Poseł Stanisław Ożóg, lider PiS w okręgu rzeszowskim, przekonuje, że 27 maja sejmik wybierze marszałka i zarząd województwa w kształcie zaproponowanym przez jego partię. Poseł Tomasz Kamiński, lider SLD na Podkarpaciu, jest przekonany, że koalicja PO-PSL-SLD dotrwa do końca kadencji. Tego samego życzyłby sobie poseł Jan Bury, podkarpacki lider PSL, ale nie jest on już w swoich wypowiedziach tak kategoryczny. – Radni sejmiku są ludźmi niezależnymi, a każdy ma tylko jeden glos – tłumaczy.
Marszałek Mirosław Karapyta, któremu prokuratura postawiła siedem zarzutów korupcyjnych i płatnej protekcji, został w ub. tygodniu aresztowany, ale po kilku dniach wyszedł za poręczeniem majątkowym. Mimo namów radnych i polityków opozycji nie podał się do dymisji, w piątek radni koalicji złożyli natomiast wniosek o jego odwołanie. Wniosek będzie głosowany po upływie 30 dni (najprawdopodobniej 27 maja), co oznacza, że cały dotychczasowy zarząd, z marszałkiem na czele, nadal pełni swoje funkcje. Radni zyskali miesiąc na negocjacje w sprawie nowego rozdania w samorządowych władzach województwa.
Układ sił w sejmiku mocno się skomplikował. Koalicja miała dotychczas 18 radnych w 33-osobowym gremium, ale marszałek Karapyta, który nie ukrywał żalu do kolegów z PSL za to, że – jego zdaniem – „już wydali na niego wyrok”, zapowiedział odejście z partii. Gdyby – zakładając hipotetycznie – przeszedł na stronę opozycji, koalicja dysponowałaby w sejmiku tylko jednym głosem przewagi. Tak wyrównane siły mogą spowodować, że – jak mi powiedziała osoba zorientowana w sytuacji wewnątrz sejmiku – „każde rozwiązanie jest możliwe”.
Ożóg: Marszałek nie musi być członkiem PiS
Spotkałem się też z komentarzami, że na fali wizerunkowej klęski koalicji PO-PSL-SLD, PiS dostał niepowtarzalną szansę powrotu do władzy. Poseł Stanisław Ożóg jest przekonany, że tak właśnie będzie. Tłumaczy, że trójpartyjna koalicja nie była koalicją programową, lecz skokiem na stanowiska. – Z rozmów z różnymi ludźmi wiem, że to się nie podobało nie tylko radnym PiS – mówi Ożóg. Zapytany, czy jego partia będzie przekonywać (lub – jak kto woli – przekupywać) radnych koalicji, odpowiada enigmatycznie, że PiS będzie dysponował wystarczającą liczbą głosów, by przejąć władzę w województwie i że tych głosów będzie „więcej niż 17”. Przypomnijmy, że PiS ma obecnie 12 radnych, ale na pewno będzie mógł liczyć na poparcie 3-osobowego klubu Prawicy Rzeczpospolitej (byli radni PiS), który – gdyby PiS odzyskał władzę w województwie – mógłby liczyć zapewne na fotel wicemarszałka (tu naturalnym kandydatem byłby szef klubu Bogdan Romaniuk).
Poseł Stanisław Ożóg zdradza nam, że fotel marszałka niekoniecznie musiałby być obsadzony przez członka PiS. Musiałaby to być natomiast osoba, która popiera stanowisko PiS w kwestiach dotyczących rozwoju województwa. To istotna deklaracja, bowiem do tej pory partia (co widać było choćby na przykładzie prezydentury w Rzeszowie) nie była zbyt otwarta, by powierzać odpowiedzialne stanowiska osobom spoza niej. Kto zatem mógłby zostać marszałkiem? Ożóg nie chce mówić o szczegółach. Pierwszą osobą pasującą do tego opisu, która mi przychodzi do głowy, jest dr Krzysztof Kaszuba, ekonomista, rektor Wyższej Szkoły Zarządzania w Rzeszowie, ale to może być mój strzał ze ślepaka.
Kamiński: Mamy bezpieczną większość
Równie, a może nawet bardziej, prawdopodobny jest scenariusz, że dotychczasowa koalicja dotrwa do końca kadencji. Jest o tym przekonany poseł Tomasz Kamiński, którego zdaniem nie należy zmieniać układu sił na kilkanaście miesięcy przed wyborami. Lider SLD mówi, że z prowadzonych przez niego rozmów wynika, iż koalicyjna większość w sejmiku jest bezpieczna. Również nie chce spekulować o kandydaturach na marszałka. Wiadomo jedynie, że Sojusz nadal widzi w fotelu wicemarszałka Annę Kowalską.
Zapytany o dotychczas obowiązującą zasadę koalicyjną, że kandydata na marszałka wskazuje PSL, Kamiński opowiada: – Są duże szanse, że ten zapis koalicyjny zostanie zachowany, ale będziemy jeszcze na ten temat rozmawiać. Dlatego jest jeszcze za wcześnie, by coś powiedzieć w tej kwestii.
Bury: Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu
Również poseł Jan Bury wierzy, że koalicja przetrwa, ale nie jest w swoich wypowiedziach tak kategoryczny jak Kamiński. – Radni sejmiku są ludźmi niezależnymi i każdy ma tylko jeden głos. Trzeba też pamiętać, że były sytuacje, gdy prosta arytmetyka nas zawodziła. Poza tym, nie jestem politykiem, który zwykł mówić, że wszystko jest pewne i przesądzone – tłumaczy. – Liczę, że radni koalicji będą odpowiedzialni od początku do końca. Wierzę także, że koalicja jest koalicją również na trudne czasy.
Nie chce rozmawiać o personaliach. – Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu, poczekajmy spokojnie, do 27 maja i tak funkcjonuje stary zarząd – tłumaczy.