Reklama

Ludzie

Zmarł abp Ignacy Tokarczuk, ważna postać dla Kościoła i Podkarpacia

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 29.12.2012
1597_tokarczuk
Share
Udostępnij
Dziś o godz. 8.30 zmarł w Przemyślu abp senior Ignacy Tokarczuk, emerytowany metropolita przemyski, niezłomny hierarcha Kościoła rzymskokatolickiego, twardy przeciwnik komunistycznej władzy, budowniczy kilkuset kościołów w okresie PRL, kawaler Orderu Orła Białego. 1 lutego 2013 r. skończyłby 95 lat. Pogrzeb odbędzie się w Przemyślu 2 stycznia o godz. 11.

Urodził się 1 lutego 1918 r. w Łubiankach Wyższych k. Zbaraża. Święcenia kapłańskie otrzymał 21 czerwca 1942 r. we Lwowie. Bez nadziei, że to miasto pozostanie w polskich rękach, opuścił je w listopadzie 1945 r. Pracował m.in. na Śląsku, w Lublinie (jako wykładowca KUL) oraz w Olsztynie, nie ukrywając swoich antykomunistycznych poglądów. 3 grudnia 1965 r. papież Paweł VI mianował go ordynariuszem diecezji przemyskiej. Sakrę biskupią otrzymał 6 lutego 1966 r. w przemyskiej bazylice katedralnej.


Budowniczy kościołów

Obejmując diecezję przemyską, postawił przed sobą ogrom zadań: uczyć o Bogu, w Jego perspektywie interpretować sens ludzkiego życia; wcielać w praktykę myśl soborową biorąc pod uwagę istniejące warunki: urzędowy ateizm oraz rozwój cywilizacji miejsko-przemysłowej. Jego plan duszpasterski był prosty i konkretny: na wsi odległość od kościoła nie powinna przekraczać 4 km, a parafia nie powinna liczyć więcej niż 10 tys. wiernych. To spowodowało, że przedmiotem szczególnej troski biskupa Tokarczuka stało się budownictwo sakralne. W ciągu ponad 25 lat jego posługi jako ordynariusza wybudowano ponad 400 świątyń, znaczną część nielegalnie. – Gdy chodzi o sieć parafii, to zamierzenia udało się zrealizować prawie w 100 proc., z wyjątkiem „dużej pętli" z Cisnej do Lutowisk, gdzie jest rzadsze zaludnienie i odległości od parafii są nieco większe. Przeciętnie jednak odległość od kościoła parafialnego nie przekracza w diecezji 2-3 km. To ma ogromne znaczenie. Przede wszystkim jest czynnikiem integrującym miejscowe społeczeństwo – stwierdził arcybiskup w 2000 r., w wywiadzie, który przeprowadziłem z nim dla Gazety Codziennej „Nowiny”.

Krytyk komunistycznego prawodawstwa
 
Od lat 70. bp Tokarczuk angażował się jako duszpasterz przedsierpniowej opozycji demokratycznej, a później NSZZ „Solidarność", którą traktował jako ruch niepodległościowy i uczył takiego stosunku do związku swoich kapłanów.
– Miałem świadomość, że prowadząc otwartą walkę o wolność człowieka, wolność religii; budując kościoły; nie dopuszczając do ingerencji władz np. w sprawy nominacji proboszczów – wypowiedziałem posłuszeństwo władzom i ich prawodawstwu. Postawiłem sprawę otwarcie: ponieważ wszystko jest nastawione na walkę z religią, prawami ludzkimi, to ustawodawstwo komunistyczne w sumieniu nie obowiązuje, bo jest bezprawiem ubranym w szaty prawa. To było wielkie ryzyko, a zarazem wielka próba. W tych czasach nawet w kręgach kościelnych były wątpliwości, czy czasami nie „przeciągam struny" – mówił we wspomnianym wywiadzie dla „Nowin”.
 
„Najbardziej niebezpieczny” w Episkopacie
 
Propaganda komunistyczna traktowała hierarchę jako „najbardziej niebezpiecznego" w Episkopacie. Szkalowano go na różne sposoby, a szczytem tej propagandy było spreparowane oskarżenie o współpracę z gestapo, z którym wystąpił jeden z morderców ks. Jerzego Popiełuszki, Grzegorz Piotrowski.
 
– Nie wykluczałem niczego: ani możliwości aresztowania, ani nawet czegoś gorszego – mówił w „Nowinach” hierarcha o tym, jak reagował na ataki władz. – Gdybym to wykluczał, musiałbym pójść na kompromisy, układy. To mi dawało odwagę, męstwo. Czułem na każdym kroku oparcie. Dlatego, kiedy uderzono w punkt, który po miłości Boga ma dla mnie znaczenie najbardziej zasadnicze – miłość Ojczyzny – przyjąłem to ze spokojem. Uznałem, że to jest to, co powinienem oddać za tę wielką pomoc Bożą, za rozeznanie, że krzyż, który na mnie włożono, jest udziałem w krzyżu Chrystusa. Czego się czasem bałem? Żebym nie uległ złudzeniu wielkiego powodzenia i osiągnięć. Żebym nie przypisał sobie czegoś na wyrost. Nie czytałem paszkwili na swój temat, kazałem jedynie gromadzić je w archiwum. Nie miałem też bezpośredniego telefonu, a jedynie przez centralę. Próbowali mnie atakować za pomocą anonimów. Nie czytałem żadnego listu, jeżeli nie wiedziałem, kto jest nadawcą. Załatwiano to za mnie w kancelarii. Po pewnym czasie zorientowali się, że nic do mnie nie dochodzi. To było najważniejsze: zachować spokój. Trzymałem się więc zasady, że wygra ten, kto zachowa spokój.
 
Zwolennik pojednania polsko-ukraińskiego
 
Istotnym rysem duszpasterzowania arcybiskupa, wynikającym m.in. z położenia archidiecezji przemyskiej, była troska o właściwy wymiar stosunków polsko-ukraińskich. Pytany przeze mnie o perspektywy pojednania polsko-ukraińskiego, stwierdził: –  Zaszliśmy już bardzo daleko. Trzeba jednak pamiętać, że z członków UPA chciano zrobić narodowych bohaterów, a jej program był bardziej radykalny i bezwzględny niż Hitlera w „Mein Kampf". To są dziś starzy ludzie. Budowano im pomniki; chcieliby, aby tak było nadal. Prawda jednak pomału toruje sobie drogę. Wymaga ona potępienia UPA przez Ukraińców oraz jasnej deklaracji Polaków, że wiemy, iż nie wszyscy Ukraińcy byli tacy. Śledzę to, co się dzieje na Ukrainie i wiem, że pragną tam współpracy, zbliżenia. Politycznego i gospodarczego. Równocześnie rozkład imperium rosyjskiego otwiera nowe perspektywy. Wydarzenia w Czeczenii wskazują na to, że rosyjski olbrzym nie utrzyma się. Sama siła nie wystarczy. Na Ukrainie odradza się także polskość. A Polak już nie jest utożsamiany z wrogiem ukraińskiej państwowości i kultury. W tych kierunkach to idzie.

Przeciwnik liberalizmu
 
Marzył o końcu komunizmu, ale kiedy on nadszedł, nie był entuzjastą nowych, „zachodnich” porządków. – Zniszczenie muru berlińskiego pokazało nam, że zarówno komunizm, jak i socjaldemokracja zachodnioeuropejska wypływają z tych samych źródeł – tłumaczył mi w wywiadzie dla „Nowin”. – Na Zachodzie byli jednak bardziej pragmatyczni i pewne rzeczy łagodzili. Dziś nastąpiło zlanie obu nurtów i przebranie w szaty liberalizmu; wolności od zasad; przekonania, że człowiek jest twórcą, stwórcą, panem i najwyższym ustawodawcą. Zlani w jedno z Europą Zachodnią i Ameryką, znajdujemy się w wielkim topielisku, zapoczątkowanym przez rewolucję francuską. Prof. Richard Pipes porównuje ją z bolszewicką. Powiada, że ani w jednej, ani w drugiej nie chodziło o sprawy społeczne, lecz o to, by człowiek sam stał się Bogiem. Paul Johnson pokazał w „Intelektualistach", jak to narastało. Jak opisywani myśliciele dochodzili do przekonania, że mają monopol na prawdę.
 
Kawaler Orderu Orła Białego
 
2 czerwca 1991 r. Jan Paweł II mianował biskupa Tokarczuka arcybiskupem, a 25 marca 1992 r. ustanowił metropolitą przemyskim. 14 kwietnia 1993 r. abp Tokarczuk przeszedł na emeryturę. Mimo to przez kolejne lata był aktywny. Dużo czytał i pisał. Dostawał zaproszenia do prowadzenia wykładów i rekolekcji dla księży i świeckich. Z kraju i zagranicy. Dopiero w ostatnich latach stan zdrowia nie pozwolił mu na taką aktywność. 3 maja 2006 r. abp Tokarczuk został odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Orderem Orła Białego, a 21 maja 2007 r. został powołany w skład Kapituły Orderu. W 2000 i 2001 r. zajął drugie miejsca w plebiscytach Gazety Codziennej „Nowiny” na Człowieka Wieku i Człowieka Tysiąclecia na Podkarpaciu.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy