„Gdyby nie synagoga leska i resztki pięciu izraelickich cmentarzy, nikt by się nie domyślił dawnej obecności Żydów w Bieszczadach” – tak Andrzej Potocki rozpoczyna swój przewodnik po judaistycznym nieistniejącym świecie.
Niegdyś świecie znaczącym. Choć liczba Żydów sięgała tu ponad 10 procent, w miastach znacznie przekraczała połowę mieszkańców. Przed 1939 r. należał do nich co trzeci majątek ziemski. Gospodarzyli z wielkopańską fantazją, kupowali tytuły szlacheckie. Adam Gubrynowicz, syn Bronisława, profesora Uniwersytetu Warszawskiego i Żydówki Lowentoldówny kupił od króla Hiszpanii – za 20 tys. ówczesnych dolarów – tytuł barona. Ten posiadacz kilkuset hektarów gruntów w Zagórzu w 1928 r. wybudował w swych dobrach zamek w typie feudalnej warowni, z wieżą zwieńczoną blankami. Był to ostatni taki zamek – wspomnienie potęgi dawnej Rzeczpospolitej. Z kolei najbiedniejsi masowo emigrowali za ocean, stając się założycielami chasydzkich gett w Stanach Zjednoczonych oraz twórcami potęgi gospodarczej tego kraju.
Polacy surowo osądzali Żydów, nie pozostawali jednak ślepi na źródła ich bogactwa. W opinii z końca XIX w. czytamy iż do zalet tego narodu należy „niezwykła wstrzemięźliwość w jedzeniu i piciu, wielka oszczędność, gorliwe starania o oświatę, bezprzykładną prawie solidarność czyli wzajemne popieranie się (…) Pijaństwem Żydzi brzydzą się jak trucizną, pijany Żyd jest niezwykłą rzadkością. Co do oświaty wiadomo, że każdy prawie Żyd umie czytać i pisać. Rzadko się Izraelici pomiędzy sobą procesują, gdyż prawie wszystkie ich spory godzą rabini i starsi gminy. Także pod względem pobożności mogliby sobie śmiało Polacy brać ich za wzór i pobudkę do podobnej gorliwości w wypełnianiu przepisów kościoła katolickiego. Na nieszczęście wady Izraelitów są większe aniżeli ich cnoty”- podkreśla nieznany autor . Przypomina on, iż już w XVI w Sebastian Klonowicz przepowiedział, iż Żydzi sprowadzą na Polskę wielkie klęski i przyczynią się do jej upadku. Te klęski to pijaństwo oraz zależność ekonomiczna warstw niższych, szczególnie chłopów. O tym, iż dochody z dzierżawionej Żydowi karczmy stanowiły znaczącą pozycję w budżecie szlachcica – właściciela majątku i że chłopom zabroniono pić gorzałkę w tawernach należących do innych herbowych właścicieli – o tym autor opisu już nie wspomina.
Książka Andrzeja Potockiego o Żydach to dobra okazja do refleksji nad zjawiskiem polskiej biedy, prymitywizmu i niemożności. Zaś Bieszczady to region szczególny. W Lesku ma korzenie słynny cadyk Naftali z Ropczyc, który dał początek licznym dynastiom innych ważnych cadyków galicyjskich. Również Michael Schudrich, obecny naczelny rabin Polski, pochodzi z rodziny Rothów z Baligrodu. Z Sianek wywodzi się artystyczna rodzina Messerów. Zygmunt Messer (1886-1931) malarz realistycznych scen rodzajowych o tematyce żydowskiej studiował w krakowskiej ASP. Jego brat Zygmunt (1885-1941) był rzeźbiarzem inspirowanym stylem art deco, zaś bratanek Emanuel (1914-1970) piastował w 1948 funkcję prezesa ZPAP w Szczecinie. Nowością w tego rodzaju publikacji są dobre kolorowe reprodukcję ich prac.
Autor podaje również nieznane informacje na temat judaistycznej architektury, w tym słynnego leskiego kirkutu, który istniał już w 1548 r. Na ten rok datowana jest najstarsza zachowana maceba. Z XVI stulecia zachowało się ich 30, z XVII w. kolejnych 42. W sumie znajdziemy tam ponad dwa tysiące nagrobków. Z publikacji dowiemy się także o pokrewieństwie stylowym leskiej synagogi z synagogą Złotej Róży we Lwowie – zniszczonej w czasie wojny. Zachował się tylko portal synagogi. Autor – śladem nielicznych turystów – obejrzał go, wchodząc przez prywatne mieszkanie.
Andrzej Potocki, „Bieszczadzkie judaica od Sanoka po Sianki”, Wydawnictwo Książkowe „Carpathia Sp. z o.o., Rzeszów 2017