje wodne w termach były symboliczne, i jak podają źródła, mogli sobie na ten luksus pozwolić nawet żebracy. Okresowo opłaty były znoszone przez cesarza w drodze łaski, aby w ten sposób zjednać sobie lud rzymski.
 
Do najsłynniejszych budowli należały termy zbudowane przez cesarzy Tytusa, Domicjana, Karakallę, Dioklecjana, Konstantyna, Nerona czy też konsula Agryppę. Budowane były nie tylko w Rzymie, ale na terenie całego Imperium Rzymskiego, np. w Paryżu, Pomukkale, Trewirze, Aleksandrii. W Europie, będącej przez wieki pod panowaniem rzymskim, do dzisiaj zachowały się ruiny term lub ich pozostałości w takich uzdrowiskach europejskich, jak np. w Baden-Baden, Wiesbaden – Niemcy; Mont-Dore i Vichy (Aquae Calidae) – Francja; Bath (Aquae Solis) –Wielka Brytania; Baden bei Wien – Austria; Aquincum k. Budapesztu – Węgry; Trenčianskie Teplice – Słowacja; St. Moritz i Baden (Aquae Helveticae) – Szwajcaria oraz liczne termy na Węgrzech, w Bułgarii, Rumunii, Hiszpanii, Niemczech, Chorwacji, Turcji, Maroku, Libii, Algierii, Tunezji (termy Antonina), Portugalii, Anglii, a nawet w Gruzji (Gonio na południe od Batumi). Jednakże wyobrażenie o wielkości i rzeczywistej funkcji term dają dopiero ruiny term cesarza Karakalli w Rzymie, czy w Pompejach.
 
W architekturę term integralnie włączone były tereny i obiekty rekreacyjne, takie jak: palestry, gaje oliwne, parki, ogrody z fontannami i otwartymi basenami, promenady spacerowe, altany, treliarze czy kolumnady. W termach znajdowały się także biblioteki, pokoje muzyczne, bufety oraz sale do gier w kości. Dla zapewnienia dobrego samopoczucia w pomieszczeniach ustawiano rzeźby, zieleń i wszelkie elementy wystroju, które miały poprawiać nastrój przebywających tam osób. Bezspornie termy rzymskie były miejscami i ośrodkami życia kulturalnego i towarzyskiego, medytacji oraz miejscami leczenia, wypoczynku, rozrywki i sportu. To był rozmach, którego dzisiaj trudno jest nam poszukiwać nawet w najbardziej renomowanych uzdrowiskach.

Kto obecnie jeździ w Polsce do zdrojów – czy tylko ludzie pamiętający czasy PRL i skromniutkie wakacje z Funduszem Wczasów Pracowniczych?
 
Jeżdżą wszyscy. I ci bardzo bogaci, którzy wykupują noclegi w luksusowych obiektach hotelowych, a z leczenia korzystają w zakładach przyrodoleczniczych umiejscowionych w sanatoriach i szpitalach uzdrowiskowych, jak również ci którzy posiadają mniejsze zasoby gotówkowe i otrzymali skierowanie na leczenie z Narodowego Funduszu Zdrowia. Moda na uzdrowiska nie minęła, tylko dzisiaj w uzdrowiskach spotykamy cały przekrój wiekowy społeczeństwa, a nie tak jak to było w okresie PRL-u, kiedy dominowali ludzie starsi, schorowani lub też żądni oderwania się od codziennej rzeczywistości. W czasach PRL-u istniał wyraźny podział miejscowości wypoczynkowych i uzdrowiskowych. W uzdrowiskach leczyli się, wypoczywali i bawili się starsi, a w miejscowościach turystycznych młodsi.
 
Dawniej nie do pomyślenia było, aby na miejsce odpoczynku młody wybrał Krynicę czy Ciechocinek. Oni wybierali Zakopane, Karpacz, Sopot lub inne miejscowości, które oferowały różnorodną rozrywkę np. narty, plaże, morze, kluby, dyskoteki, restauracje, kawiarnie i dobrą muzykę. Bywalców Krynicy, Ciechocinka pogardliwie nazywali geriatrykami, albo łagodniej „uzdrowiskowymi narkomanami”, ze względu na wszechobecność na deptakach czy promenadach osób starszych z nieodłącznymi kubkami czy specjalnymi pijałkami wody leczniczej przy ustach. Dzisiaj to wszystko się zmieniło, a wręcz zatarło, bo same uzdrowiska zmieniły się nie do poznania. Po prostu zbudowały bogatą ofertę turystyczną, leczniczą i rekreacyjną dla starszych, młodszych i dla całych rodzin. Dlatego nikogo już nie szokuje, że do Krynicy, Muszyny czy Ciechocinka albo Kołobrzegu przyjeżdżają całe rodziny z małymi dziećmi lub młodzi, aby mile spędzić tutaj czas, a przy okazji skorzystać z zabiegów leczniczych.
 
Mamy w kraju 45 uzdrowisk. Jakimi skarbami natury dysponują?
 
Uzdrowiska opierają swoje leczenie na naturalnych surowcach leczniczych: w Polsce są nimi wody lecznicze i peloidy (kopaliny lecznicze np. borowina) oraz na właściwościach klimatu. Wody to głównie: szczawy, wody siarczanowe i solanki. Natomiast klimat, który kiedyś był podstawą leczenia w dzisiejszych czasach traktowany jest jako czynnik wspierający proces leczenia. Trzeba jednak wiedzieć, że klimat może sprzyjać leczeniu, ale może też być dla niego obojętny lub nawet wpływać negatywnie na zdrowie niektórych osób. Obecnie największą furorę w procesie leczenia, ale też w profilaktyce i rehabilitacji, robią wody siarczanowe oraz solanki. Te uzdrowiska, które takie wody posiadają cieszą się największym wzięciem kuracjuszy i osób które chcą poprawić stan swojego zdrowia. Niewątpliwie skarbem natury są też tereny zielone, do których posiadania uzdrowiska są ustawowo zobowiązane. Są to duże obszary lasów ochronnych, parków zdrojowych, urządzonych terenów zielonych często z założeniami ogrodowymi i parkowymi. To wręcz nieodzowna część uzdrowiska, jeżeli chce się dbać o dobre samopoczucie kuracjuszy i turystów. 
 
Jeżeli chodzi o wody lecznicze, to te są zazwyczaj odpłatne choć są uzdrowiska (np. Muszyna), które posiadają bardzo dużą liczbę pijalni ogólnie dostępnych. Tam życiodajnej wody można kosztować do woli nie zapominając wszakże, że jej nadmiar może też szkodzić.

Zdroje to również baza lecznicza i ludzie świadczący w niej usługi? Wiele dawnych domów wczasowych swój byt uratowało dzięki przebranżowienie się w zakłady lecznicze…
 
To są raczej nieliczne przykłady. Przekształcenia idą w innym kierunku. Domy wczasowe ze stołówkami i świetlicami przekształciły się dzisiaj w pensjonaty z restauracjami, kawiarniami, salonami odnowy biologicznej lub w typowe apartamentowce. Są też przykłady przekształcania sanatoriów w hotele czy pensjonaty. Ale też domy wczasowe wzbogaciły swoją ofertę o usługi para-uzdrowiskowe oraz spa, wellness, beauty. Po wielkim regresie w latach 90-tych XX wieku, obecnie liczba kuracjuszy w zdrojach systematycznie rośnie. Szczególnie przybywa kuracjuszy komercyjnych wnoszących pełną odpłatność za leczenie i pobyt. Pojawiają się liczni kuracjusze zagraniczni. Dotyczy to szczególnie Świnoujścia, Kołobrzegu, uzdrowisk nadmorskich i dolnośląskich. Te uzdrowiska chętnie odwiedzają Niemcy, natomiast Krynica-Zdrój czy Muszyna jest chętnie odwiedzana przez Słowaków, Ukraińców i Rosjan.
 
Jak wypadamy w porównaniu, chociażby z sąsiadami, pod względem liczby i zasobności uzdrowisk?
 
Pod względem liczebności, niestety, wciąż nie najlepiej. U nas jest zaledwie 45 uzdrowisk. Mamy też 8 obszarów ochrony uzdrowiskowej, czyli miejsc które spełniły wszelkie wymogi ustawowe w zakresie infrastruktury, ochrony środowiska, posiadania surowców leczniczych, ale nie maja jeszcze zakładów i urządzeń lecznictwa uzdrowiskowego. W Europie potentatem uzdrowiskowym są Niemcy, gdzie naliczono ponad 350 uzdrowisk. Ale też bardzo dużo uzdrowisk mają Francuzi, Węgrzy, Włosi, Hiszpanie, Austriacy, a nawet nasi sąsiedzi Słowacy i Czesi. 
 
Jeżeli chodzi o standard leczenia, to ten jest najwyższy w Szwajcarii, Niemczech, Austrii, ale też i w Polsce. Polskie uzdrowiska standardem leczenia uzdrowiskowego i bazą leczniczą oraz urządzeniami do leczenia uzdrowiskowego nie odbiegają zasadniczo od renomowanych uzdrowisk europejskich, a w niektórych przypadkach znacznie je wyprzedzają. Podobnie jest z publiczną infrastrukturą uzdrowiskową. Nasze parki zdrojowe, deptaki, promenady, tężnie, plaże, centra rekreacji ruchowej mogą spokojnie konkurować z niemieckimi czy austriackimi, nie mówiąc o krajach byłego bloku wschodniego. 
 
Także w sferze infrastruktury ekologicznej nie mamy się czego wstydzić. Gorzej jest z infrastrukturą drogową, parkingami, ale też ze standardem bazy hotelowej. Tu czeka nas jeszcze dużo pracy.

W przedwojennej Polsce w pierwszej lidze uzdrowisk, do których obowiązkowo jeżdżono, były m.in. Zaleszczyki, Truskawiec, Żegiestów i Krynica. Po Zaleszczykach i Truskawcu pozostały tylko wspomnienia. W zamian wzbogaciliśmy się np. o całą grupę uzdrowisk w woj. dolnośląskim. Jak przedstawia się lista obecnych przebojów uzdrowiskowych?
 
Jeżeli chodzi o Truskawiec to dalej bardzo dobrze funkcjonuje w granicach Ukrainy. Świetnie rozwijają się litewskie dzisiaj Druskienniki, ulubione uzdrowisko marszałka Józefa Piłsudskiego. Dzisiaj trudno jest określić, które uzdrowisko zdecydowanie bryluje, bo tak naprawdę mamy grupę uzdrowisk, które są w czołówce. Każde z nich ma swoją specyfikę i walory. Do uzdrowisk, które są chętnie dzisiaj odwiedzane należą: Ciechocinek, Sopot, Kołobrzeg, Świnoujście, Busko, Krynica-Zdrój, Ustroń, Augustów, Rabka, Polanica, Kudowa, Cieplice, Szczawnica, Muszyna, Świeradów, Uniejów, Inowrocław, Ustka, Solec, co wcale nie znaczy, że pozostałe stoją puste. 
 
Prawdę mówiąc to przyrost liczby leczonych czy wypoczywających jest dzisiaj miernikiem sukcesu miejscowości uzdrowiskowych. W tym zakresie wielkim odkryciem ostatnich lat są takie miejscowości jak Uniejów, Solec, Muszyna czy Świeradów.
 
Niegdyś właściciele ziemscy a teraz lokalne samorządy zauważyły, iż wejście do elitarnego grona gmin uzdrowiskowych stwarza ogromne szanse rozwoju – zdroje dają pracę. Walczą więc o możliwość utworzenia na swoim terenie uzdrowiska. Potwierdza pan tą obserwację?
 
W Polsce jest ponad 70 miejscowości posiadających naturalne surowce lecznicze w postaci wód i peloidów i które w sposób naturalny są predysponowane do utworzenia na ich obszarze uzdrowiska. Jedne są tym zainteresowane, a inne nie, bo z tytułu posiadania statusu uzdrowisk nie płyną same korzyści, ale występują też dość liczne i kosztowne obowiązki. W ostatnim czasie aż 8 miejscowości uzyskało status obszaru ochrony uzdrowiskowej (Latoszyn, Skierniewice-Maków, Frombork, Czarny Dunajec, Miłomłyn, Lidzbark, Kazimierza Wielka, Górowo Iławeckie), bo spełniły wymogi ustawowe w tym zakresie. Ponad 20 miejscowości czyni starania o uzyskanie statusu uzdrowiska i próbuje wypełnić warunki stawiane uzdrowiskom. 
 
Jak wspomniałem nie jest to takie łatwe, bo trzeba mieć nie tylko surowce lecznicze, niezbędną infrastrukturę i bazę hotelową, ale też trzeba się godzić na różne ograniczenia w rozwoju miejscowości a nawet całej gminy. Ci którzy się na taki krok zdecydowali dokładnie ważyli za i przeciw. Dzisiaj wejście do rodziny uzdrowiskowej traktowane jest jak wielkie wyróżnienie i prestiż. Uzdrowiska ostrzegane są bardzo pozytywnie. Niemal powszechnie widziane są jako miejscowości, w których standard ochrony środowiska jest wyższy niż w innych miejscowościach turystycznych. Jako miejsca, gdzie infrastruktura turystyczna i uzdrowiskowa, ale też komunalna jest na bardzo wysokim poziomie. 

Pogoń za zyskiem doprowadza, że w naszych zdrojach kwitnie budowa hoteli, apartamentowców bez poszanowania dla chociażby walorów przyrodniczych i krajobrazowych uzdrowisk. Dzika deweloperka wręcz szaleje! Regulacje prawne pozwalają na to?
 
Jeżeli chodzi o budowę hoteli, to nie jestem temu przeciwny. Nowe obiekty mają zazwyczaj bardzo wysoki standard i wzbogacają ofertę uzdrowiska. Gorzej, jeżeli następuje przeinwestowanie i tych hoteli jest za dużo. Prowadzi to w prostej konsekwencji do naruszenia tzw. chłonności turystycznej miejscowości. A to już oznacza dyskomfort wypoczynku i leczenia dla wszystkich. Nadmierna liczba kuracjuszy i turystów może sprawić, że nie osiągniemy żadnych efektów leczenia czy wypoczynku, a wręcz przeciwnie będziemy ich zniechęcać do przyjazdu. Dawniej wielu naukowców zajmowało się kwestią naruszenia chłonności turystycznej, wręcz ostrzegało przed nią mówiąc wprost, że wypoczynek w takiej miejscowości stanie się w pewnym momencie nieznośny. Niektórzy z nich wyliczali nawet ile powinno przypadać powierzchni zieleni, czy nawet powierzchni gruntu na jednego turystę, aby zapewnić komfort wypoczynku, leczenia. Te teoretyczne rozważania nie były pozbawione podstaw, bo trudno się wypoczywa wśród ogromnej rzeszy ludzi, wśród zgiełku, wrzasku czy huku przetaczających się pojazdów. Ale po takim podejściu do turystyki pozostało dziś tylko wspomnienie, choć jeszcze czasami odezwie się jakaś „mądra głowa” wskazując na powstający problem.
 
Na szczęście w uzdrowiskach przepisy powodują, że musi się zabezpieczyć wystarczająco duże tereny zieleni urządzonej i nie można ich zmniejszyć, jeżeli chce się status uzdrowiska utrzymać. Niestety czasami włodarze gmin chcąc mieć u siebie renomowane hotele, duże sklepy wielkopowierzchniowe, a nawet McDrivy, godzą się na uszczuplanie powierzchni zielonych, czasami już świetnie urządzonych, aby takie obiekty u siebie zlokalizować. Nie jest to dobre i przyszłościowe rozwiązanie. Patrzę na to z dużym niepokojem.
 
Natomiast jeszcze większą zmorą dla uzdrowisk stają się apartamentowce. Nie wiem dlaczego pozwalamy na ich niekontrolowaną budowę w niektórych uzdrowiskach, bo w rezultacie mieszkańcy gmin uzdrowiskowych zapłacą za to dużą cenę. Doświadczenia francuskie czy włoskie jasno wskazują, że tam gdzie buduje się nadmierną liczbę apartamentowców w miejscowościach turystycznych czy uzdrowiskowych, tam obniża się standard usług, zaniża standard wypoczynku, miasto traci na dochodach, następuje zamiana hoteli i pensjonatów na bezobsługowe apartamentowce, obniża się liczba zatrudnionych (w apartamentowcach obsługa personalna jest niewielka) i występuje gwałtowna depopulacja miejscowości. To ostatnie następuje na skutek wyzbywania się przez miejscowych swoich mieszkań i ich zamiany na apartamenty. W konsekwencji miasta zostają obciążone dużymi ciężarami (sprzątanie, budowa parkingów, organizacja ruchu samochodowego) bez zabezpieczenia środków na ich realizację ze strony użytkowników. Doświadczenia wskazują, że poprzez budowę nadmiernej ilości apartamentowców ekskluzywne i renomowane miejscowości stają się z czasem hałaśliwymi sezonowymi ośrodkami turystycznymi. O ile miejscowości turystyczne mogą sobie na takie przeobrażenia pozwolić, to miejscowości uzdrowiskowe całkowicie zatracą swój charakter uzdrowiskowy.
 
Jednym z najmłodszych w Polsce uzdrowisk jest Latoszyn Zdrój k. Dębicy, który obok Horyńca, Iwonicza Zdroju, Polańczyka i Rymanowa Zdroju tworzy ofertę uzdrowisk Podkarpacia. Jak doszło do jego uruchomienia?
 
To zasługa Stanisława Rokosza, wójta Gminy Dębica oraz działaczy lokalnego samorządu. Latoszyn jest miejscowością, w której znajdują się unikatowe (ze względu na swe właściwości lecznicze) w skali kraju, a nawet Europy źródła wody leczniczej. Są to wody siarczkowo-siarkowodorowe. W Polsce tylko nieliczne uzdrowiska (Busko, Swoszowice, Horyniec, Przerzeczyn, Solec, Wieniec, Wapienne, Kudowa, Lądek, Wysowa) posiadają wody podobnego typu, lub o zbliżonych właściwościach.
 
Historia Latoszyna sięga czasów słowiańskich, a właściwości lecznicze jego wód są znane od wieków. Pierwsze wzmianki o wykorzystaniu leczniczych właściwości źródeł w leczeniu chorób, pochodzą z XVI wieku. Naturalne źródła lecznicze znane były w Latoszynie i okolicach od niepamiętnych czasów, a w XVIII wieku uchodziły za jedne z najlepszych w Polsce. Już w XVIII wieku Latoszyn ugruntował swoją pozycję na mapie znanych kąpielisk w Polsce. Ze względu na właściwości lecznicze wód Latoszyn długo przedkładano nad inne uzdrowiska jak choćby Krynicę czy Szczawnicę, ale historia nie obeszła się z nim zbyt łaskawie. Latoszyńskie łazienki przechodziły różne koleje losu (np. pożar) ostatecznie zamknięto je podczas II wojny światowej i pomimo wielu prób nigdy nie udało się ich uruchomić. Ze względu na brak inwestora. Do zamiaru reaktywacji Latoszyna powracano wielokrotnie, ale dopiero w 2011 roku Minister Zdrowia na wniosek wójta Gminy Dębica wydał decyzję potwierdzającą możliwość prowadzenia leczenia uzdrowiskowego w Latoszynie, a w roku 2012 Rada Ministrów wydała rozporządzenie w sprawie zaliczenia Latoszyna do obszarów ochrony uzdrowiskowej. Dalsze losy tego najmłodszego uzdrowiska są już powszechnie znane.

Kiedy powstaną w kraju kolejne uzdrowiska?
 
Aktualnie już 8 miejscowości posiada status obszaru ochrony uzdrowiskowej. Po wybudowaniu urządzeń i zakładów lecznictwa uzdrowiskowego w tych miejscowościach będą one mogły uzyskać status uzdrowiska. Pozostałe miejscowości najpierw muszą przejść przez trudną procedurę weryfikacyjną, która pozwoli Ministerstwu Zdrowia ustalić czy posiadają one warunki do prowadzenia leczenia uzdrowiskowego i czy spełniają wymogi stawiane miejscowościom uzdrowiskowym. Ten proces jest bardzo złożony, kosztowny i długi.
 
Od końca 2009 roku rządzi pan miastem i gminą uzdrowiskową Muszyna. Kiedyś była to uboga gmina tuż obok bogatej Krynicy. Udało się wyjść z cienia uznanego kurortu? Czy dziś Muszyna nie musi już martwić się o popularność wśród kuracjuszy?
 
W latach 1988 – 2002 sprawowałem funkcję burmistrza Krynicy. Mam więc dobre porównanie tych dwóch uzdrowiskowych miejscowości. Rzeczywiście Krynica-Zdrój brylowała na tle sąsiedniej Muszyny, chociaż miała mniejsze zasoby wód leczniczych i mniejsze tereny do inwestowania. Trzeba jednak zaznaczyć, że wody lecznicze Muszyny zostały odkryte dużo później niż to się stało w Krynicy czy nawet w Żegiestowie. Z Krynicą bardziej konkurował jako uzdrowisko Żegiestów, leżący w gminie Muszyna, niż sama Muszyna. Samo odkrycie wód leczniczych nie spowodowało gwałtownego rozwoju Muszyny, bo Krynica przytłaczała Muszynę swoim rozmachem. Czynił to także Żegiestów, w którym do dziś możemy zaobserwować pozostałości monumentalnych budowli, których trudno byłoby szukać w Muszynie.
 
Wydaje się, że Muszyna nie wykorzystała w pełni swojej szansy rozwoju w wielu okresach historycznych. Niezręcznie jest mi to oceniać, bo przecież dotyczy to moich poprzedników pełniących funkcje naczelników czy burmistrzów. Zresztą nie można też potępiać wszystkiego w czambuł, bo przecież te obiekty i urządzenia które się w Muszynie pojawiły nie spadły z nieba, ale były czyjąś zasługą. Niemniej jednak Muszyna nie przebiła się szerzej ze swoja ofertą i w pewnym momencie stanęła w miejscu. Dzisiaj na szczęście mamy już ten okres za sobą, a myślę, że to turyści i kuracjusze ocenią swoimi nogami czy wyszliśmy już, czy dopiero wychodzimy z cienia bogatej Krynicy-Zdrój. Na razie obserwujemy ogromny przyrost liczby turystów odwiedzających Muszynę, których przyciągają liczne nowe atrakcje. W ostatnich latach zainwestowaliśmy w Muszynie ogromne pieniądze aby spełnić nie tylko wymagania ekologiczne, ale też stworzyć bogatą ofertę dla naszych gości.
 
Jakie inwestycje, atrakcje, najbardziej przyciągają turystów?
 
W Muszynie jest wiele produktów, które cieszą się dużym zainteresowaniem turystów i kuracjuszy. Trzeba pamiętać, że Muszyna to zagłębie wody leczniczej i mineralnej typu szczawa. Jest to wyjątkowo smaczna i zdrowa woda o wielu właściwościach leczniczych. Woda została udostępniona naszym gościom nie tylko w sanatoriach, hotelach, ale też w licznych ogólnie dostępnych i nieodpłatnych pijalniach. Pijalnie wody znajdują się prawie w każdej miejscowości naszej gminy, a w samej Muszynie jest ich aż 10. Nasi przedsiębiorcy oferują leczenie i wypoczynek w bazie o bardzo zróżnicowanym standardzie i cenie. W obiektach można znaleźć baseny, gabinety odnowy, centra rehabilitacji, spa i leczenia. W ofercie publicznej, która jest nota bene nieodpłatna, niewątpliwym magnesem są ogrody sensoryczne, tematyczne, baśni i legend, miłości, biblijne oraz parki rekreacyjne.
 
To ogromne obszary przestrzeni doskonale zagospodarowane wręcz zachęcające do zwiedzania, odpoczynku i kontemplacji. Można w nich znaleźć ciekawe kompozycje drzew, krzewów, kwiatów, figur kwiatowych, oczka wodne i stawy, punktów widokowych, kawiarenek, pijalni wody, ale też woliery z egzotycznymi ptakami. Oczy dzieci, ale i dorosłych cieszą 4 alpaki, znajdujące się w ogrodach. Na stawach liczne ptactwo (łabędzie, gęsi, kaczki) zachęca do podziwiania i obcowania z naturą. Posiadamy także park rekreacji wodnej (kompleks basenów rekreacyjnych), na którym często przebywa dziennie ponad 5 tys. osób. Kuszą rowerzystów ścieżki rowerowe takie jak Euro-Velo 11, Aqua Velo, czy Rowerowy szlak wód mineralnych o zróżnicowanej skali trudności, które po trasach długości ponad 240 km prowadzą nas w malownicze zakątki Muszyny, Krynicy, Bardejowa, Lublanskich Kupeli. A więc i po stronie polskiej i słowackiej. Zachęcają do wędrówek trasy turystyczne i fantastyczne punkty widokowe. Kto chce korzystać z boisk, kortów, placów zabaw i innych miejsc rekreacji np. siłowni na wolnym powietrzu ma to wszystko w zasięgu ręki, bo takie zespoły rekreacyjne znajdują się niemal w każdej miejscowości, a w niektórych nawet po kilka. 
 
Miejscem przyciągającym ostatnio liczne rzesze turystów do Muszyny jest odrestaurowany Rynek oraz zabytkowa ulica Kościelna. To bardzo klimatyczne miejsca, gdzie znajdują się odrestaurowane średniowieczne piwnice pod ratuszem pełniące funkcje pomieszczeń muzealnych (sala tortur, więzienie, pomieszczenia składowe), kawiarenka, pijalnia i rynek ze stylowymi ogródkami kawiarnianymi. To wszystko zachęca do przyjazdu do Muszyny. Przestrzeń publiczna w Muszynie jest znakomicie zorganizowana i dobrze utrzymana. Liczne figury kwiatowe, rabaty kwiatowe dodają uroku i dopełniają ogólny wizerunek uzdrowiska. Same ogrody sensoryczne i tematyczne odwiedza rocznie ponad 300 tys. osób, a przecież to dopiero początek realizacji tego ciekawego założenia, bo ogrody wzbogacą się wkrótce o nowe np. grecki, chiński, japoński, wiklinowy.
 
Czy za kolejnych 20 – 50 lat ludzie będą jeszcze chcieli bywać w zdrojach?
 
Uzdrowiska przechodzą cały czas proces przeobrażania się w nowoczesne centra leczenia, rehabilitacji, rekreacji i wypoczynku. Jak widać mimo upływu tysięcy lat zasadnicze założenia funkcjonowania uzdrowisk nie zmieniły się. Pomimo gwałtownego rozwoju medycyny, farmakologii i technologii medycznej wciąż korzystamy z naturalnych surowców leczniczych i chcemy obcować z przyrodą. Obecnie w dobie koronawirusa, o dziwo, nawet więcej niż to miało miejsce wcześniej. Ludzkość znajduje lekarstwa na różne schorzenia, ale wciąż pojawiają się nowe, z którymi nie możemy sobie poradzić. Przez jakiś czas zapomnieliśmy w uzdrowiskach o psychofizycznych potrzebach człowieka, a bardziej skoncentrowaliśmy się na samym leczeniu. To wszystko kwestia podejścia rządzących do problemu zdrowia człowieka i prowadzenia tzw. polityki zdrowotnej i społecznej. Świat jednak pędzi do przodu i niesie nowe wyzwania. Te wyzwania, to bardzo często potrzeba wsparcia psychologicznego czy psychicznego, profilaktyka, rehabilitacja. W tym zakresie uzdrowiska mogą odegrać znaczącą rolę. Poza tym należy pamiętać, że wciąż będą to miejsca ponadstandardowo wyposażone, do których chętnie przyjeżdżać będziemy na wypoczynek i rekreację. Jeżeli do tego doszłaby możliwość np. zdiagnozowania swojego stanu zdrowia czy skorzystania z różnych zabiegów wzmacniających nasz organizm, to nic więcej nie potrzeba.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy