Andrzej Potocki i Aneta Gieroń. Fot. Tadeusz Poźniak
Udostępnij
– Zawiozłem babci Rosiowej pieniądze za rzeźby. Siedzieliśmy przy kuchennym stole, a ja wykładałem na niego banknoty. Tysiąc, dwa… sześć tysięcy i sto złotych. Takich pieniędzy nikt nigdy nie miał w jej rodzinie. To były czteromiesięczne pobory jej córki. Blask oczu babci Rosiowej można porównać tylko z blaskiem najjaśniejszych gwiazd. Ja nigdy wcześniej nie widziałem tak śmiejących się oczu kobiety. Całe życie była nawet nie kopciuszkiem, tylko kopciuchem i wreszcie po 67 latach jest księżniczką. I uwierzyła, że oboje z Pękalskim mieliśmy rację, mówiąc, że jej wierzbowe figurki są wspaniałe – tak Zofię Roś, analfabetkę, rzeźbiarkę ludową z Bachlawy koło Leska wspomina Andrzej Potocki w swej najnowszej książce „Artystyczne Bieszczady, czyli kraina sztuk wielu”. O Rosiowej, Zdzichu Pękalskim, Jędrku „Połonina” Wasilewskim, Jurku Janickim i wielu innych bieszczadzkich artystach, znany dziennikarz, poeta, publicysta, autor kilkudziesięciu książek i największy na Podkarpaciu popularyzator Bieszczadów, opowiadał w czwartek w Księgarni Nova w Rzeszowie na wieczorze autorskim w ramach cyklu „Podkarpacie czyta”.
„Artystyczne Bieszczady”, to najbardziej osobista ze wszystkich książek Andrzeja Potockiego, bo jak sam przyznaje, opisuje w niej tylko to, z czym przez 50 lat zetknął się w Bieszczadach bezpośrednio jako animator kultury i dziennikarz. Jego pisanie o ludziach Bieszczadu zaczęło się w 1978 roku i trwa do dzisiaj.
– Miałem 12 lat, gdy w Beskidzie Niskim odkryłem zdziczałe sady i opuszczone zabudowania. Zapytałem o to rodziców i wtedy po raz pierwszy usłyszałem o Żydach, którzy zamieszkiwali te ziemie przed wojną. W 1972 roku już jako dorosły mężczyzna trafiłem do Leska, gdzie rozpocząłem pracę w Bieszczadzkim Domu Kultury i tutaj znów natknąłem się na wyludnioną krainę. Wtedy Bieszczady znałem tylko z powieści Jana Gerharda „Łuny w Bieszczadach”, więc o tym miejscu nie wiedziałem właściwie nic. Okrywałem je i poznawałem niezwykłą, bolesną historię tych ziem wędrując po połoninach, schodząc w doliny i poznając kolejne osoby, które z górami związały swój los – opowiadał Andrzej Potocki. – Przed wojną te ziemie zamieszkiwali Bojkowie, lud prosty, wręcz prymitywny, bardzo ubogi, a przy tym niezwykle pobożny. Żyli na górzystym, nieurodzajnym terenie, co sprzyjało utrzymywaniu tradycyjnych form kultury. Podstawą ich życia było rolnictwo i pasterstwo. Hodowali owce, bydło, trzodę chlewną i ptactwo domowe. Uprawiali owies, żyto, len, konopie, ziemniaki i kapustę chociaż, ze względu na trudne gleby, plony były bardzo skromne. W czasie II wojny światowej większość Bojków wysiedlono w głąb ówczesnego ZSRR.
Pozostały po nich grekokatolickie cerkwie, opuszczone wsie w dolinach i zdziczałe sady. Bo Bieszczady to nie tylko zachwyt nad górami, ale przede wszystkim skomplikowana historia tych ziem. Po II wojnie światowej, w opuszczonych dolinach na dobre rozgościła się przyroda, pola uprawne wysoko sięgające połonin, porosły lasami, a nieliczni nowi osadnicy trwali w Bieszczadach na przekór lichym ziemiom i trudnym warunkom górskim.
Narodziła się też legenda dzikich Bieszczadów, gdzie wciąż trwa pierwotna natura, dająca poczucie wolności.
Nowy gatunek człowieka – zakapior bieszczadzki
– Tutaj, w Bieszczadzie, w socjalistycznym niebycie powstał nowy gatunek człowieka zwany „zakapiorem bieszczadzkim”. Ci najbardziej znudzeni siermiężną rzeczywistością przesiedli się na konie i pogalopowali w wyimaginowaną krainę kowbojów. Z zakapiorskich postaci największą sławą okrył się Władek Nadopta – „Majster Bieda” z piosenki Wojtka Belona, i Jędrek Wasilewski-Połonina, najbardziej rozpoznawalny z Bieszczadzkiej bohemy – opisywał dziennikarz.
W żadnym regionie Polski w skali Bieszczadów nie ma też tylu artystów, nie ma tylu publikacji i nie ma tylu imprez kulturalnych. Jednym z pierwszych artystów, który po wojnie postanowił zadomowić się w Bieszczadach, był Jan Zygmanowski z Warszawy, kopista ikon i obrazów znanych malarzy. On był też pierwszym artystą, który zaczął w Bieszczadach malować ikony.
– Dziś mówiąc o tej krainie przywołujemy obrazy z cerkwią i ikoną, ale w okresie powojennym nie było w Bieszczadach zapotrzebowania na nowe ikony. Po pierwsze, kojarzyły się z wysiedlonymi stąd Rusinami, których zaczęto nazywać Ukraińcami, a po drugie było ich w nadmiarze w opuszczonych cerkwiach. Niestety, steki ikon zostało zniszczonych – przypomniał Potocki.
Cudem ocalała ikona Matki Boskiej Łopieńskiej, której oryginał w 1949 roku uratował ksiądz Franciszek Stopa i obecnie znajduje się w kościele w Polańczyku.
Jej kopia powróciła do nieistniejącej wsi bojkowskiej Łopienka, gdzie dziś stoi już tylko odbudowana grekokatolicka cerkiew. To jedno z bardziej znanych miejsc w Bieszczadach. Do czasu wysiedleń ludności w 1947 r. cerkiew z otoczonym kultem cudownym obrazem, była największym sanktuarium maryjnym w Bieszczadach oraz celem licznych pielgrzymek. Tutaj odbywały się słynne odpusty, na które przybywali wierni m.in. z Rzeszowa, Sniny czy Użhorodu.
W 2000 r. wrócono do tradycji odpustu, ten odbywa się w pierwszą niedzielę października. Najbliższy, już za kilka dni, 1 października o godz. 10.30.
– Takich pięknych dolin jak Łopienka jest w Bieszczadach więcej – mówił Andrzej Potocki. – Krywe, Tworylne, Hulskie, Dolina Górnego Sanu z Beniową i Siankami, malownicza Dolina Caryńskiego z rozległymi, dzikimi łąkami na miejscu nieistniejącej już wsi.
– Gdybym miał jeszcze siłę, wyszedłbym na Rawki. Dla mnie to miejsce najpiękniejsze. Wszedłbym na Kremenaros, na którego szczycie zbiegają się trzy światy. Popatrzyłbym na ziemię polską, ukraińską i słowacką, na przyrodę, która nie uznaje granic. Magia wciąż tam jest. Bieszczady to nie tylko góry. Od wieków żyli w nich ludzie, którzy tworzyli lokalną historię i koloryt. Coś po nich zostało i na tamte ślady przeszłości warto także wejść – zachęcał.
Wspomnieniami wracał też do Jędrka Połoniny, legendy Bieszczadów, który pozostawił po sobie rzeźby, obrazy i rysunki. Gdy poznali się z Andrzejem Potockim, Andrzej Wasilewski był palaczem w kotłowni Technikum Leśnego w Lesku. W kotłowni drewna miał pod dostatkiem – te lepsze kawałki zamieniał w Madonny i anioły.
Jędrek Połonina wBieszczadzkiej Galerii Sztuki „Synagoga”
– Z tej kotłowni trafił Andrzej wprost do Bieszczadzkiej Galerii Sztuki „Synagoga” w roli komisarza wystaw – opowiadał Andrzej Potocki. – Zwiedzających zachwycał nie tylko opowieściami, ale także mogli zobaczyć, jak rzeźbi w drewnie i zaśmieca synagogę wiórami. Wielu młodych chłopaków w latach 70. zostało jego uczniami. Wśród nich byli: Adaś Rymarowicz, Edek Marszałek, Rafał Potocki, czy Darek Chmielowiec.
– Jemu Bieszczady może nazbyt infantylnie kojarzyły się z Dzikim Zachodem. Marzeniem było mieć konia, kilka koni. I miał. Często zdarzało mu się konno, w kowbojskim przebraniu przemierzać Bieszczady. Do siodła miał przytroczony plecak z dłutami, i kiedy zabrakło pieniędzy, zjeżdżał na wypał węgla drzewnego i w kobuchach rzeźbił naprędce Cyryle – bieszczadzkich świętych, których sprzedawał po drodze – opisywał.
– „Artystyczne Bieszczady, czyli kraina sztuk wielu” jest o ludziach, którzy mi pomogli zrozumieć Bieszczady, współuczestniczyli w ich przewartościowaniu, o ich pasjach i emocjach, o ich dziełach, tych wielkich i tych małych. Bez ich filozofii życia i artystycznych dokonań nie tylko nie byłoby tej książki, ale także ja pozostałbym jako animator kultury niespełniony – przyznał Andrzej Potocki. – Jestem ten Potocki od galerii „Synagoga”, od bieszczadzkich madonn i dusiołków, od zakapiorów, od kapliczki pamięci i zakapiorskich złazów i Zaduszek, od legend i antologii „Natchnieni Bieszczadem”, od setek telewizyjnych filmów…
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.
Ściśle niezbędne ciasteczka
Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek.
Jeśli wyłączysz to ciasteczko, nie będziemy mogli zapisać twoich preferencji. Oznacza to, że za każdym razem, gdy odwiedzasz tę stronę, musisz ponownie włączyć lub wyłączyć ciasteczka.