Reklama

Kraj

Prokuratura: we krwi kierowcy autobusu trzy rodzaje leków – przeciwbólowych i antydepresyjnych

Krzysztof Konopka/PAP
Dodano: 02.08.2021
55382_prokurator
Share
Udostępnij
Badania toksykologiczne wykazały, że kierowca autobusu, który w sobotę w Katowicach przejechał 19-latkę i usłyszał m.in. zarzut zabójstwa dziewczyny, miał w organizmie trzy rodzaje leków – przeciwbólowych i antydepresyjnych – podała prokuratura.

W poniedziałek Prokuratura Rejonowa Katowice-Północ otrzymała opinię toksykologiczną. "Z opinii tej wynika, że podejrzany znajdował się po wpływem – czy w jego krwi stwierdzono – obecność leków przeciwbólowych i przeciwdepresyjnych. Jednocześnie opinia ta wykluczyła, by w jego krwi stwierdzono narkotyki bądź alkohol" – powiedział dziennikarzom prokurator Aleksander Duda z zespołu prasowego Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
 
Jak zaznaczył, na dalszym etapie śledztwa będzie badane, czy i jaki wpływ mogły mieć te leki na zachowanie kierowcy, oraz czy zażywając je można w ogóle prowadzić pojazdy mechaniczne. Prok. Duda sprecyzował, że były to trzy rodzaje leków, wydawanych na receptę – na razie nie wiadomo w jakich stężeniach.

Sam kierowca zaprzeczył, by kiedykolwiek leczył się psychiatrycznie. Prawdopodobnie w ramach prowadzonego śledztwa zostanie poddany obserwacji sądowo-psychiatrycznej. "Ze względu na wagę zarzutu, na pewno będzie to brane pod uwagę" – wskazał prok. Duda.
 
Prokuratorzy zlecili sekcję zwłok 19-latki. Ma być ona przeprowadzona we wtorek. Wstępne wyniki z tych badań prokuratura powinna otrzymać tego dnia po południu lub w środę.
 
Do tragedii doszło w sobotę przed szóstą rano niedaleko przejścia dla pieszych u zbiegu ulic Mickiewicza i Stawowej – w ścisłym centrum Katowic. Na dostępnym w mediach społecznościowych amatorskim nagraniu widać, jak kierowca autobusu najeżdża na grupę młodych ludzi, z których część uczestniczyła w bójce na pasie ruchu. Nastolatka znika pod kołami pojazdu, który ciągnie ją przez kilkadziesiąt metrów, zaś jeden z mężczyzn jest popychany przez jadący autobus, inni uciekają na boki, a następnie biegną za odjeżdżającym pojazdem.
 
31-letni kierowca Łukasz T. usłyszał zarzut zabójstwa 19-latki, a także zarzuty usiłowania zabójstwa dwóch innych osób, które były na torze jazdy autobusu. Podejrzany zaprzeczył, by świadomie kogoś przejechał i wskazał, że sam czuł się zagrożony. Jak opisywała prokuratura, w swoich wyjaśnieniach częściowo przyznał się do przedstawionego zarzutu i stwierdził, że obawiał się o swoje życie i zdrowie; bał się, że zostanie zaatakowany przez grupę ludzi, dlatego ruszył autobusem. Jak oświadczył, absolutnie nie chciał nikogo przejechać, i że gdyby miał taką świadomość – że kogoś przejechał – to zatrzymałby się i udzielił pomocy.
 
Kierowcy – jak wyjaśniał śledczym – wydawało się, że ktoś z grupy stojącej po obu stronach autobusu kopie w drzwi pojazdu. Kiedy drzwi te miały się otworzyć, kierowca zamknął je i odniósł wrażenie – mówił w prokuraturze – że osoby z obu stron będą atakować autobus, dlatego ruszył. Słyszał też, że coś uderzyło w szybę. Gdy odjechał (już po potrąceniu nastolatki), myślał, że biegnące za autobusem osoby (krzyczące, że ktoś jest pod autobusem) ścigają go, by zaatakować.
 
W niedzielę kierowca złożył wyjaśnienia w prokuraturze, gdzie usłyszał zarzuty. Ze względu na zagrożenie wysoką karą (nawet 25 lat więzienia lub dożywocia) i obawą matactwa, śledczy złożyli w sądzie wniosek o jego tymczasowe aresztowanie – w niedzielę Sąd Rejonowy Katowice-Zachód aresztował Łukasza T. na trzy miesiące.

Od soboty policja przesłuchiwała około 20 świadków zdarzenia – w tym uczestników bójki – oraz analizowała nagrania, zarówno te z miejskiego monitoringu, jak i ze smartfonów osób obserwujących zajście. Trwa ustalanie kolejnych osób, które mogą mieć wiedzę na temat sobotnich wydarzeń. Okoliczności bójki, jaka odbywała się w sobotni poranek na ulicy Mickiewicza będą przedmiotem innego postępowania – materiały dotyczące tego wątku zostaną jeszcze w poniedziałek wyłączone ze sprawy śmierci 19-latki. 19-letnia Barbara Sz. mieszkała w Świętochłowicach, miała dwoje małych dzieci.
 
Do wydarzeń z soboty odniósł się zarząd PKM Katowice, który wyraził ubolewanie z powodu tragedii i zaapelował, by powstrzymać się od osądów i pozwolić działać policji i prokuraturze. "Jesteśmy wstrząśnięci tym, co się stało i serdecznie współczujemy rodzinie zmarłej. Z wielkim niepokojem i smutkiem obserwujemy też falę hejtu, jaką to nieszczęście wywołało. Złe emocje i obraźliwe komentarze osądzające tak ofiarę tego wypadku, jak i jego sprawcę, są w naszej ocenie nie tylko niestosowne, ale przede wszystkim raniące uczucia bliskich tych osób, którym to tragiczne wydarzenie odebrało spokój na długi czas" – napisali przedstawiciele przewoźnika.
 
Zaapelowali o wyciszenie emocji i oświadczyli, że współpracują z prowadzącymi śledztwo oraz z Miastem Katowice i zrobią wszystko, by tę sprawę wyjaśnić.
 
Wiceprezes PKM ds. techniczno-eksploatacyjnych Ferdynand Reiss powiedział PAP, że w aktach przedsiębiorstwa nie ma informacji o żadnych zatargach Łukasza T. z pasażerami ani przewinach dyscyplinarnych. W teczce personalnej jest odnotowana jedna kolizja z jego udziałem, ale nie z jego winy. Według informacji prokuratury Łukasz T. był uczestnikiem w sumie ośmiu kolizji drogowych, także jako kierowca prywatnego samochodu.
 
Wiceprezes zaznaczył, że informacja o lekach wykrytych w organizmie kierowcy była dla zarządu zaskoczeniem. "Jest to dla nas zupełna nowość" – powiedział Reiss, zaznaczając, że kierowca nie miał obowiązku informowania pracodawcy o leczeniu.
 
T. miał ważne do 2023 r. okresowe badania medyczne, a także badania psychotechniczne – do 2025 r.; oba przeprowadzono w październiku 2020 r. Reiss zaznaczył, że pojazd prowadzony przez T. był sprawny technicznie, badania autobusu biegły sądowy przeprowadził kilka godzin po tragedii. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy