Reklama

Ludzie

Kamil Ostoja Danielewicz: Tworzyć obszary ładu i sensu

Z Kamilem Ostoja Danielewiczem z Jasionki k. Rzeszowa, rozmawia Antoni Adamski
Dodano: 25.06.2015
20639_IMG_5058
Share
Udostępnij
Antoni Adamski: Kiedy wrócił pan do Polski?
 
Kamil Ostoja Danielewicz: Zaledwie dwa lata temu.
 
Dlaczego zdecydował się pan na powrót, skoro większość rodaków myśli o tym by jak najszybciej stąd wyjechać?
 
To długa historia. Urodziłem się w Lublinie w 1962 r. W dwanaście lat później wyjechałem do Szwecji, gdzie na uniwersytecie w Sztokholmie studiowałem ekonomię i prawo. Dyplom otrzymałem dopiero w 1994. Wcześniej – w 1983 r. założyłem z kolegami spółkę komputerowo-edukacyjną, jedną z pierwszych w tym kraju. Mieliśmy 10 filii, w których pracowało w sumie 60 osób. Później interes zaczął iść gorzej, rynek został nasycony, byliśmy wszyscy młodzi. Przekwalifikowałem się. Po studiach zostałem biegłym rewidentem czyli „lekarzem spółek”. Marketingu nauczyłem się w czasie dwuletniego pobytu w Hiszpanii i rocznego w Mediolanie. Wyrobiłem sobie międzynarodowe kontakty; miałem stabilny, dobrze płatny zawód. Ale to w Polsce spędzałem każde wakacje. Z czasem zacząłem myśleć o powrocie do Lublina lub o osiedleniu się w Gdańsku. Ostatecznie znalazłem się w Jasionce k. Rzeszowa w gościnnym dworze Ostoya,  gdzie gospodaruje wywodząca się z rodu Ostoja rodzina Rylskich. Z Magdaleną Rylską związałem swoje życie i odtąd mieszkam na przepięknym Podkarpaciu. 
 
Czy nie lepsze było życie za granicą? 
 
Życie było dobre, ale moja rodzina zawsze powtarzała, że  Polska jest moim domem i że tu jestem potrzebny. Warunki materialne to nie wszystko. Tak jak absolutna większość członków polskiego rodu Ostoja mam po części działać na rzecz innych – a przez to dla dobra całego społeczeństwa. O tym świadczyli oni własnym życiem. Moja babcia – Irena Szczepowska-Szych (1925 – 1993) przeszła całą wojenną epopeję: od wywózki na stepy Kazachstanu po szlak bojowy armii Andersa. Jako członek oddziału aprowizacyjnego brała udział w bitwie pod Monte Cassino. Po wojnie wróciła ze Szkocji do kraju, podkreślając iż „ktoś musi budować tę Polskę”. Reszta rodziny musiała uciekać z Wołynia do Zamościa, a później do Lublina. W roku 1956 babcia została dyrektorką centrum kulturalnego otwartego w adaptowanym na ten cel lubelskim Zamku. Była jedynym bezpartyjnym dyrektorem Domu Kultury w Polsce. Opiekowała się ludźmi „skreślonymi” przez ustrój, niepokornymi artystami, wspierała potrzebujących. Mówiła, iż robi to z czystego egoizmu, bo sprawia jej radość niesienie pomocy innym. Pozostało po niej wiele instytucji kulturalnych, m.in. przyczyniła się do założenia słynnego Teatru Gardzienice. Dziadek ze strony matki – Czesław Kremky (1911-2003) został kierownikiem Oddziału Księgarni św. Wojciecha w Lublinie. Człowiek wielkiej kultury, wrażliwy, jakby oderwany od rzeczywistości wydawał się władzom zupełnie niegroźny. Tymczasem to on założył podziemną drukarnię i nielegalne wydawnictwo w czasach, gdy nawet nie mówiło się o „kulturze drugiego obiegu”. Miał do czynienia z uczciwymi ludźmi, gdyż nigdy nie doszło do wpadki.
 
Dziś żyjemy w innych realiach. Do czego mogą przydać się te doświadczenia?
 
Podam panu przykład z zupełnie innej epoki. Ignacy Ścibor Marchocki z rodu Ostoja (1755-1827) założył w końcu XVIII w. na terenie zaboru rosyjskiego „państwo minkowickie”. Była to oaza dobrobytu w morzu upodlenia i nędzy, na jakie skazano upadłą Ojczyznę. Zniósł pańszczyznę, zrównał wszystkie stany i wprowadził dla nich jednakowe prawa. Ignacy propagował tolerancję religijną, budując w swoim państwie świątynie dla członków wszystkich wyznań. Sprowadził do swoich manufaktur ponad 200 robotników: w Mińkowicach działała fabryka powozów i fabryka sukien, przędzalnia jedwabiu z własnej hodowli jedwabników, tłocznia oleju anyżkowego. Otworzył aptekę, hotel, dom dla sierot i przytułek dla kalek. Troskę o poddanych wyrażał nie tylko w ustawach i reformach, ale także w codziennym życiu. W czasie zarazy w 1796 r. sprowadził lekarzy oraz najnowocześniejsze wówczas środki do walki z nią; objął opieką wdowy i sieroty po zmarłych w czasie morowego powietrza – a było ich około setki. Nie tylko żywił, przyodziewał i kształcił, ale i na nowo wyposażył, ponieważ domostwa zmarłych w czasie zarazy wraz z całym dobytkiem palono. W tych warunkach bogacił się nie tylko właściciel, który dzięki takiemu postępowaniu kupił 40 tys. hektarów ziemi w okolicach Odessy jak również inne dobra ziemskie. Zamożni stali się także mieszkańcy; mogli żyć godnie i twórczo pracować.  Ponieważ „państwo minkowickie” rozsadzało ówczesny porządek społeczny, Rosjanie  uwięzili jego twórcę. Juliusz Słowacki napisał o jego działalności poemat po francusku pt. „Król Ladawy”. 
 
Były to czasy światłych filantropów, których wyrugował później „wilczy kapitalizm”. 
 
W każdej epoce, w najstraszniejszych nawet czasach, w których – zdawałoby się – nie istnieją już żadne wartości żyją ludzie, którzy wedle tych wartości żyją, niosąc bliźnim pomoc oraz wsparcie moralne i materialne. Tak głosi fundamentalna zasada, którą realizował kardynał Adam z Ostoi Kozłowiecki (1911-2007), więzień Auschwitz i Dachau, jezuita, pełniący przez 61 lat posługę misyjną w Zambii. Wracając pamięcią do pobytu w obozach koncentracyjnych mówił, że „przeżycie tych strasznych lat uważa za szczególną łaskę, jaką Bóg go obdarzył”. Mianowany pierwszym arcybiskupem Lusaki zrezygnował z tej godności, aby zastąpić go mógł rodowity Zambijczyk. Wrócił na placówki misyjne jako szeregowy duszpasterz. Takimi zasadami: skromnością, mądrością, roztropnością i humanizmem kieruje się od wieków wielu członków rodu Ostoja. Na tym zbudowali swoją potęgę a ludzie zawsze stali za nimi murem. 
 
Jest w nich również ogromna ciekawość świata. Na przykład Adam Ostaszewski (1860-1934) – dziedzic Wzdowa, dla swych licznych talentów zwany miejscowym „Leonardem”. Na Uniwersytecie Jagiellońskim studiował prawo i filozofię (w obu dziedzinach obronił doktoraty), zaś w Berlinie i Paryżu –  matematykę. W swoim majątku zbudował obserwatorium astronomiczne. Zajmował się optyką, fizyką, akustyką, hydrostatyką, elektrycznością i magnetyzmem, chemią, mechaniką, zoologią, botaniką, mineralogią, paleontologią, geologią, agrotechniką, geografią, historią, archeologią, heraldyką, muzyką, architekturą, sztuką, sportem i techniką. Znał 20 języków; był twórcą międzynarodowego języka zbliżonego do esperanto. Na przełomie XIX/XX stuleci został konstruktorem szeregu modeli: sterowca oraz samolotów (w tym płatowca z silnikiem, który konstrukcyjnie nawiązywał do samolotu braci Wright), samolotu odrzutowego, dwupłatowców (na których latał we Francji), helikoptera – a nawet automatu do gry w szachy. Osobliwością Leonarda ze Wzdowa było podważanie heliocentrycznej teorii Kopernika. Wykorzystując lukę w prawie międzynarodowym twierdził iż jeśli jakiś ląd na Ziemi nie ma swego prawowitego właściciela, to można go zająć. W ten sposób obwołał się samozwańczym cesarzem Antarktydy i królem Bieguna Południowego. Rodowy zamek we Wzdowie rozbudował  tak, by stał się siedzibą tytularnego władcy odległych ziem. Jego pasje – a także dziwactwa – do dziś zdumiewają, lecz pokazują niepospolitego człowieka wielkiego formatu, postępującego zgodnie maksymą rodu Ostoja: „Na próżno żyje ten, kto nie postępuje naprzód”.
 
Skąd wywodzi się ród Ostoi?
 
Prowadzone są badania naukowe, również za pomocą archeologii i DNA dotyczące wczesnego pochodzenia Ostoi. Jest to grupa militarna, ale jako grupa militarna skupiała wojowników różnego pochodzenia. Za Piastów Ostoja była zawołaniem tej grupy rycerzy, później częścią nazwiska rodzin i ostatecznie również nazwą herbu. Choć nie wszystkie rodziny Ostoi są ze sobą spokrewnione, grupa tworzyła zwartą jedność, mieszkając blisko siebie by w razie potrzeby wzajemnie siebie wspierać. Ta jedność tworzyła siłę, która później przekształciła się w potęgę. Środki finansowe pozwalały młodym pokoleniom uczyć się (już od czasów średniowiecza) na uniwersytetach i  to nie tylko w Polsce. W taki to sposób wykształciły się w Ostoi pewne reguły moralno-etyczne które w większości dalej obowiązują ponieważ nie zależnie od sytuacji, zawsze się sprawdzały. Na takich wartościach bazował Ścibor ze Ściborzyc, który dorobił się na początku XV wieku 31 zamków, będąc w posiadaniu połowy zachodniej Słowacji. Nie mówiąc już o wyśmienitej polskiej szkole dyplomatycznej tego czasu, która w wielkim stopniu przyczyniła się do upadku Zakonu Krzyżackiego – co jest często pomijane. 
 
Jakie wnioski wyciąga pan z tych barwnych życiorysów przodków?
 
Przytoczę słowa Henryka Elzenberga cytowanego przez Zbigniewa Herberta: „należy podjąć z całą odwagą na jaką nas stać, walkę, aby w świecie chaosu, okrucieństwa, głupoty, w świecie przemijania i niepewności organizować obszary ładu i sensu”.
 
Wartości moralne są bardzo ważną kwestią, ponieważ jeżeli nie ma sprawiedliwości, a prawo nie funkcjonuje, mamy jawny przykład demoralizacji i podziałów. Ta demoralizacja rozprzestrzeni się wtedy wszędzie, bo każdy dba przede wszystkim o własne dobro i o  interes swojej rodziny. To z kolei przełoży się na słabość danej społeczności, otwierając drogę do korupcji i dalszego wyzyskiwania rodaków.
 
Wnioski są konkretne: jeżeli nie zadbamy o dobro wspólne, będziemy społeczeństwem biednym i wyzyskiwanym. Te różne życiorysy przodków są dobitnym dowodem, że można żyć i postępować inaczej. 
 
Jak to przełożyć na język praktyczny?
 
