Najważniejsze w teatrze jest spotkanie, aktora z widzem. I dobrze się stało, że organizatorzy drugiej edycja teatralnego wydarzenia: „Źródła pamięci. Grotowski – Kantor – Szajna” postawili na spektakle, na dialog widza z aktorem, a mniej na naukowe dysputy. W trakcie festiwalu, który 24 października zakończył się w Rzeszowie, zachwycił legendarny Odin Teatret z Danii, genialny Gekidan Kaitaisha z Tokio, wzruszyła Irena Jun w „Sonacie księżycowej”. Rzeszowskie Stowarzyszenie Inicjatyw Artystycznych „Pełna kultura” i Teatr „Przedmieście” sprawiają, że „Źródła pamięci” nie przez przypadek są w Rzeszowie.
Festiwal zorganizowany po raz pierwszy w ubiegłym roku przypomniał rzeszowianom, jak świat niewiele wie o Rzeszowie w kontekście trzech magów teatru. A przecież Jerzy Grotowski jest obecny w tak wielu miejscach Rzeszowa. W Pałacyku Lubomirskich tuż przy Alei pod Kasztanami, gdzie się urodził, w kamienicy przy ul. Szopena, gdzie jego rodzina na czas jakiś znalazła schronienie w czasie wojny, w księgach parafialnych, gdzie jest akt chrztu małego Jurka, w Nienadówce.
Jednocześnie mało kto wie, że Grotowski był jednym z największych reformatorów teatru XX wieku. Genialnym dyrektorem Teatru 13 Rzędów w Opolu, wizjonerem Teatru Laboratorium we Wrocławiu, geniuszem i prowokatorem, autorem jednego z najważniejszych manifestów teatralnych XX wieku – „Ku teatrowi ubogiemu”. „Umarła klasa”, „Wielopole, Wielopole”, Nigdy tu już nie powrócę” – spektakle Tadeusza Kantora, twórcy teatru Cricot 2 tak bardzo wpisały się w Wielopole Skrzyńskie, w tamtejszą plebanię, gdzie Kantor się urodził. W końcu Jerzy Szajna, postać może najbardziej w Rzeszowie znana, przez lata mocno tu obecna. Jego spektakl „Deballage” wielokrotnie wystawiany był na deskach Teatru im. Wandy Siemaszkowej, prace wybitnego malarza, scenografa i reżysera na stałe prezentuje Szajna Galeria.
Dlatego też pierwsza edycja festiwalu skupiła się na dyskusjach naukowych, poszukiwaniu i potwierdzaniu śladów trzech geniuszy teatru w Rzeszowie. W tym roku festiwal żył spektaklami, był kwintesencją tego, czym być powinien. Na deskach teatru Maska, gdzie festiwal się odbywał, wystąpiły najlepsze teatry eksperymentalne na świecie. W kameralnych murach skromnego teatru zapełniały się wszystkie fotele, by zobaczyć „White as Jasmin” duńskiego Odin Teatret czy egzotycznych dla nas Japończyków ze znanego na świecie teatru Gekidan Kaitaisha. Nie brakowało chętnych do wieczornych dyskusji z artystami, choć trudny to nazwać spotkaniem z gwiazdą w potocznym rozumieniu tych słów. Centrum Rzeszowa na tych kilka dni stało się miejscem niekończących się rozmów o teatrze, bez nadęcia, patosu, tak zwyczajnie o dobrej sztuce. Jak choćby po spektaklu „Sonata księżycowa” w wykonaniu Ireny Jun. Inscenizacja jest dziełem Józefa Szajny, zaś sam monodram Irena Jun gra od prawie 50 lat. Porównanie może nie jest najlepsze, ale ten spektakl wywoływał w tym roku podobne wzruszenie, jak podczas ubiegłorocznego festiwalu film „With Jerzy Grotowski. Nienadówka 1980”. Tamten dokumentalny zapis pokazał utracony świat Grotowskiego, powrót do źródeł, być może miejsca, które ukształtowało go najbardziej.