Co czytać w wakacje? Gdzie szukać uczciwych rekomendacji dobrych, ciekawych książek? Czy statystyki czytelnictwa rzeczywiście spadają? Dlaczego należy czytać dzieciom i po co w ogóle powinniśmy sięgać po książkę? O czytaniu, jego wpływie na rozwój człowieka i naszych wyborach lektur na wakacje rozmawialiśmy podczas sobotniej (4 lipca) debaty BIZNESiSTYL.pl na Żywo. Tym razem spotkanie odbyło się w plenerze, na rozłożonych leżakach, krzesłach i kocach, i w otoczeniu półek bookcrossingowych na gościnnym terenie Rzeszowskiego Klubu Kajakowego na Lisiej Górze, gdzie w każde pogodne sobotnie popołudnie funkcjonuje Letnia Czytelnia organizowana przez Pedagogiczną Bibliotekę Wojewódzką w Rzeszowie. Pierwszy raz w debacie uczestniczyły dzieci.
Gośćmi debaty były dwie panie, które ze słowem pisanym mają wiele wspólnego: Magdalena Zimny-Louis, pisarka, autorka książek „Ślady hamowania”, „Pola” oraz „Kilka przypadków szczęśliwych”, oraz Alicja Ungeheuer-Gołąb, profesor Uniwersytetu Rzeszowskiego, badaczka literatury dziecięcej i autorka książek dla dzieci.
Aby z małego czytelnika wyrósł duży
Czym można wychować takie dziecko, które lubi czytać, stworzyć czytelnika? Alicja Ungeheuer-Gołąb stwierdziła, że jeżeli wprowadzamy dziecko w świat jakiejś kultury, to dziecko potem tą kulturą żyje. Owszem, ma okresy przekory, ale po jakimś czasie zawsze wraca do tego, z czym zetknął się w domu. – Jeżeli w domu jest książka, to dziecko, kiedy już dorośnie, też tę książkę w swoim domu będzie miało – podkreślała badaczka literatury dziecięcej.
Co zatem jest ważne w zaprzyjaźnianiu dziecka z literaturą? Według Alicji Ungeheuer-Gołąb to: książka w domu, rodzice, którzy czytają, czytanie dziecku, a wcześniej opowiadanie, bo od tego zaczyna się przygoda z literaturą. – Obecnie książka w życiu dziecka pojawia się bardzo wcześnie. Jest przecież ogromna ilość książek obrazkowych, które są wydane specjalnie dla małych dzieci. Są z miękkiej tkaniny, nie mają ostrych rogów, są książki zabawki, które nie robią krzywdy małym dzieciom. I treść też przystosowana do dziecka w danym wieku. Inne są książki dla dziecka rocznego, dwuletniego, a inne dla trzyletniego i starszego. Z tego powinni korzystać opiekunowie. Rynek jest pełny takich produkcji. Tylko zachęcałabym do zwracania uwagi na stronę graficzną tych książek, by były one na wysokim poziomie graficznym. Oczywiście dziecko będzie sięgało do różnych pozycji, nie jesteśmy w stanie kierować literackim wychowaniem dziecka tylko ścieżką wysoko artystyczną, bo zawsze w jakimś momencie trafi w jego ręce książka brzydka, kiczowata, ale obok niej w wychowaniu dziecka zawsze powinna istnieć książka artystyczna – przekonywała znawczyni literatury dziecięcej i podkreślała, że najważniejszy jest kontakt z literaturą i słowem.
Zdaniem Alicji Ungeheuer-Gołąb literatura dziecięca jako wielką zabawę i tę piękną nazwę rodzice powinni sobie przybliżyć i pamiętać. W tej zabawie mieszczą się te wszystkie wyliczanki, formułki do gier i zabaw dziecięcych, np. „idzie raz nieborak, jak ugryzie będzie znak”. – Już maleńkiemu dziecku mówiąc taką wyliczankę przedstawiamy pierwszą fabułę literacką w jego życiu. Tu są środki artystyczne, jest początek, jest koniec, punkt kulminacyjny, więc jest to, co powinno być w każdej opowieści, która ma nas zainteresować. Bo przecież dorośli czytelnicy też szukają tego, co nas mogłoby zainteresować, wciągnąć, chcemy by był jakiś punkt dramatyczny i by to wszystko jakoś się zamknęło, czyli żeby został znak. Bo jeśli po lekturze zostaje w nas znak, to dowód, że była ona dla nas dobra. I to właśnie jest w tej pierwszej formule mówionej dziecku – tłumaczyła Alicja Ungeheuer-Gołąb.
Nie ma jednak jednoznacznej odpowiedzi dla rodziców, którzy zastanawiają się jak dużo i często czytać dziecku. – Wcale nie jest powiedziane, że dziecku trzeba czytać po 20 minut dziennie, nie jest też powiedziane, że trzeba czytać codziennie – mówiła badaczka literatury dla dzieci. – Nie można dziecka atakować działaniem, na które ono nie ma ochoty, albo nie lubi słuchać, bo woli widzieć. Trzeba wyszukać sposób, w którym przemycimy tekst, ale zaspokoimy też podstawową potrzebę dziecka.
Jakie książki najlepsze na wakacje?
Znana poetka Wisława Szymborska powiedziała kiedyś: „Nie wiem, skąd się wzięło idiotyczne przekonanie, że na urlopy należy brać książki „lekkie”. Odwołując się do tych słów Magdalena Zimny-Louis stwierdziła, że nie odważyłaby się sugerować komukolwiek, które książki najlepiej czytać w wakacje, które jesienią, a które w zimowe wieczory. – Rzeczywiście, jest szereg osób, które na urlopach nadrabiają zaległości w czytaniu, jednak dobór lektury to sprawa bardzo indywidualna. Ja teraz czytam „Magika” Magdaleny Parys. Właściwie wzięłam tę książkę w niedawną podróż do Armenii, ale nie zdążyłam jej tam przeczytać. Książka świetna, nagrodzona nagrodą europejską – powiedziała pisarka, przyznając, że teraz czyta mało, bo kilka, kilkanaście lektur w ciągu miesiąca, dzieląc czas między pisanie a czytanie.
Z kolei Alicja Ungehauer-Gołąb, zapytana o nowości wydawnicze dla dzieci, które warto przeczytać w te wakacje, przyznała, że wybór nie jest łatwy, ponieważ w Polsce wydaje się rocznie ok. 2 tysiące książek dla dzieci.
Magdalena Zimny-Louis podzieliła się z uczestnikami debaty porównaniem zjawiska czytania w podróży w Polsce i w Anglii, gdzie przez ponad 20 lat mieszkała. Zauważyła, że pasażerowie samolotów czy pociągów w Anglii chętnie czytają w podróży. – W Polsce na 180 pasażerów w samolocie czyta dwie osoby, z reguły cudzoziemcy, a reszta przez ponad 2 godziny, bo tyle się leci do Londynu, gapi się w instrukcję ewakuacji – mówiła pisarka.
Czytać warto – bez dwóch zdań
– Czy e-booku wyprą książki? – dopytywała jedna z uczestniczek spotkania, która przyznała, że często najpierw sięga po e-booku, a gdy one zapowiadają świetną lekturę, dopiero wtedy kupuje książkę. – Pracownice Pedagogicznej Biblioteki w Rzeszowie, powołując się na badania Biblioteki Narodowej stwierdziły, że na pewno nie nastąpi to szybko. Prof. Alicja Ungehauer-Gołąb dodała, że według ankiet przeprowadzonych wśród dzieci i młodzieży nadal góruje książka papierowa nad audiobookami i e-bookami. Przyznała jednak, że jedna ze szwedzkich bibliotek nie gromadzi już materiałów naukowych w wersji papierowej. – Skoro robi to Szwecja, która zawsze jest pierwsza we wprowadzaniu wszelkich nowości, to znak, że ta tendencja może się rozwijać.
Magdalena Zimny-Louis dodała, że denerwuje ją, gdy słyszy, że ktoś nie ma czasu na czytanie. Jej zdaniem, wcale nie chodzi tu o brak czasu, ale o brak chęci. – Środowisko, w którym się obracam, czyta. I wcale jakoś nie segregowałam znajomych na czytających czy nie. Ale denerwuje mnie, jak słyszę: nie czytam, bo nie mam czasu. I ta osoba, która to mówi, ma czas na oglądanie telewizji czy przesiadywanie na Facebooku – mówiła pisarka.
W debacie aktywnie uczestniczyły dzieci, które leżąc na kocach, przeglądały i czytały książki. 10-letnia Ola opowiedziała treść książki, którą ostatnio przeczytała. – Co w tej książce było takiego, że teraz nam o niej opowiadasz. Co ci utkwiło najbardziej? – dopytywała dziewczynkę Alicja Ungehauer-Gołąb. – Ta książka pokazała mi wybór drogi życiowej. To, że nie można stać w miejscu, tylko działać – odpowiedziała rezolutnie dziewczynka, zbierając duże brawa od uczestników debaty.
– Kiedy czytamy, nasz mózg pracuje intensywnie, wytwarzają się dodatkowe połączenia nerwowe – mówiła prof. Alicja Ungehauer-Gołąb. – Wyłącz telewizję, włącz czytanie – podsumowała debatę Magdalena Zimny-Louis.