Słynny rzeszowski pomnik Czynu Rewolucyjnego został ogrodzony siatką, na której umieszczono napis, że jego zły stan techniczny zagraża zdrowiu i życiu ludzkiemu. To skutek decyzji inspektora nadzoru budowlanego. Oznacza, że zbliża się czas rozstrzygnięcia losów pomnika: ojcowie bernardyni muszą zdecydować, czy oddać monument miastu, czy też samemu go wyremontować lub zburzyć.
Siatka pojawiła się w czasie świątecznej przerwy. Postawiona została przez ojców bernardynów, do których należy teren z pomnikiem. Na ogrodzeniu umieszczono kartkę z wyjaśnieniem: „Zgodnie z nakazem PINB dla miasta Rzeszowa zostały zdemontowane odspojone płyty grożące odpadnięciem. Teren został tymczasowo ogrodzony z uwagi na zły stan techniczny pomnika i na zagrożenie życia i zdrowia ludzkiego”.
Pod skrótem PINB kryje się Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego dla Miasta Rzeszowa.
– Rzeczywiście, nakazaliśmy zabezpieczenie pomnika ojcom bernardynom – przyznaje pełniąca tę funkcję Krystyna Janicka. – W trakcie kontroli przeprowadzonej przez pracowników inspektoratu nadzoru budowlanego stwierdzono, że niektóre płyty elewacyjne na cokole pomnika uległy odspojeniu. W związku z powyższym wydana została decyzja, nakazująca właścicielowi pomnika zdemontowanie odspojonych, grożących odpadnięciem płyt elewacyjnych.
Inspektor nie wydał nakazu ogrodzenia pomnika, ale też wykonanie ogrodzenia przez właściciela do wysokości 2,20 metrów nie wymaga zgłoszenia do organu administracji architektoniczno-budowlanej.
Interwencja inspektora nadzoru budowalnego nastąpiła po „sygnałach od społeczeństwa” na temat złego stanu pomnika.
Rzeczywiście, monument, o którego rozbiórce znów zaczęto mówić, od kiedy Instytut Pamięci Narodowej potwierdził, że podlega pod ustawę dekomunizacyjną z 2017 roku, jest mocno zaniedbany. I chociaż perspektywa jego wyburzenia zgromadziła wielu przeciwników takiej decyzji na protestach, a nawet spowodowała wniosek Fundacji Rzeszowskiej do konserwatora zabytków o objęcie monumentu ochroną, to prawda jest taka, że zasiedlony przez gołębie póki co niszczeje, chociaż ponaglone przez mieszkańców miasto gołębie odchody u podstawy pomnika od pewnego czasu usuwa. Przeprowadzona ponad rok temu przez inżynierów budowlanych kontrola zakończyła się protokołem zawierającym wniosek, że stan mocowań miedzianych rzeźb na pomniku, który nigdy nie był remontowany, jest zły.
Ojcowie bernardyni są właścicielami tej budowli od 2006 roku, kiedy decyzją Rady Miasta Rzeszowa zakon odzyskał teren dzisiejszych ogrodów wraz z pomnikiem za 1 proc. wartości. Za PRL zakonowi tę działkę zabrano, by stworzyć plac defilad, a z początkiem budowy pomnika w 1971 roku ludzie protestowali przeciwko tej inwestycji, na którą zresztą w zakładach pracy prowadzono „dobrowolną” zbiórkę pieniędzy. Z niechcianym niegdyś monumentem, który sławił „czyn rewolucyjny” i wprowadzanie komunistycznego ustroju w Polsce przez funkcjonariuszy Gwardii Ludowej, Armii Ludowej, Urzędu Bezpieczeństwa czy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Rzeszów wkroczył w III RP. Po trzech dekadach nowego ustroju znacząco zmienił się też odbiór społeczny tego komunistycznego reliktu. Oczywiście dla wielu pozostaje nim nadal, ale też i dla wielu zyskał nowe znaczenie – charakterystycznego dla miasta dzieła sztuki – a dawne przestało być istotne. Stąd patowa sytuacja w sprawie jego losów, które w najbliższych miesiącach najpewniej zostaną przesądzone właśnie z uwagi na konieczność remontu.
– Zgodnie z ustawą prawo budowlane obowiązek utrzymania pomnika w należytym stanie technicznym, spoczywa na jego właścicielu – mówi Krystyna Janicka.
– Właściciel obiektu budowlanego, zgodnie z przepisami zawartymi w ustawie prawo budowlane, ma obowiązek utrzymywać obiekt w należytym stanie technicznym, nie dopuszczając do nadmiernego pogorszenia jego właściwości użytkowych i sprawności technicznej. Ma też obowiązek zlecać osobom uprawnionym przeprowadzanie okresowych kontroli stanu technicznego obiektu i jeżeli z takiej kontroli wynikają nieprawidłowości, to właściciel ma obowiązek podjąć działania naprawcze.
W tej chwili w sprawie stanu technicznego pomnika z urzędu prowadzona jest kontrola. – Jeżeli w jej toku zostanie ustalone, że właściciel nie wykonuje obowiązku utrzymania obiektu budowlanego w należytym stanie technicznym, wówczas organ nadzoru budowlanego jest uprawniony do podjęcia ingerencji, w tym min. do wydania nakazu usunięcia stwierdzonych nieprawidłowości – tłumaczy Krystyna Janicka.
Z obawy, że bernardyni zamiast ponosić koszty utrzymania pomnika będą woleli go wyburzyć, miasto Rzeszów podjęło rozmowy z Zakonem oo. Bernardynów w sprawie przejęcia pomnika. Chciałoby go wyremontować i zająć się bieżącym utrzymaniem. Jak informuje Artur Gernard z kancelarii prezydenta Rzeszowa, Konrad Fijołek omawiał tę sprawę z o. Bolesławem Opalińskim, kustoszem Sanktuarium MB Rzeszowskiej. – Teraz prezydent umawia się na spotkanie z prowincjałem Zakonu oo. Bernardynów w Krakowie, bo tam zapadnie decyzja. Powinno się ono odbyć jeszcze w styczniu. Chcielibyśmy zachować pomnik w przestrzeni miejskiej – mówi Artur Gernard.
Również w styczniu kontrolę chce zakończyć inspektor nadzoru budowlanego.
Co postanowią bernardyni?
– Rozmowy już trwają i przed ich zakończeniem trudno mówić, jaką decyzję podejmie zarząd polskiej prowincji – stwierdza o. Alojzy Garbarz OFM, rzecznik prasowy Zakonu oo. Bernardynów w Polsce. – Wysłuchamy obu stron i zastanowimy się nad odpowiedzią. Wiemy, jak ważna jest to sprawa dla wszystkich, że rozgrzewa emocje. Potrzebujemy czasu, aby podjąć odpowiedzialną decyzję, ale miejmy nadzieję, że zapadnie już niedługo.