Jestem współzałożycielem Stowarzyszenia Rodu Ostoja z siedzibą w dworze Ostoya, którego celem jest działalność charytatywna, edukacyjna – polegająca na wzbogaceniu współczesnej myśli społecznej, a także: kultury i sztuki, nauki, ekologii, oświaty i wychowania.  Mamy program rozwoju tradycyjnych rzemiosł, które od dawna chronione są i otaczane opieką w Anglii, Francji, Włoszech czy Skandynawii. Dowiedziałem się, że na Podkarpaciu jest takich rzemiosł wiele: od odlewnictwa dzwonów i wyrobu fajek w Przemyślu, poprzez huty szkła w okolicach Krosna, na garncarstwie w Medyni Głogowskiej skończywszy. Chcemy przyczynić się do ich promocji w Europie i na świecie. Wzorem „państwa minkowickiego” rozwijamy taki model działalności gospodarczej, który wiąże się z większą dbałością o pracowników. Jeżeli znacząca część budżetu firm przeznaczona zostanie na sprawy socjalne, zaprocentuje to w przyszłości, bo kapitał ludzki jest podstawą rozwoju. Horyzont właściciela firmy nie może ograniczać się do generowania zysku. Jak powiedział jeden z mądrych przedsiębiorców, kapitalizm opiera się przede wszystkim na zaspokajaniu ludzkich potrzeb – jak również potrzeb tych, którzy te dobra produkują. Przykład prosperity Ignacego Ścibor Marchockiego mówi sam za siebie. Takich przykładów jest bardzo wiele. Chcemy jako Stowarzyszenie promować polską myśl. Wiemy, że wiele rzetelnych firm, gdzie tradycje polskiego rzemiosła są podtrzymywane  znajduje się w niełatwej sytuacji. Jeżeli tym firmom nie pomożemy, może dojść w przyszłości do tego, że dawne rzemiosła będą dla Polski stracone. Co za tym idzie, będziemy kupować od firm zagranicznych, gdzie o takie rzemiosła się dba. Rzemiosła te są chlubą narodu, promują wizerunek danego państwa i tym samym przyciągają turystów. Dbajmy więc o te dobra.
 
Dobra, których nie mamy zbyt wiele…

To pan powiedział. Nie rozumiem, dlaczego mamy czerpać tak wiele wzorców z Unii Europejskiej czy Stanów Zjednoczonych, kiedy mamy własne. Znakomite, choć zbyt często zapominane. Funkcjonują one za sprawą m.in. członków naszego rodu: Ignacego Ścibora Marchockiego, Adama Ostaszewskiego, kardynała Adama Kozłowieckiego i nie tylko – pełnych hartu ludzi są w kraju tysiące. Niekiedy czytam, że Polska zawsze była zacofana. To nieprawda. W wieku XVI-XVII do Potopu szwedzkiego byliśmy państwem na poziomie rozwiniętych krajów europejskich. W Ostoi mieliśmy jeszcze wśród wielu innych wybitnych ludzi np. sławnego w całej Europie alchemika Michała Sędziwoja, odkrywcy tlenu czy Kazimierza Siemienowicza: jego dzieło  dotyczące artylerii było podstawową lekturą w Europie przez 200 lat. A to przecież tylko Ostoja. Mieliśmy husarię, która była postrachem wszystkich armii europejskich; to jedna z najznakomitszych formacji w historii świata. Późniejsze wojny i zabory spowodowały upadek Rzeczpospolitej. Dziś nie chcemy o tej epoce rozkwitu pamiętać, rozpamiętując historyczne nieszczęścia i klęski. Dlaczego tak się dzieje?!
 
Osoby zainteresowane działalnością rodu Ostoja (a w szczególności popieraniem zanikających rzemiosł) proszone są o kontakt mailowy na adres: camil@ostoya.se
 
 
 
 
Ostoja – Jeden z najznakomitszych rodów polskich średniowiecznej Europy, który wydał hetmanów, odkrywców, inżynierów-wynalazców i konstruktorów, architektów, dyplomatów, naukowców i artystów. Ród, który już w XIV wieku zakładał domy dla biednych, budował schroniska. W herbie rodzin Ostoi w polu czerwonym ma być krzyż między półksiężycami złotymi, w klejnocie między półksiężycami złotymi głowa smoka ziejąca ogniem. Smok ten opisany jeszcze za czasów rzymskich jako sarmacki. 
Herb namalował Tomasz Steifer.  
 
 
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy