Świetnie zagrany Nalepa na deskach Siemaszkowej, a właściwie Podziemnej Trasy Turystycznej w Rzeszowie. I choć w pierwszej chwili widz nie do końca może być pewny, czy jest na koncercie rockowym, czy w teatrze, to wątpliwości nie ma żadnych – to spektakl teatralny, gdzie rozważania o wolności i roli sztuki mają swój uniwersalny charakter. I jeszcze coś, gra na harmonijce ustnej, energia oraz pogowanie włosami Małgorzaty Pruchnik-Chołka, naprawdę robią wrażenie, tak samo jak zaskakująco dobre riffy gitarowe Marcina Marca i Michała Chołki. Jedyny zawodowy muzyk na scenie – perkusista Paweł Leniart ma gotową kapelę i z „Kiedy byłem małym chłopcem” może ruszać w trasę. W Rzeszowie do obejrzenia już tylko w niedzielę oraz we wtorek, 5 i 7 maja, a potem długa przerwa aż do września. Szkoda, bo cudną propozycją na letni wieczór w samym sercu Rzeszowa mógłby być spektakl z muzyką Breakoutów, a potem nocny rajd uliczkami, którymi chadzał ojciec polskiego bluesa, z krótkim przystankiem przy jego pomniku na ulicy 3 Maja.
Tadeusz Nalepa, Mira Kubasińska, zespół Breakout – muzyczne legendy, ale w Rzeszowie jakby nieco zapomniane, bo muzyczną rewolucję z lat 60. przykryły rockowe gwiazdy lat 80.: RSC, Wańka Wstańka, czy 1984. Tomasz Man, autor i reżyser sztuki „Kiedy byłem małym chłopcem”, przypomina tamtą rockową rewolucję sprzed lat, na czele której stanął chłopak z gitarą urodzony w Zgłobniu, wychowany przy Hetmańskiej w Rzeszowie, przed laty Obrońców Stalingradu, którą to ulicą tysiące robotników zmierzało codziennie do największej fabryki w mieście – WSK Rzeszów.
Ten spektakl to nie tylko kawał polskiej muzyki, ale też opowieść o Rzeszowie, z którym twórca Blackoutów i Breakoutów do końca życia czuł się związany.
Dobrze się stało, że sztuka nie trafiła na deski tradycyjnego teatru, ale wystawiana jest w Klubokawiarni Podziemnej Trasy Turystycznej, gdzie betonowe wnętrza oddają klimat rzeszowskiego Klubu Łącznościowca. To właśnie tutaj w 1965 roku po raz pierwszy wystąpił zespół Blackout. Ten sam, z którego trzy lata później narodził się Breakout, a jego pierwsza płyta „Na drugim brzegu tęczy” stała się największą muzyczną inspiracją spektaklu „Kiedy byłem małym chłopcem”. I nie można się nie wzruszać słuchając: „Poszłabym za tobą”, „Gdybyś kochał, hej”, „Po ten księżyc złoty”, „Wołanie przez Dunajec”, czy „Na drugim brzegu tęczy”. Kultowa piosenka „Kiedy byłem małym chłopcem” pochodzi już z 1971 roku i płyty „Blues”, która uważana jest za najlepszą w historii Breakoutów.
W opowieści Tomasza Mana to jednak koniec lat 60. jest najważniejszy. Czas, kiedy Breakouci wrócili z trasy koncertowej po krajach Beneluksu i przywieźli ze sobą nie tylko nowe gitary i wzmacniacze, ale przede wszystkim wolność w brzmieniu. Grają rocka, co zachwyca publiczność, ale nie podoba się władzy ludowej. Brzmi znajomo? Nawet bardzo, bo żadna władza nie lubi, jak jednostka ma za dużo wolności.
Spektakl jest historią pewnego koncertu, który nigdy się nie odbył, ale stał się pretekstem do rozważań o wolności w sztuce i wolności w ogóle. Nie ważne, gdzie i kiedy, zawsze znajdują się decydenci chętni wykorzystać sztukę jako narzędzie propagandy. A przecież tylko niczym nieskrępowana twórczość daje szansę na arcydzieło. Tadeusz Nalepa doskonale o tym wiedział, stąd rock w jego twórczości.
I jest coś fenomenalnego w tym gatunku muzycznym – nawet dziś na koncertach The Rolling Stones, nieważne, czy stoją obok siebie prezesi, którzy na kilka godzin odwiesili garnitur na kołek, anarchiści, czy rozwrzeszczane nastolatki, wszyscy marzą o wolności, o tym flow, które choć na kilka chwil pozwala zapomnieć o kredytach, prezentacjach, zaległych terminach i uwierających konwenansach. Właśnie to można poczuć na rzeszowskiej opowieści o Tadeuszu Nalepie.
Marcin Marzec. Fot. Maciej Rałowski
W rolę ojca polskiego bluesa wcielił się Marcin Marzec – w Rzeszowie występuje gościnnie i jak prawdziwy Nalepa jest długowłosy, powściągliwy, a gdy po raz kolejny powtarza: „Ja chcę tylko grać”, nikogo już nie trzeba przekonywać, że to on jest kwintesencją tego zespołu i muzyki, jaką grają. Lider. Mirę Kubasińską gra Małgorzata Pruchnik-Chołka, która nie ma grzywki i tak długich włosów jak rockowa Mira, ale ma jej energię i temperament. Scenicznemu Tadeuszowi oraz Mirze udało się też oddać namiastkę burzliwej miłości, jaka łączyła tych dwoje, bo choć ich drogi się rozeszły, muzyczna energia przetrwała na zawsze. Przejmujące są też słowa scenicznej Miry o snach, gdy stoi za barem, lepi pierogi i maluje smurfy, by zarobić na życie. Kilka lat po wydaniu pierwszej płyty Breakoutów i rozstaniu z Nalepą, to wszystko w jej życiu wydarzyło się naprawdę.
W rolę Mężczyzny i Gitarzysty wcielił się Michał Chołka i choć to najbardziej przerysowana kreacja – jak najbardziej uzasadniona i zabawna. Rzeszowski aktor równie przekonująco gra zdemoralizowanego partyjnego aparatczyk, jak i pazernego na sławę i władzę rockmana. Jest też prawdziwy muzyk – perkusista Paweł Leniart, który wypowiada tylko jedną kwestię, ale nie sposób jej pominąć. Gdy Tadeusza Nalepa obstaje przy wolności grania i pyta: „Ile sprzedaliśmy płyt”. Perkusista odpowiada: „Milion”. I już wiadomo – kim byli Tadeusz Nalepa i Breakouci w szarych latach 60.
„Kiedy byłem małym chłopcem”
Autor: Tomasz Man
Reżyseria: Tomasz Man
Scenografia: Anetta Piekarska-Man
Przygotowanie muzyczne: Wojciech Dąbrowski, Jakub Kowalski, Bożena Stasiowska-Chrobak
Obsada: Małgorzata Pruchnik-Chołka, Michał Chołka, Marcin Marzec (gościnnie)
Perkusja: Paweł Leniart
Czas trwania: ok. 70 min.