Reklama

Ludzie

Tajemnica ludzkiego życia? Niekończąca się historia!

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 23.12.2013
9836_prof-skret
Share
Udostępnij
Od kiedy zaczyna się życie? Poglądy na ten temat, wraz z rozwojem medycyny, na przestrzeni wieków zmieniały się. Były koncepcje, że płód w łonie matki można zabić do 12 tygodnia, gdyż nie jest on człowiekiem. Według nowszych koncepcji, za początek życia niektórzy uznawali moment, gdy na USG można było zaobserwować przepływy w mózgu płodu. Zdaniem profesora Andrzeja Skręta, ginekologa położnika, wojewódzkiego konsultanta ds. ginekologii, robienie takich cezur jest sztuczne.
 
– Życie jest procesem ciągłym i zaczyna się przed zygotą: jako miłość rodziców – mówi ordynator oddziału ginekologii Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Rzeszowie. 
 
Profesor Skręt urodził się w Łańcucie. W 1966 roku ukończył Śląską Akademię Medyczną w Katowicach. Zrobił specjalizacje ginekologa położnika i ginekologa onkologa.
 
Podkreśla, że to nie był cały jego świat: – Po matce bardzo dobrze rysowałem. Mam też tzw. matematyczną głowę, startowałem z sukcesami w olimpiadach z tego przedmiotu. Interesuje mnie biologia molekularna i inżynieria genetyczna, które wykładałem na Politechnice i Uniwersytecie Rzeszowskim. 
 
Akademik i praktyk 
 
Po studiach mógł zostać na uczelni, ale po śmierci ojca uznał, że powinien wrócić w rodzinne strony. Zwłaszcza, że miał tu jeszcze dwóch braci. Całą swą karierę zawodową związał ze szpitalem przy ul. Szopena w Rzeszowie.

– Być może się mylę, ale wydaje mi się, że jestem jedynym profesorem zwyczajnym, który przeszedł tu wszystkie szczeble: od stażysty poprzez specjalizację, doktorat, habilitację po profesurę – podkreśla. 
 
Równolegle zajmował się działalnością naukową: najpierw w zamiejscowym wydziale krakowskiej Akademii Medycznej, następnie na wydziale medycznym Uniwersytetu Rzeszowskiego. Przez prawie trzy kadencje, tj. 9 lat, sprawował z wyboru funkcję przewodniczącego Sekcji Ginekologii Operacyjnej Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego. Był w tym czasie szefem polskich ginekologów-operatorów.
 
Kiedy zaczynał karierę lekarską, nie było jeszcze USG. Postępowanie podczas porodu ćwiczył na fantomie miednicy matki i główki dziecka.

Kobieta – wielka tajemnica
 
Po 47 latach praktyki przyznaje, że sprawy związane z początkiem życia nadal stanowią dla niego wielką tajemnicę. 
 
Podobną tajemnicą jest kobieta, o wiele bardziej skomplikowana od mężczyzny.
 
– Kobieta podlega cyklicznym zmianom. To nie tylko cykl miesiączkowy, lecz również cykl ciążowy – mówi profesor. – Śmiem twierdzić, że ci, którzy obracają się wśród kobiet, także ginekolodzy, mają ciekawsze życie, są bogatsi duchem. 

Prof. Skręt podkreśla, że kobieta jest dawczynią życia także w tym sensie, iż tylko ona przekazuje potomstwu genom mitochondrialny. A więc pewne cechy, które mamy, pochodzą wyłącznie od kobiet.
 
Wspomina wykład bez słów profesora Toma Eskesa, który tylko grał na pianinie, a na ekranie pojawiały się slajdy dotyczące badań naukowych nad kobietą w różnych fazach jej życia.
 
– To był naukowy hymn na cześć kobiety – mówi prof. Skręt.
 
Miłość, czy procedura?
 
Dyskusja wokół dopuszczalności zapłodnienia pozaustrojowego pokazuje, zdaniem profesora, ważny współczesny spór: czy u początków życia ludzkiego jest miłość, czy procedura. Z drugiej strony, myśl o wspomaganym rozrodzie pojawiła się już w Biblii. – Abrahamowi, ponieważ nie miał syna, podstawiono niewolnicę, która wydała na świat Izmaela, protoplastę Arabów. Gdy Sara nie mogła zajść w ciążę, zjawiło się dwóch młodych aniołów i po tej wizycie to się zmieniło – przypomina profesor. 
 
Nie można nie brać pod uwagę więzi, jaka zachodzi między matką a dzieckiem. Już z Nowego Testamentu wiemy, że kobieta raportowała kobiecie, iż „poruszyło się dzieciątko w jej łonie”. Kobieta „czuła dziecko”, a jednocześnie dziecko wyczuwało głos matki, reagowało np. na muzykę.
 
– Moja matka mówiła, że gdy się jest w ciąży, a chce się mieć dziecko ładne i dobre, to powinno się słuchać miłej muzyki, przebywać w towarzystwie ludzi przyjaznych, oglądać ładne obrazy – wspomina prof. Skręt. – Moja wnuczka po urodzeniu uspokajała się w momencie, gdy puszczano jej tę samą muzykę, której córka słuchała przed porodem. 
 
Dziś postęp medycyny, oprócz korzyści, sprawia, że relacje rodziców z dzieckiem nieco się zdehumanizowały.
 
– Mężczyzna i kobieta chcą obejrzeć dziecko na ekranie USG i dowiedzieć się, jaka będzie płeć. Tymczasem większość naukowców mówi, że lepiej nie znać płci przed urodzeniem. Kobieta wtedy „lepiej rodzi”. Życie jest tajemnicą, a próby jej zgłębienia nie zawsze są dobre – uważa profesor.
 
Obecnie można określić płeć dziecka już w bardzo wczesnym okresie ciąży. Komórki pochodzenia płodowego krążą w krwi matki, można je wyizolować, zbadać i w ten sposób określić płeć dziecka. – Technologia to never ending story – mówi prof. Skręt. – Niestety, z trudem postępuje za nią etyka, psychologia, moralność. 
 
Wspomina, jak w 1980 roku grupa, w której pracował, po raz pierwszy w Polsce wykryła wadę u płodu.
 
– Byliśmy z tego bardzo dumni – opowiada prof. Skręt. – Dziecko urodziło się i – jak przewidywano – zmarło. Przyjechał amerykański profesor, który powiedział, że technologia powinna iść w parze z psychologią. Okazało się to prawdą, bowiem ta kobieta, gdy przyszło do następnej ciąży, powiedziała do mnie: „będę do pana przychodzić, tylko proszę: żadnych badań, ponieważ przez te kilka miesięcy myśleliśmy tylko o jednym: trumienka czy wózeczek. I było to nie do wytrzymania”. Psychika nie nadążała u niej za technologicznym postępem medycyny. 
 
Kiedy nastąpi poród? Tego, zdaniem profesora, nikt nie potrafi dokładnie przewidzieć. Wiadomo, że ciąża trwa 9 miesięcy, ale lekarz określa termin porodu wyłącznie statystycznie.
 
– Gdy pan był dzieckiem, na pytanie, ile pan będzie mierzył, lekarz mógł odpowiedzieć: 173 cm, bo taki jest średni wzrost. Plus minus odchylenie standardowe – tłumaczy profesor. – Ten termin to nie jest termin wykonania planu 6-letniego, tylko średnia długość trwania ciąży. Kobiety się denerwują, gdy do porodu dochodzi wcześniej bądź później, ale tak jest tylko wtedy, gdy lekarz nie ma czasu wytłumaczyć pacjentce, o co w tym wszystkim chodzi.
 
O nieprzewidywalności terminu porodu dobrze wiedział św. Paweł, który w jednym ze swoich listów napisał, że Pan Bóg ześle plagi na nieprzyjaciół tak niespodziewanie, jak przychodzą bóle na brzemienną.
 
– Z całą siłą trzeba podkreślić, że my dalej nie wiemy, dlaczego poród się zaczyna, mimo że znamy szereg elementów kaskady, która doprowadza do porodu – tłumaczy prof. Skręt. – Kiedyś porównałem ciążę do lotu kosmicznego: w pewnym momencie podawany jest sygnał i następują pewne zjawiska, które doprowadzają do wylądowania pojazdu kosmicznego. To dobre porównanie, gdyż nieraz ciąża, tak jak lot, skraca się w porodzie przedwczesnym w wyniku „awarii”. 
 
Profesora martwi to, że niemal połowa kobiet nie doświadcza skurczów, tylko ma cięcie cesarskie.
 
– Dziecko przebywa w przyjaznym środowisku matczynej macicy i nagle jakaś ręka go stamtąd wygarnia.
 
Oczywiście, istnieją wskazania do „cesarki”. Zarówno ze strony matki, jak i płodu. Czyli że albo matka jest chora, albo płód jest zagrożony i trzeba go jak najszybciej wyciągnąć ze środowiska, które staje się dla niego wrogie. Ale zupełnie czymś innym jest to, że w społeczeństwie konsumenckim kobiety często chcą mieć „cesarkę”, by nie odczuwać bólu, a poród siłami natury uważany jest wręcz za coś wstydliwego. 
 
– W przeszłości mieliśmy do czynienia z „epidemią” sztucznego karmienia. Ona na szczęście  zanikła. Współczesna „epidemia” to cięcia cesarskie – mówi profesor. – W przypadku karmienia niemowląt poprzez różne akcje uświadamiające doprowadzono do tego, że ta „moda” zanikła. Mam nadzieję, że z „cesarkami” będzie podobnie.

Nie kończąca się historia
 
Wyjaśnianie tajemnicy początków życia to, zdaniem profesora, nigdy nie kończąca się historia.
 
– Wchodzimy do jakiegoś „pokoju poznania” i myślimy, że to już koniec. A tymczasem pojawiają się następne i jeszcze następne drzwi do dalszych „pomieszczeń poznania”.
 
Profesor przyznaje, że młody lekarz stara się poznać i ingerować w sprawy związane z początkiem życia, ciążą i porodem. Gdy jest bardziej doświadczony, patrzy na te procesy z pokorą i podziwem. – Powrót do „korzeni”, procesów naturalnych i pięknych – podkreśla – to wyzwanie dla społeczeństwa. Pytanie brzmi: czy potrafimy wrócić do natury, czy pozostaniemy jedynie społeczeństwem technologicznym. Przy tej drugiej opcji zderzymy się – jak to obecnie odczuwamy – z etyką, psychologią, czy w końcu własnym sumieniem.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy