Reklama

Ludzie

Ogrody Anny i Krzysztofa Brzuzanów

Antoni Adamski
Dodano: 28.10.2014
15643_tytulowe
Share
Udostępnij
Gdy wszedłem do ogrodu Anny i Krzysztofa Brzuzanów, przypomniał mi się „Dziwny ogród” Józefa Mehoffera: obraz z pogranicza jawy i snu, zawieszony w przestrzeni, która prowadzi w głąb innej rzeczywistości.
 
W ogrodzie, wśród fantastycznej, nierealnej roślinności wyłaniają się ceramiczne rzeźby obojga artystów. Prace Anny Hass-Brzuzan pełne są harmonii i spokoju. To postaci bawiących się dzieci, które na chwilę usiadły na trawie by cieszyć się  słonecznym letnim dniem. Twarze mają pogodne, piękne w swym bezruchu, który zbliża się do kontemplacji natury. Grupa dzieci słucha tego, co czyta im niewiele starsza od nich dziewczyna. To wizerunek bł. Karoliny Kózki, w którym nic nie zapowiada przyszłego męczeństwa i gwałtownej śmierci.(Rzeźba stanie obok kościoła pod wezwaniem błogosławionej na rzeszowskim osiedlu Wzgórza Staroniwskie). 
 
W tę harmonię nieoczekiwanie wdziera się niepokój i ruch obecny w innych pracach  artystki. Na ramieniu majolikowej dziewczyny przysiadł ptak, na którego czai się przygotowująca się do skoku gromada  kotów. Zadumana, nieruchoma Madonna trzyma jajko – symbol życia. Piękno życia ukazują  pełne liryzmu dwie kameralne płaskorzeźby: taniec pięknych kobiet, które ukazują się w śnie młodemu mężczyźnie oraz wzlatująca w niebo – na wspólnych skrzydłach – para zakochanych. Anna cieszy się życiem i sztuką. 
 
Pełne urody rzeźby kobiecych głów – milczących, porozumiewających się ze  sobą jedynie szeptem – zmieniają się  w rozkwitające kwiaty. Piękno młodości łączy się z pięknem natury. Niekiedy w tę pogodną rzeczywistość wdziera się mroczny świat fantastyki – jakby żywcem przeniesionej z wczesnobarokowego ogrodu. Oglądamy nadnaturalnej wielkości ślimaki, karykaturalne zielone żaby,  kameleony zwinięte w kłębek na majolikowych misach. 
 
Krzysztof traktuje ceramikę inaczej. Cieszy się dekoracyjną formą tworząc postaci zwierząt, które z tych rzeczywistych (kozioł) zmieniają się w legendarne (jednorożec). Swój bajkowy ogród zaludnia postaciami łagodnych faunów i jurnych satyrów; pojawia się także złowieszcza głowa Meduzy. Artysta nie ogranicza się do tematyki zwierzęco- mitologicznej. W jego ogrodzie jest miejsce  dla popiersia zadumanej poetki i dla pełnej elegancji „Rokokowej kokoty”. Sugestywna jest figura św. Krzysztofa z korpusem zbudowanym z fragmentów cegły dziurawki z Hadykówki.
 
Anna wierna jest ceramice; czasem wykonuje prace w brązie. Krzysztof eksperymentuje w różnych materiałach, technikach i konwencjach. W  domu oglądam jego abstrakcje, przyciągające bogactwem faktur i nieoczekiwanymi zestawieniami materiałów. To kompozycje ze spieczonej cegły połączonej z brązem (na którym błyszczy spaw ze lśniącej stali) i z kamieniem.  Do ludowej stylistyki nawiązuje postać zastygłego w geście błogosławieństwa „Świętego z Woli Michowej”. Z bryły kamienia polnego wyłania się twarz i ręka wykonane z brązu, śmiało skontrastowane z tułowiem utworzonym ze starego pnia drzewa. Duże wrażenie wywiera gipsowe – godne utrwalenia w brązie – popiersie  malarza Franciszka Frączka. Wykonane na krótko przed śmiercią  sędziwego artysty przedstawia wychudzoną, pełną zmarszczek twarz Słońcesława z Żołyni. To wstrząsający wizerunek twórcy, który odchodzi ze świata żywych.
 
Krzysztof  urodził się i wychował w Bolesławcu na Dolnym Śląsku. W podstawówce dzięki znajomości z Mieczysławem Żołądziem, uczniem Antoniego Kenara, absolwentem zakopiańskiego Technikum Przemysłu Drzewnego zetknął się z prawdziwą sztuką.„Wyrzeźb coś”-  powiedział,  a gdy uczeń przyniósł gotową pracę, przyjął ją z entuzjazmem i niedowierzaniem. Krzysztof uczęszczał do renomowanego liceum w Bolesławcu. Wykładowca LO prof. Jolanta Czarnecka, artystka-malarka po krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, wykształciła w uczniu potrzebę kontaktu ze sztuką. Sam zaś rzeźbił i rysował tak, iż do egzaminu wstępnego na ASP w Krakowie w 1975 r. mógł przedstawić wysoko oceniony komplet prac w drewnie. Na studia dostał się za pierwszym podejściem. Studiował rzeźbę u prof. Mariana Koniecznego – absolwenta leningradzkiej Akademii. 
 
-Mój profesor znakomicie czuł bryłę. Nauczył mnie także jak koncepcję rzeźbiarską przenieść w trzeci wymiar – wspomina Krzysztof, który jako  pracę dyplomową przygotował rzeźbę Frasobliwego.  Czuł niedosyt, więc dodał do niej dwa „Wozy życia i śmierci”. Na pierwszym umieścił pełne radości tańczące postacie, obok których przysiadł zadumany Chrystusik z wiejskiej kapliczki. Drugi wóz wiezie zamiast ludzi wypalone krzyże; a u ich podnóża – Frasobliwy. Zdał dyplom z wyróżnieniem. Po latach fragment pierwszej kompozycji: postaci trzech radosnych tancerzy artysta powiększył i ustawił w ogromnym głazie. „Taniec życia” stanął przed Teatrem im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie. 
 
-Poznaliśmy się na egzaminie wstępnym do ASP. Była to miłość od pierwszego wejrzenia – wspomina Anna, która do Krakowa trafiła z Rzeszowa – Na trzecim roku wzięliśmy ślub i dostaliśmy własny pokój w akademiku, co było wówczas absolutną nowością.
 
Rzeszów nie był jej rodzinnym miastem. Rodzice pochodzili z Narola, w Tomaszowie Lubelskim przyszła na świat, później przenieśli się  do Jarosławia, a w końcu do stolicy województwa. Nauczycielka plastyki przekonała rodziców, by skierować Annę do renomowanego liceum plastycznego w Jarosławiu. Jej wykładowca prof. Stanisław Tobiasz sugerował ,aby wybrała glinkę ceramiczną jako materiał rzeźbiarski odpowiedni dla drobnej dziewczyny. Rzeźby lepiła ze znakomitej glinki szamotowej z fabryki w Szuwsku. Zrealizowała wtedy też syntetyczną postać kobiety zbliżoną do naturalnej wielkości, która została wypalona i ustawiona w plenerze. W Krakowie  studiowała rzeźbę u prof. Jerzego Bandury, zaś rzeźbę ceramiczną pod kierunkiem prof. Ludwiki Szemiot-Bursy. Jako pracę dyplomową wykonała bajkową fontannę dla domu dziecka. 
 
-Fontanna podłączona została do instalacji wodnej. Obrona pracy rozbawiła komisję, bo zbyt mocno odkręcona woda oblała szacowne gremium . Ale dyplom obroniłam z wyróżnieniem – wspomina Anna. Zestaw prac Krzyśka i Anki był prezentowany w warszawskiej „Zachęcie” na wystawie najlepszych dyplomów 1980 i reprodukowany w renomowanym piśmie „Polska”. 
 
Pobyt młodego małżeństwa w Rzeszowie rozpoczął się od tymczasowego mieszkania u rodziców Anny. Teściowie szybko zaakceptowali i pokochali Krzysztofa – tym bardziej, że dochowali się jedynie trzech córek. Rok 1980 miał dla nich znaczenie przełomowe: Krzysztof wygrał konkurs na rekonstrukcję pomnika Adama Mickiewicza w Rzeszowie. Dziś uważa, iż nie miał zbyt wielkiego pola do popisu:
 
Każde powiatowe miasteczko miało swój pomnik Mickiewicza. Ten rzeszowski nie odbiegał od galicyjskiej przeciętnej. Problem polegał na zrobieniu dobrej kopii w stylu epoki – mówi. Biorąc pod uwagę poziom artystyczny socjalistycznych pomników, nie była to umiejętność zbyt często spotykana. Przyda mu się ona w jego późniejszych realizacjach. W nagrodę otrzymał przydział na pracownię. 
 
Znakomite wyczucie stylu pomogło Krzysztofowi w rekonstrukcji fasady Teatru im. Wandy Siemaszkowej. Fasada wykonana została w stylu eklektycznym: niderlandzkiego neorenesansu. Pomysł jej odtworzenia był karkołomny: dla współczesnych architektów i rzeźbiarzy epoka XIX-wiecznego historyzmu jest równie obca jak architektura Inków. Gdyby nie talent i umiejętności rzeźbiarza, nowa fasada Teatru mogłaby przypominać ozdoby z lukru na torcie. Dla teatru Krzysztof wykonał również popiersia Tadeusza Kantora, Jerzego Grotowskiego, Zdzisława Kozienia i Józefa Szajny. Dwa ostatnie wymagały szczególnych starań. W roli konsultanta wystąpiła żona zmarłego aktora Monika Kozień. Pierwsze wrażenie było niedobre: „Jest bardzo  podobny, ale on nigdy nie był taki smutny”- powiedziała. Po zmianach pani Monika przytuliła się do rzeźby, zaś w czasie odsłonięcia usłyszał od dawnych przyjaciół aktora: „Dziękujemy ci Krzysiu, znów możemy napić się ze Zdzisławem wódki!” Z Szajną było więcej trudności, bo nie zgodził się na pozowanie. Zaakceptował tylko dłuższą rozmowę przy kawiarnianym stoliku. Po kilku piwach i pół litrze wódki rozeszli się w dobrym nastroju. Po odsłonięciu popiersia prof. Szajna nie krył satysfakcji.
 
Przez ćwierć wieku artysta przekazywał młodzieży swe umiejętności. W rzeszowskim liceum plastycznym uczył najpierw metaloplastyki, a potem wiele lat snycerki (był autorem programu dydaktycznego). Przez dwa lata był wicedyrektorem i dyrektorem szkoły. W 2006 przeszedł na wcześniejszą emeryturę, aby zająć się wyłączne praca twórczą. 
 
Od początku pobytu w Rzeszowie bierze udział w życiu kulturalnym Rzeszowa. Był wielokrotnie nagradzany w konkursach „Malarstwo-Grafika-Rzeźba roku”. Jest też twórcą wielu statuetek i tablic pamiątkowych. Jego prace są kupowane na aukcjach charytatywnych, a także nabywane przez prywatnych kolekcjonerów. Zajął się trudnym gatunkiem – rzeźbą religijną. Dla kilku kościołów wykonał postaci współczesnych świętych, w tym Jana Pawła II.  Papież został uwieczniony w trzystukilkudziesięciu polskich pomnikach. Niestety, wiele z nich ma niewiele wspólnego ze sztuką.
 
Krzysztof wykonuje postać tę tak, jakby był to pierwszy pomnik Jana Pawła II: nadaje mu własny wyraz i sens. Papież przed kościołem w Zaczerniu siedzi zamyślony. U jego  stóp przykucnęła młodziutka Łucja, która odłączyła od znajdującej się kilka metrów dalej grupy Objawienia Fatimskiego. To nie jest sędziwa zakonnica z którą kontaktował się Papież. Nie ma to znaczenia: scena rozgrywa się poza  czasem ziemskim. Papieża przygniata waga przesłania jakie za pośrednictwem Łucji przekazała światu Maria. Jan Paweł II w hallu szpitalnego Ośrodka Rehabilitacyjno-Edukacyjnego w Rzeszowie jest radosny: z podniesioną ręką wychodzi na spotkanie dzieci. Figura bł. Jerzego Popiełuszko przed rzeszowskim kościołem oo. saletynów w dolnej części opasana jest sznurem i obciążona wielkimi kamieniami. Wygląda tak, jak wyciągnięte  z wody ciało męczennika. Pogrążona w modlitwie twarz należy do innej – nieziemskiej rzeczywistości. Górna część korpusu wznosi się w kierunku nieba.
 
Anna rozpoczęła pracę w „Polsrebrze” wykonując projekty i prototypy małych form rzeźbiarskich oraz projekty naczyń. Na początku lat 90-tych fabryka biżuterii została zlikwidowana. Anna w ramach zastępstwa zaczęła uczyć historii sztuki w rzeszowskim liceum plastycznym, a później wylądowała na bezrobociu. Ten okres wspomina z przyjemnością:
 
-Wróciłam do ceramiki. Gdy dzieci były w szkole, przesiadywałam w pracowni męża. Dzięki przychylności dyrektora korzystałam z porcelany elektrotechnicznej w instytucie doświadczalnym CERELw Boguchwale. 
 
W końcu nadarzyła się okazja powrotu do liceum, gdzie zaczęła wykładać rzeźbę klasyczną. Poźniej została autorką programu dzięki któremu powołano do życia nowy kierunek: ceramikę artystyczną (2010 r) . Dzięki funduszom unijnym szkoła kupiła piec do wypalania. Zainteresowanie wśród młodzieży jest duże:
 
Ceramika jest kierunkiem uniwersalnym. Rozwija pod względem rzeźbiarskim, malarskim, graficznym. Wszystkie te umiejętności zawierają się w tej jednej dziedzinie sztuki – mówi Anna, która ma szansę rozwoju swej twórczości. Bierze udział w plenerach rzeźbiarsko-ceramicznych w Nowym Wiśniczu, Lipniku, Cieszynie, Kole:
 
– W pracy inspiruje mnie materiał: szamotowa masa ceramiczna oraz porcelana. Frapuje mnie możliwość używania ażuru i koloru. Poszukuję formy ukazującej urok dzieci, kobiet, zwierząt i kwiatów. Pragnę aby moje prace wywoływały pozytywne uczucia: uśmiech i sympatię, aby cieszyły oko i ducha . Moje rzeźby są chętnie kupowane (w tym również na aukcjach charytatywnych), aczkolwiek pozbywam się ich niechętnie. Lubię jednak gdy pójdą w "dobre ręce” ponieważ każda praca jest unikatem.
 
Anna i Krzysztof chcieliby aby ich prace cieszyły ludzi także w przestrzeni miasta . „Urwis Rzeszowski” autorstwa Krzysztofa -dzięki sponsorowi – zdobi skwer przed biurowcem Elektromontażu. Rzeźby zwierząt Anny są ozdobą sadzawki w parku osiedla Pułaskiego. Kameralna fontanna z żabą dekoruje deptak os. Staroniwska w Kielanówce. Obecnie Anna i Krzysztof przygotowują kolejne rzeźby dla Rzeszowa. W niedzielę, 26 października odsłonięty został pomnik Jana Pakosłowica autorstwa Krzysztofa Brzuzana.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy