Reklama

Ludzie

Pochodzę z rodziny silnych kobiet. Na każdą sytuację i czasy!

Aneta Gieroń
Dodano: 22.09.2024
Magda Louis. Fot. Tadeusz Poźniak
Magda Louis. Fot. Tadeusz Poźniak
Share
Udostępnij

Z Magdą Louis, powieściopisarką z Rzeszowa, rozmawia Aneta Gieroń

Aneta Gieroń: „Moja rodzina na piętrze. Sekrety domu na Chłodnej” Twoja dziewiąta książka, która ukazała się kilka tygodni temu, jest powrotem do dziejów Tosi Pogorzelskiej, jej słynnej ciotki Poli i rodziny Rostockich. Dlaczego po 12 latach zdecydowałaś się napisać ciąg dalszy do Twojej bardzo popularnej powieści „Pola”?

Magda Louis: „Pola” pod nowym tytułem „Moja rodzina na piętrze” została wznowiona w formie audiobooka i e-booka w 2022 roku i, proszę wybaczyć nieskromność, świetnie sobie poradziła na rynku wydawniczym. Co więcej, jej drugie życie okazało się znacznie cenniejsze niż pierwsze. Po rozmowie z moim wydawcą Word Audio Publishing, doszłam do wniosku, że w pierwszej części jest sporo materiału na drugą i zaczęłam pisać.

Często podkreślasz, że „Lalka” Bolesława Prusa, to dla Ciebie jedna z najważniejszych i najlepszych książek, jakie przeczytałaś w życiu. To też znakomita saga o XIX-wiecznej Warszawie. Czy kontynuacja dziejów tytułowej Poli i jej bliskich, to też zapowiedź sagi rodzinnej Twojego autorstwa, a tym samym spełnienie pisarskiego marzenia?

„Lalka” była, jest i będzie dla mnie niedoścignionym wzorem, jest to najlepsza powieść obyczajowa w historii polskiej literatury, ani ja, ani chyba żaden inny współczesny pisarz czy pisarka nie są w stanie Prusowi dorównać. Nie marzyłam o pisaniu sag, raczej scenariuszy filmowych, ja się szybko nudzę, zatem sagi rodzinne wydawały mi się zbyt nużące w pisaniu, ale, ku mojemu zaskoczeniu, napisanie drugiej części „Mojej rodziny na piętrze”, sprawiło mi sporo radości. Wróciło, dawno nieobecne, uczucie przyjemności tworzenia postaci i historii. Od II wojny światowej po teraźniejszość.

Trochę nas już przyzwyczaiłaś, że swoich bohaterów osadzasz w realiach współczesnego i historycznego Rzeszowa, albo Podkarpacia, a tym razem zabierasz nas do Warszawy, bo tam mieszka główna bohaterka, Aleksandra Pasternak.

Rzeszów i Podkarpacie występują we wszystkich moich powieściach, ale tym razem Warszawa i Karków z okresu wojennego stanowią tło powieści. Warszawę poznawałam na nowo pisząc, a Kraków, geograficznie bliski Rzeszowa, jest mi dobrze znany, choć prawdę powiedziawszy, oba te miasta tak bardzo się zmieniły od moich czasów licealnych, że łatwo się pomylić w ocenie.

Słuchając „Moja rodzina na piętrze. Sekrety domu na Chłodnej” prawie natychmiast nasuwa się skojarzenie z kultowym filmem „Dom” i jego lokatorami z ulicy Złotej 25 w Warszawie.

Naprawdę? „Dom” to wspaniały serial, ale pisząc nie miałam żadnych skojarzeń i nie ciągnęło mnie w stronę tamtej fabuły. W serialu akcja toczy się wokół losów mieszkańców jednej kamienicy, w Mojej rodzinie na piętrze, wokół losów jednej rodziny.

W porównaniu z Twoimi dwoma ostatnimi książkami „Eugenia Kennedy wraca do domu” oraz „Dom Pani Marty”, które są współczesnymi obrazami Rzeszowa, tym razem wspólnie z Aleksandrą Pastenak mocno zanurzamy się w przeszłość.

Teraźniejszość jest odkryta, wszyscy wszystko widzą, wiedzą, komentują, wymieniają się informacjami, plotkami, sensacjami i intymnościami, zbyt wiele jest teraźniejszości w przestrzeni, w której żyjemy. Opisanie „tu i teraz” nie wymaga zaangażowania wyobraźni, wystarczy czytać, co napisali inni. Przeszłość jest ciekawsza, ale odchodzi coraz dalej i warto ją jeszcze na moment uchwycić, zatrzymać w jakiejś ciekawej, mam nadzieję, historii.

Twoja ostatnia książka to też ciekawa analiza przemijania, zarówno z punktu widzenia kobiety jak i mężczyzny.

Przemijamy. Na pewnym etapie życia, świadomość przemijania nie chce… przeminąć! Coraz więcej czasu poświęcamy na wspomnienia, analizy, zadawanie pytań o to, czy warto było i dlaczego tak szybko się skończyło. Wciąż zaskakuje mnie fakt, że będąc młodą dziewczyną w środku, zakochuję się we własnym wnuku. Kiedy to się stało? Gdzie podziały się te lata pomiędzy?

Nie będziemy zdradzać wszystkich tajemnic związanych z Aleksandrą Pasternak, jej synami: Markiem i Kubą, ale losy rodzin Tosi Pogorzelskiej, jej ciotki a właściwie siostry Poli oraz ich związki z Tadeuszem Rostockim i jego siostrami Marylą i Aldoną Rostockimi są tak pogmatwane, że bardzo jestem ciekawa, czy dla obu tych książek masz rozrysowane drzewa genologiczne postaci, by potem jeszcze ciekawiej żonglować ich losami?

Powinnam mieć! Staram się zapętlać koneksje i zależności w jasny sposób, ale faktem jest, że po moich powieściach wędruje tłum ludzi, bohaterów głównych, żyjących i nieżyjących, ważnych, zabawnych, skomplikowanych, jednozdaniowych, zupełnie jak w moim życiu. Wmyślanie historii nie jest ciężką pracą, nie wysilam się, pomysł się pojawia, przeważnie dość nagle, biorę go na warsztat i przykładam do losów bohaterów. To wszystko.

Po raz kolejny w Twojej powieści to kobiety są na pierwszym planie, mężczyźni, albo nie dotrzymują im kroku, umierają, albo odchodzą z inną.

Czerpię bezwstydnie z doświadczeń mojego życia, choć nie zaznałam tak brutalnego porzucenia jak moje bohaterki. Natomiast niedotrzymywanie kroku, mężczyźni, którzy nie nadążają, to jest temat mi znany i bliski.

Pracuję, przyjaźnię się, podróżuję z kobietami, właściwie nie znam męskiego świata, nie na tyle, żeby go opisać czy się nim zachwycać. Pochodzę z rodziny silnych kobiet, moja babcia, mama, siostry, moja córka Marysia, to były i są kobiety z żelaza, na każdą sytuację i czasy. Kobiety rządzicielki, karmicielki, organizatorki…

W wielu Twoich powieściach można się dopatrywać bohaterów, których obdarzyłaś przymiotami albo wadami osób, które znasz w świecie realnym, niektórzy nawet twierdzą, że są pierwowzorami co poniektórych postaci, a to tylko potwierdza jak uważną jesteś obserwatorką i dokumentalistką otaczającej Cię rzeczywistości. W przypadku bohaterów „Moja rodzina na piętrze. Sekrety domu na Chłodnej” mówimy tylko o fikcji, czy wiele wątków z ich życia zaczerpnęłaś z autentycznych historii rodzinnych różnych osób?

Niewiele. Oddałam się w ręce wyobraźni pisząc drugą część, poza kilkoma postaciami drugoplanowymi. Prawdę powiedziawszy, ten drugi plan w moich powieściach skrywa najwięcej prawdziwych i osobistych tajemnic, ale trzeba mnie bardzo dobrze znać i to od przedszkola, żeby się zorientować, na kim czy na czym się wzorowałam, o których wydarzeniach z mojego życia piszę, a które są czystą fikcją. Znam jedną osobę, która potrafi to rozszyfrować – moja przyjaciółka Renata. Znamy się ponad cztery dekady i ona bezbłędnie rozpoznaje “who is who”, nawet jeśli to jest fragment osobowości byłego teścia mojej siostry.

W tym roku, po wiosennym wydaniu „Domu Pani Marty”, to już Twoja druga książka. To oznacza, że w 2025 roku możemy się spodziewać Twojej kolejnej powieści i czy to będzie kontynuacja „Mojej rodziny na piętrze”?

Potwierdzam. Trzecia i ostatnia część „Mojej rodziny na piętrze” będzie mieć premierę latem przyszłego roku. Piszę z rozpędu, jakkolwiek to zabrzmi, mam wenę i  pomysł, tylko nie mam czasu, ale to mi nie przeszkadza, i tak piszę.

Imponuje Twoja dyscyplina pisarska, tym bardziej, że na co dzień nie zajmujesz się tylko pisaniem, ale przede wszystkim jesteś dyrektorką ds. Współpracy i Rekrutacji Międzynarodowej w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Jak to udaje się pogodzić?

Ludzie, którzy narzekają na brak czasu zawsze mnie rozbawiają swoim przejęciem i zadęciem. Nie czytam, bo nie mam czasu, mówią, po czym statystyki w telefonie pokazują, że spędziły przed ekranem skrolując 4 godziny tego dnia. I tak dalej… Pracuję zawodowo, prowadzę otwarty dom dla gości i rodziny, uprawiam swoje małe eko-gospodarstwo, przy pomocy kochanej sąsiadki Eli trzeba dodać, dużo podróżuję służbowo, wychowuję samotnie trzy psy i piszę książki. W sumie mam sporo wolnego czasu, mogłabym znaleźć sobie jakieś nowe hobby. (śmiech)

Od dwóch lat Twoje książki nie ukazują się w wersji papierowej, ale w formie audiobooków i e-booków. Coraz chętniej słuchamy niż czytamy?

„Moją rodzinę na piętrze” czyta Elżbieta Kijowska, absolutnie genialnie. Znane głosy czasami psują lekturę audiobooków, aktorki czy aktorzy po prostu przesadzają z interpretacją. Nie mogłam wysłuchać „Lekcji chemii” właśnie z tego powodu. Słuchanie jest łatwiejsze niż czytanie, od dwóch lat więcej słucham niż czytam i tak już chyba zostanie.

Magda Louis, rzeszowianka, która w 2005 roku zachwyciła swoim opowiadaniem „Studnia” Jerzego Pilcha i wyróżniona została w ogólnopolskim konkursie Polityki „Pisz do Pilcha”. W 2010 roku ukazała się jej debiutancka powieść – „Ślady hamowania”, dwa lata później „Pola”, zaś „Kilka przypadków szczęśliwych” w 2014 roku ugruntowało jej pozycję na rynku wydawniczym i zamknęło ponad 20 – letni okres życia spędzony na emigracji w Wielkiej Brytanii. W 2016 roku ukazała się jej czwarta powieść, w całości napisana w Polsce, „Zaginione”, wydana przez „Świat Książki”. W 2018 roku dała się poznać jako autorka zbioru reportaży „Chcę wierzyć w Waszą niewinność”, w 2019 roku wydała swoją szóstą książkę – „Sonię”, w której rozlicza sprawców czynów pedofilskich, ale winą i karą obarcza też najbliższych ofiar. W 2023 roku w Wydawnictwie Word Audio Publishing International wydała audiobooka i e-booka „Eugenia Kennedy wraca do domu”, na początku 2024 w tym samym wydawnictwie opublikowała „Dom Pani Marty”, a kilka tygodni temu, również w Wydawnictwie Word Audio Publishing International” –  „Moja rodzina na piętrze. Sekrety domu na Chłodnej”, które są kontynuacją „Poli”. Na co dzień dyrektorka ds. Współpracy i Rekrutacji Międzynarodowej w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy