6 polityków z Podkarpacia znalazło się w zapleczu eksperckim kandydatki PiS na premiera, Beaty Szydło. Są to: wicemarszałek Sejmu Marek Kuchciński, marszałek województwa Władysław Ortyl oraz posłowie: prof. Józefa Hrynkiewicz, Stanisław Piotrowicz, Piotr Babinetz i Kazimierz Moskal. – Ten zespół stanowi zaplecze merytoryczno-polityczne, które od wczoraj pracuje nad sprawami programowymi. Nic to nie oznacza w kategoriach uczestniczenia w rządzie – podkreślił Władysław Ortyl podczas poniedziałkowej konferencji prasowej.
Marszałek przyznał, że rozważa możliwość kandydowania w jesiennych wyborach parlamentarnych, ale „podchodzi do tego z rozwagą” i na razie żadnej decyzji jeszcze nie podjął. Tym bardziej, że obecnie bardzo wiele czasu zajmują mu obowiązki związane z realizacją RPO i Kontraktu Regionalnego.
Władysław Ortyl, zapytany przez dziennikarza portalu bizneistyl.pl o to, na jakim etapie jest obecnie układanie list wyborczych, uchylił się od podawania nazwisk, a jedynie stwierdził: – W tej chwili trwają rozmowy wewnątrz struktur. O liderach list jeszcze nie można mówić, oni są naturalnie zlokalizowani wśród obecnych parlamentarzystów i osób, które zajmują wysokie pozycje polityczne i merytoryczne.
Zdaniem marszałka, układanie list jest bardzo skomplikowanym procesem. Władysław Ortyl zdradził jedynie, że znajdą się na nich dotychczasowi parlamentarzyści (- Nie wykluczamy nikogo – stwierdził) oraz osoby, które osiągnęły bardzo dobre wyniki w wyborach do sejmiku wojewódzkiego i samorządów niższych szczebli. 1/3 osób na listach będą stanowiły kobiety, bo taka jest preferencja ustawowa. PiS chce, aby 1/3 to byli ludzie młodzi, którzy dopiero wchodzą do polityki, tym bardziej, że zauważono, iż w polskiej polityce następuje obecnie wymiana pokoleniowa. No i trzeba oczywiście przewidzieć miejsca dla koalicjanta, czyli Zjednoczonej Prawicy.
A zatem, oprócz obecnych parlamentarzystów, na listach można się spodziewać liderów PiS w sejmiku, np. Jerzego Cyprysia czy Annę Schmidt-Rodziewicz, która – razem z prof. Józefą Hrynkiewicz, a może i Dorotą Chilik czy Ewą Draus – wypełniałaby parytet kobiet na listach. Młodzież to mógłby być np. Marcin Fijołek, szef klubu radnych PiS w Radzie Miasta Rzeszowa, czy Mateusz Kutrzeba, wicedyrektor WUP. Wśród samorządowców niższego szczebla niż wojewódzki – np. starosta rzeszowski Józef Jodłowski.
Według naszych informacji, niewykluczone, że nie wystartuje bardzo zdolny polityk i samorządowiec młodego pokolenia, prezydent Stalowej Woli Lucjusz Nadbereżny. Partia podobno boi się, że w powtórzonych wyborach mogłaby stracić to miasto, a ponadto narazić się na ten sam zarzut, jaki spotka prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca, jeżeli potwierdzą się pogłoski o jego kandydowaniu do Senatu – że ubiegłoroczne kandydowanie w wyborach samorządowych było zrobieniem z wyborców „balona”. PiS ocenia także, iż w Stalowej Woli już zaczęły się dobre zmiany i szkoda byłoby z tego rezygnować. Poza tym, jak się dowiedzieliśmy, w PiS-ie są zwolennicy poglądu, że wprawdzie mocniejsza lista daje lepszy wynik, ale różnica nie jest aż tak znacząca, by ryzykować utratę „zdobytych” miast. Bowiem ten sam problem dotyczy – oprócz Stalowej Woli – także np. Sanoka i burmistrza Tadeusza Pióry.