Aleksander Bielenda – nauczyciel historii, w stanie spoczynku, czyli na emeryturze, ale wyłącznie teoretycznie. Jest bowiem Olek Bielenda typem „niespokojnego ducha”, indywidualistą, nadwrażliwcem, człowiekiem aktywnym i pełnym sprzeczności: tworzy muzykę, ale na co dzień muzyki nie słucha, gra na plastikowym flecie prostym i nie widzi powodu, aby kupować lepszy, prowadził i prowadzi teatry amatorskie, ale na spektakle do Siemaszki, czy Maski nie chodzi, nie korzysta z dobrodziejstw Internetu i nie ma nawet adresu mailowego. Interesuje go muzyka, plastyka, rzeźba, teatr – ale bardziej jako twórcę, niż odbiorcę. Tworzyć coś, czego nie robił dotąd nikt, iść wyłącznie własną ścieżką, którą przed nim szło niewielu, albo nikt, jak w przypadku strachów polnych. Bielenda – kreator przypominający stare wartości, odkrywający nowe jest człowiekiem szczęśliwym, a powodów do szczęścia ma wiele.
Już na studiach odkrył w sobie powołanie nauczycielskie. Dziś, z perspektywy czasu potwierdza ten swój – jak mówi – doskonały wybór drogi zawodowej. Nie żałuje ani jednej chwili spędzonej w szkole, w pracy z dziećmi i młodzieżą. Zawsze starał się uczyć historii na zasadzie poznawania i rozumienia. Swój przedmiot wykładał tak, aby uczniowie mogli z niego wyciągać jak najlepsze nauki, bo przecież historia jest najlepszą nauczycielką dla każdego człowieka. W każdej klasie miał dwóch, trzech pasjonatów tego przedmiotu i na nich zawsze zwracał szczególną uwagę, co przynosiło świetne efekty na konkursach historycznych. Nie miał też nigdy problemu z frekwencją na swoich lekcjach – wręcz odwrotnie.
Uważa siebie za człowieka wielokulturowego. Urodził się w Lubaczowie, mieszkał przez jakiś czas i chodził do szkoły w Nowym Sączu, później w Rzeszowie, gdzie skończył szkołę podstawową, a w Jarosławiu słynne Liceum Plastyczne, do którego dojeżdżał z Rzeszowa przez 5 lat i uważa te podróże za niezwykle fascynujące – podobnie, jak szkołę pełną interesujących osobowości i kultowych wręcz pedagogów. Jest absolwentem Uniwersytetu Śląskiego, Wydziału Nauk Społecznych.
Sens życia to dla Olka Bielendy pisanie o Lubeni i okolicach, odkrywanie korzeni lokalnej społeczności, jej tożsamości kulturowej, zaszczepianie swoją pasją innych. Dlatego tak kochał i kocha pedagogikę. Pamięta o starej zasadzie „daj jak najwięcej dobra innym, a będzie ci oddane” – nie tylko w sensie moralnym , ale także intelektualnym. Pamięta też, aby najpierw dawać, a potem brać, nigdy na odwrót! Dostaje więc Olek przyjaźń, szacunek, koleżeństwo, fajne znajomości, generalnie jest odbierany pozytywnie, choć ma świadomość, że nie każdemu może się podobać to, co robi i mówi. Niektórzy mówią o nim: świr, ale się nie obraża, ponieważ jest przekonany o swoich racjach, a jeśli ktoś się z nimi nie zgadza – niech szuka swoich racji, Olek Bielenda już dawno je znalazł.
KLEPISKO
Klepisko to zespół muzyczny, w którym Olek od wielu lat wyraża swoje emocje grając na flecie prostym. Na co dzień nie słucha muzyki, ale pociąga go transowy charakter improwizacji, które tworzy pod wpływem chwili, atmosfery, jaką czuje na próbach, nie mówiąc już o koncertach, które uwielbia, bo dają najwięcej emocji. Obecnie w nowej formacji, która istnieje na bazie dawnego Klepiska ster przejęli młodzi ludzie, a Olek jest dumny, że uczniowie zaczynają przerastać mistrza. Mają nowe pomysły na muzykę, korzystają z programów komputerowych, „cywilizują” mocno ludyczny i spontaniczny charakter twórczości, z której zawsze słynęło Klepisko. Co tydzień, w piątek spotykają się na próbach, które trwają do późnej nocy.
STRACHY POLNE
Strach polny to uniwersalny symbol kultury ludowej, który występuje w kulturach rolnych całego świata od tysiącleci. Na Podkarpaciu zachowały się relikty takich obiektów i sposobów ich tworzenia, które Olek Bielenda postanowił ocalić od zapomnienia. Kilkadziesiąt lat temu wpadł na pomysł stworzenia Muzeum Strachów Polnych. Było to w pełni świadome działanie, wymagające tzw. „zachodu” i zmagania się z różnymi trudnościami. Razem z Andrzejem Piecuchem stworzył w Lubeni Straszydlisko, imprezę dla dzieci i młodzieży propagującą kulturę ludową, której elementem był strach polny. Ale – jak mówi- to nie wystarczało, więc zaczęły się podróże w celu pozyskiwania eksponatów muzealnych.
W 1996 roku powstało więc w Lubeni unikatowe Muzeum Strachów Polnych. Dwa lata temu jego kustosz, Olek Bielenda podjął decyzję o „ uwolnieniu” strachów, które teraz stoją w ich naturalnym, polnym środowisku. Wszystko po to, ażeby obserwator mógł skonfrontować obecność stracha w jego naturalnym środowisku. Władze Gminy Lubenia kilka lat temu udostępniły teren i umożliwiły tę ekspozycje. Strachy pięknie się prezentują, ale niestety ulegają szybkiemu zniszczeniu, co powoduje ich cykliczną wymianę. Tych obiektów jest blisko 100.
Kuba Pawłowski, współpracownik Olka Bielendy co jakiś czas uzupełnia muzealny stan posiadania. Wędrują więc panowie po całym Podkarpaciu i nie tylko proszą znajomych o informacje, gdzie widzieli potencjalne, nowe nabytki do lubeńskiego muzeum. Nowe strachy „wyprasza się” u gospodarza, albo po prostu „zwija” z pola. Niektóre strachy tworzą uczestnicy letnich warsztatów organizowanych od maja do października. Rzadko, który strach jest naprawdę straszny dla ludzi, choć dzieci reagują różnie, natomiast saren, czy dzikich zwierząt w okolicach szkoły w Sołonce, gdzie strachy stoją – nie uświadczy.
Wszystkie strachy to ukochane dzieci Olka, ale jest jeden, najstarszy, 22- letni. To faworyt kustosza, który martwi się, że staruszek chyba tego roku nie przetrwa. Jest też inny ulubieniec – pięcioletni „młodzieniec” z głową manekina. Został stworzony przez rolnika z przysiółka Broniakówka, w gminie Lubenia, w Siedliskach. Ten strach wzbudził zachwyt Olka. Zdobycie stracha wymagało starań, ale udało się przekonać gospodarza i teraz ten strach cieszy się największym zainteresowaniem zwiedzających.
Przez Muzeum w Sołonce przemieszcza się corocznie kilka tysięcy zwiedzających z całej Polski i zagranicy. Olek Bielenda i jego współpracownik Kuba Pawłowski z wielką pasją dzielą się swoją etnograficzną i historyczną wiedzą ze słuchaczami. Muzeum to przecież nie tylko strachy polne. W budynku znajduje się kilka tysięcy rarytasów polskiej kultury ludowej, niespotykanych w innych, polskich muzeach… i według Olka, prawdziwy inteligent powinien odwiedzić trzy muzea: w Londynie, w Paryżu i w Sołonce. Wtedy uzyska „patent inteligenta”.
W tym roku planowane jest wytyczenie nowego szlaku etnograficzno- przyrodniczo- historycznego o nazwie „Gościniec Strachów” przebiegającego przez wieś Sołonka od centrum wsi do słynnej tężni solankowej, którego ozdobą będą strachy polne wykonane według dawnej tradycji ludowej. Olek Bielenda pisze także nową książkę – oczywiście o Lubeni – ponieważ nie ma wątpliwości, że ta wieś jest wyjątkowym zjawiskiem etnograficzno- przyrodniczo- historycznym zawierającym uniwersalia mające formy przetrwania i to trzeba koniecznie poodkrywać.
Strachy polne – zgodnie z zasadą: daj innym, a będzie ci oddane – obdarowały swojego opiekuna hojnie. Dzięki wieloletniemu gromadzeniu muzealnych eksponatów, ich rekonstrukcji, tworzeniu nowych obiektów, Olek Bielenda zdobył olbrzymią wiedzę, którą podzielił się pisząc książkę o wymiarze etnograficznym, kulturowym, historycznym „Strachy polne – dzieje, rytuał, symbolika” .
Ważną i cenną książką w dorobku etnograficznym Aleksandra Bielendy jest też „Muzeum Słowa. Słownik gwary lubeńskiej”. To książka, której autor przypomina i uświadamia czytelnikowi, że gwara jest podstawowym elementem tożsamości regionalnej. W ciągu trzydziestoletniej pracy w lubeńskiej szkole i w terenie Olek usłyszał wiele barwnych opowieści i podań ludowych o regionie. To kopalnia wiedzy o tradycji, historii, lokalnym języku. Każda wieś ma swoja gwarę. Bielenda spotkał się kiedyś z zarzutem, że nie ma czegoś takiego, jak gwara lubeńska. Może i nie było – do czasu, kiedy powstała książka „Słownik gwary lubeńskiej”, która zawiera fakty naukowe, nie wymyślone słowa. Jest to efekt prac badawczych A. Bielendy prowadzonych na terenie Gminy Lubenia. Ta książka – podobnie jak ta o strachach – jest dziś niedostępnym rarytasem. Marzeniem jej autora jest, aby w każdej wsi znalazł się ktoś, kto będzie chciał ocalić od zapomnienia gwarę i historię miejsca, w którym żyje.
Aleksander Bielenda – rocznik 1954. Nauczyciel historii, edukacji regionalnej, plastyki i muzyki w Szkole Podstawowej w Lubeni i Liceum Ogólnokształcącym w Czudcu. Nauczyciel akademicki PWSZ w Krośnie. Wyróżniony nagrodą MEN I i II stopnia. W 2001 r. otrzymał medal KEN za szczególne zasługi dla oświaty i wychowania. Za wybitne osiągnięcia w dziedzinie kultury i sztuki otrzymał Medal im. F. Kotuli. Założyciel teatrów amatorskich w Czudcu, Rzeszowie i m.in. Naturalnego Teatru Wiejskiego w Lubeni. Założyciel zespołu muzycznego Klepisko, twórca i kustosz Muzeum Regionalnego w Lubeni z siedzibą w Sołonce. Autor książek: „Lubenia. Dzieje wsi i parafii od czasów najdawniejszych do roku 1992”, „Lubenia. Dzieje wsi i okolic” we współpracy z Tadeuszem Patrusiem, „Muzeum słowa. Słownik gwary lubeńskiej”, „Strachy polne – dzieje, rytuał, symbolika. Muzeum strachów polnych w Lubeni”, „Listy polskie z Galicji".