Reklama

Biznes

Wystartowała z ostatniego miejsca i wygrała. Łukacijewska w Parlamencie Europejskim

Aneta Gieroń
Dodano: 27.05.2019
45767_wybory
Share
Udostępnij
W poniedziałek od rana w Bieszczadach słońce, także w Dołżycy, gdzie w swoimi domu Elżbieta Łukacijewska świętuje ze współpracownikami, bo i ma co świętować. Wystartowała z ostatniego miejsca podkarpackiej listy Koalicji Europejskiej i zdobyła najwięcej, bo ponad 40 tys. głosów. Ale trudno mówić o sielance, kiedy rozgoryczenie i żal do Platformy Obywatelskiej, partii, którą 18 lat temu zakładała na Podkarpaciu, jest duży. Łukacijewska tego nie kryje – nie przyjechała w niedzielę na wieczór wyborczy Koalicji Europejskiej w Rzeszowie i wprost mówi, że czas na wyciągnięcie wniosków i ocenę ogólnopolskich oraz regionalnych szefów Platformy, a może i dymisje, jak to się dzieje w dojrzałych demokracjach po przegranych wyborach.
 
Obok Tomasza Poręby, Łukacijewska jest największym zwycięzcą niedzielnych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Ale, o ile za Porębą PiS stał murem, Łukacijewska równie dużo energii, co w przekonywanie do siebie wyborców, wcześniej musiała przeznaczyć na wywalczenie miejsca na liście. Od 10 lat w PE miała pierwotnie wystartować z 7. pozycji. Jedynka przypadła Czesławowi Siekierskiemu z PSL, kandydatowi spoza Podkarpacia, co od początku wydawało się kiepskim pomysłem, a dwójka Krystynie Skowrońskiej, partyjnej koleżance Łukacijewskiej. Po emocjonalnych przepychankach, Łukacijewska otrzymała ostatecznie 10., ostatnie miejsce na liście, ale nie mogła liczyć na wsparcie partyjnych kolegów z regionu, którzy skoncentrowali się na kampanii Krystyny Skowrońskiej. 
 
W poniedziałek rano Elżbieta Łukacijewska zamieściła na FB  wymowny wpis: „Wygranie z jedynki to raczej norma, wygranie z ostatniego miejsca na Podkarpaciu to jak wygranie meczu, którego nikt nie obstawia. Dziękuję mojej Rodzinie, która cały czas mnie wspierała i dawała siłę do walki, dziękuję kolegom z listy, dziękuję moim pracownikom, których wsparcie i wiara była ogromna. Mandat dali mi Mieszkańcy Podkarpacia, którzy we mnie wierzyli, doceniali moją pracę i którzy na mnie głosowali. Bez Was nie byłoby mojego sukcesu.”
 
– Bo cieszę się ogromnie – przyznaje europosłanka. – Wspólnie z moimi współpracownikami wykonaliśmy ogromną pracę, czas na radość i świętowanie, tym bardziej, że oni do końca wierzyli w moją wygraną. Od Wielkanocy, kiedy wystartowałam z intensywną kampanią, sama przejechałam za kierownicą 7 tys. kilometrów, byłam we wszystkich powiatach na Podkarpaciu, starałam się dotrzeć do jak największej liczby osób. Lubię wchodzić w tłum, lubię spotkania z ludźmi, nawet, jeśli mają inne poglądy niż ja. Zawsze warto rozmywać i robię to nieustannie – mówi Łukacijewska.
 
Niedzielny wieczór wyborczy spędziła ze współpracownikami, rodziną i przyjaciółmi w Bieszczadach, w swoim domu w Dołżycy i przyznaje, że po pierwszych wynikach nie mogła zasnąć, emocje były tak duże.
 
– To najtrudniejsza kampania i najtrudniejsze wybory, odkąd jestem w polityce – mówi. I ma żal do Platformy Obywatelskiej, że nie grali w jednej drużynie, choć wdzięczna jest wszystkim kandydatom na liście, którzy zdobyli głosy, bo tym samym zapracowali na wynik wyborczy i jej mandat w Parlamencie Europejskim.
 
– Przykro mi, że nie stawiamy na liderów, na ludzi, którzy dobrze życzą Platformie, ale czy to oznacza, że pożegnam się z Platformą? Nie, bo ciągle jest tam wielu wspaniałych ludzi, których cenię i szanuję. Na pewno jednak przyszedł czas na wyciągnięcie wniosków zarówno przez ogólnopolskich jak i regionalnych liderów Platformy Obywatelskiej. Przegraliśmy wybory, dotychczas mieliśmy 19 posłów PO w Parlamencie Europejskim, po ostatnich wyborach, nie wiem, czy będzie nas 10 osób.
 
Posłanka nie jest też zaskoczona rozmiarem zwycięstwa PiS na Podkarpaciu. 
 
– Spotykałam się z ludźmi w maleńkich miejscowościach, na bazarkach, w autobusach, wszyscy mówili o pieniądzach, jakie dostają od PiS i dopóki one są wypłacane, większość wyborców, bez względu na wszystko, będzie głosować na PiS – mówi Łukacijewska.
 
– Na pewno robi wrażenie imponujący wynik Tomasza Poręby – przyznaje i gratuluje. – I choć w trakcie kampanii może nie był najbardziej aktywny, to zapracowała na niego cała machina PiS oraz duża rozpoznawalność. Tym bardziej jestem dumna z mojego wyniku, który  wypracowałam bez poparcia mojej partii.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy